niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 32

" . . . Pływałeś z rekinami, a boisz się wejść do jednego pokoju ? "


Oczami Max'a


- Mich, musimy tam jechać ? - zapytałem.
- Tak musimy. Wiesz, że ci tego nie odpuszczę.- odpowiedziała ubierając buty.
- A Ariana jedzie z nami ?
- Jak chce...
- Pójdę się jej zapytać.
Wbiegłem po schodach i nie pytając czy mogę wleciałem do jej pokoju. Dziewczyna siedziała na łóżku i czytała jakąś kartkę.
- Amy, jedziesz z nami ?
- Po co ? - spytała podnosząc głowę znad tego co miała w ręce.
- Bo dzięki tobie tak na prawdę mam odwagę tam pójść, chociaż cholernie się obawiam.
- Jak to dzięki mnie ? - zdziwiła się.
- Bo to ty mnie wspierałaś, podnosiłaś na duchu i nie opuszczałaś.
- Bo jesteś dla mnie ważny. - całkiem odłożyła kartkę i wstała z łóżka.
- Ty też jesteś dla mnie ważna, więc chcę, żebyś ze mną była. I nie muszę ci przypominać, że to ty o The Wanted najbardziej walczyłaś.
- Bo jest o co - powiedziała i wyszła z pokoju - to co jedziemy ? - posłała mi uśmiech i zbiegła na dół.
Dołączyłem do niej i wspólnie we trójkę opuściliśmy dom.
- Dzisiaj mój brat będzie miał ostatni zabieg, decydujący o jego chodzeniu. - moja dziewczyna rozpoczęła rozmowę w aucie.
- O której ?
- Zaraz. - spojrzała na zegarek.
- To może  jedźmy do szpitala.
- Nie wymigasz się Max.
- Słuchaj - zatrzymałem auto na boku ulicy. - Ja nie chcę tam jechać. Będę się głupio czuł, nie jestem na to gotowy. A jak chłopaki tam będą ? Jak my na siebie spojrzymy po tym wszystkim ? A co jeśli Scooter nam tak po prostu odpuści i na serio rozwiąże ten zespól ?  Ja tego nie chce...
- I właśnie dlatego tam jedziemy. - odezwała się Mich.
- Max dasz radę. - dotknęła mojego ramienia Ariana. - wszystko będzie dobrze.
- Chciałbym w to wierzyć... - powiedziałem nieco ciszej i wróciłem na ulicę, gdzie już spokojnie i w ciszy dojechałem na miejsce.
Dziewczyny wysiadły, a ja dalej patrząc się na kierownice, nie ruszałem się z miejsca.
- Max - upomniała mnie Mich. - idziemy.
Ogarnął mnie strach. Jestem jakiś inny... ale na prawdę boję się spotkania z nimi. Do tej pory żyłem w nadziei że to może jeszcze nie koniec, a jak teraz Scooter to zamknie ? Stracę swoje całe, życie. Już raz straciłem to co kocham. Nie dopuszczę do tego jeszcze raz.
- Chodźcie bo się spóźnimy. - powiedziałem wychodząc z auta, na co Ariana się zaśmiała.

Oczami Jay'a


- Nie lubię autobusów, wszyscy się na mnie głupio patrzeli.
- Bo rozpoznawali cię. Jesteś Jay'em McGuiness'em.
- Nie musisz o tym krzyczeć, cały świat nie musi o tym wiedzieć.
- Ale wie. Potrójna platyna w USA, to dla ciebie nic  ?
- Dużo, ale skoro to już się skończyło, muszę znaleźć sobie również interesujące i ciekawe zajęcie. Mógłbym...   tańczyć. Przecież do tego jestem powołany. W poniedziałek zapiszę się do domu kultury, może będą szukali kogoś do pomocy przy zajęciach.
- Wydaje mi się, że nie będzie takiej potrzeby - odpowiedziała.
- Nie rozumiem jednego... Nawet jakby ci się walił cały świat  ty zawsze jesteś uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona, jak to jest  ?
- Życie mnie tego nauczyło. Nigdy nie było mi lekko, ale przecież mogłoby być gorzej. Mam was i dom, a mogłabym nie mieć nikogo i spać pod mostem. Nie uważasz, że można się z tego cieszyć  ?
- Wiesz.... ja tak nigdy nie myślałem....
- To może trzeba wreszcie inaczej spojrzeć na świat.
- Jak zawsze masz rację. Boję się - spojrzałem na budynek, przed którym już staliśmy.
- To normalne, ale jak będziemy tu stali i rozczulali się nad twoim strachem i zastanawiali czy wejść czy nie to nigdy byśmy tam nie dotarli. Jay weź się w garść i idziemy.
- Masz rację - Wziąłem wielki wdech i wszedłem do środka za Jayne.
W środku było dużo ludzi. Od razu weszliśmy do windy i wjechaliśmy na piętro, w którym znajduje się pokój Braun'a. Podchodząc do niego, przez szklaną ścianę zobaczyłem Michelle i Arianę siedzących z Max'em. Automatycznie się obróciłem i chciałem wrócić, ale Jayne mnie zatrzymała.
- Teraz się chyba nie wycofasz, co ?
- A właśnie, że tak. To mnie przerosło.
- Jay. Chodź - pociągnęła mnie, a ja poszedłem za nią.
 Otworzyliśmy drzwi i przekroczyliśmy je, znajdując się w innym pomieszczeniu.
- Dzień dobry - pozdrowiła i zajęła miejsce na kanapie nasza była menadżerka.
- Cześć - powiedziałem i usiadłem koło niej.
Czułem się tak nie zręcznie, ta jakby to była kara.... Obejrzałem się dookoła i na swojej drodze napotkałem Max'a, również mi się przyglądającemu. Od razu odwróciłem się i zapatrzałem w ziemię.
- W takim razie wiecie, że czekamy na resztę. - odezwał się Scooter.
No super wszyscy razem... Nie chce teraz ich spotykać... za dużo cierpienia po tym wszystkim...

Oczami Nar


- Siva, kotku pojedziesz, ze mną do tego nowego sklepu, chciałabym sobie kupić sukienkę.
- Masz ich wystarczająco dużo. - powiedział obojętnie.
- Seev, dlaczego jesteś dzisiaj ciągle nastawiony przeciwko mnie ? - zapytałam wkurzona.
- Nie jestem kochanie.
- To pojedź tam ze mną.
- A co ja z tego będę miał ? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Szczęśliwą i dobrze ubraną dziewczynę.
- Myślałem o czymś jeszcze...
- Przecież nie chcesz mieć dzieci.- zarzuciłam mu.
- Chodziło mi o coś niezobowiązującego. - wytłumaczył.
- No dobra, ale chodźmy już wreszcie.
Ubrałam się w kurtkę i wciągnęłam na nogi buty, po czym musiałam czekać jeszcze na leniwego i wolnego Seev'a który powoli zakładał swoją czarną kurtkę i tego samego koloru trampki.
Wyszliśmy z domu i od razu polecieliśmy do auta. To znaczy ja wręcz biegłam, a on spokojnie doszedł do mnie.  Wsiedliśmy do samochodu, który ostatnio mój chłopak sobie sprawił..
- Gdzie mam jechać  ?
- Proszę tu masz adres - pokazałam mu karteczkę.
- To nie daleko.
- Wiem, ale na nogach bym doszła dopiero po jakimś czasie, a jak mi go zamkną ?
- No dobra.
Wyruszyliśmy w podróż, po naszym wspaniałym mieście. Mimo tych deszczów i tak kocham Londyn.
Po paru minutach znaleźliśmy się na miejscu, wysiedliśmy z auta. Podeszliśmy do drzwi sklepu, o którym istnieniu tak na prawdę nie wiedziałam. Wszystko zmyśliłam.
- Zamknięty, szkoda.
- To co teraz robimy  ?
- Chodźmy coś zjeść, co ty na to ? - zaproponowałam.
- Nie jestem głodny.
- I do tego ani trochę czuły i kochany. Chcę zjeść z tobą pyszną kolację przy świecach w jakiejś restauracji, a ty mi mówisz, że nie jesteś głodny. Po twoim zachowani zastanawiam się, czy ty mnie jeszcze kochasz. Nawet nie chcesz ze mną zjeść...
- Nareesha - załapał mnie za ramię.
- Przepraszam.- wyszeptałam.
Poniosło mnie, ale ostatnio się od siebie ciągle oddalamy. No i muszę jeszcze go jakoś zaciągnąć do środka.
- W tym biurze podobnoś jest dobra restauracja.
- Ale tam pracuje Braun.- zaczął marudzić.
- I pewnie siedzi u siebie, nie zauważy nas. No chodź proszę. - pociągnęłam go.
- Dobra - powiedział z bezsilności.
Weszliśmy do środka i od razu skierowałam nas do windy.
- A czy restauracja, nie jest na samym dole ?
- Jest ale muszę jeszcze  załatwić swoją potrzebę.
- Skąd wiesz że jest na tym piętrze wc ?
- Bo na dole pisało, przy wejściu. Był cały rozkład budynku. Od razu rzuciło mi się w oczy. - zaczęłam wymyślać coś na poczekaniu.
- Ty coś kombinujesz. - powiedział i był w szoku gdy spojrzał przed siebie.
Właśnie weszliśmy do pokoju Scooter'a.
- Nareesha nie wybaczę ci tego - wyszeptał mi na ucho.
Nie słuchając tego co mi powiedział, pociągnęłam go do środka.
- Dzień dobry. - przywitałam się radośnie.
-Witajcie - ucieszył się pan Braun.

Oczami Kels


- Tommy zapomniałam torebki, pójdziesz mi po nią. - zrobiłam słodkie oczka.
- Oczywiście, ty już wsiadaj do taksówki kochanie - odpowiedział i pobiegł do domu.
Od razu wykorzystałam sytuację i podeszłam do kierowcy.
- Niech pan mnie terasz uważnie posłucha. - zaczęłam - Jest taka sprawa, bo mój chłopak chce jechać do kina i poda panu adres, ale niech pan pod niego nie jedzie, bo to jest dla niego niespodzianka. Musi pan jechać pod ten adres - pokazałam mu go na telefonie. - Wie pan gdzie to jest ?
- Tak.
- No i jak najbliżej się da budynku. Z góry dziękuje. - powiedziałam i wygodnie siadłam na tylnym siedzeniu. Po chwili dołączył do mnie Tom i jak przypuszczałam powiedział kierowcy, że ma jechać pod kino. Całą drogę próbowałam go zagadać, żeby nie zorientował się gdzie jedziemy. W końcu obiecałam, że Tom się zjawi.
- Kochanie, ale to mi nie wygląda na kino. - powiedział gdy wysiadł z auta
- Obiecałam, że cię namówię, albo siłą przywiozę, więc to zrobiłam.
- Ale ja tam nie wejdę.
- Zrób to dla mnie i dla fanów.
- Kels nie.- powiedział stanowczo
- Tom - zaczęłam go ciągnąć za rękę.
- Kochanie... Wiesz że to nie jest przyjemna sytuacja.
- Wiem, dla tego idę tam z tobą. Tyle się nacierpiałeś, więc chyba lepiej teraz już to wszystko załatwić.
- Definitywny koniec?  - spojrzał się na mnie jak nigdy wcześniej.
- Nie powiedziałam tego...
- Ale ci to odpowiada.
- Tom jak możesz mnie o to posądzać. Ja cię kocham... - powiedziałam i poszłam w stronę windy.
Wiedziałam że pójdzie za mną. I nie myliłam się. Po chwili znalazł się koło mnie.
- Przepraszam. - wyszeptał mi na ucho i musnął moje usta.
- Pójdziesz tam  ?
- Kelsey - zaczął - Dlaczego to spotkanie ma taki wpływ na nas związek ?
- Bo mi na tobie zależy. Proszę wejdź tam - pociągnęłam go za rękę, by  wyszedł z windy.
- Tam są chłopcy. Nie chcę.
- Tommy. - powiedziałam kusząco - Później ci to wynagrodzę.
- Nie chcę łączyć ciebie z The Wanted...
- To nie jest łączenie, tylko nagroda za odwagę. Wsiadałeś na różne kolejki, pływałeś z rekinami a boisz się wejść do jednego pokoju ?
- Tak, wiem głupi jestem.
- Pokonaj strach tak jak zawsze.
- Masz rację. Chodź idziemy.
Złapał mnie za rękę i dzielnie maszerując weszliśmy do danego pomieszczenia.
- Cześć - powiedziałam.
- Hej. - powiedział cicho i niepewnie Tom.

