niedziela, 28 października 2012

Rozdział 16

" Nie chcę widzieć tego jak się kończymy " 


Oczami Ariany


Wsiedliśmy do auta i po chwili odjechaliśmy.
- Nathan w najbliższym czasie wyjeżdża do swojej rodziny, więc plan się powinien tym bardziej udać.- powiedział w pewnej chwili Max.
- To nawet lepiej. A na ile ?
- Tego jeszcze nikt nie wie. On sam chyba też. Jak mówiłem w domu, ja sobie z nim porozmawiam na osobności.
Dojechaliśmy. Opuściliśmy pojazd i skierowaliśmy się od drzwi. W salonie siedzieli wszyscy prócz Nathan'a.
Max wyprzedził mnie i poszedł się z nimi przywitać. Ja zrobiłam to zaraz po nim.
Wszyscy zajęliśmy miejsca w salonie, a Mich poszła dokończyć obiad.
Siedziałam cicho i przysłuchiwałam się ich wypowiedzią, do czasu aż Kels się mnie nie spytała jak tam z pracą.
- Nie wiem - odpowiedziałam
- Jak to nie wiesz ? - zdziwiła się.
- Bo ten jej głupi szef zatrudnił więcej niż powinien osób i  teraz połowa z nich odpadnie. Muszą napisać artykuł i wtedy on wybierze. - wtrącił się łysol/
- Ca za palant. Ej ale ty już masz napisany. No wiesz ten co czytałam.
- Ale on jest stary i trochę nie na temat. Chodziło mi w nim o konkretną osobę, a tu trzeba o miłości.
- No ale tam tez trochę o tym było. To może przerobisz ten, a my pomożemy z resztą. Jakieś nowe plotki i będzie gotowe.
- To dobry pomysł. Dzięki ci, a właściwie wam.
- Ej nie wiecie gdzie podział się Nathan  ?
- Był tu jakiś czas temu ale zrobił sobie śniadanie i polazł na górę z powrotem.
- To ja po niego pójdę. - zaproponował Jay.


Oczami Nathan'a


Siedziałem u siebie w pokoju, bo nie chciałem zaczynać nowej kłótni. Jedna noc , a wszyscy odwróceni ode mnie. Przecież nic złego nie zrobiłem. Takie rzeczy to normalka.
Ale i tak się cieszę że mi się udało. Nie myślałem że pójdzie tak łatwo. Ale skoro raz mi się udało to za niedługo powtórzymy to jeszcze, ale tak żebym pamiętał. Co to za przyjemność skoro się nie wie co się robiło i jak. O Brian dostępny. Muszę mu o tym napisać.

Nathan: Siema. Co tam stary  ?
Brian: Dobrze, ale jestem nie wyspany. Wczoraj byłem na imprezie z Oliver'em i Chris'em.
Nathan: Ja też miałem udaną noc.
Brian: Opowiadaj.
Nathan: Przespałem się z Arianą
Brian: Wreszcie ją zaliczyłeś stary, a myślałem że ci nie wyjdzie.
Nathan: A jednak
Brian: I jak było.
Nathan: No właśnie nie pamiętam. Za dużo wypiłem.
Brian: To skąd wiesz że to robiliście.
Nathan: Bo się obudziłem razem z nią w jej łóżku .
Brian: Jak ona zareagowała
Nathan: Była wściekła. Powiedziała mi też że gdyby nie wypiła nie doszło by do tego.
Brian: Ktoś jeszcze o tym wie.
Nathan: No właśnie Tak. Max jest a mnie wściekły, bo się czuje za nią odpowiedzialny. Kels obudziła nas i nie mam pojęcia co sobie pomyślała jak nas zobaczyła.
Brian: A reszta?
Nathan: Właśnie przyszła tu, wiec się chyba dowiedzą
Brian : Musisz jakoś załagodzić tą sytuację.
Nathan : Wiem, wiem. Dlatego wracam na jakiś czas do rodziców.
Brian: No to wreszcie się spotkamy.
Nathan : No tak.
Brian : A kiedy ?
Nathan: Jeszcze nie wiem. Bo to zależy od The Wanted i wszystkich występów.
Brian: Czekamy na ciebie stary.
Nathan: Ja spadam.

Musiałem skończyć, bo do pokoju zaczął ktoś się dobijać. Nie podchodząc do drzwi krzyknąłem.
- Kto tam ?
- Ja Jay. - odpowiedział głos.
- Czego ?
- Nie tak ostro. Wpuścisz mnie.
- Właź.
Otworzyły się drzwi do pokoju a zza nich wychylił się chłopak. Zamknął je za sobą i usiadł koło mnie.
- Czemu nie zejdziesz na dół ?
- A po co mam tam iść ?
- Bo jesteśmy wszyscy.
- Przyszedł nasz menadżer albo jest coś ważnego  ?
- Nie ale...
- No to nie idę.
- Co cię ugryzło ?
- Nie mam ochoty patrzeć na Arianę, czy Max'a.
- Czemu  ?
- Nie powiedzieli wam jeszcze.
- Nie. Ale ty za to mi powiesz.
- Niby dlaczego ?
- Bo jeszcze niedawno się przyjaźniliśmy.
- Zrozumcie to że myśmy się nigdy nie przyjaźniliśmy. Tylko kolegowali, ze względu tego że jesteśmy jednym zespołem. Jakbyśmy się kłócili to nikt by nas nie słuchał. Tu chodziło jedynie o kasę.
-Jeśli tak to wszystko przedstawiasz, to może odejdź z The Wanted. Nathan nie jesteś taki jak kiedyś. Nie wygłupiasz się z nami i o wszystko się kłócisz.
- Bo ja dorosłem
- Ty dorosłeś. Jesteś zwykłym gówniarzem, któremu woda sodowa uderzyła do głowy.
- Mi ? A tobie to nie ?
- Patrząc na ciebie, ja jestem normalny. I szczerz mówiąc mam już gdzieś ratowanie naszej piątki. Nie mam zamiaru robić wszystkiego by znowu było tak jak dawniej. A kiedyś było o wiele lepiej. Każdy z nas próbował się zaprzyjaźnić ze sobą. Bawiliśmy się naszą pracą, śpiewaniem, koncertami czy nawet wywiadami. Teraz to jak ktoś powie coś śmiesznego to śmiejemy się tylko dlatego, bo musimy udawać że jest wszystko dobrze. Nie ma już między nami szczerości. To nie tak miało być. Jeszcze trochę i się rozpadniemy na zawsze.
- Jay jak masz tak głupio gadać to wyjdź.
-Z chęcią to zrobię. Ale nie liczcie na to że będę długo w TW, bo ja nie mam zamiaru udawać.
Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałem sam oszołomiony z masą nasuwających się myśli.
On ma rację. Wszystko się wali. Nie jest już tak jak dawniej. Jak powstały te pierwsze piosenki. Wtedy bawiliśmy się tym, a teraz byle ino nakręcili jakieś gówno i iść jak najszybciej na imprezę. Nawet wtedy chodziliśmy na nie razem, a teraz osobno. Zazwyczaj każdy ma swoją grupkę ludzi i z nią się bawi. Ale skoro już się tak stało to się chyba nie da niczego naprawić

