wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 52

" Dzwonił Tom " 

Oczami Ariany


I znów to samo miejsce. Max, Mich i ja. Cała wina spada na mnie. Przeokropne krzyki i oskarżenia i mój koniec...
Obudziłam się słysząc cały czas słowa powtarzane w śnie. Otwarłam powili oczy i spostrzegłam że moja głowa umiejscowiona jest na torsie Nathan'a, który jedną ręką mnie obejmuje. Przechyliłam głowę do góry, by spojrzeć na twarz chłopaka i zauważyłam że nie śpi. Gdy Sykes zorientował się że i ja nie śpię posłał mi przecudowny uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przekręciłam tak by być twarzą w twarz z moim towarzyszem.
- I jak się spało ? - spytał.
- Wygodnie jeśli chodzi ci o to, chociaż przez te koszmary ciągle się budziłam.
- Mich i Max ? - spytał wiedząc o tym co mnie męczy.
- Tak.- odpowiedziałam krótko.
- Lunatykujesz ? - zaskoczył mnie pytaniem.
- Zdarza się, a co ?
- Bo jeśli mówisz takie rzeczy przez sen, to boję się co możesz do tego zrobić - udał przerażonego po czym wybuchł śmiechem.
- A co ja takiego mówię ? - wystraszyłam się.
- Mówiłaś coś o Megan, przepraszałaś Max'a i Michelle, wspomniałaś coś o tym że mnie kochasz, błagałaś o pomoc i - nie zdążył dokończyć.
- Co  ? Wróć ! - nakazałam.
- Błagałaś o pomoc.
- Wcześniej - zażądałam - o tym że cie kocham.
- No tak. Wspomniałaś o tym z pięć razy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam to obrócić w żart, ale wybuch śmiechu Nath'a jeszcze bardziej mnie zmieszał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, co go tak rozbawiło. Ja ? To że mi się podoba ?
- Nic nie mówiłaś o mnie. Tylko przepraszałaś wiesz kogo.
Wkurzyłam się na niego, chociaż z drugiej strony mi ulżyło. Wzięłam szybko poduszkę w ręce i nim chłopak się spostrzegł dostał nią w twarz.
- Za co ? - oburzył się.
Gdy odłożyłam ją Nathan znów zaczął się śmiać.
- Żałuj że nie widziałaś swojej miny. Myślałem że zobaczyłaś ducha.
Obrażona wstałam z łóżka.
- Ej no. Przepraszam. - złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem, tak że upadłam na niego.
- Puść mnie - dalej ciągnęłam grę aktorską.
- Zrobię wszystko ale mi wybacz - próbował się nie śmiać ale nie wyszło mu.
- Nathan ja chcę pójść do łazienki. - prawie krzyknęłam. - wybaczę ci jeśli zechcesz spełnić moją prośbę i puścisz mnie.
Chłopak wykonał to co chciałam i wolna mogłam pobiec do łazienki, gdzie postarałam się doprowadzić do porządku. Niestety nie przespana noc zostawiła mi wory pod oczami i oznaki zmęczenia.