Oczami Ariany


W końcu zjawił się i Tom. Wszyscy na siebie co jakiś czas spoglądali, po czym wracali do wpatrywania sie w jedną wybraną rzecz.
- No wiedzę, że wszyscy.
- A Nathan ? - spytałam.
- Jeśli im było trudno się pofatygować, żeby przyjść na te spotkanie, to on nie przyjedzie na pewno z innego miasta. -- spojrzał na mnie - To co możemy zaczynać, nasze zebranie ?



I dodałam znowu. Pisany na szybko i z nudów, bo miałam limit na tt i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
To ostatni w tym roku, może napiszę za tydzień. Zatem chcę wam życzyć aby  rok 2013 był jeszcze bardziej udany niż ten i żeby spełniły się w nim wasze najskrytsze i największe marzenia. I udanego sylwestra. Kocham was <3
Do następnego :*

Ps. Love jeszcze się nie uchlałam, napisałam to co myślałam i dziękuję za miłe słowa  <3

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 31

" . . . ale to nawet nie chodzi o to, że na nich zarabia " 


Oczami Ariany


Siedziałam z Max'em i Mich, oglądając zdjęcia, jak byliśmy mali. Nie które wyszły mistrzowsko. Śmieszne pozycje, głupie miny i wielkie uśmiechy. Tak to właśnie my kiedyś. Ale wtedy nie było najważniejsze jak wyjdziemy na zdjęciu, tylko kto pierwszy zbuduje zamek z piasku. Pamiętam jak Mich do mnie przyjeżdżała.  Była tak trochę jak starsza kuzynka, a nawet siostra. Zabierała mnie i Austin'a na lody, albo na plażę. Nigdy tego nie zapomnę.
- Max kto jest na tym zdjęciu ? - spytałam.
- Nie wiem, nie pamiętam. A co ?
- Kojarzę ją skądś.
- Niech sobie przypomnę... To jest chyba moja ciocia.
- Jak to chyba ? - zdziwiłam się.
- Bo ja nie pamiętam całej swojej rodziny... za duża jest... - wytłumaczył się.
- Okej, nie naciskam już na ciebie - zaśmiałam się.
- Ariana to ty prawda ? - spytała Mich.
- Tak, jaka ja byłam mała.
- I słodka - wtrącił Max.
- A teraz już nie jestem słodka ?
- Nie nie jesteś. Ale za to jesteś pyskata i niegrzeczna.
- Ale poczekaj, ty o mnie mówisz ? - udałam urażoną.
- Oj nie obrażaj się.
- Nie rozmawiamy - odwróciłam się od niego i wybuchłam śmiechem.
Max chciał mi już coś powiedzieć ale zadzwonił telefon Michelle. Dziewczyna podeszła do szafki na którym go miała i odebrała. Chwilę coś mówiła stojąc tam, ale po chwili podeszła do nas.
- Scooter daję na głośnomówiący - położyła swój telefon na stół.
- Max dzisiaj o dziewiętnastej chcę cię widzieć u mnie.
- Po co ? - warknął.
- Max spokojnie. Jeśli chcecie to zakończyć to zróbcie to tak jak należy.
- Kochanie pojadę tam z tobą. - wtrąciła Mich.
- Ja nigdzie nie jadę.
- Proszę cię - powiedział głos w telefonie.
- Nie wiem czy to ma sens.
- Gdyby nie miało, nie prosiłbym cię o to.
- Scooter nie obiecuję ci niczego.
- Ważne że chcesz się tego podjąć.

Oczami Michelle


Gdy zadzwonił pan Braun nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Na szczęście okazało się , że wie o rozpadzie zespołu. Na początku pytał się mnie czemu Max nie odbiera, ale zapewniłam go, że to tylko dlatego, że nie ma go przy sobie. Poprosił go do telefonu, ale ja chciałam wszystko słyszeć więc zrobiłam po swojemu. Gdy dowiedzieliśmy się tak na prawdę o co chodzi Max miał mi to za złe że odebrałam. Przynajmniej wnioskowałam to po jego minie. Ale przecież robię to dla niego.
- Max pojedziemy tam razem.
- Ale ja nie chce  tam jechać.
- Co ci szkodzi ?
- To, że zobaczę chłopaków, fanów i będę musiał udawać.
- Proszę cię zrób to dla fanów, oni was kochają.
- Wiem i cieszę się z tego, ale...
- Nie ma żądnego ale. Pojedziemy tam.
- Ty niczego nie rozumiesz - powiedział bardziej do siebie.

Oczami Max'a


Podczas rozmowy z Braun'em czułem się niezręcznie. Było mi głupio że to koniec i że nie chcę tam pójść, ale bałem się. Wiem to może i głupie, ale co poradzę, że ogarnął mnie strach. Mich ma rację powinienem tam pojechać ze względu na fanów. Oni zawsze nas wspierali i kochali, tak jakbyśmy byli ich rodziną. To cudowne, wiedzieć że tyle osób nas lubi i szanuje. Oczywiście nie można też zapomnieć tego, że mam dużo żon - na samą myśl uśmiech pojawił mi się na twarzy - Może to trochę chore, ale niesamowite. Muszę stawić czoła i pojechać tam. Nie dla Braun'a, nie dla Mich ale dla fanów.

Oczami Tom'a


- Kels wiesz, że cię kocham ?
- Co znowu chcesz ? - spytała z drugiego pokoju.
- Wejść na laptopa.
- Ale teraz piszę z Emily. - powiedziała - Tom twój telefon ! - krzyknęła.
- Już idę - wstałem i pobiegłem w stronę mojej ukochanej dziewczyny.
- Tak, słucham. - odezwałem się po odebraniu.
Okazało się że to był Scooter Braun. Chciał żebym dziś do niego przyszedł.
- Tak mi przykro ale nie mam czasu.
- Co jest ważniejsze od zespołu.
- Nieistniejącego ? Wszystko. Słuchaj mam dziś randkę i nie mam zamiaru odwoływać jej.
- No to przesuńcie ją.
- Ale my idziemy do kina, na premierę. P-r-e-m-i-e-r-ę.
- Rozumiem - wkurzył się.
- No to powinieneś wiedzieć, że premiery nie da się przesunąć.
- Dlaczego ty zawsze robisz takie problemy ?  Daj mi Kels.
- Po co ?
- No daj ! - uniósł się.
Podałem telefon dziewczynie, a ta wyszła z pokoju. Poszedłem za nią, by cokolwiek usłyszeć, ale niestety na marne. Po chwili rozłączyła się i powiedziała.
- Czemu nie chcesz pójść.
- Bo nie - syknęłam.
- To nie jest właściwa odpowiedź.
- Trudno. Mogę laptopa ?
- A weź go sobie. Idę do sklepu. - włożyła na nogi buty.
- Chcesz ode mnie uciec ?
- Nie chcę zjeść coś dzisiaj, bo mam dość już płatków z mlekiem. - wkurzyła się.
- Kels proszę cię nie obrażaj się na mnie - prosiłem, ale ona wyszła.

Oczami Kels


Dlaczego on zawsze musi stawiać na swoim. I tak czy tego chce czy nie pojedziemy tam.
W końcu to tylko dla jego dobra. Scooter na prawdę chce im pomóc. Znaczy... on w nich też ma swój interes... ale to nawet nie chodzi o to, że na nich zarabia. Chłopakom tylko jest potrzebna okazja do pogodzenia się. On za sobą już tęsknią. Te dwa tygodnie dały im w kość. Tom dopiero zaczął ze mną normalnie rozmawiać, po długiej pogawędce i wypłakaniu się. A mówią, że mężczyźnie nie płaczą. W tym przypadku nie dziwię mu się. To jest na prawdę dla niego ważne, chociaż udaję, że już go to nie obchodzi. W środku nadal to przeżywaj jak pierwszego dnia, wiem to...

Oczami Jay'a


- Miałaś rację, że wypad do kina dobrze mi zrobi. Co ty na to, żebyśmy dziś poszli znowu, ale na tą premierę tego nowego filmu co reklamowali w telewizji. - powiedziałem.
- Jay mamy inne plany. Dzwonił Scooter gdy wyszedłeś po zakupy. - powiedziała z niezręcznością w głosie.
- Czego chciał ?
- Byś się dzisiaj u niego zjawił.
- Ale...
- Jay nie zaczynaj tych swoich przemyśleń. Idziesz tam.
- Ale ty pójdziesz ze mną.- powiedziałem.
- Przecież wiesz, że nie przepadam za Braun'em.
- Jeśli ty nie chcesz iść z tego powodu, to ja tym bardziej nie pójdę. - odpowiedziałem jej.
- Dobrze, pójdziemy tam razem. - zgodziła się.
- Dziękuję - przytuliłem ją. - Szkoda, że odeszłaś wtedy.
- Wiesz, że chciałam dla was jak najlepiej, zresztą wy i tak za bardzo nie słuchacie menadżerów.
- To prawda, zawsze robiliśmy co chcieliśmy.
- A na ten film się wybierzemy kiedy indziej.
- Trzymam cię za słowo Jayne.
- Cieszę się, że otworzyłeś się przede mną.
- Ja też się cieszę, że mogę ci zaufać. Gdy nie te nasze rozmowy pewnie bym dalej siedział bezradnie.
- Czyli moje zadanie zostało wykonane. - zaśmiała się.
- Skoro się zgodziłem bez oporów tam pójść, chyba tak. Jesteś najlepsza - znów ją przytuliłem.
Przez te dwa tygodnie zżyłem się z nią jeszcze bardziej. Jest dla mnie jak rodzina.

