niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 54

" Zostań " 


Oczami Ariany


Reszta podróżny kołem spędziliśmy rozkoszując się pięknym widokiem na Londyn. Nathan cały czas obejmując mnie od tyłu, co chwilę szeptał mi coś do ucha. Zazwyczaj wskazywał gdzie co jest, ale nie ograniczał się tylko do tematu miasta. Mówił również że cieszy się że jest ze mną i że sprawiłam mu radość zgadzając się na wyjazd do Gloucester. Przyznam szczerze że fakt że czułam jego oddech na karku i ogólnie jego bliskość podobał mi się, ale musiałam mieć się na baczności, bo przecież on ma dziewczynę. Amy dalej istnieje i dalej są razem. Nie wydaje mi się żeby mieli ze sobą zerwać. Nie ma co się łudzić. Ten wyjazd, do jego rodzinnego miasta... nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony chce zobaczyć jego świat, ale tam jest jego dziewczyna. Zazdrość mnie zje od środka, nie wiem czy to wytrzymam.
- O czym myślisz ? - spytał nagle.
- O tym wyjeździe.- powiedziałam nie ukrywając tego że nie wiem co tam będzie.
- Boisz się ? - zdziwił się
- Nie... tylko nie wiem czy tam pasuję.
- To będzie okazja żeby się przekonać - zaśmiał się melodyjnie . - Zobaczysz spodoba ci się tam. Kocham tamto miejsce, chociaż zmieniło się, ludzie się zmienili... pewnie gdybym tam został nie odczuwałbym tego.... wydaje mi się że dużo straciłem... - zamyślił się.
- Chciałbyś nie być w zespole ? - spytałam po chwili ciszy najprawdopodobniej przerywając jego refleksje.
- Nie - zapewnił natychmiastowo - chodzi o to że chciałbym potrafić lepiej godzić zespół, rodzinę i znajomych. Mam sobie za złe że zostawiłem moją siostrę, że ją krzywdziłem swoją nieobecnością, jak i resztę rodziny...za bardzo zatraciłem się w sławie.
- Mówiłeś o tym chłopakom ? Moglibyście załatwić trochę czasu dla rodzin. Zrezygnować z jednego czy dwóch koncertów, ograniczyć imprezy, a za ten czas odwiedzić innych prócz rodziców, rodzina to przecież też wujek, ciocia, babcia o nich też trzeba zadbać
- To nie takie łatwe, zresztą było by dużo im opowiadać, a ja nie potrafię się przed nimi tak otworzyć jak przed tobą.
- Jak to jest ? - zaintrygował mnie swoim wyznaniem.
- Chciałbym wiedzieć - zaśmiał się - Ale mi to odpowiada - wyszeptał mi do ucha.
Nasza trasa dobiegła do końca. Nathan załapał mnie za rękę i wyprowadził z kapsuły. Poszliśmy w kierunku, w którym przyszliśmy. Tyle tylko że zatrzymaliśmy się przy małym budynku.
- Wujku ? - zawołał Sykes.
Po chwili drzwi się otworzyły, a zza nich wyszedł starszy pan.
- Tak kochany ?
- Chce ci jeszcze raz podziękować za załatwienie wszystkiego - wskazał na London Eye.
- Och -westchnął - nie ma za co Mały. Jestem ci to winien za udobruchanie mojej żony. Przynajmniej pomogłem ci pokazać miasto swojej wybrance, może to... no wiesz...
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi - przerwałam wiedząc do czego dąży.
- Widocznie źle odebrałem sygnały. No bo trzymacie się przecież za ręce... - na te słowa wyswobodziłam rękę z uścisku Nathan'a i pozwoliłam jej spokojnie zwisać daleko od niego. - Przytulacie się, no i tak na siebie patrzycie.
- Wujku...
Nathan skarcił go wzrokiem, na co mężczyzna ucichł.
- Przepraszam, przepraszam. Ale po porostu moja intuicja mówi mi że między wami coś jest.
- Będzie lepiej jak pójdziemy. Jestem strasznie głodna.