Oczami Nathan'a

Gdy dziewczyna wyszła opadłem na łózko i popadłem w wielkie rozmyślenia. Otóż ona na prawdę w śnie ciągle wypowiadała moje imię. No ale że mnie kocha.... niestety nie wspomniała. A skoro śniły jej się koszmary... to czy ja byłem jednym z nich ?
- Skoro już nie śpisz to chodź mi pomóc przy śniadaniu. - wpadł do pokoju Jay.
- Zaraz - nie chciało mi się wstawać.
- Nie zaraz tylko już. -  zrzucił mnie z łóżka.
- Można było delikatnie.
- A czy wtedy byś wstał ?
- Nie. - Odpowiedziałem zupełnie szczerze.
- No widzisz.
Chłopak zniknął za drzwiami a ja czym prędzej poszedłem za nim.
- Więc co proponujesz na śniadanie ? - podszedłem do lodówki i uchyliłem jej drzwiczki.- Więc jajecznica ?
- Hmm.... inne pomysły ? - rozsiadł się na blacie.
- Jay ty nie masz w lodówce nic innego poza jajkami i piwem.
- W takim razie jajecznica - udał uradowanego i wyprzedzając moje czyny wyciągnął produkt z lodówki.
Ja za to wyjąłem naczynia i wzięliśmy się do roboty.
- Dzwonił Tom. Z Michelle wszystko w porządku, czekają aż się obudzi.- zaczął temat Jay.
- Myślisz że powinniśmy powiedzieć Arianie o tym ?
- O czym ? - dziewczyna wyskoczyła za ściany dzielącej kuchnie z jadalnia.
- O niczym. - szybko zaimprowizował McGuiness
- Jak to o niczym ? Powiedzcie - usiadła na szafce.
Nie chcąc jej oszukiwać powiedziałem
- Mich jest we szpitalu. Straciła dziecko.
- I nie chcieliście mi o tym nic a nic powiedzieć ? - naprawdę się zdenerwowała.
- Tak było lepiej.
- Lepiej ? Dobra nie mam zamiaru się z wami kłócić, musimy do niej jechać.
- To nie ma sensu.
- Nie ma sensu ? - zdziwiła się.
- Ona jest w śpiączce nie wpuszczą nas do niej. Max z ledwością ich przekonał by być przy niej.
- To wszytko moja wina - upadła na kolana i schowała twarz w dłoniach.
- Nie to nie twoja wina - znalazłem się obok niej. Wtuliłem ją w siebie i głaskałem po twarzy - Mich nie może mieć dzieci.
- Czy to było dziecko Max'a ?
- Nie.
- Zdradziła go ? - zdziwiła się.
- Na to wygląda. Chodź zjemy śniadanie. Już gotowe - zaprowadziłem ją do stołu po czym zająłem miejsce obok niej.
Jay przyniósł talerze i po szklance soku.
- Jedz -zauważyłem że nic nie tknęła
-  Nie mam ochoty. - odłożyła widelec którym się bawiła - Muszę iść do pracy - poinformowała.
- Jadę z tobą - zadecydowałem
- Po co ?
- Jak to po co ? Muszę wygarnąć temu twojemu tępemu szefowi wszystko. - spojrzałem na nią, po czym zmieszany jej niezadowolonym wyrazem twarzy dodałem - Chyba nie zamierzasz tej sprawy zostawić w spokoju ?
- Nathan ma racje nie powinnaś mu tego darować - poparł mnie Jay.
Nie odpowiedziała nam na to. Po chwili wyszła do sypialni po nasze rzeczy.
- Powinniśmy się już zbierać.
Przebrałem się szybko i poprawiłem włosy w łazience, po czym podziękowaliśmy Jay'owi za gościnę.

Oczami Max'a



Obudziłem się z nadzieją że dziewczyna również się obudzi. I jak się okazało stało się tak. Gdy spojrzałem na jej twarz, zobaczyłem jej otwarte oczy i duży uśmiech.
- Dziękuję że przymnie byłeś- uświadomiła mi że to nie sen.
Od razu znalazłem się jeszcze bliżej niej i wtuliłem ją w siebie.
- Jak to jest że nawet po takim czymś jesteś przy mnie ? - zadała pytanie, które mnie zdziwiło.
Nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć, a dziewczyna była zniecierpliwiona tą sytuacja.Widocznie chciała je zadać wcześniej, gdy spałem.
- Bo ja cię nie przestałem kochać.
- A dziecko ? - nie dowierzała moim słowom.
- Nawet jeśli nie byłoby ono moje, mógłbym je pokochać.
- Ale nie ma go - znów z pochmurniała
- Będziesz miała jeszcze gromadkę dzieci - posłałem jej uśmiech na który odpowiedziała tym samym.
- Przepraszam za wszystko...
- Ja też przepraszam. - załapałem ją za rękę. -  Nie powinniśmy byli popełniać tylu błędów. I nie powinniśmy się zdradzać nawzajem.
- Możemy o tym zapomnieć ? - spytała.
- Tak będzie lepiej - poparłem ją.                                            
- Kocham cię.- wyznała.
- Ja ciebie też - pocałowałem ją delikatnie w policzek.
- Możemy zacząć wszystko od początku ?
- Myślisz że mamy szanse przetrwać ?
- To zależy od nas.
- W takim razie Michelle Keegan zostaniesz moją dziewczyną ?
- Muszę się zastanowić.... - chciała rozluźnić atmosferę -  a co jeśli się nie zgodzę ? - zachichotała.
- Wtedy zmuszę cię.
- Max'ie George oczywiście że będę twoją dziewczyną - słodko się zaśmiała, a ja wpiłem się  w jej usta.
- Koniec tego miziania się. Pacjentka nie może się przemęczać - wleciała pielęgniarka - lekarz już idzie. Musi pan wyjść.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- Max idź, zaraz przecież wrócisz. - posłała mi jeden ze swych najpiękniejszych uśmiechów.
Poczułem się jakbym śnił. Jesteśmy razem ? Zgodziła się ? Kocha mnie ? To zbyt piekne żeby było prawdziwe. Tak bardzo się cieszę. Teraz będę ją traktował jak księżniczkę, nie pozwolę jej zwątpić w to że ją kocham.
- Będę tęsknić - rzuciłem stojąc w drzwiach.