Oczami Seev'a


- Kochanie, chciałbyś mieć dzieci  ? - zadała mi niespodziewanie pytanie moja dziewczyna.
- Kiedyś.
- Kiedyś to znaczy za ile ? - znów spytała się mnie, a ja poczułem się jeszcze bardziej niezręcznie.
- Nie wiem, a czemu się pytasz ?
- Bo mi się marzy mieć dwójkę dzieci.
- Aha... może pomyślimy o tym wkrótce - chciałem ją uspokoić.
- Na prawdę  ?
- Tak, na prawdę. - skłamałem.
Nie chcę mieć dzieci, przynajmniej nie teraz. Nie nadaję się kompletnie na ojca. Zresztą Nar też nie jest jeszcze chyba gotowa... Nie mam zamiaru decydować się na coś, by potem tego żałować. Może i jestem  głupi, ale co będę ukrywać, że nie nadaję się na ojca i boję się podjąć tej roli. Tak po co ją kłamie ? Znów sobie pomyśli, że kogoś mam. Tak jest coraz częściej. A ja nie mam nikogo innego, jest wiele ładnych dziewczyn, ale ja kocham ją. Nie za wygląd, ale za to jaka jest. Dla mnie liczy się tylko ona.
- Moja mama mówiła mi, że chciałaby mieć już wnuka - ciągnęła ten temat.
- Yhymmm.... To może niech twoja siostra się postara. Jest już po ślubie dwa lata, a dalej nie mają dziecka.
- Wiem, ale ona ciągle wyjeżdża. Nie umiałaby usiedzieć na miejscu więcej niż dwa miesiące, a to nie jest dobre dla dziecka. Ona widzi nadzieję tylko w nas.
- No to teraz nie czuję żadnej presji, wiesz ?
- Oj Siva. A czy twoja mama nie chciałaby mieć wnuka ?
- Jej wystarczy to, że miała gromadę dzieci. No i przecież trzy osoby, z mojego rodzeństwa mają już dzieci.
- Czemu ty zawsze musisz coś wymyślić ? - usiadła z bezradności.
- Kochanie - podszedłem i przytuliłem ją. - nie powiedziałem, że nie chcę mieć dziecka. Ja po prostu na razie nie jestem na nie gotowy. Obiecuję ci, że pomyślę o tym. Ale daj nam czas. Dziecko jak na razie nie jest dla nas wskazane.
- Ale ile mam czekać ?
- Nie wiem. Przepraszam dzwoni telefon.
Pobiegłem i odebrałem go. Był dla mnie ratunkiem.
- Hallo  ?
- Siva ?
- Tak.
- Tu Scooter - przedstawił się.
Zaczęliśmy rozmowę. Kłóciłem się z nim o to, że nie mam zamiaru tam jechać. Nareesha cały czas mi się przyglądała. W końcu nie wytrzymała i wyrwała mi telefon z ręki. Sama zaczęła o czymś z nim dyskutować.
- Siva pojedziesz tam ?
- NIE !
- Panie Braun, muszę kończyć. - usłyszałem.- Jesteś uparty - zwróciła się do mnie i podała mi telefon.
Wziąłem go do ręki poszedłem do siebie. Miałem tego dość. Nie pojadę tam. Jeszcze tego brakuje. Mam dość tego całego zespołu, nie obchodzi mnie on.

Oczami Nar


Nie pozwolę mu tak po prostu się poddać. Rozumiem to że na razie nie chce mieć dzieci, ale The Wanted mu nie odpuszczę. To jego całe życie. Coś muszę wymyślić, żeby go dowieść na miejsce.




I kolejny, nie wyszedł mi kompletnie, ale musicie mi wybaczyć bo pisałam na szybko. Jej serio coś ze mną nie tak. Piszę rozdziały dzień po dniu. Ale wy na mnie działacie.....
 Muszę was zmartwić, bo jak pójdę do szkoły to możliwe że dodam raz na tydzień.
Ale do szkoły jeszcze parę dni.
Do następnego
Kocham was :***

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 30

" Będę ją wspierał jak tylko mogę " 



Dwa Tygodnie Później
Oczami Nathan'a


Od tego zdarzenia na wyścigach, z Jess dogaduję się coraz lepiej. Kto by pomyślał, że taka sytuacja zbliży nas do siebie. Przynajmniej wiem, że Jessice nie było to obojętne. Wiem, że chciałaby się spotkać jeszcze z tym całym Kubą, ale znam ludzi z tej grupy i wiem, że mogłoby  jej to zaszkodzić. Wczoraj jak byłem z Amy,  to Brian mówił coś o tym, że Luke rozpowiada wszystkim o tym jak to moja siostra staje się dziwką. Jessica też o tym wie. Ne jest to dla niej miłe i wiem, że przez to cierpi. Popełniła duży błąd, już na samym początku, gdy go poznała.
- Jessica, ktoś do ciebie ! - zawołała mama, a ja podniosłem głowę znad laptopa i spojrzałem na moją siostrę.
Była przestraszona. Całe jej życie w tym mieście będzie teraz skomplikowane. Zastanawiam się po co ja ją tam zabrałem. Niby minęło już te dwa tygodnie, ale ludzie nadal o tym huczą. O Jessice i Kubie, oraz o mojej bójce z Lukasem. Gdybym nie przyjeżdżał tu nie było by  tego wszystkiego.
- Jess idź.- odezwałem się do niej.
- A jeśli to on ?
- Nie przyjdzie do nas do domu, no co ty. - uspokoiłem ją.
- Nathan zrób coś z tym proszę - powiedziała prawie płacząc.
- Pogadamy później, a teraz leć otworzyć.
Dziewczyna opuściła mój pokój. Było słychać jak zbiegała po schodach, a po chwili wracała. Zatopiłem się w czytaniu tweet'ów gdy moje drzwi otworzyły się, a w nich stała Jess i Mia, oraz Amy.
- Cześć kochanie - pocałowała mnie ta ostatnia.
- Cześć Amy - odwdzięczyłem jej się - No i cześć Mia - nie pominąłem dziewczyny.,
- Jessica chcę z  tobą zamienić kilka słów na osobności, możesz ? - spytała moja dziewczyna.
- To chodźmy do mnie.- odpowiedziała jej nie pewnie.
Wyszło na to, że zostałem sam z Mią. Odłożyłem laptopa i podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Usiądź - pokazałem na wolne miejsce.
- Nie, postoje. Nathan, dałbyś mi coś swojego ? - zapytała niepewnie.
- To znaczy ? - nie wiedziałem o co chodzi.
- No jakąś swoją rzecz, dla fanki. Ona bardzo lubi The Wanted.
- Jasne, weź... tamten full cap. - pokazałem na czapkę
- Mówisz serio ? - zdziwiła się.
- Tak, skoro to dla fanki. - posłałem jej uśmiech.
- Ona lubi The Wanted, a ja lubię ciebie, mogę liczyć na całusa.
- Ja mam dziewczynę - podrapałem się po głowie.
Zaczęła się dziwnie zachowywać. Podeszłą do drzwi i przekręciła klucz..
- Co robisz ? - spytałem się jej.
- Ona dostała czapkę, to ja też chcę to co mi się należy - powiedziała i siadła na mnie okrakiem.
- Mia zejdź, bo cię zrzucę. - zagroziłem.
- Nathan nie denerwuj się tak, podobasz mi się - pocałowała mnie.
Gdyby to nie była przyjaciółka Jess, odwzajemniłbym to, ale tak się nie stało.
- Mia, opanuj się. Ja mam dziewczynę.
- Po prostu chciałam zobaczyć jak smakują twoje usta, tak strasznie zazdroszczę ciebie Amy. - powiedział słodkim głosikiem - Gdyby nie ona moglibyśmy być razem  ?
- Nie - odpowiedziałem szybko
- A to dlaczego ?
- Ponieważ jesteś przyjaciółką mojej siostry i do tego.. - nie pozwoliła mi dokończyć.
- Jestem za mała. Jay'owi jakoś to nie przeszkadzało.
- Co masz na myśli ? - jeszcze bardziej się ożywiłem.
- To że twój przyjaciel dobrze całuje, szczególnie mi się to podobało.
- Jesteś psychiczna.
- Tylko trochę... Bo ja was kocham.
- Czyli tylko dla tego przyjaźnisz się z Jess ?
- Nie, ona jest fajna, ale wy lepsi.
- Wyjdź stad.
- A co powiesz Jessice ?
- Coś wymyślę, ale teraz wynocha z mojego domu - powiedziałem i otworzyłem jej drzwi.
Opuściła mój pokój i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Jesteśmy dla siebie stworzeni, jeszcze się o tym przekonasz.
Zeszła po schodach i było słychać jak żegna się z moimi rodzicami, oraz zamykające się drzwi.

Oczami Jess


Gdy zeszłam na dól, okazało się, że to tylko dziewczyny. Od razu skierowałyśmy się do pokoju mojego brata. Amy przywitała się z nim i poprosiła mnie bym z nią pogadała na osobności. Zaproponowałam mój pokój, do którego się udaliśmy.
- Więc co chciałaś mi powiedzieć ? - odezwałam się pierwsza, wygodnie siadając na łóżku.
- Chcę się dowiedzieć kiedy Nathan wraca do Londynu.
- Nie mam pojęcia, bo The Wanted... a zresztą nie ważne - zatrzymałam się w porę.- On sam pewnie jeszcze nie wie, a czemu się pytasz.
- Chcieliśmy z Brianem zabrać się z nim, na tydzień.- powiedziała a ja musiałam dusić w sobie śmiech.
Jestem pewna, że mój brat nie chcę ich brać ze sobą, bo tam ma inne życie. I lepiej by było dla zespołu, żeby nie miał dziewczyny. Przynajmniej nie takiej, jaką jest Amy.
- Myślisz, że zgodziłby się, żebyśmy z nim jechali.
- Nie wiem, może... - powiedziałam, ale wiedziałam, że na pewno nie.
- Chciałabym zobaczyć Londyn, od tej sławnej strony, no wiesz w końcu zaraz będą moje urodziny...
- Ja tam wolę, zwyczajne życie tutaj.
- Jak kto woli.... Wracajmy.
- Okej.
Przeszyłyśmy przez dwoje drzwi i znaleźliśmy się w pokoju Nathan'a.
- Gdzie Mia ?
- Musiała wyjść.
- A powiedziała czemu ? - spytałam wiedząc że coś kręci.
- Nie.
- Ja też już pójdę.
- Tak szybko ? - zadał jej pytanie mój brat.
- Mam coś do załatwienia.
- No dobrze - wstał i cmoknął ją.
- Co chciała? - odezwał się po wyjściu dziewczyny.
- Pytała się kiedy wracasz do Londynu i czy zgodziłbyś się zabrać ją i Brian'a ze sobą, bo chcą poznać życie od strony sławy - powiedziałam na jednym wydechu.
- Taa... jeszcze jej tam brakuje.
- To samo pomyślałam. - zaśmiałam się,