Oczami Jay'a


Musiałem mu to wszytko powiedzieć. Nie mam już sił ciągnąć tego cyrku dalej. Zero szczerości.
Wchodząc do salonu nie usiadłem na kanapie, tylko na schodach.
Schowałem twarz w rękach i zacząłem myśleć. Myśleć o tym że The Wanted już tak naprawdę nie ma sensu.
Jeszcze chwilę zajęło mi żalenie się we własnych myślach, aż nie przerwano mi tego.
- Ej stary co jest ? - spytał Tom.
- No właśnie nie ma nic. Nie zauważyłeś.
- W jakim sensie.
- W sensie The Wanted. Pokłóciłem się z Nathan'em. I wiecie co. Te wszystkie słowa skierowane do niego są tez do was. The Wanted nie ma sensu. Cały czas kłótnie i dogryzanie siebie. Być może to przez sławę się zmieniliśmy, a być może po prostu nigdy nie lubiliśmy się do tego stopnia, by martwić się o to właśnie w takim momencie. Mich dzięki za obiad, ale ja zjem u siebie. Nie mam ochoty patrzeć na was wszystkich, wiedząc że to się już kończy. Że my się kończymy. Przepraszam jeszcze raz. Ja spadam.
Szybkim krokiem opuściłem dom i poszedłem przed siebie. W tym momencie nie obchodziło mnie to gdzie mieszkam i czy spotkam jakieś fanki. Myśląc o tym wszystkim miałem łzy w oczach. Nie chcę za parę miesięcy wrócić  do rodziców, czy też nie chcę znaleźć sobie innej pracy niż muzyka. Można też zawsze występować solo, ale to nie było by już to samo co teraz. Zawsze będę pamiętał te czasy w The Wanted, ale tak naprawdę chcę zapamiętać nasz początek. Kasting i All Time Low. Tak tą piosenkę mógłbym słuchać przez cały czas i nigdy mi się nie znudzi.
Jedyną osobą, która mogła by coś zdziałać i nasuwała mi się na myśl była nasza założycielka. Tak ta kobieta jest aniołem i to dzięki niej powstaliśmy. Może dzięki niej też się pogodzimy. Ale żadne z nas nie wie gdzie się wyprowadziła. Zaraz, zaraz. Chyba mam jeszcze je numer.

Oczami Max'a


Chciałem go zatrzymać ale szok mi nie pozwolił. Nie tylko ja po tych słowach nie wiedziałem co dalej. Wszyscy patrzeliśmy się w jakiś punkt pustym wzrokiem i każdy z nas myślał o tym co dalej.
- Mówiłam że tak będzie - powiedziała w pewnej chwili Michelle i wyszła do kuchni.
- Mich - zawołałem i pobiegłem za nią.- kochanie co my mamy teraz robić.
- Nie wiem, ale mówiłam ci, żebyś załatwił to wcześniej.
- Nie obraźcie się ale ja chyba pójdę już z Seev'em, bo atmosfera jest trochę napięta. Widać jak każdy z nich tu cierpi, a ja tego nie zniosę. Te spotkanie nie ma sensu. Lepiej by było jakby każdy przemyślał wszystko.
- Masz rację. Nie zatrzymuję was. Do zobaczenia.
Nareesha wyszła a za nią poszedł Siva.
- Ja z Tom'em chyba też pójdziemy. Max. Proszę nie możesz dopuścić do tego byście się rozpadli.- powiedziała błagalnym tonem blondynka
-Ale dlaczego ja ? Wszyscy w tym siedzimy. Przepraszam was ale ja pójdę do pokoju. Też muszę  wszystko sobie poukładać. Prawie biegnąc popędziłem na górę i tam najzwyczajniej w świecie rozkleiłem się. Mimo tego że jestem chłopakiem, nie wstydziłem się łez. To wszytko za dużo dla mnie znaczy, by zostawić to wszystko w spokoju i czekać aż coś się samo stanie. Naprawdę trzeba działać. Nie mogę stracić tego wszystkiego. A właściwie nie możemy. Jesteśmy wszyscy jak jedna drużyna i nie możemy grać przeciw sobie tylko ze sobą tak jak dawniej.





Dodałam następny, ze względu tego że uwielbiam pisać rano, jak wszyscy jeszcze śpią. A w tygodniu nie mam jak, skoro cały czas na 8 do szkoły. A przecież nie będę wstawać o 6 by napisać coś.
Sama się sobie dziwię że pisze o tym , ze TW sie rozpada. Szczerze mówiąc jakby to była prawda załamałabym się. Ale to tylko wymyślona historyjka napisana dzięki wam, bo to wy mnie motywujecie do dalszego pisania. W innym razie nawet jakbym pisała, to bym tego nie opublikowała. Pewnie zapisane kartki walały by się w mojej teczce przez bardzo długo :D
Dziękuję za to że jesteście.
Rozdział dedykuję jak zawsze wszystkim, którym się podoba te opowiadanie.
Kocham was <3

sobota, 27 października 2012

Rozdział 15

Musisz mieć nadzieje "