- Ja również - zgodził się ze mną chłopak.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w stronę postoju taksówek. Tam razem szliśmy w pewnej odległości od siebie.Oczywiście nie trzymając się za ręce. Słowa wujka mojego przyjaciela utkwiły mi w głowie. Niby jak  na siebie patrzymy ? Czy ja daje po sobie znać że on mi się podoba ? Że coś do niego czuję ? A jak on patrzy na mnie ? Nigdy na to nie zwracałam uwagi...
- Masz jakieś specjalne życzenie co do miejsca w którym mamy zjeść ? - spytał.
- Zdaję się na ciebie.
- Coś cię dręczy ? Jeśli chodzi o mojego wujka, to przepraszam. Ten człowiek ma nie równo pod sufitem i jest zupełnie nie ogarnięty.
- Rozumiem, nie masz za co przepraszać, nic się przecież nie stało - zapewniłam.
- Ale myślisz o tym, nieprawda  ?
- Skąd niby wiesz o czym myślę ?
- Bo mówiąc bardzo szczerze też siedzi mi to w głowie.
- Jak my na siebie właściwie patrzymy  ? - bezmyślnie to z siebie wyrzuciłam.
Chłopak milczał, wdawało się że jest czymś zamyślony.
- Nie było pytania - dodałam.
Nathan również i to puścił mimo uszu.
- To gdzie dziś zjemy ? - podjęłam jakikolwiek temat, by przerwać milczenie.
- W typowo brytyjskiej restauracji.
- A dokładniej ? Może znam nazwę.
- Nie wydaje mi się - powiedział obojętnie.
Sykes podszedł do jednej z taksówek i powiedział coś kierowcy.
- Wsiadaj - otwarł mi drzwi i poczekał aż wejdę, po czym obszedł samochód i zajął miejsce na przednim siedzeniu - Proszę nas wysadzić na Oxford Street przy " British Brothers Restaurant ".
Droga minęła szybko, na niczym szczególnym nie potrafiłam się skupić, więc oglądałam widoki za oknem, czekając aż będziemy na miejscu. Gdy taksówka się zatrzymała, opuściliśmy pojazd i stanęliśmy przed wielkim wejściem do owej restauracji.
- Na te podwózki wydasz tyle pieniędzy.
- Nie martw się o to - powiedział oschle.
- Co jest ? - wkurzyłam się - Jeśli nie chcesz żebym tu była to powiedz ?  - zarzuciłam mu.
Już chciałam się odwrócić ale ten mnie załapał za rękę.
- Zostań.
- To wyjaśni mi czemu tak się zachowujesz ?
- Jak ? - spytał.
- Jakbym sprawiała ci problem.
- Przepraszam.Po prostu coś do mnie dotarło, ale nie mówmy o tym. Chodź - pociągnął mnie do środka.
Nathan poprosił o osobny stolik, przy którym moglibyśmy swobodnie rozmawiać. Po chwili zaprowadzono nas do niego. Nim zdążyliśmy spokojnie usiąść przyniesiono nam menu.
Od razu zaczęliśmy przeglądać karty.
- Czym mogę służyć ? - zawitała przy naszym stoliku kelnerka.
Dziewczyna była długonogą blondynka i nie przestawała patrzeć na Nathan'a.
- Na co masz ochotę ? - spytał się mnie chłopak.
- Nie wiem właśnie co wybrać - pożaliłam się.
- Skoro miał to być dzień w Londynie, może zjemy coś typowi brytyjskiego. Polecam rybę z frytkami.
- W takim razie po raz kolejny zdam się na ciebie.
- Czyli dwa razy ryba z frytkami ? - wtrąciła się kelnerka posyłając Sykes'owi zalotne spojrzenie, co on zignorował.
- Dokładnie, a i do tego dwie herbaty.
- Co by to było, gdybyś nie wypił herbatki - zaśmiałam się.
- Możesz już odejść - wygonił nadal nad nami stojącą dziewczynę.
- Trochę kultury - upomniałam go śmiejąc się.- Spodobałeś jej się i takim zachowaniem sprawiłeś jej przykrość.
- Ale mi się podoba ktoś inny.
- Kto ? Amy ?
Nie odpowiedział, a ja nie chcąc rozpoczynać kolejnego konfliktu nie dążyłam dalej. Po niedługim czasie, spędzonym po raz kolejny w milczeniu, przyniesiono nam zamówienie.