Nie zabijajcie mnie ! Wiem wiem, pewnie liczyliście na coś lepszego.
No i do tego zawiodłam was obiecując że dodam wcześniej a nie dodałam prawie miesiąc - za to możecie mnie zabić.
Pewnie teraz obiecałabym wam że next bd jak najszybciej się da ale powiem szczerze że teraz to będzie zależeć od tego ile będzie komentarzy - tak tak wredna ja.
Ten rozdział dedykuje Ewie z aska  i przepraszam za to że.... jest taki a nie inny :D :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 51

" Rozmowa a flirt to zupełnie co innego "

Oczami Max'a


Wstałem wcześniej, niż zwykle i poszedłem z Tom'em na siłownie. Tam spędziliśmy połowę dnia. Wiadomo, trzeba dbać o siebie, a ostatnio nie było na to czasu. W końcu musieliśmy to nadrobić. Przyznam szczerze byłem trochę załamany. To rozstanie nie było dla mnie łatwe. Dlatego też skupiłem się na ćwiczeniach i nie zbyt słuchałem tego co Parker do mnie mówi. Jedyne na co zwróciłem uwagę to to że Tom flirtuje z różnymi dziewczynami.
- Mógłbyś się jakoś zachowywać. Masz przecież Kels. - poprosiłem go na słówko.
- O co ci chodzi ? Przecież nic złego nie robię. Mogę chyba sobie porozmawiać z dziewczynami. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Rozmowa a flirt to zupełnie co innego.
- Zapomniałeś chyba co ty robiłeś. Daj spokój. Kocham Kelsey.
Jeszcze kilka słów rzuciliśmy w tym temacie i wróciliśmy do swoich zajęć. Nie było sensu tłumaczyć Tom'owi dalej, skoro on i tak zrobi po swojej myśli. Żeby tylko nie przesadził.
 Pod wieczór wróciliśmy do mnie do domu. Tam od razu poszliśmy przywitać się z dziewczynami. Michelle zaprosiła Kels i swoje koleżanki.
- Poczekaj - zatrzymał mnie Tom z chytrym uśmieszkiem gdy byliśmy pod drzwiami pokoju w którym były.
Chłopak nastawił ucho i przyłożył palec do ust na znak bym siedział cicho. Chwile tak staliśmy. Ja znudzony a Tom zaciekawiony.
- Co ? - szepnął Tom wbijając jeszcze bardziej ucho w drzwi. Jego mina mówiła że był bardzo czymś zaszokowany.
Postanowiłem sprawdzić co go tak zdziwiło i również nachyliłem się by słuchać.
- Dzięki Kels, ale to i tak nie ułatwia sprawy. Jak ja powiem o tej ciąży ojcu dziecka ? - poznałem po głosie Michelle.
Co ? Ona jest w ciąży ? Ale jak to możliwe ? Niewiele myśląc wpadłem do pomieszczenia, gdzie zobaczyłem wystraszone dziewczyny.
- W ciąży ? - zapytałem.
Nastała cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać.
- Zostawmy ich samych. - Przemówił Tom i po kolei wyganiał wszystkich.
Gdy zostaliśmy sami powtórzyłem pytanie.
- Czy ty jesteś w ciąży ?
- Tak jestem - powiedziała spuszczając wzrok.
Odszedłem od siedzącej Mich i podszedłem do okna odwracając się do niej tyłem.
- Od kiedy... to znaczy ile...który to tydzień... miesiąc..... no nie wiem.- plątałem się -  Odezwij się - podniosłem głos gdy ta milczała.
- Drugi miesiąc - powiedziała roztrzęsionym głosem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ? - wkurzyłem się.
- Nie mogłam.... Max zrozum - popłakała się.
- Czy... czy to... moje dziecko ? - bałem się odpowiedzi.
- Nie... - wyszeptała.
- Zdradziłaś mnie ! - oskarżyłem.
- Max... ty też nie byłeś mi wierny!  Podczas trasy sypiałeś z nie jedną.... a ja zrobiłam to... bo czułam się niekochana.
- Kto jest ojcem ? - spojrzałem jej prosto w oczy nie zwracając uwagi na wcześniejsze słowa.
Wiedziałem że ja też nie byłem święty, ale w tej chwili dla mnie to nie miało znaczenia.