To już tu. Jesteśmy na miejscu.
- Wracamy ? - spytałam mojego towarzysza.
- Chcesz się poddać na samym początku ?
- Chcę, ale nie mogę. Wejdziesz ze mną do środka ? Chyba że chcesz jechać do domu.
- No co ty. Nie zostawię cię samej. Zadzwonię tylko do Mich. Ile mamy jeszcze czasu ?
- Jeszcze trochę. Zdążymy.
- To daj mi chwilkę
Chłopak wyszedł z auta. Obserwowałam go cały czas przez szybę. Wyciągną telefon i po chwili przyłożył go do ucha. Ja cała w strachu nie mogłam usiedzieć. Też opuściłam pojazd i stanęłam przed nim, patrząc na budynek. Ten straszny budynek. Wydaje się tak przerażający. Najgorsze jednak będzie w środku. Ale Max ma rację. Nie mogę się poddać na samym początku. Trzeba przezwyciężyć strach i spełniać swoje marzenia, bo może już nie być na to szansy później, w przyszłości.
 Gdy Max skończył rozmowę podszedł do mnie.
- Gotowa ?
- Nie.
- Ale i tak musimy iść.
- Wiem.
- To chodź - ruszył w drogę.
Podążyłam za nim. Weszliśmy do środka. Podeszłam do jednej osoby. Siwe dłuższe włosy mówiły iż jest kobietą. Grzecznie się przywitałam i spytałam jej.
- Gdzie jest sala 20 ?
- Windą na 1 piętro i w bok. Na pewno znajdziesz. - odpowiedziała nieznajoma, starsza pani.
Udaliśmy się w wskazane miejsce. Będąc już pod tą salą usiadłam koło innych dziewczyn gadających o tym jak im się tu podoba. Chyba też się dostały. W ciągu niecałych dwóch minut, które się dłużyły wyszedł. zza szklanej ściany biura mężczyzna.
- Wejdźcie proszę - wskazał na drzwi. - ale same - powiedział Max'owi - pan panie George nie może. Do reszty towarzyszącej też to się tyczy.
- Skąd pan wie jak się nazywam - spytał chłopak.
- Ponieważ nie raz pisaliśmy o panu i reszcie band'u w naszej gazecie. - uśmiechnął się do niego.
Weszłam za resztą dziewczyn i zajęłam wolne miejsce na kanapie.
- Moje drogie i moi drodzy mam dla was smutną wiadomość. A przynajmniej dla niektórych. Zaszła mała pomyłka i mogę przyjąć tylko połowę z was - Ogarnął wszystkich po kolei spojrzeniem -  Dlatego też zaczniemy od małego wywiadu z wami. Po kolei będzie tu wchodzić i zadam wam pytania. Później zdecydujemy co dalej.
Wyjdźcie proszę. Będziecie wchodzić alfabetycznie. Osoba wychodząca będzie mówić kto następny. Wychodzimy - pokazał ruchem ręki przy tym znów szczerząc się - Pani Anderson zostaje.
Opuściliśmy pomieszczenie. Od razu usiadłam koło Max'a. Zaskoczony szybkością spytał.
- Już ? 
-  Nie. Za dużo osób i tylko połowa zostanie. Ma być rozmowa z nim. A później zdecyduje. 
-  Aha. 
Przez resztę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Zresztą i tak nie miałam ochoty na pogaduszki. Cały czas martwiłam się tym że się nie ostanę. A przecież przez to musiałam opuścić moją rodzinę. Narobiłam tylu osobą krzywdę. I przestałam się specjalnie uczyć. Co ja narobiłam. Szkoda że dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę. Jestem kretynką. Prze ze mnie Meg i mój tata cierpią. Jedyna osoba która się z tego cieszy to Daphne. Przynajmniej ją uszczęśliwiłam.
Przez cały rok budziłam się z myślą że sobie ułożę życie na dobre, że wszystko będzie jak jak chciałam, a teraz mam to wszystko stracić. I powrót do domu, bo przecież tu nie zostałabym, jest najgorszym co mogło by się teraz stać. Nie mogę tak po prostu wejść do ich domu i powiedzieć, że wróciłam. W żaden sposób powrót do Kanady nie wchodził w grę. Chociaż tęsknię za niektórymi osobami, za dużo tam się stało. Muszę odnaleźć matkę. Megan musi mieć kogoś kto ją wychowa, a nie będzie udawał że to robi. Jak na razie zawsze ja byłam jej wsparciem, a teraz nie ma nikogo. Tata się załamał, a Austin nie może być ciągle przy mojej siostrze. Nie śmiałabym nawet go o to prosić. On ma swoje życie. Nie mogę się w nie mieszać, skoro to ja wszystko poplątałam.    
- Dlaczego wszystko musi się walić ? - spytałam szeptem Georga.
- Na razie nic się nie wali. Masz jeszcze szanse. Musisz być optymistką. Wierzyć w to.... 
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Musisz mieć nadzieje
- Nadzieja matką głupich.
- Kto jak kto , ale ty nie jesteś głupia.
- Co ja bym bez was zrobiła ? Gdyby nie ty i twoja dziewczyna pewnie podałabym się i wróciła do Kanady. Szczerze mówiąc chcę to zrobić.
- Nie pozwolę ci - objął mnie - Nie zostawisz chyba przyjaciela.
- Ale tam też jednego zostawiłam. Max zaczaruj świat by nie było zła.
- Gdybym mógł na pewno bym to zrobił. Uwierz mi że też nie podoba mi si to.
- Dlaczego szczęście nie może trwa wiecznie.
- Musi tak być. Taki los.
- Ale skoro nam coś dają, to czemu za niedługo nam to zabierają ?
- Nie wiem. Nie na te pytanie.  Ale patrząc na to z innej strony, to gdyby nie było nieszczęść, nie odczuwalibyśmy szczęścia. 
W tej samej chwili usłyszałam swoje nazwisko. Wstałam i jeszcze raz przytuliłam chłopaka. Po tym weszłam i usiadłam przed moim być może przyszłym szefem. Zaczął zadawać mi pytania. Starałam zawsze przemyśleć trzy razy każdą z odpowiedzi. Po jakimś czasie który zleciał bardzo wolno pozwolił mi wyjść. 
Max nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy aż mężczyzna nie wyszedł z powrotem na korytarz i nie powiedział tego co zadecydował. Nastała cisza. Wszyscy się na niego gapili. 
- Więc powiem prosto z mostu. Wyczytam teraz parę  nazwisk.  Osoby wyczytane wejdą do mojego biura i usiądą ładnie czekając. Uwaga czytam. Pani  : Allen,Lewis, Long, Ross, Russel, Thomas, Thompson, Torres i Green. A teraz panowie.
Spojrzałam na Max'a i weszłam. Słyszałam jeszcze jak wyczytuje nazwiska,  po czym niektórzy z nich dołączali do nas.
Gdy mężczyzna wrócił usiadł na biurku i oznajmił nam, że przed nami coś w stylu dogrywki.
Zaraz, zaraz. Czyli przeszłam pierwszy etap. Na prawdę mam szansę. Max ma rację. Gdyby nie jego wsparcie możliwe że sama bym zdecydowała odejście.
- Drodzy ludzie. Następna część będzie polegała na napisaniu artykułu. Oczywiście najlepszy znajdzie się w gazecie. Tematem ma być miłość. Znajdźcie jakąś parę i napiszcie o niej. Chcemy pikantnej prawdy. Załatwcie sobie wywiady i obserwujcie ich. Ma być dużo zdjęć i ciekawy artykuł. Tu macie termin spotkań. Chcę żeby każdy z was przyszedł do mnie z osobna z gotowym materiałem. Ja wam powiem co jeszcze macie zrobić, a wszyscy się spotkamy za dwa tygodnie tutaj. Godzina podana na karteczkach, razem z datami spotkań. Napiszę wam je proszę. Wstaliśmy i ustawiliśmy się w coś w rodzaju kolejki. Byłam na samym początku.
- Panna Ariana. Przyjdziesz do mnie tego dnia - zaczął pisać na karteczce - I tego dnia oddacie mi wszystkie swoje prace - powrócił do czynności.
Napisaną kartkę wręczył mi i posłał uśmiech.
- Kto ma to wychodzi. - prawie krzyknął.
Wyszłam i pobiegłam do Max'a
Od razu pokazałam mu rękami by wstał. Ruszyliśmy w drogę. Będąc przed autem przystanęliśmy na chwilkę.
- I jak ? - spytał z uśmiechem.
- Drugi etap. Muszę napisać artykuł. - odpowiedziałam z trochę kapryśną miną.
- O czym ?
- O jakiejś parze.
- Pomogę ci.
- Na prawdę ?
- Tak. Mam tam jakieś znajomości i dostęp do sławnych ludzi.
- Wiem. Dziękuję.
- Nie masz za co. Jedziemy ?
- Tak jasne. 





Następny rozdział. Jak wam się podoba ?
Dzisiaj tak na szybko.
Postaram sie jak najszybciej dodać nexta.
Dziękuję, za każdy komentarz i za to że to czytacie i jesteście ze mną
Do następnego.
Kocham was :D 

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 14


" Nie teraz, kiedy wszystko mi się plącze " 


Oczami Max'a


Obudziło mnie pukanie do drzwi i głos Kelsey.
- Max wstawaj. Otwórz mi te cholerne drzwi albo sama wejdę.
Wstałem z łóżka i leniwym krokiem podszedłem do punku hałasów. Otworzyłem drzwi, a dziewczyna pociągnęłam mnie. Jak to rano nie miałem siły nawet żeby jej się sprzeciwić i w taki sposób Kels wyprowadziła mnie z pokoju.
- Masz dziesięć minut żeby się ogarnąć. Ja pójdę zrobić coś na wzór śniadania i spotkamy się tu.
Posłusznie wypełniłem prośbę koleżanki i udałem się w stronę szafy. Wyciągnąłem  z niej pierwsze ciuchy, które wpadły mi w ręce i w łazience się przebrałem. Przemyłem twarz wodą, po czym udałem się w umówione miejsce. Nie było jej tam jeszcze więc czekałem grzecznie. Po krótkim czasie zjawiła się.
- Więc ja wchodzę pierwsza a ty po chwili wchodzisz tam i możesz wtrącić te trzy grosze. Ale nie kłóć się aż tak bardzo. Później ja powiem o śniadaniu i ładnie opuścimy pokój. A i wchodzisz na słowo " Zostawiać " . A dokładnie powiem " wiedziałam że mam was nie zostawiać samych "
- Tak jest.
- Nie bawimy się w jakieś wojsko, bo to poważna sprawa.
Dziewczyna poszła na pierwszy ogień. Podeszłe bliżej pokoju Ariany i czekałem na wyznaczone słowo. Gdy usłyszałem je wiedziałem że czas na interwencję. Wszedłem tam i podejrzliwie na nich spojrzałem. Nathan przetarł oczy i spojrzał wystraszony na Arianę. Uśmiechną się zadziornie i powiedział.
- Co wy tu robicie ?
- My ? Co ty robisz w jej łóżku. - zacząłem zły.
- Dobre pytanie.
- Mówiłem ci przecież że masz nie wchodzić do jej pokoju.
- Skończ i nie wtrącaj się do tego z kim sypiam.
- Policzymy się później a teraz wyjdź stąd.  Masz się przy niej nie kręcić już więcej. Rozumiesz. Wynocha.
- Max daj spokój ! Oni chyba muszą sobie coś powyjaśniać. Ariana tyle nie wypiła więc powinna coś pamiętać. Wiem bo byłam z nimi, ale wyszłam wcześniej.  - powiedziała blondynka i oboje spojrzeliśmy na wystraszoną Arianę.
Chyba się tego nie spodziewała.
- Nathan i tak jesteś skończonym idiotą.
- Max nie bulwersuj się tak. Idziemy - pociągnęła mnie.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na dół. Dokończyłem śniadanie a Kels nakryła do stołu.