- Mogę zadać ci pytanie ? - nagle odezwał się Sykes.
- Czemu nie - odpowiedziałam po upiciu łyka herbaty.
- Gdyby nie twoja siostra, wróciłabyś do domu ? Do kanady ?
- Zanim odpowiem na nie, musisz ty odpowiedzieć na moje.
- Zgoda. - odpowiedział szybko.
- Więc tak, nawet jeśli twoja rodzina nie mieszkała by w Gloucester ty i tak pewnie byś tęsknił za tamtym miejscem prawda ?
- No... tak... to mój dom mimo wszystko.
- A więc sam widzisz, ty masz po co tam wracać, a ja do Kanady nie. Niby jest tam tata, moja siostra, rodzina i znajomi, ale tylko oni, bez nich nie chciałabym tam wracać, nie czuję się tam jak w domu, za dużo się tam zdarzyło i jest za wcześniej żebym chciała tam być, może kiedyś... kiedy będę na tyle dojrzała będę to doceniała, ale nie teraz. Może powiem inaczej... zazdroszczę ci... zazdroszczę ci tego że czujesz się tu w Londynie i w Gloucester jak w domu, że masz dom... ja nigdy tego nie zaznałam... niby jest mi przykro że nie jestem tam, wśród 'swoich'... ale nigdy nie czułam się tam jak w domu...oczywiście po śmierci mamy. Wtedy ten piękny ogromny dom, w którym się wychowywałam, stał się pustymi ścianami z meblami i rzeczami budzącymi wspomnienia.
- Czyli nie wróciłabyś.
- Czyli nie wiem - poprawiłam go.
- Wpadłem na pewien pomysł, ale boję się jak zareagujesz.
- Nie przekonasz się jeśli nie powiesz o co chodzi - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Chciałbym pomóc ci sprowadzić tutaj Megan. - chciałam mu przerwać, ale uspokoił mnie gestem ręki i kontynuował - Mógłbym was u siebie na razie gościć, a później jeśli będziesz chciała znaleźć ci jakieś mieszkanie.
- Nathan - zaczęłam.
- Proszę nie przerywaj. - uśmiechnął się - Jeśli będziesz chciała Mieć tu Megan nie obejdzie się bez sądu, ponieważ zapewne twój ojciec nie odda jej tak po prostu tobie. Ale nie martw się i to już obmyśliłem. Twój tata będzie musiał później na nią płacić, więc będziesz miała na swoją siostrę pieniądze i po części na siebie. I tak wiem... chcesz się uczyć. Zespół albo tylko ja, to zależy od ciebie mógłby się złożyć na szkołę dla ciebie. A później pójdzie łatwo, z górki.
- Nie wiem jak daleko sięga twoja wyobraźnia, ale muszę ci odmówić. I to stanowczo - nie.
- Dlaczego ? Dlaczego nie chcesz ułatwić sobie życia ?
- Bo nie chcę czyjejś pomocy, ani nie chcę już nikogo ranić, a to ... to byłby cios poniżej pasa dla mojego taty. Za dużo namieszałam.
 - Przemyśl to proszę... - jego głos się załamał.
- Przykro mi ale nie, nie zgadzam się i koniec tematu.
- Ariana...
- Dlaczego ci tak na tym zależy ? Dlaczego chcesz żebym została ?
 - Bo tylko ty mnie rozumiesz. Tylko z tobą mi się tak rozmawia...
- Jak ?
- Jak z nikim innym. Czy ten powód ci wystarczy ?  Mam wymieniać dalej ?
- Jest dość mocny, ale mimo wszystko muszę wrócić, przepraszam jeśli robię ci przykrość.
- A co mówi ci serce ?  Czy ono tez chce żebyś wróciła tam gdzie jest ci źle ?
- Wydaje mi się że z rozumem wyjdę lepiej niż słuchając serca.
- Ale nie będziesz szczęśliwa.
- Będę jeśli już nikt nie będzie prze ze mnie cierpiał.
- Ja będę jeśli cię tu nie będzie.
- Nathan, czy naprawdę chcesz mi to robić ?  Żebym nie potrafiła wybrać ?
- Nie, nie chcę , ale też nie chcę cię stracić.
- Proszę skończmy ten temat.