Mark.
- Jaki Mark ? - dalej wgłębiałem się w ta sprawę. 
- Wright, z planu.
Zacząłem sobie wszystko w głowie układać. Spojrzałem na Mich a ta miała grymas bólu na twarzy. 
- Max. Skończmy tą rozmowę. Źle się czuję. 
- Nie. Nie teraz. Nie wymigasz się. 
- Ale ja powiedziałam ci już wszystko. Mam jeszcze przepraszać ? - oburzyła się - Mój brzuch- Zajęczała a po chwili upadła na podłogę - Max mój brzuch - krzyknęła.
- Co się dzieje - przerażony ukląkłem przy niej.
Dziewczyna straciła przytomność a ja zacząłem wołać o pomoc. Wszytko stało się zamazane. Jakby upłynęło w sekundzie. Ocknąłem się dopiero w tedy gdy lekarze spytali czy jadę z nimi. Od razu wskoczyłem do karetki i usiadłem przy niej. Złapałem ją za rękę i przetarłem łzy. Dziewczyna po chwili wybudziła się, ale za to cierpiała. Zwijała się z bólu, a ja nie mogłem patrzeć na jej cierpienie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, biegłem cały czas za noszami.
- Pan nie może tam wejść - zamknęli mi drzwi przed nosem.
Zostałem sam na korytarzu. Zacząłem chodzić w kółko. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Łzy płynęły z oczu jak głupie, tak że ledwo widziałem. Czas dłużył się w nieskończoność, a niepewność była jak na mnie zbyt duża. Jak w jakimś cholernym filmie. Nigdy nie czułem się podobnie. W końcu nie wytrzymałem i dałem  upust emocją. Usiadłem na krześle i skryłem głowę w dłoniach.
- Max - po nieokreślonym czasie do szpitala wpadła cała reszta. Kels usiadła obok i  przytuliła mnie.
Tom zajął miejsce po drugiej stronie i niepewnie poklepał mnie po plecach.
- Ja ją dalej kocham - załkałem.
- Wiem - umocniła uścisk - Lekarze się nią dobrze zajmą. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - pocieszała.
W takich właśnie chwilach, przekonuje się że prawdziwi przyjaciele są ważni. Gdyby nie oni zwariowałbym, nie potrafiłbym czekać w tej niepewności. To właśnie dzięki nim powoli uspakajałem się. Chociaż nie wierzyłem w ani jedno słowo Kelsey,  miałem nadzieję że jednak to prawda. Że wszystko będzie dobrze.
- Czy ktoś z państwa jest kimś z rodziny Pani Keegan ?
- Jestem jej przyjaciółką - wstała Kels - A to jest jej narzeczony - wskazała na mnie gdy zobaczyła, że odpowiedź nie zadowoliła lekarza.
- W takim razie zapraszam pana do gabinetu.
- A co ze mną ? - oburzyła się dziewczyna.
- No dobrze, oboje państwo niech pójdą - Ruszył w drogę a my za nim.
Pod gabinetem zatrzymaliśmy się. Lekarz zaczął grzebać w kieszeniach swojego fartucha.
- Za chwilkę wracam - uśmiechnął się i oddalił od nas.
- Dziękuję że powiedziałaś że jestem jej narzeczonym. Sam bym na to nie wpadł.
-Nie ma sprawy. Musiałam w końcu coś zrobić. Inaczej by nam nic nie powiedzieli.
- Już jestem - Doktorek wrócił i otworzył drzwi.
 Wszyscy weszliśmy do pomieszczenia i za rozkazem lekarza zajęliśmy miejsca przy biurku. Mężczyzna również usiadł tyle że po drugiej stronie i przeszedł do sedna sprawy.
- Jak pewnie wam wiadomo Pani Keegan była w ciąży.
- Jak to była ? - zauważyła Kelsey.
- Uratowaliśmy ją, niestety z dzieckiem nie mięliśmy tyle szczęścia. Pańska narzeczona - zwrócił się do mnie - nie może mieć dzieci. Przynajmniej nie teraz.