Oczami Ariany


- Czy pomiędzy nami... coś ..  no wiesz... czy po miedzy nami do czegoś doszło ? - spytał zdezorientowany Nath.
- Ja... My...Wyjdź. Nathan Wyjdź. Nie chcę z tobą rozmawiać.
- To znaczy tak czy nie... - ciągnął
- Tak. Proszę wyjdź nie chcę o tym rozmawiać.
- Masz mi to za złe ?
Nie odpowiedziałam. Podobnoś milczenie jest złotem.
- Ale skoro spaliśmy to chyba tylko z tego powodu że chcieliśmy tego oboje. - nie dawał za wygraną
- Ale ja byłam pijana, zresztą ty też. Nie wiedziałam co robię.- wybuchnęłam.
Nie wiedziałam co robić. Nie myślałam że zostawią nas samych. Plan był inny.
- Nic nie pamiętam, ale jestem pewien ze mi się podobało.
- Dlaczego nie chcesz wyjść ?
- Ubieram się i idę.- powiedział marudnie.
Zaczął zbierać swoje ubrania po woli. W porównaniu z nim żółw czy ślimak byli by mistrzami szybkości.
- Rusz się. Nie chcę na ciebie patrzeć.
Gdy Nath był już w całości podszedł do mnie i niespodziewanie musnął moje usta.
- Musimy to powtórzyć, ale tak żebym pamiętał. - uśmiechnął się i powtórzył czynność.
- Twoje niedoczekanie- powiedziałam odrywając się od niego i cofając tyle daleko by już więcej mnie nie pocałował.
- Teraz ty się ubieraj.
- To wyjdź - zawinęłam się w kołdrę bo nadal siedziałam na łóżku w samej bieliźnie. Podeszłam do drzwi, otworzyłam mu je i czekałam aż zechce wyjść.
Nie chętnie opuścił mój pokój, a ja zatrzasnęłam za nim drzwi i zrzucając kołdrę z siebie podeszłam do szafy.
Miałam zacząć szukać w niej czegoś w czym pójdę, ale Michelle mnie wyprzedziła. Weszła do mojego pokoju i wręczyła mi czarną sukienkę.
- Nie myślisz chyba że w tym pójdę.
- Czemu by nie? - zdziwiła się.
- Bo nie przepadam za sukienkami.
- Ale musisz zrobić pozytywne pierwsze wrażenie.
- Mogę w spodniach. - odrzekłam.
- Bez gadania ubierasz to.
- A co do tego ?
- Poszukamy czegoś.  Pokaż co masz w szafie.
- Może te buty... - wskazałam na dno szafy
- Widzę że idzie nieźle - pochwaliła.
- Masz czerwona torebkę, do tego pasek i biżuteria w tym kolorze.
- Musze coś jeszcze na siebie narzucić.
- Jest dość ciepło więc ta marynarka ci wystarczy -  Leć się przebrać i widzimy się na dole.
Zrobiłam co kazała, ale zanim to nastąpiło wzięłam odświeżający prysznic. Na sam koniec pomalowałam się i doprowadziłam włosy do porządku.
Do torebki włożyłam kopertę z potrzebnymi dokumentami, telefon i parę drobiazgów. Zanim wyszłam z pokoju przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Chyba wyglądam dobrze w tym. Gotowa udała się na śniadanie. Na parterze pozostali już się zebrali.
Usiadłam do stołu, a Kels i Mich pochwaliły to jak wyglądam. Podano nam śniadanie i wszyscy zabrali się za jedzenie. Na moje nieszczęście siedziałam na przeciwko Nathana. Cały czas czuła na sobie jego wzrok. Nienawidzę jak ktoś się bez przerwy na mnie gapi, a w szczególności nie tak jak on to robi. Cały czas unikając jego wzroku próbowałam rozmawiać.
- Ariana Max cię podwiezie. Szofer zaczyna dziś dopiero od południa.
- Mam nadzieję że nie zabijesz nas - Zażartowałam chcąc rozluźnić atmosferę.
- To się okaże - odpowiedział ze śmiechem.
Po piętnastu minutach, gdy trzeba było się już zbierać wstałam od stołu.
- Powodzenia - powiedziała Mich i przytuliła mnie.
Następna za nią była Kels. Stojąc tak z nimi spojrzałam na Nathana, który się do mnie uśmiechną. Nie odwzajemniłam tego. Zauważył też to mój kierowca. Spojrzała na chłopaka dość groźnie i powiedział :
- Jak wrócę, to sobie pogadamy.
Po tych słowach opuścił dom, a ja wyszłam za nią. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Pod koniec drogi zorientowałam się gdzie jesteśmy. To już tak nie daleko.Strasznie się boję. Szczerze mówiąc nie chcę tam dojeżdżać. Nie teraz, kiedy wszystko mi się plącze. Nie potrafię nawet myśli złożyć w całość. I do tego nie wiem czego mogę się tam spodziewać.



14 czyli już po pechu. Oj te przesądy.
Zastanawiam się czy zrobić ankietę, by dowiedzieć się ile osób czyta mojego bloga. Chyba że wystarczą komentarze pod rozdziałem. Mam nadzieję że teraz będzie ich ponad 10. Inaczej rozdział nie pojawi sie za szybko. Tzn. mniej niż 10 to dopiero w weekend a jeśli będzie ponad to możliwe że w ciągu tygodnia uda mi się zrobić to dla was.
No a teraz pytanie dnia.
Jak wam się podoba ?
Mi osobiście ani trochę. Ale tak to jest jak się pisze późną nocą a dokańcza się o 6 rano. Miałam już dziś sobie odpuścić i poprawić go , ale stwierdziłam że nie będziecie czekać wiecznie :D
A co do stroju robiłam na szybko. Trochę nie chętnie więc wyszedł jak wyszedł.

środa, 17 października 2012

Rozdział 13

" Najpierw go upijemy a później pójdzie z górki "



Oczami Ariany


Gdy Nathan wrócił i zajął miejsce obok mnie, od razu wziął się za drinki. Nie pozwoliłam mu i sama przejęłam butelkę. Zdziwiony spojrzał się na mnie, na co ja się tyko uśmiechnęłam. Obróciłam się tak żeby nie widział tego co robię, a Kelsey go zagadała. Do dwóch naczynia wlałam tylko sok a do trzeciego w większości alkohol. Najpierw go upijemy a później pójdzie z górki.  Wzięłam do ręki i podałam je im. Sama też zaczęłam pić. Po serii kolejnych wiedziałyśmy ze już mu wystarczy. Nie czekałyśmy długo aż padł i zasnął. Rozebrałam go do samej bielizny. I we dwie ułożyłyśmy go na łóżku.
Zadzwonił telefon Kels. Odebrała go a ja szybko skoczyłam do łazienki.