Oczami Nathan'a


Siedziałem z Jessicą i rozmawiałem, zacząłem jej opowiadać o naszym tacie i o tym, że rodzice kiedyś byli na prawdę przykładnym małżeństwem, przynajmniej w moich oczach. Już myślałem, że Jess się popłacze, gdy zadzwonił telefon i przerwał nam te smutne tematy o rodzinie. Nie patrząc kto dzwoni odebrałem i po chwili tego żałowałem.
- Nathan ?
- Tak.-  odpowiedziałem krótko.
- Z tej strony Scooter.
- Po co dzwonisz, skoro wiesz, że to już koniec.
- No właśnie w tej sprawie. Jeśli chcecie to zakończyć to zróbcie to w porządny sposób.
- Co masz na myśli ?
- Jutro jest koncert The Wanted na najważniejszym wydarzeniu muzyczny UK i całego świata.
- I co związku z tym?
- To że chcę abyście zagrali i dzisiaj jaki goście i jutro jako wy.
- To nie możliwe, bo jestem w innym mieście.
- Nathan nie zawiedź mnie ani kolegów. Jesteś nam wszystkim bardzo potrzebny.
- Ale to już koniec. - powiedziałem nieco ciszej.
- To zakończcie to w odpowiedni sposób. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla mnie to zrób to dla chłopaków i fanów.
- Nie mogę teraz rozmawiać - rozłączyłem się.
Rzuciłem swoim telefonem o ziemie, a ten rozpadł się na części. Jessica zareagowała natychmiastowo i w sekundę znalazła się przy mnie. Przytuliła mnie i po raz pierwszy w życiu dałem odczuć jej to , że to ja jej potrzebuje jeszcze bardziej niż ona mnie. Chwilę tak siedzieliśmy, aż do pokoju, wleciała mama.
- Nathan dzwonił do mnie pan Braun. Jako twoja matka chcę żebyś jechał do Londynu.
- Ale ja nie pojadę, to już postanowione.
- I dlaczego mi o niczym nie powiedziałeś ?
- Nie wiem.... tak wyszło. - spuściłem wzrok.
- To dzięki mnie zacząłeś śpiewać. - podeszłą do okna.
- Taaak... Mamo ja jestem dorosły i chcę decydować za siebie.
- Ale jak widać jesteś jeszcze na to za głupi. Jak mogłeś przepuścić taką szansę.
- Mamo nie pomagasz mu. - wkroczyła moja siostra.
- Jessica ty być lepiej cicho, bo o tobie też różne rzeczy w tym tygodniu usłyszałam.
Spojrzałem na dziewczynę. Widać, że nie wiedziała co powiedzieć. Bała się...
- Mamo przystopuj trochę. Ja będę decydował za siebie, a co do Jess...
- Jessica nie jest jeszcze pełnoletnia. I chcę żeby zrobiła test ciążowy, bo doszyły mnie słuchy... - nie dokończyła.
- Tak zrobiłam to i wiesz co ? To nie twoja sprawa. - Jessica wstała.
- A ja łudziłam się że to może tylko plotki. Wiesz jak teraz na mnie ludzie patrzą ? Moja córka jest dziwką.
- Ona nie jest żadną dziwką.- również wstałem na nogi.
- Puściła się z pierwszym lepszym i to w tym wieku.
- Ja też miałem 16 lat gdy zrobiłem to po raz pierwszy, a Jessica zrobiła to co uważała. Może i popełniła błąd, ale to jest jej życie i możesz mieć pewność, że zanim zrobi to drugi raz porządnie to przemyśli.
- To i tak nie zmienia faktu, że mam jej to za złe. No i oczywiście szlaban się należy. Córeczko masz karę na wychodzenie z domu do odwołania. Zawiodłam się na was obu...
Mama opuściła pokój, a Jessica się popłakała. Ta sytuacja była dla nas obu trudna. Dla niej jeszcze dodatkowo ciężka. Samo życie... Musimy się oboje jakoś pozbierać. Będę ją wspierał jak tylko mogę. Ona jest dla mnie bardzo ważna.
- Nathan jedź do Londynu.
- Nie Jess, tamto już skończone.
- Jest o co walczyć.
- Ale nie zostawię cię.
- O mnie się nie martw...




Taki jeszcze jeden dzień z życia Jess i Nathan'a. Jak już mówiłam wszystko zacznie się wyjaśniać. I to jest rozdział który wszystko zaczyna. Mam bardziej, że nie zanudziłam. Rozdział krótki w porównaniu do poprzedniego, ale jest. No i znów dodałam dzień po dniu... Co wy ze mną robicie  ?
Dedyk dla Lose my mind, którą doceniam heh :D
Cieszę się, że czytasz moje opowiadanie i dziękuję za te miłe komentarze i pochwały. Jesteś na prawdę bardzo miła i to co piszesz dużo dla mnie znaczy <3

Kocham was <3

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 29

" Moja kochana siostrzyczka . . . "



Oczami Amy


- Tak jasne. Chodźcie.
- Jak coś to na dole szybko wychodzicie z domu - Nath poinformował Jess i Mię, patrząc na nie pogardliwie
-Wyluzuj - cmoknęłam go.
Na dole tak jak się umówiliśmy, dziewczyny wręcz wybiegły przed dom, niestety nas zatrzymała mama Nathan'a.
- Uważajcie na dziewczynki.
- Oczywiście, mamo nie martw się. One są już duże.
- Wiem, ale i tak nie jestem pewna co do tego wyjścia.O której wrócicie ?- spytała troskliwie.
- Nie wiemy, koncert pewnie skończy się długo po północy i jeszcze przyjazd do miasta. Ale jakby co mam telefon.
- No dobrze, nie zatrzymuję was.
- Dobranoc - powiedziałam i pierwsza wyszłam.
Gdy już opuściliśmy podwórko, wszyscy wybuchnęliśmy nie pohamowanym śmiechem.
- Serio koncert ? - spytałam się Nathana
- A co innego miałem jej powiedzieć ?
- Ważnie że się zgodziła - uśmiechnęła się szeroko Jess
- Czyli kierunek znak ?
- Tak -odpowiedziałam i wskoczyła mu na plecy. Chłopak złapał mnie za tyłek i w takiej pozycji poszliśmy dalej. Gdy dotarliśmy już na umówione miejsca zeskoczyłam z niego i pobiegłam do Oliwi, z którą przywitałam się cmoknięciem w policzek.
 - Siemanko - krzyknęłam reszcie, a oni podali mi ręce.
- Nath myślałem ,że po wczoraj nie dasz rady z nami jechać - powiedział Brian.
- A jednak. - przywitał się z nim.
- Jedziemy autobusem czy ciśniemy na nogach ?
- Autobus - powiedziała Jess patrząc na swoje buty.
- Kogo ja tu widzę. Mała Sykes'ówna i jej koleżanka. Nathan musi się wami zajmować ?
- Luke, uspokój się. - Podeszłam do niego
- Uspokój się  ? Czyżbyś zaczęła bronić dzieci ?
- Jakich dzieci  ?
- No je.
- One nie są już dziećmi.- wkurzytłam się
- Ale za to zdecydowanie za młode na imprezy z nami.
- One maja po 16 lat, a ty w jakim wieku zacząłeś kręcić się po mieście nocami ?
- Dobra, niech idą. Ale Sykes sam ich pilnuje. - podszedł do Nathana i posłał mu mordercze spojrzenie.
- Luke, nie pasuje ci coś  ? - spytała się mój chłopak.
- Tak !  To że tu wróciłeś.
- Tak mi przykro, ale to już nie twój interes czy jestem tu czy w Londynie.
- Ale w moim interesie jest to z kim się obracam, a twoje towarzystwo mi nie odpowiada.
- Trudno.
- Trudno ci będzie zaraz wstać z ziemi
- Zobaczymy, komu bardziej. - Nath rzucił się na niego.
Do akcji od razu wkroczył Brian i reszta.
- Luke zostaw go w spokoju, a ty Nathan miej na niego wyjebane.
- Nath nic ci nie jest ?  - wreszcie się otrząsnęłam i podeszłam do niego.
-Wszystko w porządku. Idziemy dalej ?
- Tak jasne. Zaraz powinien przyjechać autobus.
Wtuliłam się w Nathana i czekaliśmy. W niedługim czasie tak jak było powiedziane, podjechał autobus. Wsiedliśmy do niego i po chwili ruszył. W również w niedługim czasie znaleźliśmy się na miejscu. Wysiedliśmy i kawałek szliśmy, aż skręciliśmy w jedną ze ścieżek. Droga nam się ciągła. Po czym poznaliśmy że jesteśmy na miejscu ?  Po unoszącym w powietrzu się zapachu benzyny i głosu motorów. Przebiliśmy się przez krzaki i stanęliśmy koło Markusa.
- Wow - powiedziała Jess.-  ale miejsce.
- Super no nie ?- spytałam się jej.

Oczami Nathan'a


Od razu wiele wspomnień. Tak to tu pierwszy raz pobiłem się z kolegą, to tu pierwszy raz porządnie wypiłem i to tu pierwszy raz poczułem obrzydliwy smak papierosa i dym w gardle. I przede wszystkim tu pierwszy raz ścigałem się. Pamiętam , że przegrałem.... z Lukiem. Co jak co, ale to nie jest miłe wspomnienie, szczególnie dlatego, że przez to byłem poniżany. A później dodatkowo przez śpiew...
- Markus, gdzie jest alkohol ?
- Tam - pokazał i wszyscy udaliśmy się w tamto miejsce.
Każdy dostał po piwie, nawet Jess i Mia, co mi się nie spodobało. Ruszyłem w ich kierunku.
- Jessica,  za dużo sobie pozwalasz.
- Nathan ja i Oliwia zajmiemy się nimi, a ty idź pomagać chłopakom w naprawie sprzętu Markus'a, bo inaczej nie wystartuje.
- No dobra, ale niech nie pija. Oddajcie mi piwo.
- Nathan nie wygłupiaj się - pocałowała mnie- Po jednym chyba mogą wypić.
- Ale po jednym, i nic więcej... Zrozumiano  ? - spojrzałem na Amy, a później na dziewczyny, nie co ostrzej

Oczami Amy


- No to Nathan'a się pozbyłyśmy - zaśmiała się - Co chcecie robić ?
- Hmmm... a co proponujesz ?
- Ja muszę iść zapalić, idziecie ze mną ?
- Tak, bo nie zostaniemy tu same.
- To chodźcie się przejść, bo Nath nie może nas zobaczyć.
- Czemu ?
- Bo powiedziałam mu dzisiaj, że dam radę bez tego.
- On nie lubi, nie wiem czemu... - zamyśliła się Jessica
- A ty lubisz  ? - spytałam się jej
 - Ja jeszcze nigdy nie paliłam.
- A chcesz?
- Niee - powiedziała nie pewnie.
- Jak coś to się nikt nie dowie. To twój wybór.
- To możesz dać...
- Chwila - rozejrzałam się dookoła, by nikt nas nie widział i wyciągnęłam paczkę - trzymaj -podałam jej jednego.
- Dzięki - odpowiedziała mi.
- A ty Mia bierzesz?
- Czemu nie - wyciągnęła jednego z paczki.
Poszukałam w torbie jeszcze zapalniczkę i każdej z nas odpaliłam.
Jess po pierwszym wciągnięciu zaczęła się dusić.
- Wszytko w porządku  ? - wystraszyłam się.

Oczami Jess


Amy dała nam po papierosie. Na początku miałam opory by włożyć go do ust, ale muszę w końcu spróbować. Zaciągnęłam go i zaczęłam się dusić. Amy najwyraźniej wystraszyła się tego  i zapytała.
- Wszystko w porządku?
Z trudem ogarnęłam się i zapewniła ją, że to nic.
- Po prostu są za mocne.
- Jak na pierwszy raz być może... Ja się już przyzwyczaiłam.
Wciągnęłam jeszcze raz, ale tym razem normalnie. Nie wiem czemu Nathan nie lubi jak się w jego towarzystwie pali. To jest.... fajne.... może dlatego, że zakazane..... 
- Jess i jak wrażenia ? - zaśmiała się.
- Podoba mi się.
- Ale nie pal.
- Czemu ?- zdziwiłam się.
- Bo Nathan by mnie zabił.
- Ale on nie musi się dowiedzieć. Wow ale ciacha - powiedziałam, na widok trzech chłopaków, którzy przechodzili niedaleko nas, na co Amy się zaśmiała.
Trzej przystojniacy, widząc nas, zaczęli iść w nasza stronę.
- Hej - przywitała się Amy.
- Cześć  - powiedział blondyn.
Siemka- odezwał się szatyn.
- Amy  ?  -  nie poznał jej drugi blondyn.
- Jak widać. Dziewczyny, poznajcie Kubę i Oliwiera, oraz Patryka
- Cześć - wykrztusiłam z siebie - jestem Jess, a to jest Mia - pokazałam na dziewczynę.
Zgasiłyśmy w trojkę papierosy, a Amy wyszeptała im coś,
- No dobra - uśmiechnęli się.
- Ja lecę, a was pozostawiam samych - puściła mi oczko i oddaliła się z Patrykiem.
- A ja dię się załatwić i wracam do Brian'a trzymajcie sikę - powiedział Oliwia.
- Ile macie lat dziewczyny
- 16 - Powiedziałyśmy równo, zachwycone nimi.
- Ładne jesteście. Może przejdziemy się ?
- Okej - odpowiedziałam bez zastanowienia.
Oni są cudowni... tacy uroczy... przystojni.... i jeżdżą na motorach.....awww...