Nastała cisza. Nie wiedziałem co na to powiedzieć. Gdy się dowiedziałem o zdradzie chciałem żeby to się nigdy nie zdarzyło, żeby nie była w ciąży.... a teraz.... to był szok.... Mich zawsze chciała mieć dziecko... i mnie też to zabolało. Zacząłem myśleć o tym jak ona musi się czuć, zapomniałem co się stało, co zrobiła. Liczyła się tylko ona.
- Muszę ją zobaczyć - wstałem.
- Ona musi odpocząć, dojść do siebie. Pewnie potrzebuje trochę czasu i spokoju. To jej na pewno pomoże.
- Jedyne co jej pomoże to wsparcie bliskich. Ona sama sobie z tym nie poradzi. Nie dźwignie tego. Zawsze marzyła o dziecku. Z pewnością pokochała je - wkurzyłem się - proszę - zacząłem błagać.
- No niech panu będzie. Ale tylko jedna osoba.
- I znowu mnie pan wyklucza. Ja też muszę być przy niej.
- W takim razie wasza dwójka. - pokręcił z niechęcią głową - Chodźcie.
Opuściliśmy gabinet i znów ruszyliśmy w drogę. Pod salą w której znajdowała się moja Mich, zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy aż nas wpuszczą. W pewnej chwili Tom do nas podbiegł. Blondynka wszystko mu wyjaśniła, a ja wbiegłem do środka. W sekundę znalazłem się przy jej łóżku. Opadłem na kolana i załapałem płaczącą dziewczynę za rękę.
- Na szczęście nic ci nie jest - przytuliła ją Kels, która dołączyła do nas.
- Ale moje dziecko... - powiedziała pustym wzrokiem patrząc w sufit - To nie może być prawda - załkała.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - odezwałem się, próbując ja pocieszyć.
- Nic nie będzie dobrze. Kochałam je...- rozpłakała się bardziej.
Wstałem i usiadłem obok niej. Dziewczyna też podniosła się. Objąłem ją ręką a ona się we mnie wtuliła, tak jakby miałem odejść i nigdy nie wrócić. Cały czas trwaliśmy w ciszy.
- Kocham cię - usłyszałem.
Gdy spojrzałem na nią, ta osunęła się na łóżko. Straciła przytomność. Lekarze zaczęli interweniować. Wyprosili nas z sali, a mój niepokój znów rządził mną. Nie chciałem wyjść z tamtą. Chciałem być przy niej. Musieli mnie siłą wyrzucić. Na korytarzu od razu dostałem wsparcie i usłyszałem słowa pocieszenia. Tom i Kels chcieli dodać mi otuchy, ale wyczułem w ich głosie strach. Bali się tak samo jak ja o Michelle.
Gdy lekarze opuścili salę, nie chcieli nas wpuścić. Mich nie odzyskała przytomności.Twierdzili że nie ma sensu zaglądanie do niej. Zlitowali się nade mną dopiero w tedy, gdy siedziałem pod drzwiami do północy i nie chciałem wyjść ze szpitala. Tom z dziewczyną już dawno byli w domu.
- Powinien pan już pójść. Odpocząć po trudnym dniu.
- Musze być przy niej. Niech pani mnie wpuści - błagałem.
- Ale lekarz mi zabronił....
- Proszę... pani też chciałaby być przy swoim mężu gdyby był w takim stanie. Ja ją kocham.
- No dobrze. - otworzyła mi drzwi i wpuściła do środka. Od razu znalazłem się przy niej. Wziąłem krzesełko z drugiego końca sali i usiadłem na nim jak najbliżej łóżka. Złapałem dziewczynę za rękę i czekałem aż się obudzi. W pewnym momencie zasnąłem.






Przepraszam przepraszam przepraszam... NA PRAWDĘ PRZEPRASZAM.
Za to że tyle musieliście czekać, za to że taki krótki, za to że taki beznadziejny,
No ale jest. Męczyła się z nim i stwierdziałm że muszę odpocząć od pisania i ' nabrać weny ' No i jestem. Niestety bez efektów i bez weny ://
No ale....
Postaram się jak najszybciej dodać kolejny. Tak tak tym chcę odkupić swoje winy hehe :D

+ Kto chce być informowany na fb albo tt to podajcie swoje nazwy bo niestety już się nie orientuje kto jest kim bo pozmienialiście nazwy hahaha :D