Oczami Kelsey


Zaproponowałam Arianie zemstę na Nathan'ie. Niech wie że nie będzie miał tak łatwo.
Zaczęłyśmy od pierwszego punktu planu. Pomogłam jej go załatwić i położyć spać. Mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam i usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Gdzie jesteś  ? - spytał.
- U Ariany. Kochanie jedź do domu, a ja tu dziś zostanę na noc.
- Oczywiście. Ale będzie mi smutno bez ciebie.
- Jesteś słodki. Ja kończę.
- Poczekaj. - krzyknął błagalnie.
- Co chcesz ?
- Czy ty coś piłaś?
- Z Arianą świętowaliśmy jej urodziny.
- Ale one były wczoraj.
- Wiem. Przynajmniej się poznałyśmy lepiej.
- No tak. Cała ty.
Rozłączyłam się i czekałam jak moja koleżanka wróci. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Było w nim pełno zdjęć. Podeszłam do biurka i ujrzałam teczkę. wzięłam ją do ręki i zaglądnęłam od jej środka. Były tam jakieś zapisane kartki. Zaczęłam czytać. No tak ona chce być dziennikarką. I mogę stwierdzić że będzie nią niezłą. Pisze ciekawie, nie tak jak niektóre artykuły w tych kolorowych pisemkach. Jej zdania, wyrazy i całe teksty wciągają tak mocno że jakby napisała książkę zawsze by się chciało następna część.
Włożyłam kartki z powrotem do teczki i zanim ją odstawiłam Ariana wróciła.
- Co tam masz ?- spytała.
- To - podniosłam teczkę do góry.
- A pytałaś się - uśmiechnęła się.
- Nie gniewasz się prawda ?
- No tak.
- Masz talent. Świetnie piszesz. Może wydaj jakąś książkę. Na pewno przeczytam chociaż nigdy tego nie robię.
- Dzięki. Raczej nie skorzystam. Nie lubię pisać opowiadań czy czegoś w tym stylu. Wolę pisać do gazety.
- Jutro idziesz tam po raz pierwszy.
- Tak.
- Ta ja już pójdę, będę spała w sypialni gościnnej. A właśnie Mich i Max już wrócili. Słyszałam trzask drzwi i ich śmiechy. Ty się kładź spać bo jutro nie wstaniesz. Jakby co to wyślę Max'a niech jest świadkiem.
- Dobrze, ale wytłumacz mu wszystko.
- Nie martw się. O której mamy cię budzić ?
- Około siódmej wystarczy.
- To do jutra.
- Dobranoc
Wyszłam z pokoju i udałam się do pokoju zakochanych. Zapukałam bo nie chciałabym im przeszkodzić. Nikt nie wie co mogą tam wyprawiać. Otworzył mi Max. Pokazał ręką bym weszła do środka. Mich siedziała przy szafie i wyrzucała z niej po kolei ubrania.
- Nie przeszkadzam.
-Nie. - powiedział chłopak.
- Muszę cię w coś wtajemniczyć.
- W takim razie słucham- powiedział siadając na skraju łóżka.
Zajęłam miejsce obok i zaczęłam mu opowiadać. Mich też wszystko słyszała, więc po skończonej mowie spytałam ich obu.
- To pomożesz ? Właściwie pomożecie - tu spojrzałam na dziewczynę
- Czemu by nie.
- No nie wiem -zastanawiała się Mich, która przerwała swoje zajęcie.
-  No proszę. Powinniście się zgodzić, po tym co on pisał z tym Brian'em.
- No ale możemy przez to rozwalić zespół.
- Oj kochana Nath nie musi się dowiedzieć że wiedzieliście.
- I myślisz że sam się nie skapnie.
- Jeśli dobrze zagramy i rozplanujmy wszystko. To nie chodzi o sztuczne wierszyki czy coś. Po prostu musimy pomóc Arianie.
- I ona niby sama wpadła na ten pomysł. - brnęła dalej.
- Z małą pomocą.
- Tak jak myślałam Kels. To twoja wina.
- Nie nie moja. To ten palant pisał o niej takie rzeczy. Niech teraz myśli że mu się udało. Ale na końcu się zdziwi oj bardzo się zdziwi.
- Skąd wiesz że wszystko się później ułoży. Może mu strzelić coś do głowy. Nie wiesz jak zareaguje.
- Dlaczego ty widzisz same minusy.
- Bo jak widzę tylko ja trzeźwo myślę w tym domu.
- To może skończ i zacznij się bawić jak kiedyś Pamiętasz jak było fajnie. Zresztą po między wami też było lepiej. I to się zmieniło zmieniając inne rzeczy w waszym życiu.
-Jeśli chcesz m i mówić jaka to ja byłam i udawać że wiesz co jest po między Max'em a mną to lepiej stąd wyjdź.
- Masz rację wyjdę stąd. Ale muszę się dowiedzieć czy Max nam pomoże. Więc jak ?
- Ja... Tak... muszę pomóc małej - spojrzał nie pewnie na Mich.
Też bym tak zrobiła. Jej mina była przerażająca. Szło wszystko z jej twarzy wyczytać.
- Jeszcze jedno. Mam wyjść z pokoju czy z domu
- Z domu - krzyknęła Michelle
- Z pokoju wystarczy- poprawił ją łysy.
- To do jutra rana. Przyjdę po ciebie.
- Dobrze. Dobranoc.
Opuściłam to miejsce słysząc za sobą glosy ich kłótni. Tak to prawda od dawna jest po między nimi źle. Tylko oni temu zaprzeczają. Widać to na każdym kroku. Już nie są tacy jak kiedyś. I ten facet z którym Michelle spędza tyle czasu. To jest niby jej były ale ja wiem że po między nimi coś jest. A jak tego jeszcze nie ma to na pewno będzie. Szkoda tylko Max'a. No ale stara miłość nie rdzewieje.
Udałam się do pokoju w którym miałam spać. Po szybkim przygotowaniu wskoczyłam do łóżka. Nie umiałam zasnąć. Cały czas dręczyły mnie myśli o mnie i Tomie. No bo jeśli Mich i Max'owi się nie układa a oni tego nie widzą to może być tak samo z nami. Mam nadzieję że nie. Kocham go i nie widzę świata po za nim. Nie powinnam myśleć że Tom'owi może już na mnie nie zależeć. Myślę  że on mnie kocha. I tylko to powinno być w mojej głowie. A nie jakieś wymysły i przypuszczenia.Mój chłopak ma mnie, a ja jego. Po nieudanych próbach i bitwach z myślami zasnęłam.

Oczami Ariany


Rozebrałam się do samej bielizny, tak jak ustaliłam wcześniej z Kels i wsunęłam się pod kołdrę. Dziwnie czułam się śpiąc z Nathan'em, ale to był kolejny punkt planu. Osunęła się od niego jak najdalej. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Niestety te próby były na marne. Po jakimś czasie odwróciłam się w stronę chłopaka, a ten mnie objął. Chciałam się wyswobodzić z jego uścisku ale to też mi się nie udawało. Bałam się że się obudzi i nici z zemsty, albo naprawdę będzie chciał czegoś ode mnie, więc przestałam się z nim szarpać i poddałam się jego ramionom. Po chwili gdy oczy same mi się lepiły i prawie odpłynęłam w błogi senon zaczął coś mówić pod nosem. Chwilę się wsłuchiwałam w ten bełkot. Wypowiadał często moje imię, ale nic po za tym nie zrozumiałam. Gdy skończył mówić przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Chwilę jeszcze leżałam aż an dobre zanurzyłam się w śnie.