 Oczami Amy


- One prawdo podobnie się jeszcze nawet nie całowały.
- Chłopacy się nimi zajmą. A zresztą co ci tak na nich zależy?
- Chcę żeby posmakowały życia
- Ale żeby tak od razu rzucać je na głęboką wodę.
- Jaką głęboką wodę. Chce tylko, żeby się przylizały.
- No, ale jak do tego dojdzie, to Kuba i Oliwier sobie ich tak szybko nie odpuszczą.
- No to dojdzie do czegoś więcej , też mi problem.
- Jesteś okropna.
- Słuchaj - pocałowałam go, żeby się uspokoił - mam gdzieś co o mnie myślisz.
- Dlaczego mnie pocałowałaś ?  - był zdezorientowany.
- Żebyś się zamknął.
- A mogę liczyć na coś więcej ?
- Nie, mam chłopaka....
- Kogo ? -  zdziwił się
- Nathan'a.
- Jakiego Nathana?
- Sykes'a
- Co ?  A czy to nie była jego siostra.
- Może.
- To już nie żyjesz.
- Trudno, nie wtrącaj się. A i radzę ci nie mówić nic o tym pocałunku. Inaczej długo nie pochodzisz sobie spokojnie po tej ziemi.
- Okej, okej. Będę siedział cicho.
- I o to chodzi, a teraz przepraszam - powiedziałam podchodząc do Nathan'a.
Wpiłam się w jego usta i nic innego się nie liczyło.
- Wyścig rozpocznie się zaraz- poinformował mnie.
- Okej, pójdę po dziewczyny. - powiedziałam i wyskoczyłam z jego uścisku.
- A gdzie one są ?
- Yyyyy z Oliwią.
- Ale ona jest  z nami
- No dobra. Poznałam ich z Kubą i Patrykiem.
- Z kim ?
- Oni są odpowiedzialni, nie musisz się o nie bać.
- Idź po nie i szybko wracaj - odpowiedział i wziął dużego łyka piwa.
Zaczęłam biec w stronę w którą szłyśmy wcześniej.
- Dziewczyny ! - krzyknęłam widząc je. - Chodźcie zaraz wyścig - powiedziałam zatrzymując się.
 Po chwili cała czwórka dołączyła do mnie i wróciliśmy.

Oczami Nathan'a


 Amy poszła za Jess i Mią. Trochę miałem jej za złe to , że zostawiła je same, ale ten jej wzrok i to, że chce być taki jak kiedyś, sprawiło że moja złość przeszła szybciej niż bym przypuszczał. Po chwili, gdy dziewczyna oddaliła się wszyscy zaczęli się zbierać.  Zaczęły tworzyć się grupy. Markus założył kask i wskoczył na swój pojazd.
- Powodzenia - odezwał się jako Brian.
- Dzięki. - odpowiedział mu i przeleciał wszystkich w koło wzrokiem, zatrzymując się na mnie. - Nathan ? Nie myślałem że przyjdziesz.
- A jednak, starych znajomych się nie zostawia - podszedłem do niego i przyjaźnie poklepałem po plecach.
- No to stary patrz jak się poduczyłem, podczas gdy ty latałeś po krajach.
- Pamiętam jak dziś ten dzień kiedy przyszliśmy i jeździliśmy właśnie w tym miejscu po raz pierwszy.
- To było niezłe, w szczególności, że motor był mojego wujka
- I goniła nas policja... - powiedziałem a on zaśmiał się po czym spoważniał.
- I wtedy działo się o wiele więcej.
- Tak, o wiele za dużo. Ale nie gadajmy o tym. Pokarz im kto tu rządzi. - powiedziałem a on pojechał na start.
 Wszyscy pobiegliśmy za nim. Po chwili kolo mnie zjawiła się Amy, dziewczyny i jakiś dwóch kolesi. Nie przyglądałem im się jakoś szczególnie, bo byłem bardziej zainteresowany tym co się dzieje na "torze'.
- Zasady są proste. Musicie okrążyć cały ten plac, łącznie z jeziorkiem. Trzy razy. Pierwszy wygrywa ten sprzęt - pokazał na niesamowite cacko, które też bym chciał mieć - A i przypominam - wszystkie chwyty dozwolone. Uwaga ! - krzyknął - 3 ! 2! 1! START
W jednej chwili około dziesięć osób wystartowało.  Pech chciał, że stary motor Markusa, ciężko startuje co spowodowało jego zwolniony zapłon i ostatnie miejsce. Na szczęście chłopak potrafi nieźle jeździć, czego bym się nie spodziewał, i po chwili dogonił resztę.  Przy drugim okrążeniu był już na lepszej pozycji. Z tego co wiem jego przeciwnik  z ' tamtej' drużyny był jak dotąd najlepszy w wyścigach i jeszcze z nikim nie przegrał.  Pokazał nam to na początku trzeciego i ostatniego koła, jakie mieli do wykonania. Ale Markus nie odpuszczał mu i już pod koniec wyrównał się  z nim. I w tych ostatnich sekundach wyprzedził go i wygrał. Wszyscy zaczęliśmy biec w jego stronę i gratulować mu.
- Łyso ci teraz frajerze ? - spytał tamtego, gdy wydostał się stamtąd.
- Miałeś po prostu szczęście. - powiedział groźnie.
- A mi się wydaje że jest po prostu lepszy od ciebie - wkroczyłem w obronie Markusa.
- Kogo ja tu widzę ?! Sykes !
- We własnej osobie.
- Po co wróciłeś do nich ?
- Nie pasuje ci to ?
- Nath idziemy - pociągnęła mnie Amy.
- To teraz z nim jesteś. Szybko zmieniasz.
- Chciałbyś być na jego miejscu co ?  - wtrącił się Brian.
- Już nie, znudziliśmy się sobie co nie mała.
- Nie mów do mnie mała. Nathan idziemy - pociągnęła mnie.
- Powodzenia - powiedział kpiąco.
Tak strasznie mnie wkurza. Od razu przypominają mi się stare czasy. Siedzenie w barach i dogadywanie wszystkim. Jak tak sobie przypomnę to ja nigdy nie byłem grzecznym dzieckiem, a w domu to tylko były pozory. Dobrze że mama wszystkiego o mnie nie wie. Jeszcze by jej się szkoda zrobiło, że takiego syna wychowała
- Nathan  i jak ? - spytał się mnie Markus, jak przypuszczam chodzi mu o wyścig.
- Nieźle sobie z nim poradziłeś.
- To co wbijamy do garażu.
- Dalej go macie ? - zrobiłem wielkie oczy.
- No tak, tylko teraz jest ulepszony. W końcu to mój dom.
- Jak to twój dom ?
- Matka mnie ze swojego wyrzuciła za narkotyki.
- Nie masz lekko jak widzę.
- Daję rade.- powiedział i obrócił się do wszystkich. - No to zapraszam do mnie. John skołuje nam jakieś procenty. Chodźcie !- krzyknął i wsiadł na nowy motor. -  Nathan jedziesz na moim starym ?
- Ale ja jestem z Amy i dziewczynami.
- My dojdziemy. Jedź - pocałowała mnie.
- No to jak ? - powtórzył.
- Jadę - odpowiedziałem mu i również wsiadłem na motor.
Markus odpalił pierwszy i ruszył, a ja chwile po nim. Nie jechał szybko, więc go dogniłem. Jechaliśmy kawałek, bo to nie daleko. Skręciliśmy i prawie wjechałem do wody. No co ?  Nigdy wcześniej nie było tu wody, przynajmniej nie tyle.  Za czymś co chyba jest jeziorkiem, zsiedliśmy z pojazdu i zaparkowaliśmy przed wielkim garażem. Po chwili było słychać głosy ludzi, czyli nasza grupa się już zbliżała. Po chwili wszyscy byli już na miejscu,m łącznie z John'em który załatwił nam szampany. Przyjechał z zapakowanym w aucie alkoholem. Podszedłem do Amy i  wziąłem ją na ręce po czym poszliśmy po coś do picia. Od Markusa od razu dostaliśmy szampana, od razu otwarłem go, co spowodowało małą fontannę. Po mnie zrobiła tak i reszta. Na szczęście w butelce zostało go jeszcze trochę, więc wlałem go w siebie, dzieląc się z moją dziewczyną.
- Gdzie Jess ? - spytałem.
- Nie musisz się o nią bać. Weź skończ wreszcie z pilnowaniem jej i zacznij się bawić.
- Ale to moja siostra.
- Dosyć duża. Daj jej trochę luzu. Chyba może się napić czegoś i pobawić z resztą. Po to tu chyba przyszła.
- No tak, ale mama mnie zabije.
- Nie myśl o tym, myśl o mnie.
- O tobie ? - nie zrozumiałem jej.
- No tak, bo ja czuje się taka samotna i nie wykorzystana.- wyjaśniła.
- Czy ty coś kombinujesz ?- spytałem uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Ja po prostu mam na ciebie ochotę i wiem, że ty na mnie też. - powiedziała zadziornie i również posłała mi uśmiech.
- To co my z tym zrobimy ? - udałem zamyślonego.
- hmmm... może pójdziemy się przejść z dala od nich.
- Szybki numerek w krzaczkach ? - powiedziałem ze śmiechem.
- Nazywaj to jak chcesz, to co idziemy ?
- Tak, tylko chwile poczekaj. - powiedziałem i wziąłem nie otwartą jeszcze butelkę szampana.