- Na razie skończmy go, ale wrócę do tego, bo zrobię wszytko żebyś tu została. - puściłam to mimo uszu i wzięłam się za prawie już zimny posiłek.
- Miałeś rację pyszności.
- Niezawodnie brytyjskie jedzenie - zaśmiał się.
Dokończyliśmy kolacje i zaczęliśmy się zbierać. Podeszła kelnerka i zaczęła zbierać naczynia. Puściła też oczko Nathan'owi gdy się oddalała. Od razu było widać co chciała. Cały czas obserwowałam Nath'a, ponieważ już kiedyś byłam w podobnej sytuacji, ale tym razem nie zwracał na nią żadnej uwagi i nie poszedł za nią. Od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. To niezawodny dowód na to że się zmienił na lepsze.




I jest kolejny, jak widać bardzo przedłużam rozdziały, bo nie chcę kończyć tego bloga, mam do niego sentyment, ale ile mogę was jeszcze męczyć :D
Nie wiem kiedy dodam następny, bo teraz nie mam zbytnio dużo czasu, ale możemy ' zawrzeć umowę '. Więc jeśli będzie dużo komentarzy, więcej niż przy ostatnich rozdziałach postaram się dodać szybciej :D

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 53

" Tu i teraz . . .  "



Oczami Ariany


- Tak właściwie co z mieszkaniem ? - spytałam gdy byliśmy już niedaleko domu Nathan'a.
- Dobry kolega Jay'a zgodził się pomóc. A tak dokładnie wykańcza wszystko i zajmuje się szczegółami. Później tylko czekać na meble . - uśmiechnął się.
Weszliśmy do środka mieszkania i tak jak chłopak mówił jakiś facet wykańczał wszytko. Zabraliśmy ze sobą jakieś ubrania, bo znów mieliśmy nocować u Jay'a i wyszliśmy by pójść do mnie do biura.
Na miejscu byliśmy po niedługim czasie.
- Nathan proszę zależy mi na tej pracy - zatrzymaliśmy się przed wejściem.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu że on może sobie robić co chce. Możesz go za to posłać do sądu.
- I co dalej ? Stracę pracę, nie będę miała nawet na chleb, a co dopiero na jakiekolwiek mieszkanie. Obiecałam Meg...
- Jakoś sobie poradzimy, przecież ci pomogę. - zapewnił. 
- Nie Nath. Pomożesz mi przez miesiąc, dwa... a co dalej ? Nie chcę być na czyimś utrzymaniu.
- Ale..
- Daj spokój . Lepiej będzie jak wrócisz do domu. 
- Nie - Nie zgodził się - Postaram się być grzeczny tylko pozwól mi ze sobą pójść.
- Niech wyjdzie na twoje - powiedziałam zrezygnowana.
Weszliśmy do środka i od razu poszliśmy do przydzielonego mi i Kubie pomieszczenia. W nim przedstawiłam sobie chłopaków i od razu zabrałam się za projekt który nam przydzielono.
- Dzień dobry młodzieży - po jakimś czasie wtargnął do nas szef.
Ja oraz mój kolega wystraszeni tym niespodziewanym i efektownym wejściem poskoczyliśmy i przestaliśmy mówić, a Nathan wygodnie leżący na kanapie usiadł czym prędzej.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy po dłuższej chwili.
- Pan Sykes - spojrzał na chłopaka - Co pana do nas sprowadza ?  
- Przyszedłem potowarzyszyć koleżance - rzucił z niechęcią powtórnie się rozkładając na kanapie.
- Jak to jest - zamyślił się - że wszyscy tu polują na takie osoby jak ty, by dać ludziom dobry artykuł a pan tu sobie na luzie leży ? Zaraz pomyślę sobie że coś was łączy z moją pracownicą.
- Mogę wyjść - odpowiedział kpiąco.
- Zostań - ostatni raz się do niego zwrócił i przeszedł do mnie - a co do pani, panno Ariano - zaczął - pani uczuciowość jest pani słabością. Pracując tu musisz stać się twardsza i nie kryć ludzi tylko pokazać światu prawdę.
- Artykuł ? - spytałam znając odpowiedź.