I dodałam.... niby rozdział no ale czy tak wyszedł...
Mniejsza z tym. Ważne że jest.
Miałam dodać go wcześniej ale w połowie pisania tak jakby utknęłam i pozostałam tam aż do teraz. Dziś miałam więcej czasu więc udało się skończyć. Nie wiem co o tym myśleć, ale najważniejsze co wy o  tym myślicie.
Pozostawiam go wam i uprzedzam że czas kiedy dodam następny zależy od was i od komentarzy.

Wasza Tina

środa, 10 października 2012

Rozdział 12

" Co ja sobie myślałam " 


W radiu


Oczami Nathan'a


Po dojeździe na miejsce i wejściu do środka, mieliśmy trochę czasu dla siebie. Dostaliśmy swój pokoik do przygotowań. Zaprowadzono nas i zostawiono przed drzwiami. Po przejściu przez nie od razu rzuciliśmy się na kanapy by zając jak  najlepsze miejsca.
- Ariana siadaj. - powiedziałem do dziewczyny i wskazałem na siedzenie obok.
Musiałem to zrobić bo wydawała mi się taka zagubiona.
- Dzięki - odpowiedział będąc już koło mnie.
- Mam nadzieję że nie będzie to trwało w nieskończoność. Po wywiadzie od razu wracamy do domu.
- Co ci się tak śpieszy ? - spytał Tom.
- Po prostu wolę być tam niż siedzieć tu z jakimiś nudnymi osóbkami na poczęstunku.
- A skąd wiesz że będzie ? odezwała się Ariana
- Braun mi napisał.
- Musimy zostać.
- Taaa - powiedziałem tylko.
I no się to skończy ja sobie tak po prostu wyjdę. Nie zatrzymają mnie siłą, a kłócić też się nie mogą bo to miejsce publiczne.
Po chwili milczenia, ciszę przerwało otwieranie się drzwi.
- Jestem -  wszedł zdyszany Jay - Myślałem, że mnie nie puszczą.
- Kto ?
- Fanki.
- Ale masz piwko ?
- Jasne. Trzymajcie. Są w reklamówce. - położył na stoliku.
Chłopcy od razu rzucili się na biedny mebel.
- Zostawcie coś dla mnie- krzyknąłem
- Łap - Seev rzucił mi jedną puszkę.
- A ty Ariana chcesz ? - spytał się jej  Tom
- Nie.
- To nie.
Siedzieliśmy tak przez parę minut popijając piwko i gadając o różnych rzeczach. Nie odbyło się też bez sprzeczek. Po których zazwyczaj Mich obrzucała nie miłym spojrzeniem.
- Czemu siedzisz tak cicho ? - spytałem Ariany
- Tak jakoś.
- Co to za odpowiedź.
- Po prostu zamyśliłam się. Pasuje ci taka ?
- A o czy tak myślałaś ?
- Ciekawość nie zna granic. Jak tak bardzo chcesz wiedzieć to o jutrze. Strasznie się boję iść tam
- Gdzie ? - spytałem.- Aha tam - jak zwykle po czasie - nie masz czego... chyba.
- Potrafisz pocieszać.
- Oj nie martw się, na pewno sobie poradzisz.
- Nawet  ty w to wątpisz
- Ja ? Nie. Jestem tego na 100% pewien.
- Dzięki.
Gadaliśmy tak jeszcze trochę we dwójkę, bez tych idiotów, aż nie przyszli po nas. Wywiad ciągną się w nieskończoność. Szczerze  mówiąc to był jeden z nudniejszych w jakim kiedykolwiek uczestniczyłem. Po nim otrzymaliśmy oczywiście zaproszenie na poczęstunek. Szybko odmówiłem  i wyszedłem z tam tond. A za mną, co oczywiście mnie zdziwiło poszła Ariana i Kelsey.
- Czemu nie zostałyście ?
- Bo ten facet mnie przeraża. - powiedział Kels z mina jakby widziała najohydniejszą rzecz jaką można sobie wyobrazić. - A zresztą słyszałam że macie świętować wczorajsze urodziny Ariany.
- No mieliśmy.
- No to zaczniemy wcześniej i we trójkę.
- Zgoda.
Podeszliśmy do naszego auta i powiedziałem szoferowi żeby nas podwiózł i wrócił.
Droga minęła szybko mimo tego że wszyscy milczeli.
- To u mnie w pokoju ?
- Nie u mnie - Powiedział po namyśleniu Ariana.
Poszliśmy za nią i rozgościliśmy się. Skoczyłem na początek do mnie po piwo.
Siedzieliśmy i gadaliśmy, przy tym się śmiejąc. Ja do tego cały czas pisałem z moim kolegą Brian'em
- Może coś mocniejszego teraz- zaproponowałem po jakimś czasie. Dziewczyny kiwnęły głową, że tak. - To ja pójdę. Mam coś w pokoju - powiedziałem i udałem się do sąsiedniego pomieszczenia.

Oczami Ariany


Nathan zaproponował że pójdzie po mocniejszy alkohol. Zgodziłyśmy się. Dobrze się bawiłam. Kelsey jest świetną osobą. Taką towarzyską, a Nathan to Nathan. Gdy byłam z nimi zapomniałam o wszystkim. Nie bałam się już jutrzejszego dnia. Po prostu się wyluzowałam.
Gdy chłopak znikną za drzwiami nastała cisza, którą przerywało ciągłe dzwonienie telefony Nath'a
Kelsey wstała i podeszła do niego. Wzięła do ręki i zaczęła czytać na głos.
- Może jednak nie ruszać jego rzeczy. Może się nieźle wściec.
-Nawet się nie zorientuje.

Brian : Nathan jak tam ta twoja laska.
Nathan : jaka ?
Brian : Ta cała Ariana. Przeleciałeś ją ?
Nathan : Jeszcze nie. Ale to się niedługo zmieni.

Przerwała i popatrzała na mnie. Kiwnęłam głową by czytała dalej.

Brian : Masz jakiś plan ?
Nathan: Mszę udawać jej przyjaciela
Brian : Aż tak nisko upadłeś ? Stary myślałem że jesteś lepszy
Nathan : Półki mieszkam u Max'a to jedyna szansa żeby z nią porozmawiać
Brian : To wszystko wyjaśnia.
Nathan : A jak tam z Alice  ?
Brian : Była dobra ale nie tak dobra jak Carly.
Nathan : To z którą będziesz ?
Brian : Miałem być z Carly ale poznałem taką rudą Vicki. Wygląda na ostrą i ma super ciało, więc będzie się działo. Jak chcesz zdobyć szybciej tą całą Arianę to zrób tak jak z tą Monik. Pewnie zadziała.

Byłam tak wściekła. Nienawidziłam go. Znowu.
Byłam taka głupia. Co ja sobie myślałam. Że on tak po prostu z dnia na dzień się zmieni. To jest nie możliwe. Jak można być takim pustym i nieczułym człowiekiem. Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się.
- Ariana w porządku ?
- Nie nic nie jest w porządku. On chciał mnie wykorzystać.
- Chcesz się na nim zemścić ? Mam pewien pomysł.- powiedziała po czym nachyliła się nade mną i wyszeptała mi go do ucha.
- To się nie uda.
- Uda, uda. Popamięta cie do końca życia.
- No dobrze, możemy spróbować.




Kolejny dodany i pozostawiony wam. Nie wiem co o tym myslicie, ale mam nadzieję że przekonam się o tym w komentarzach.
A własnie jeśli chodzi o komentarze to dodam następny jak będzie ich ponad 10.
Miałam zrezygnować z ultimatum ale tak jakoś wyszło.
Do kolejnego.
 