Oczami Jess


- Napijesz się ? - zapytał się mnie Kuba
- Nie powinnam, mój brat...
- Ale go tu nie ma. No weź się wreszcie zabaw. Tak porządnie. Chyba że chcesz stracić młodość, na pilnowanie się.
- Masz rację - powiedziałam i wzięłam pociągnęłam dość spory łyk z butelki.
W końcu muszę się zabawić, on ma rację. Nie jestem już dzieckiem., a Nathan nie będzie mi rozkazywał. Chociaż z drugiej strony, on się o mnie mnie martwi i nie chce żeby mi się coś stało. No nic przynajmniej dzisiaj sobie porządnie pobaluje. Mam dość jedzenia z nim tylko w restauracjach, od dziś będę z nim również imprezować i to tak jak on.
- Dobre - pochwaliłam gdy oderwałam się od butelki..
- Takie jak zawsze - zaśmiał się melodyjnie chłopak.
- Wskoczyłam mu na na ręce i pocałowałam.
Tak to mój pierwszy pocałunek i chyba sobie lepszego nie mogę wyobrazić. Czemu ? Wiem że nie jest ani romantyczny ani czuły, ale spontaniczny. Przynajmniej się nie denerwowałam, żeby podjąć pierwszy krok. A chłopak z którym się całuję, jest całkiem, całkiem. A nawet i lepiej...
- Mmmmm... a to jest jeszcze lepsze - powiedziałam gdy oderwałam się od niego, na co on zareagował szybko i znów wpił się w moje usta.
- Jesteś cudowna wiesz ?
- Dziękuję, ty też. - uśmiechnęłam się do niego.
- A mogę liczyć na coś więcej ?
O matko, czy on mi własnie zaproponował seks ?  Nie nie jestem na to gotowa. Ja.... co ja mam mu odpowiedzieć. Nie mogę zdradzić tego że się boję.
- Nie wiem - powiedziałam zadziornie, tuszując mój strach.
Przecież mam dopiero 16 lat, albo już... Nie wiem co mam robić.
- Może się przejdziemy?  Nie lubię jak jest tyle ludzi.
- No dobrze. - powiedziałam jeszcze bardziej się przejmując.
- To ja wezmę butelkę szampana, co ty na to ?
- Z chęcią się jeszcze trochę napiję.
Chłopak wziął, ze skrzynki jedną butelkę. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy sama nie wiem dokąd. Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się.
- Usiądziemy na trawie ?  Jeszcze słychać muzykę z garażu.
- Okej - powiedziałam nie pewnie i po chwili już rozgościliśmy się na trawię w krzakach.
Chłopak otwarł butelkę i napił się z niej, a następnie podał mi ją.  Wzięłam do ręki i wlałam w siebie dość sporą ilość. Zaczęło mi się kręcić w głowie, więc oparłam głowę na jego ramieniu, a ten pochylił się i mnie pocałował. Po chwili wziął mnie podniósł, tak że usiadłam na nim okrakiem, nadal zachłannie się całując. Chłopak ściągnął ze mnie koszulkę oraz stanik i zaczął bawić się moimi piersiami. Boże dziewczyno co ty robisz! Albo postradałaś wszystkie zmysły albo ci się to podoba. Tak zdecydowanie to drugie. On jest taki cudowny... chyba zakochałam się w nim.... Skoro tak to chyba mogę mu się oddać ? Tak mogę, ale te słowa i tak nie sprawią że przestanę się bać.
- Co ty taka speszona ? - spytał.- Zachowujesz się jakbyś tego nigdy nie robiła.
No super wydało się ! Kto jak kto ale on nie musiał tego wiedzieć.

Oczami Nathan'a
Wspólnie z Amy oddaliliśmy się wystarczająco daleko. Po zatrzymaniu się i znalezieniu sobie odpowiedniego miejsca, nie czekając na nic zrobiliśmy to co zamierzaliśmy. Nie mogę powiedzieć że mi się nie podobało, bo ona jest cudowna, a w takich sprawach to nie znam nikogo lepszego. Ona jest marzeniem każdego chłopaka. Nie myślałem, że to powiem , ale chyba się w niej zakochałem, ale tak porządnie. Te jej głębokie oczy, pięknie pomalowane, miękkie usta i odpowiednio zbudowane ciało, z jej ruchami.... awww.... on jest taka seksowna, a szczególnie bez ubrań.... Ciekawe co ona o mnie myśli ?

Oczami Amy


Tego mi było potrzeba. On jest dobry, a nawet bardzo dobry w niektórych sprawach. Nie wiem jak mogłam z nim wcześniej zerwać,  ale teraz nie mam zamiaru. Chociaż podobają i się inni chłopacy i z chęcią bym się z nimi zabawiła. Chcę być jak za razie mu wierna. No przynajmniej póki tu jest. W końcu kiedyś jego wakacje się skończą i wróci do zespołu. Wtedy będę z nim, ale będę się też mogła zabawić. Jak na razie nie potrzebuję nikogo innego, bo z nim jest dobrze. Jego fanki mogą mi zazdrościć. Nie znajdą sobie takiego chłopaka. Nath jest przystojny, słodki, a co najważniejszy dobry w łóżku. Chociaż jedno bym w nim zmieniła. Jego budowę, mógłby bardziej popracować nad mięśniami. Jak jeszcze to zmieni w sobie, to chyba nigdy go nie opuszczę.

Oczami Jess


W końcu i mi udało się z niego zrzucić koszulkę oraz spodnie. Z moimi rurkami stało się  dokładnie to samo co z jego. No dobra co ja będę mówić co działo się później, chyba każdy głupi by zgadł, że zrobiliśmy to. Tak ja Jessica Sykes jestem już po pierwszym razie. I wiecie co ? Cieszę się.
- Jesteś  moją mistrzynią, jak na pierwszy raz, to poszło ci świetnie - powiedział mi mój chłopak, na co ja się uśmiechnęłam. Oprócz że zrobiłam to to jeszcze mam chłopaka.... przystojnego.
Zaczęliśmy się powoli ubierać. Gdy miałem już na sobie majtki i stanik, on znów pociągnął mnie na siebie i tak jak poprzednio siedziałam na nim okrakiem całując się z nim. Nawet nie zauważyłam gdy ktoś podszedł do nas. Tym kimś okazał się Nathan.

Oczami Nathan'a


 Zebraliśmy się i popijając szampana powoli zaczęliśmy wracać do reszty. Szliśmy w ciszy wtuleni w siebie, kiedy usłyszałem znajomy mi głos. To była na 100% Jessica. Tylko co ona robiła w krzakach ? Razem z Amy podeszliśmy bliżej miejsca hałasów i rozchyliłem wysoką trawę. To co zobaczyłem wstrząsnęło mną.
- Jessica ? I ty - krzyknąłem.
- Nathan ? - przestraszyła się.
- Ubieraj się już, a ty kolego podejdź tu do mnie.- powiedziałem.- Brat Luka  ?
- Tak , jestem Kuba. -podał mi rękę, ale to zignorowałem.
- W takim razie Kuba to za moją siostrę i to co zrobiliście - walnąłem go w twarz.
- Nathan uspokój się - powiedziała Amy.
- Nie mam zamiaru. Gówniarz nie będzie pieprzył mojej siostry.
- Nathan. - krzyknęła błagalnie.
- Amy nie tym razem.
- Co tu się dzieje? -  przybiegło parę osób, w tym Luke.
- Odczep się od mojego brata. - popchnął mnie.
- Ty też kurwa masz coś do mnie. To teraz to załatwmy.
- Kuba, nic ci nie jest ? - podbiegł do leżącego na trawie chłopaka.- Co on ci takiego zrobił ?
- Co ? Nie będzie zbliżał się do mojej siostry.
- To po co ją tu przyprowadzałeś ?
- Czyli to moja wina ?
- Frajerze i tak nie odpuszczę ci tego -rzucił się na mnie.
Biliśmy się razem. Obydwoje mieliśmy i wzloty i upadki, ale ostatecznie nikt nie wygrał, bo Brian i Markus nas rozdzielili.
- Nie warto Nathan. -powiedział Brian.
- A ty Lukas zabieraj tego swojego braciszka i idźcie stąd.
Kuba ubrał na siebie spodnie i buty, oraz wziął do ręki koszulkę. Podszedł do mojej siostry i ją pocałował.
- Pa Jess - powiedział, a ja jeszcze raz mu przywaliłem.
Lukas widząc to wrócił się.
- Nie wystarczy ci to ?
- Nie ! - powiedziałem stanowczo
- Wynoś się z tego miasta.
- To mój dom.
- Już nie, przynajmniej nie tu. Zostawiłeś nas i wracasz, żeby się awanturować  ? Do tego przyprowadzasz jakąś dziwkę- i znów nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Nikt nie będzie nazywał dziwką Jess.
- Sykes ! Luke ! - Krzyknął Markus i znów z Brianem nas rozdzielili.Luke zaczął się jeszcze kłócić z nimi, aj ja w tym czasie znalazłem się koło Jess i pociągnąłem ją za kurtkę. Szedłem z nią aż do garażu.
- Ja idę.
- Ja też - powiedziała Amy.
- Nie, chcę być sam z nią.
- No dobra, paa- pocałowała mnie.
Ruszyłem w drogę ciągnąć za sobą Jess.
- Dlaczego popsułeś mi jedną z ważniejszych chwil w życiu ?
- Seks w krzakach, jest dla ciebie jedną z ważniejszych spraw w życiu ? - powiedziałem kpiąco.
- To był mój pierwszy raz - stanęła, a ja razem z nią.
- To dlaczego z nim? - powiedziałem winiąc się za wszystko.
Nie wiedziałem, ze to jej pierwszy raz. Ale dlaczego nie wybrała sobie kogoś innego ?
- Nie wiedziałam że to brat Luka.
- Tu nawet nie o to chodzi. Dlaczego zachowałaś się jak dziwka i oddałaś się mu, chociaż go nie znasz.
- Ja...ja... ja.... - jąkała się.
- No właśnie.
- Nathan, bo ty nie rozumiesz.
- To oświeć mnie. - usiadłem na krawężniku.
- Bo ty, Amy, Mia i wszyscy w okół już to robiliście, ja nie. - zajęła miejsce koło mnie i z oczu poleciały jej łzy.
To dla niej jest na prawdę ważne,nie tak jak dla mnie, chociaż też to bardzo dobrze pamiętam.
- Ale ja jestem starszy.
- No ale.... opowiedz... no wiesz... swój....
- Jeśli chcesz tak bardzo wiedzieć. Miałem... tyle samo lat co ty. - zdałem sobie sprawę z tego co się wydarzyło teraz i kiedyś.
- No widzisz - powiedziała przez łzy.
- Było to na jednej z imprez na polu golfowym... z.... Amy.
- A kochałeś ją ?
- Wtedy się poznaliśmy. Przepraszam cię za moje zachowanie, ja nie byłem w cale lepszy.
- Nathan, ale nie powiesz mamie.
- Nie martw się o to, potrafię dochować sekretu.
- A co z Mią ?
- Rano się ją jakoś usprawiedliwi. Jedzie autobus jeśli pobiegniemy zdążymy, damy radę ? - uśmiechnąłem się do niej.
- Tak damy radę !
Wstaliśmy i dziewczyna ściągnęła buty. Złapałem ją za  rękę i zaczęliśmy biec. Udało nam się. Wskoczyliśmy do środka i autobus odjechał.
- Jess wzięła telefon i przejrzała się w nim.
- Wyglądam koszmarnie.
- Jesteś piękna, po mnie - przytuliłem ją.
Mimo wszystko zawsze ją kochałem. Właśnie w takich sytuacjach, widać jak za sobą tęsknimy i jak nam siebie brakuje. Szkoda, że zmarnowaliśmy ten czas... Moja kochana siostrzyczka....


Tam da da dam !
Ogłaszam, że dodałam nowy rozdział.
Przepraszam że dopiero teraz, ale nie miałam internetu przez święta, co było okropne.
Wyobrażacie sobie siedzenie u babci i nudzenie się ?
Ale przynajmniej przedłużyłam go, no bo jak na mnie to dłuuuugi.