- Tak, ale mam nadzieje że z nowym zleceniem poradzi sobie pani nieco lepiej.  - chciałam mu przerwać ale nie pozwolił sobie - Powiem otwarcie co chce. Chcę być dowiodła że Tom Parker i jego dziewczyna Kelsey wcale nie tworzą idealnej pary. Imprezy, zdrady i inne tego typu sytuacje. Na pewno sobie poradzisz.
- Słucham ? Mam znowu zniszczyć komuś życie ? Nie nie napiszę tego. - zaprotestowałam.
- A i owszem napiszesz. W ogóle co ty za głupoty gadasz. Zniszczyć życie ? 
- A no tak to pan wszystko popsuł. - oskarżyłam -  Ja bym nigdy nie wymyśliła takich kłamstw na niewinnych ludzi. Max i Mich do tej pory żyli spokojnie, ale przez pana się rozstali.
- Przeze mnie ? Gdyby się kochali nigdy do rozstania by nie doszło.
- Jest pan egoistą. Bez dusznym egoistą. Tacy ludzie jak pan nie powinni istnieć.
- Wydaje mi się że dowodzenie prawdy o ludziach nie jest egoistyczne.
- Kłamstwa wyssane z palca nazywa pan prawdą ? - Wtrącił się Nathan, by mnie bronić.
- To było moje marzenie, być dziennikarką... ale pan to wszystko zniszczył...ta cała praca to same bzdury, nieludzkie kłamstwa. Nie chcę tu pracować, nie chcę na pana patrzeć. - Zaczęłam zbierać swoje rzeczy - Cześć Kuba - zwróciłam się do mojego kolegi - Nie-dowidzenia - podkreśliłam pierwsze słowo i podeszłam do Nathana stojącego już w drzwiach, po czym wyszłam i trzasnęłam nimi rozładowując choć trochę złości. 
- Popełniła pani największą głupotę. - wyszedł za mną mój były szef.
- Popełniłam największą głupotę podejmując się tego. I radzę panu się pilnować bo w sądzie nie ujdzie panu to na sucho - krzyknęłam i zbiegłam po schodach po czym dalej nie zatrzymywałam się. Zwolniłam krok dopiero pod budynkiem, gdzie Nathan mnie dogonił. Chłopak chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie po czym mocno przytulił. 
Sykes złapał pierwszą lepszą taksówkę, po czym gdy dojechaliśmy zaprowadził mnie do mieszkania Jay'a
- Co wy tak szybko ? - otworzył nam drzwi zdziwiony McGuiness
- Ariana rzuciła prace - wyjaśnił Nathan.
Jay od razu mnie przytulił i zaprosił do środka,
 - wszystko będzie dobrze - pocieszył.
- Nic nie będzie dobrze - wybuchłam płaczem i pobiegłam do łazienki. 
Chciałam mieć święty spokój, chociaż chwilę. Wszytko zaczęło się walić. Do tego dobijanie się Sykes'a do drzwi było naprawdę wkurzające. 
Co teraz będzie ? Powrót do domu ? Poddanie się ? Złamanie obietnic ? Daphne? 
- Błagam otwórz - Nathan'owi słabł głos.
- Zostaw mnie, chce być sama - odpowiedziałam wreszcie po czym osunęłam się po drzwiach.
Zalała mnie nowa fala łez. Ostatnio zbyt często płaczę, jestem za słaba. Za słaba na życie tu, gdzie muszę radzić sobie bez pomocy. Gdzie wszystko jest inne od mojego poprzedniego życia. 
- Daj sobie pomóc - nie odpuszczał.
- Tu nie ma jak pomóc - załkałam bardziej do siebie niż do niego.
- Proszę.
Drzwi nagle się otworzyły a ja oparta o nie zostałam podniesiona przez Sykes'a, który zaniósł mnie do sypialni.Usiadł na przeciwko mnie, a po chwili ciszy złapał za ręce i mocno je uścisnął.
- Wszytko będzie dobrze, okej ?
- Nie nie będzie. Nie mam pracy, nie mam mieszkania, nie mam nic - powiedziałam ponuro.
- Możesz zamieszkać u mnie, a później się coś wymyśli.
- Nie. Już ci mówiłam nie chce być na czyimś utrzymaniu.- przez łzy powiedziałam mniej stanowczo, niż miałam zamiar.