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 11

 " Bo w tej sławie zatracacie siebie " 


Oczami Ariany

Rozmawiałam tak z Max'em, gdy do salonu wparował Nathan.
- Ariana mogłabyś mi pomóc. Ten krem nie działa.
- Już idę
- Młody nieźle nawywijałeś wczoraj. Ona mi wszystko powiedziała. - odezwał się Max
- A co dokładnie.
- To że chciałeś jej pomóc. I nie umiejętnie się stawiłeś w jej obronę. A teraz wyglądasz tak jak wyglądasz.
- Nie pasuje ci coś  ?
- Tak, że jak teraz ktoś zobaczy twoją twarz to wszędzie będą o tym pisać w gazetach.
- Wolę to niż żeby Arianie stało się coś.
Na te słowa uśmiechną się do mnie a ja odwdzięczyłam się tym samym.
- Ale to trzeba umieć coś zrobić a nie tak jak ty.
- No ciekawy jestem jakbyś ty zareagował i co by tobie zrobili. Ten facet który dobierał się do Ariany nie przypominał człowieka. To był goryl. Ja miałem przynajmniej odwagę startować do niego.
- Chłopcy ! - krzyknęła Mich stojąca na schodach. - Co się z wami dzieje ? Cały czas się kłócicie od jakiegoś czasu.
- Ariana pomożesz ? - powiedział Nath
- Tak jasne, chodź.

Oczami Nathan'a


Co on sobie wyobraża ? Dojrzę że jej pomogłem, to ten drze się na mnie choćby ja jej coś zrobił. I jak mieszkać w takim domu. Dobrze że Michelle nas uspokoiła, bo bym mu coś zrobił. Chwila a doszło by do rękoczynów.
Żeby już na niego nie patrzeć poprosiłem Arianę żeby poszła mi pomóc zakryć te wszystkie ślady. Z  toną makijażu czy bez i tak wyglądam koszmarny.

Oczami Max'a


Moja kochana dziewczyna ma rację. Ciągle się kłócimy. Nie wiem czemu, ale nigdy nie było pomiędzy nami idealnie. Zazwyczaj to a byłem z Tom'em a reszta trzymała się razem. Ale jako zespół musimy być zgrani, albo przynajmniej stwarzać takie pozory.
Gdy oni opuścili salon zostałem z Michelle sam na sam. Myślałem że chociaż minie pocałuje, ale ona zaczęła robić mi wykłady.
- Dlaczego ty coś ciągle do niego masz ?
- Ja ?
- No ty, właśnie o ciebie mi chodzi.
- Mich uspokój się.
- Ja próbuję was ratować, bo sam wiesz że ciągle się wszyscy kłócicie. Nie jest już tak jak dawniej. Kiedyś byliście zgrani i zawsze świetnie się bawiący.
- Teraz musimy być trochę poważniejsi i brać więcej na serio.
- Chyba wiem dlaczego tak się dzieje. Tylko że nie wiem dlaczego wasza założycielka odeszła, bo nigdy mi nie mówicie, ale ona wolała was naturalnych. I to dlatego teraz jesteście tacy jacy jesteście. Ten wasz nowy menadżer was potwornie zmienił. Chce wam pomóc. Bo warto. Macie wszyscy talenty. Max musisz coś z tym zrobić. Nie traćcie naturalności. Bądźcie sobą. Tacy zabawni jak kiedyś, a nie tacy kłótliwi i poważni. Bo w tej sławie zatracacie siebie. Mimo większej kasy nie ma was. Robicie to co on wam każe a sami nie macie głosu. Jak jakieś roboty. Musicie coś z tym zrobić.... i ty musisz coś z tym zrobić
- Ja... ja chyba nie jestem w stanie nam pomóc.
- Jesteś, bo to cały czas ty byłeś kimś w rodzaju ich lidera.
- Spróbuję, ale to nie teraz. Muszę się przygotować na ten wywiad. Jedziecie z nami ?
- Możemy. Tylko proszę nie odkładaj tej rozmowy, bo później może być za późno.- pocałowała mnie delikatni na co ja się uśmiechnąłem .

Oczami Ariany


- Pójdę do Michelle po coś innego, bo to jest koszmarne. A chyba chcesz jakoś wyglądać ?
- To ja tu czekam - powiedział Nathan
Wyszłam i skierowałam się do jej pokoju. Nie było jej. Pewnie jest na dole z Max'em. Weszłam akurat na ich rozmowę.
Nie chciałam przeszkadzać więc w ciszy słuchałam. Szkoda mi się zrobiło i sama bym chciała im pomóc, ale ja tym bardziej nie jestem w stanie.
Gdy skończyli weszłam dalej ujawniają się.
- Słyszałaś ?
- Tak. Nie macie nic przeciwko.
- Nie, przecież i tak byś się  o tym dowiedziała albo już się domyśliłaś.
- Mich ja do ciebie. Potrzebuję pomocy. Nie dam rady sama pomalować Nathana, a przynajmniej nie tym - pokazałam na pojemnik - . Wygląda okropnie.
-Ok jasne ale muszę przekazać dziewczyną że jedziemy z chłopakami. Więc ty też się szykuj.
-Ale ja nie jadę.
-Jedziesz jedziesz
-Ciekawe po co.
-Wspierać nas - powiedział Max.
- No dobrze ale chodź ze mną.

Oczami Michelle


Musiałam wreszcie powiedzieć Max'owi  całą prawdę, bo nie wiedziałam czy on też tak uważa. Jest dla mnie ważny, więc chcę dla niego jak najlepiej.
Po naszej rozmowie poszłam z Arianą na górę. Oznajmiłam wszystkim dziewczyną co i jak. Gdy już byłyśmy w pokoju Nathana od razu wzięłyśmy się do pracy. Z efektów cieszyła się cala nasza trójka.
Wyszłyśmy od bardzo zadowolonego chłopaka i zaczął się kolejny problem.
-Co ja mam na siebie włożyć ? - spytała moja przyjaciółka... chyba.
- Ubierz sikę tak normalnie. Chodź to ci pokażę w czym ja idę.

Oczami Ariany


 Weszłyśmy do jej pokoju a ona wyciągnęła zestaw który na siebie włoży. Wróciłam do siebie i zaczęłam oglądać moje ubrania. W końcu się zdecydowałam na pewne połączenie .  Ubrałam się szybko i wyszłam na dół. Kelsey i Nareesha też świetnie wyglądały.




Jak obiecałam dodałam jeszcze w weekend.
Nie wiem co mam jeszcze napisać. Po prostu zostawiam wam go, a kiedy dodam następny to nie wiem. Na razie mam pomysły na o wiele dalsze rozdziały a na te najbliższe które by nawiązały do tamtych jeszcze nie :D
Kocham was i mam nadzieję że jakoś wyszedł ten rozdział :D

piątek, 5 października 2012

Rozdział 10

" Uważasz że jestem dzieckiem ? "  