11 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ

Ale nie obiecuję, że dodam od razu, bo nie zawsze mam czas, żeby pisać :D
A i od następnego rozdziału zacznie się wszystko powoli wyjaśniać
Kocham Was <33

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 28

Oczami Nathan'a


Amy wyszła do łazienki, a ja zostałem sam, No nie do końca, bo za chwilę do pokoju wparowała Jessica i jej przyjaciółka.
- Nathan, możemy pójść z tobą na ten wyścigi ? - spytała się mnie moja siostra.
- Oszalałaś ?
- Będziemy grzeczne.
- Nie ma mowy, z resztą mama wam nie pozwoli - broniłem swojego.
- No to ty to załatwisz. Prosimy. - powiedziała błagalnym tonem.
- Czemu nie, Jessica jest już na tyle duża. Nathan co ci szkodzi ? -usłyszałem głos Amy i momentalnie odwróciłem się w stronę drzwi.
- Ale to jest moja siostra.
- No i co. - pocałowała mnie - Dziewczyny, Nathan was zabierze, a jak nie on to ja.
- A co z waszą mamą? - odezwała się Mia.
- Nathan, jakoś to załatwi - Przytuliła się do mnie.
- Dzięki Amy, nie wiedziałam, że jesteś taka fajna.- powiedziała Jess, na co ona się uśmiechnęła.
Dziewczyny opuściły mój pokój, a myśmy wzięliśmy się za porządną robotę, czyli całowanie. Z chwilą przestawały to być czułe pocałunki. Stawały się one gorętsze i bardziej łapczywe. Ściągnąłem z niej koszulkę, co po chwili ona zrobiła i mnie. Powoli zbliżałem się do jej spodni, ale usłyszeliśmy głos mojej mamy i kroki, zbliżające się do nas. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i szybko założyliśmy wcześniej ściągnięte ubrania. Gotowe ! Akurat na czas, bo mama weszła do pokoju.
- Kolacja. Zabierz swoją koleżankę i za chwilę widzę was na dole. - uśmiechnęła się zachęcająco.
Gdy zamknęły się drzwi, Amy wzięła swoją torbę i stanęła przy drzwiach.
- Ja będę już szła.
- Zostań na kolacji. - również stanąłem koło drzwi.
- Nie jestem głodna.
- Ale wystraszona. - zaśmiałem się.
- Mówiłam ci, że twoi rodzice mnie nie lubią
- Ale ja tak i to nawet bardzo. Proszę zjedz z nami kolację. Pójdziemy razem do znaku.
- Muszę jeszcze iść się przebrać.
- To po kolacji od razu pójdziesz. Jest dopiero osiemnasta.
- Dobra niech ci będzie - pocałowała mnie.
Zeszliśmy wspólnie na dól, gdzie wszyscy już byli. Usiedliśmy koło siebie. Nałożyłem sobie sałatki mamy i podałem ją Amy. Nie pewnie wzięła ją i uśmiechnęła się. Po tym, jak wszyscy mieli już danie specjalne mamy na talerzu przystąpiliśmy do jedzenia. Jako pierwsza opróżniła swój talerz Amy, powodu tego, że praktycznie nic na nim nie miała. Po chwili ja, Jess i Mia dołączyliśmy do niej. Wspólnie udaliśmy się na górę. W moim pokoju Amy wzięła swoją torbę i już chciała wyjść, gdy moja siostra wraz ze swoją koleżanką przyszły do nas.
- Amy jak mamy się ubrać.
- Normalnie - uśmiechnęła się
- To chodź nam pomóż, proszę. - powiedziała Mia.
- Ok to ja idę do was, a Nathan idzie pogadać z mamą.
- Pójdę, ale to i tak się nie uda. - powiedziałem obrażony.
Nie chcę iść z siostrą, do tego w nocy. Mama ich nie puści. Nie ma szans. Gdyby nie moja dziewczyna nawet bym nie próbował.

Oczami Jess


Amy jest super. Nawet nie myślałam, że aż tak. Zawsze wydawała mi się taka... głupia. Nie wiem jak to inaczej określić. Zawsze trzymała się z chłopakami, których szybko wymieniała. No właśnie ! A jeżeli Nathan to jej kolejna zabawka ? Nie ! Na pewno nie.
- Okej, to może te spodnie z tą koszulką dla Mii, a dla ciebie ten zestaw, co ?
- Jest świetny -powiedziałam i przytuliłam Amy.
- Włosy rozpuście i... hmmmm.... rozpuście je, a potem ja się nimi zajmę,
- Później to znaczy kiedy ?
- Wpadnę do was i razem pójdziemy. Nathan sie pewnie ucieszy. To pa do potem. - pocałowała mnie w policzek i wybiegła.

Oczami Nathan'a


- Nathan - usłyszałem ciche wołanie Amy. - ja już pójdę - powiedziała, gdy odwróciłem się w jej stronę.
Chciała już wyjść, ale zatrzymałem ją. Odwróciła się w moją stronę i wpiła mi się w usta.
- Paaa. Zgodzili się, więc będę miał jeszcze dzieci do pilnowania, ale z tobą to będzie udany wieczór.
- Wpadnę jeszcze pomóc dziewczyną.
- Okej -pocałowałem ją, po czym ona wyszła.
- Nathan nie mówiłeś, że masz dziewczynę. - odezwał się facet mamy.
- Kto wiedział to wiedział. - wycedziłem i pobiegłem do łazienki.
 Wziąłem prysznic, bo po wczoraj jeszcze nie doprowadziłem się do jakiegoś normalnego stanu. Po tym jak zakręciłem wodę i wysuszyłem się założyłem na siebie czyste ubrania, które doniosła mi Jess. Musiałem w tym celu napisać do niej esemesa. Przeczesałem włosy i postawiłem je. Z grzywką wyglądałem dziecinnie. Tak jest lepiej, chociaż fanki niejednokrotnie mówiły mi, że tęsknią za nią. Ale to już bez znaczenia, bo teraz nie będę miał fanek.

Oczami Amy


Do domu dotarłam szybko. Od razu skierowałam się do szafy. Wybrałam dla siebie białą bokserkę i czarne, krótkie, spodenki, pod które musiałam ubrać potargane rajstopy. Wyciągnięte ubrania założyłam na siebie. Wychodząc z pokoju popędziłam do łazienki, gdzie od razu przeczesałam włosy i spięłam je w wysoki kucyk. Spojrzałam się w lustro i czegoś mi brakowało. A tak makijażu. Wzięłam do ręki kredkę i tusz i poprawiłam oczy. Do tego trochę czarnego cienia i gotowe. Następna w kolejce była szminka. Wybrałam różową i przejechałam nią po ustach. Wydaje mi się, że więcej nie trzeba nic robić. Pozostał tylko jeden problem buty. Wybrałam moje ulubione czarne platformy z świecidełkami. Założyłam je na nogi i za zawiązałam sznurówki. Na górę, by nie było mi zimno zarzuciłam czarną z połyskiem granatowym, skórzaną kurtkę. Do torby wrzuciłam potrzebne rzeczy. Spojrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze i wyszłam. Od razu skierowałam się do domu Sykes'ów. Dotarłam tam po niedługim czasie. Podeszłam bliżej i nacisnęłam na dzwonek. Po chwili drzwi otworzyła mi mama Nathan'a.
- Czyli to z tobą idzie Nathan i dziewczyny na koncert.
- Koncert? - zdziwiłam się - A tak. Przepraszam, nie zrozumiałam pani na początku. Obiecuję, że pomogę Nathan'owi w pilnowaniu Jess i Mii. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Jesteś bardzo miła. Wejdź. Zawołać Nathan'a, czy sama pójdziesz do niego ?
- Pójdę. - Odpowiedziałam i weszłam po schodach.
Nie poszłam do pokoju Nathan'a, tylko Jess.
- Cześć dziewczyny.
- O jesteś już. Możemy iść, mama się zgodziła.
- Wiem. Słuchajcie przyda wam się makijaż.
- Ale ja się nigdy nie maluję. - zajęczała Jessica
- To może czas zacząć. Siadajcie.
Jako pierwsza przyszła Jessica. Podkreśliłam jej oczy i wyrównałam kolor skóry. Potem przejechałam czerwoną szminką po jej ustach i gotowe. Mii zrobiłam praktycznie to samo, tylko, że nie dałam jej szminki, a błyszczyk.
- Teraz tylko problem z butami.
- Szpilki - zaproponowałam.
- Dostałam od kuzynki kiedyś platformy z flagą. Mogę je założyć.
- Ale nie zabijesz się w nich ?-spytała żartobliwie jaj koleżanka.
- Postaram się. A ty Mia masz czarne szpilki no nie ?
- Tak.
- No to załatwione. A co z kurtkami ?
- Obie mamy skórzane.
- Super. Czyli jesteście gotowe. Idziemy do Nath'a- zadecydowałam.

Oczami Nathan'a


Siedziałem przed laptopem i czekałem na Amy. Usłyszałam głosy za mną. Odwróciłem się. W drzwiach stała Amy i dziewczyny, które pod makijażem, nie były podobne do siebie.
- Coś ty im zrobiła ? - spytałem, wstając z łóżka.
- Wyglądają cudownie, prawda ? - pocałowała mnie.
- No nie wiem... są do siebie nie podobne.
- Ale ładniejsze.
- No może... Idziemy ?

Oczami Tom'a


Siedziałem z Kels i oglądaliśmy jakiś film, gdy zadzwonił dzwonek. Dziewczyna wstała i otworzyła drzwi. Za chwilę do mnie wróciła, razem z Jayne.
- Cześć Tom
- Siema - wstałem i przywitałem się grzecznie.
- Co cię do mnie sprowadza ?
- A jak myślisz ? - spytała.
- To nie ma sensu.
- Jesteś pewny ?  Jeśli tak to ja już wyjdę.
- Nie musisz iść, chodzi tylko o to, że nie chcę rozmawiać o The Wanted.
- Czyli mam zostać ? - zapytała się mnie nie pewnie
- Tak, jasne. Kels właśnie wstawiła kolację. Zaraz będzie. Siadaj  pokazałem miejsce na kanapie.
Kobieta zajęła je, a ja wyłączyłem telewizor. Po chwili usiadłem koło niej.
- Co robisz w Londynie ? - zacząłem rozmowę.
- Byłam przejazdem. Parę spraw do załatwienia.
- Czyli nie zostajesz tu na dużej  ?
- Na razie mieszkam u Jay'a i póki mi pozwoli tam przebywać będę w tym mieście. Zresztą myślałam o pracy tutaj. Zawsze chciałam prowadzić restaurację i może uda mi się przejąć jedną.
- Powodzenia. A i jeśli chcesz nasz dom też jest otwarty.
- Dziękuję.