- Ale to tyko na razie, przecież coś wymyślimy. Potraktuj to jak prezent.
- Najlepiej będzie jak wrócę do domu.
- Nie... to znaczy... daj sobie jeszcze tu szanse... nie poddawaj się.
- Jak mam się nie poddawać jak wszystko straciło sens? Moje marzenia stały się koszmarem.
- Bo nie zawsze marzenia są tym co dla nas najlepsze - wspomniał moje słowa i przytulił mocno. - Tylko że gdybyś nie spróbowała nie dowiedziałabyś się o tym jakie są - w pewnym sensie mnie pocieszył.
- Ale tu nie chodzi o mnie. Chodzi o Megan. Obiecałam jej że ja tu wezmę, ale teraz zostało mi do niej wrócić i wspierać ją tam. Zresztą to tam jest moje miejsce nie tu.
- Skoro chcesz wrócić... czemu jestem przeciwny.... pozwól mi pokazać ci Londyn i jeszcze jedno pewne, bardzo bliskie mi miasto.
- Chyba nie mam nic do stracenia. - od razu się zgodziłam.
Chciałam spędzić tu jeszcze trochę czasu, głownie ze względu na The Wanted. Kogo ja oszukuję, głownie dla Nathana, chociaż resztę zespołu też uwielbiam. 
- W takim razie przebieraj się. Zaraz wychodzimy.
- Ale już ? - zdziwiłam się jego słowami.
- Nie mogę tracić czasu skoro chcesz mi uciec. - zaśmiał się -  Za parę minut masz być gotowa.
Tak, tego było mi trzeba. Jego śmiechu, on działa na mnie niezwykle, zresztą cały Nathan na mnie dziwnie działa. Przy nim czuję się lepiej, swobodnie. Jestem szczęśliwsza.
Gdy chłopak opuścił pokój, już w lepszym nastroju zaczęłam się przebierać. Postanowiłam ubrać rurki i jeansową koszulę no i jak na późną jesień przystało wzięłam kurtkę.
Poprawiłam włosy i rozmyty makijaż. Całe te szykowanie szybko udało mi się ogarnąć. Gotowa poszłam do Nathan'a który już niecierpliwie czekał koło drzwi. Wciągnęłam na nogi buty i wyszliśmy.
- To gdzie idziemy ? - spytałam przed blokiem.
- Zobaczysz - uśmiechnął się i pociągnął mnie do taksówki, którą musiał wcześniej zamówić.
Całą drogę przegadaliśmy. Nim się zorientowałam pojazd się zatrzymał. Jak się okazało po kilku sekundach znaleźliśmy się pod Big Ben'em. Tu oczywiście Nathan wcielił się w rolę przewodnika i zaczął opowiadać z niezwykłą powagą co mnie rozbawiło. Obejrzeliśmy jeszcze parę, popularnych zabytków w Londynie, po czym Nathan złapał dla nas piętrowy autobus, przeznaczony do zwiedzania.
- Zostało tylko jedno. - szepnął - A później coś zjemy.
Jechaliśmy tak z tyloma ludźmi i rozkoszowaliśmy się chwilą. Podmuch wiatru, przebijające się słońce przez grube chmury, zbliżający się wieczór... zupełnie przestało mi przeszkadzać, że jest przedzimie. Teraz wszystko wydawało się lepsze, możliwsze. Ale tak naprawdę Nathan działał tak na mój świat, gdyby nie on pewnie siedziałabym załamana, a dzięki niemu czuję napływające w sobie szczęście. Jak nigdy dotąd.
Gdy autobus się zatrzymał, wyszliśmy z niego. Nath złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić.
- Więc zaraz zasmakujesz jazdy na London Eye.
- Trochę tu postoimy - powiedziałam, patrząc na ogromną kolejkę.
- A kto powiedział że będziemy tu stać - zaczął mnie ponownie prowadzić.
Zupełnie nie rozumiałam o co mu chodzi, przed chwilą mówił że się przejedziemy na słynnym kole, a teraz idziemy w zupełnie inna stronę.
- Poczekaj chwilkę - powiedział zatrzymując się przy jakiejś bramie.