- Wstawiaj. Szkoda dnia. - obudził mnie jakiś głos.
Niechętnie otwarłam do połowy oczy. To był Nathan.
- Wstajemy księżniczko - ponownie spróbował mnie obudzić słowami i lekkim szturchaniem.
- Nie śpię.- z ledwością wydusiłam to z siebie po woli otwierając do końca  oczy. - Która godzina ? - spytałam z ciekawości.
- Po dwunastej.
- Której ? - chciałam się upewnić.
- Dwunastej. - Powtórzył
- Muszę wstawać.- powiedziałam błaglnym głosem
-Przydało by się
- Jeszcze na chwilę się położę. Musze jakoś dojść do siebie.
- I zaśniesz?
- No to możesz pilnować mnie. Zgoda ? - zaproponowałam.
- Nie. Wstajesz i koniec- zaczął szarpać mnie.
 W końcu uległam i wstałam na własne nogi. Wzięłam ubrania z szafy i bez słowa zniknęłam w łazience. Wyglądałam koszmarnie. W połowie rozmazany makijaż, po targane włosy i do tego w samej bieliźnie. Postawiłam najpierw na prysznic. Krople spływające po mym ciele dobudziły mnie do reszty, po tym już w dobrym humorze wykonałam następne czynności. Po nie określonym czasie wyszłam gotowa. Nie ubierałam się jakoś specjalnie, bo nie wiem co będę dziś robić. Wybrałam czarne rurki, białą bokserkę, na którą narzuciłam granatową bejsbolówkę. Po wyjściu z łazienki Nathan'a w moim pokoju już nie było. W szybkim tempie ogarnęłam pomieszczenie i zeszłam na dół.
Będąc już na parterze poczułam coś. Kuszący zapach. Dochodził on z kuchni. Przeszłam przez salon i się znalazłam w pachnącym miejscu. Sprawcą tego że w całym domu było czuć jajecznicą, był Nathan przygotowujący ją.
Podeszłam do niego a on się uśmiechną i spytał.
- Zjesz ze mną śniadanio-obiad ?
- Z chęcią.
- Ale ostrzegam nie jestem jakimś tam specjalistą i nie zawsze wychodzi tak jak powinno.
-Jeśli mnie nie otrujesz to jestem w stanie wszystko zjeść. W prost umieram z głodu.
- Chwila. Już ci szykuje
W mgnieniu oka danie było wręczone mi do reki. Poszłam z nim do jadalni. Usiadałam na jednym z krzeseł, a Nathan po chwili znalazł się na tym na przeciwko. Jedliśmy co chwila się na siebie patrząc, aż Nathan wypalił z pytaniem :
- Masz jakieś plany na dzisiaj ?
- Nie, a co ?
- Tak się pytam.
- A ty masz ?
- Właściwie to nie. Ale na wieczór tak.
- Jakie jeśli można wiedzieć?
- Mieliśmy oblać twoje wczorajsze urodziny.
- No tak - uśmiechnęłam się
Dokończyliśmy posiłek i do drzwi zadzwonił dzwonek. Nathan poszedł otworzyć a ja w tym czasie włożyłam naczynia do zmywarki. Wchodząc do salonu usłyszałam męski głos. Był on przerażający. Spojrzałam na Nathan'a był jakiś taki nie spokojny. Gdy mnie zauważył powiedział :
- Ariana, idziesz ze mną po chłopaków ?
-Mogę iść - odpowiedziałam i ruszyłam za nim w stronę schodów.
 Będąc już na piętrze wyżej z ciekawości spytałam się go kim jest ten facet.
- To nasz menadżer. Musimy ich szybko obudzić bo nas zabije.
- A skąd on wiedział że wszyscy są tutaj a nie u siebie ?
- Pewnie nasz szofer mu powiedział. Wczoraj to on ich przywiózł tutaj.
Nie odpowiedziałam nic bo znaleźliśmy się w pokoju.
- Wstawać ! - krzyknęłam.- Ej a czy oni nie leżeli wczoraj w salonie.
- Rano ich tu przyprowadziłem.
Pokiwałam głową na znak że rozumiem i zaczęłam się z nimi " szarpać ".  Gdy byli już w miarę normalni Nathan powiedział kto się zjawił. Chłopcy zaczęli wstawać i w szybkim tempie doprowadzać się do porządku.
- Ale sobie wybrał dzień - narzekał Max
- No jakby nie mógł w tygodniu - poparł go Tom
- Pewnie dostanie się nam za imprezowanie.
- No ale sami przyznajcie ostatnio to jest coraz częściej.- wtrącił Seev
- No niby tak, ale to jest takie odstresowanie.
- Dla was wszystko jest odstresowaniem. Alkohol, seks i inne tego typu rzeczy - powiedziała Kelsey.
- Nie mów że ci się nie podoba Kels jak razem śpimy.
- Tommy ale mi nie o to chodzi. Podoba mi się i to bardzo.
- Skończmy ten temat bo jest tu ktoś kto nie powinien słuchać takich rzeczy.- powiedział i swój wzrok skierował na mnie Max..
- Uważasz że jestem dzieckiem? - Spytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.- w takim razie wiedz że mam osiemnaście lat i już nie raz to robiłam. A i dla twojej wiadomości Nathan jest tylko o rok ode mnie starszy i może sobie zaliczaj nie wiadomo ile lasek a wy i tak macie to w dupie więc odczepcie się ode mnie.
-Młoda ma racje. -  poparł mnie Tom. - nie kłóćmy się tylko chodźmy do Scooter'a. Zaraz się tak wścieknie że pozabija nas wszystkich po kolei.
Zeszliśmy na dół i po przywitaniu od razu zasiedli na kanapach.
- Zacznijmy od tego kim jest ta dziewczyna - wskazał na mnie.
- To jest -  nie dokończył Jay bo mu przeszkodzono.
- Który z was z nią jest ?
- Nikt
- No to co ona tu robi ?
- Mieszka.
- To jest moja przyjaciółka - powiedziała Michelle.
- Więc koleżanko musisz opuścić to pomieszczenie na jakiś czas.
- Po co . Nie mamy przed nią sekretów. Niech zostanie.
-Jesteście tego pewni ?
-Tak.
Po tym przeszedł do rzeczy. Chodziło głównie o koncerty inne tego typu sprawy.
Po około godzinnej rozmowie zaskoczył wszystkich.

Oczami Max'a


Powiedziałem to co myślałem a ona na mnie naskoczyła. No ale co się dziwić ja spałem z dziewczynami mając mniej lat niż ona. Tylko że ja czuję się za nią odpowiedzialny. Nie wiem czemu ale tak jest. Do tego jeszcze to spotkanie z menadżerem. I kac. Oj tak kaca mam niezłego. Łeb mi pęka i nie pamiętam niczego ze wczoraj. Musiało się coś zdarzyć bo Nathan wygląda okropnie. No właśnie co mu się stało.
Tak przeszła cała rozmowa. Cały czas byłem nie obecny. Wiem tylko że mamy parę nowych miejsc w których odbędą się nasze koncerty i pojedyncze występy.
Już myślałem że skończy się to spotkanie i będziemy wolni, ale nasz menadżer zadecydował inaczej.
- Więc tak : Nathan zmyje makijaż a wy pójdziecie się doprowadzić do porządku bo przypominacie w dalszym ciągu potwory i za dwie godzinki macie wywiad w radiu.
-Ale - zaczęli narzekać
-Nie ma żadnego ale.
- Ja nie mogę zmyć makijażu - wypalił Nathan
-Niby czemu ? Bo wczoraj mi się trochę dostało i mam podbite oko i parę mniejszych ran.
-To wszystko wyjaśnia. W takim razie zrób coś żeby nie było widać ani że jesteś poszkodowany ani że jesteś pomalowany. I módl się żeby nikt się o tym nie dowiedział, bo nie będzie miło.
- Ale ja nie jestem kosmetyczką.
- Mogę ci pomóc- zaoferowała się mu Ariana
Wszyscy zaczęli się rozchodzić gdy usłyszeli trzask drzwi. Podszedłem do dziewczyny i poprosiłem ją na bok.
-Ariana przepraszam, za moje zachowanie. Nie powinienem ci mówić co możesz a czego nie. Ale zrozum boję sie o ciebie.
-Nie masz o co. Umiem się pilnować.
- Co się stało wczoraj Nath'owi - spytałem, by zmienić temat a ona mi wszystko opowiedziała.


Zacznę od tego. Przepraszam was ze zawiodłam i napisałam tak beznadziejny rozdział. Tak to jest jak się dawno nie pisało. I jeszcze ten brak weny.
Jeśli będzie dużo komentarzy postaram się dodać następny w ten weekend.
I najważniejsze :

Anku

jeśli to przeczytasz proszę cię żebyś zostawiła mi w komentarzu swój nr gg albo linka na jakąś stronę na której moge cię znaleźć, bo muszę się z tb skontaktować.