Wyją telefon, przyłożył go do ucha po czym powiedział - Już - i się rozłączył.
- I ? - spytałam niecierpliwie na jakiekolwiek wyjaśnienia.
 Chłopak nic mi nie odpowiedział. Po chwili pod bramą znalazł się jakiś mężczyzna, który się ucieszył na nasz widok.
- Nathan Sykes we własnej osobie - powiedział otwierając nam.
- Witaj wujku - uściśli sobie rękę.
- Wreszcie cię widzę - ucieszył się. - Dzień dobry - wyciągnął do mnie rękę.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie ze starszym mężczyzną.
- Chodźcie, chodźcie. - pogonił nas. Ruszyliśmy w drogę.
- Co słychać u mamy ?
- Szczerze mówiąc zaniedbałem ją, dlatego muszę się do niej wybrać.
- Pozdrów ją ode mnie. No dobrze jesteśmy na miejscu - powiedział a ja zaczęłam się rozglądać.
Staliśmy pod London Eye.
- Idźcie tam- podniósł rękę -  wpuszczą was od razu. - wskazał drogę.
- Nathan - na miejscu przywitano chłopaka i mnie - cóż za śliczna dziewczyna. Wchodźcie.
- Wiem że śliczna - zaśmiał się.
- Nathan...- zatrzymałam go - . .. ale ja się jednak boje.
- Nie masz czego, będę przy tobie. - ścisnął moją dłoń.
- Nie ja tam nie idę. - zaprotestowałam.
- To cię tam wniosę - zaśmiał się łobuzerko i porwał mnie w ramiona. Weszliśmy do kapsuły i po niedługim czasie byliśmy już wysoko w górze. Nathan objął mnie od tyłu i zaczął szeptać jak mu się podoba.
- A czy do jednej kapsuły nie wchodzi więcej osób ? - zadałam pytanie.
- Tak, ale poprosiłem o to wujka, byśmy mogli być sami.
Nic na to nie odpowiedziałam, z jednej strony cieszyłam się z tego, a z drugiej nie sądziłam że to dobry pomysł.
- Pięknie prawda ? Szczególnie teraz gdy się ściemniło i rozbłysły światła miasta - znów szepnął.
- Tak to cudowny widok - przyznałam.
- Mam pewien pomysł i chciałbym znać twoją opinie. Jak już mówiłem zaniedbałem swoją mamę i nie tylko, musiałbym się wybrać do mojego miasteczka. Zechciałabyś mi towarzyszyć ?
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł, miałam wracać przecież...
- Wiem. - przerwał mi  ale obiecałaś że dasz sobie pokazać Londyn i inne bliskie mi miejsce.
- No dobrze, mogę się zgodzić, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ? - zaciekawiłam go.
- Jeśli będę chciała wrócić, bez gadania odstawisz mnie tu.
- Powiedzmy że mogę na to przystać - cmoknął mnie w policzek. - Tak naprawdę nie chcę żebyś wracała, bardzo cię polubiłem. - wyznał.
- Ja ciebie też, ale skrzywdziłam moją rodzinę i chcę to wszystko naprawić.
- Czyli nie mam co przekonywać cie żebyś tu została ? - spytał zrezygnowany.
- Nie - potwierdziłam.
- Więc musisz mi coś jeszcze obiecać. Obiecaj że odwiedzisz mnie nie raz - szepnął po raz kolejny.
- Obiecuję. Chociaż myślałam, że mimo wszytko i tak nie będziesz chciał mnie widzieć, po tym co ci wcześniej urządziłam.
- Należało mi się - zachichotał. - Ale może nie rozpamiętujmy przeszłości, liczy się teraz.





Tam dam dam..... yeah napisałam wcześniej niż po miesiącu, zaczynam rozbić postępy *wielka radość*
A tak na prawdę to dla was się zmusiłam, musiałam wam jakoś wynagrodzić to czekanie. No i oczywiście postarałam się zrobić dłuższy oraz zająć się Nathan'em i główną bohaterką :D
I muszę was ostrzec - za niedługo zbliża się koniec. :D
Mam już zaplanowany, właściwie od dłuższego czasu myślę tylko o nim :))
Więc ten oddaję w wasze ręce i odmeldowuje się ( hihi )