Specjalnie dla was. Pisany na szybko. Tak mnie jakoś naszło w aucie i pisalam na laptopie. Mam nadzieję,że jakoś wyszedł. Więcej nie dodam jak na razie, może po świętach jak wrócę do domu... W takim razie chcę wam, życzyć wszystkiego najlepszego, mile spędzonych świąt i udanego sylwestra :D
Do następnego :***
8 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 27

"  Wy jesteście moją rodziną i nie zostawię was "



Oczami Jay'a


- Jay odezwij się wreszcie ! - krzyczała na mnie Jayne.
- Co chcesz ? - podniosłem się z kanapy.
- Mógłbyś byś grzeczniejszy. Dzwonił wasz menadżer. Nie był zadowolony z tego, że nie zjawiliście się w radiu dzisiaj.
- Co mu powiedziałaś ?
- Kryłam was, ale nie zamierzam robić tego dłużej. Jay załatw to.
- Ale co mam załatwić ?
- Jak to co ?  Porozmawiaj z chłopakami.- była najwyraźniej na mnie zła.
- To nie ma sensu. Dzięki, że się o mnie troszczysz, ale nie musisz siedzieć przymnie cały czas. Wróć do rodziny.
- Jakiej rodziny ? - spytała z bólem - Wy jesteście moją rodziną i nie zostawię was.
- Nas ?
- Was, moich wspaniałych chłopaków z The Wanted. - powiedziała uśmiechając się do mnie,mimo wcześniejszych słów, które nie były miłe.
- Chcę ci przypomnieć, że już nie nie ma nas.
- To tylko puste słowa, wiem że wasze serca czują inaczej.
- Jeśli ty nie wyjdziesz z tego mieszkania to ja to zrobię. - stanąłem przed nią.
- Wyganiasz mnie ?
- Tak, bo przypominasz mi za dużo.
- Jay ja stąd nie wyjdę, będę przy tobie - przytuliła mnie, ale ja się cofnąłem - Chodź na obiad.
- Nie jestem głodny. Idę do swojego pokoju. - warknąłem.
- Jak chcesz, ale towarzystwo ci się bardzo przyda. Jakby co to możesz ze mną śmiało porozmawiać.
- Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby - opuściłem salon i trzasłem drzwiami.
W pokoju od razu rzuciłem się na łóżko. Jestem taki głupi. Dojrzę, że straciłem chłopaków, to jeszcze wyżywam się na niczemu nie winnej osobie. Ona przecież chce nam pomóc.A ja ją traktuję jak śmiecia. Jay przystopuj trochę bo stracisz wszystkich ! Ona mimo wszystko jest sama. Nie ma rację, ma nas i ja jej nie opuszczę. Za dużo dla mnie znaczy. Zresztą my też nie jesteśmy jej obojętni. Jesteśmy rodziną.
- Jayne ! - krzyknąłem wbiegając do kuchni - Przepraszam, za moje zachowanie.
- Nic nie szkodzi James.
- James? Dawno nikt tak na mnie nie mówił - uśmiechnąłem się do niej - to co dziś na obiad ?
- Myślałam, że nie jesteś głodny.
- A jednak. To co dziś ugotowałaś ?
- Właściwie.... przypalił mi się obiad i nie jest dobry do zjedzenia,więc zamówiłam pizzę.
- A jaką ? - spytałem ciekawy.
- Twoją ulubioną - na te słowa oblizałem się, wywołując u niej śmiech.
- Oh... kochana jesteś.

Oczami Jayne


Przyznam, że słowa Jay'a nie były miłe i coś tam mnie ukuło w serce, ale on szybko zrozumiał swój, błąd, co znaczy, że jestem mu potrzebna. Mam tylko nadzieję, że wreszcie się otworzy przed chłopakami, bo to w nim mam nadzieję. W końcu musi dojść do konfrontacji po między nimi i myślę, że jeśli dogadam się z Jay'em i go dobrze nastawię to on wyciągnie do reszty pierwszy rękę. Na razie potrzebna mu pomoc,z dojściem do siebie. Musi porozmyślać nad swoim życiem i dobrze wybrać. Skoro to ja ich założyłam, nie chcę, żeby się rozpadli. Rodzina to rodzina, a oni właśnie nią są. Kocham ich jak swoje dzieci, których niestety los mi nie podarował.

Oczami Tom'a


- Kels kochanie ! Mogłabyś mi dać tabletkę na ból głowy ?
- Nie trzeba było wczoraj tyle pić - odpowiedziała mi.
- Chciałem zapić smutki.- broniłem się.
- I co udało się? - powiedziała złośliwie.
- Niestety nie pomogło ?
- No i do tego dostałeś jeszcze w prezencie ból głowy.
- Tak wiem. Czy mogłabyś dać mi tą tabletkę? - spytałem łapiąc się za głowę.
- Zaraz ci ją przyniosę.
Moja kochana dziewczyna opuściła naszą sypialnie. Chwilkę potem usłyszałem dzwonek do drzwi. Kels musiała otworzyć , bo było słychać trzask i jakieś głosy. Przysłuchałem się bardziej, co było bolesne dla mnie,gdyż musiałem się podnieść. Dowiedziałem się , że to jakieś dziewczyny. Pewnie koleżanki Kelsey. Powróciłem do pozycji leżącej i czekałem aż dostanę swoją tabletkę. Niestety nie zapowiadało się na to , żeby dziewczyna mi ją przyniosła. Zagadała się jak widać. Ostrożnie wstałem z łóżka i z trudem poszedłem do kuchni, w której od razu znalazłem tabletki. Wziąłem dwie i popiłem je wodą. Usiadłem na krześle i patrzałem się na blat, słuchając rozmowy dziewczyn.
- Zazdroszczę ci tego , że Tom zabiera cię na większość gali i imprez ze sławami.
- Taaa... ale wiesz, że to nie jest najważniejsze? - spytała się Kels.
- Chciałabym pójść tam z wami. Gdybyście mnie tylko zabrali... - rozmarzyła się Emily.
- Em lepiej powiedz mi jak tam z Mark'iem ?
- Jest okropny.
- Okropny ?  Jeszcze dwa dni temu byłaś w n nim zakochana na zabój.
- Ale my do siebie nie pasujemy. Strasznie się od siebie różnimy.
- Na przykład czym  ?
- Ja uwielbiam zakupy, a on twierdzi że chodzenie po sklepach to strata czasu, albo ja uwielbiam komedie romantyczne, a on horrory. Ja nienawidzę gdy chłopak nosi dresy, a jak wczoraj byłam u niego to miał je ubrane. - przyznam, że jej słowa mnie rozśmieszyły. Nie wiem jak można być tak pustym.
- Ale pewnie macie coś wspólnego.
- Tak. Ładne twarze. - uśmiechnęła się - następny dowód na to, że jest pusta.
- Dobra to teraz powiedźcie mi, z jakiego powodu odwiedziłyście mnie ?
- No więc... będę szczera.... chcę, żebyście mnie i Olivię zabrali na przyjęcie zorganizowane przez MTV.
- Alee.... - nie wiedziała co odpowiedzieć, więc wkroczyłem do akcji.
- Przykro mi Emily ale my się tam nie wybieramy -mówiąc to zająłem miejsce koło Kels.
- Nie zaprosili was ? - powiedziała kpiąco.
- Nie po prostu mamy inne plany.
- Co jest ważniejsze od największego wydarzenia roku ? - spytała wyolbrzymiając te przyjęcie.
- To już nie twoja sprawa.
- A co z koncertem ?
- Jak już mówiłem to nie twoja sprawa.
- Ale wszyscy już o tym wiedzą. Mówią o tym w tv.
- Em może wybierzemy się na zakupy  ? - zaproponowała jej jakaś dziewczyna stojąca w drzwiach - zaraz nam zamkną nasz ulubiony sklep.
- No tak. Przepraszam was, ale my już musimy lecieć. Kels idziesz z nami  ?
- Dzisiaj sobie dopuszczę Paa - dziewczyna odprowadziła je do drzwi i wróciła do mnie.
- Przepraszam, za jej zachowanie.
- Pusta lala i tyle. Jak możesz się z nią zadawać.
- Dzięki niej tańczę. Ona kiedyś była inna.
- Inna ?
- Tak. Była prawdziwa i przyjacielska.
- Za to ty się nie zmieniłaś, dalej jesteś kochana, tak jak kiedyś.
- Ty  też jesteś kochany. - Pocałowała mnie siadając mi na kolana.
- Dzwoniła Jayne. Chce się z tobą spotkać.
- Na razie nie mam ochoty. Wolę spędzić czas z tobą. Sam na sam.
- Ja ci nie ucieknę, a ona może to zrobić.
- I tak wybieram ciebie. - wpiłem się w jej usta.

Oczami Ariany


- Mich skoro jesteśmy już po obiedzie to może dopowiesz mi na pytania.
- Może trochę później ? Mam ochotę popływać w basenie.
- O idę z tobą, jeśli mogę.
- Jasne. To leć się przebrać.
- Ok.
Pobiegłam do swojego pokoju i szybko zrzuciłam z siebie wszystko. Założyłam strój kąpielowy, a na to narzuciłam bluzę i z powrotem wróciłam przed dom. Położyłam bluzę na leżaku i wskoczyłam do basenu.
- Ale gorąca - powiedziałam do Mich, która już w najlepsze pływała.
- Bo na dworze nie ma za gorąco, to włączyłam ogrzewanie.
- W waszym domu czuję się jak w raju.
- Uwierz mi, że ja też. Max wiedział jaki dom kupić, żeby uszczęśliwić kobietę.
- Ale wiesz że rzeczy nie mają takiej wartości jak prawdziwa miłość ? - zadałam jej pytanie.
- Wiem - uśmiechnęła się i zniknęła pod wodą.

Oczami Max'a


Leżałem na leżaku i pisałem z moją kuzynką, gdy zadzwonił telefon Ariany. Podszedłem do jej bluzy i wyciągnąłem z niej go.
- Ariana ktoś do ciebie dzwoni - powiedziałem, a ale ona mnie nie usłyszała.
Po szybkim namyśle odebrałem go.
- Słucham.
- Ariana to ty ?
- Nie z tej strony Max George, z kim mam przyjemność rozmawiać ? - spytałem kulturalnie.
- Z Austin'em.
- O Austin. Ariana pływa w basenie, więc odebrałem za nią
- To nawet lepiej. Mam takie głupie pytanie. Mógłbym do was przyjechać na kilka dni. Chcę zrobić niespodziankę Arianie.
- Jasne.nasz dom jest dal ciebie otwarty. A kiedy ?
I tak zaczęła się nasza rozmowa,planująca przybycie chłopaka. Gdy już wszystko załatwiliśmy odłożyłem telefon i wróciłem do poprzedniego zajęcia.



Wow dodałam kolejny, chociaż miałam tego nie robić Ale coś mnie naszło na pisanie i w ten oto sposób jest kolejny. Jeśli uda mi się coś jeszcze nabazgrać to dodam, ale jeśli będzie 8 komentarzy, bo od teraz
8 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ.
Mam nadzieję, że chociaż pisany na szybko, nie jest aż tak bardzo beznadziejny i nie ma aż tyle błędów.
Do następnego :D

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 26

" Podoba ci się mój brat ? "



Oczami Nathan'a


- Nathan, kochanie wstawaj - usłyszałem radosny głos mamy.
- Jeszcze chwilę - powiedziałem nie otwierając oczu.
- Ale masz gościa. Wstawaj - błagała.
- Jakiego gościa ? - spytałem bardziej siebie niż ją, próbując otworzyć  oczy.
- Jak wstaniesz to zobaczysz. Masz być za pięć minut na dole, bo ta dziewczyna nie będzie czekać wiecznie.
- Dziewczyna? Mamo do cholery powiedz mi kto przyszedł - uniosłem się, ale ona uśmiechnęła się i wyszła.
Nie pozostało mi nic innego jak wstać. Jednak ciekawość wzięła górę.
Wziąłem ubrania ze wczoraj i założyłem je na siebie. Wyszedłem z pokoju i udałem się na dół, przy tym zahaczając o łazienkę w której przemyłem twarz. Będąc już na parterze skierowałem się do kuchni, skąd było słychać głosy.
- Siema - przywitałem się stojąc w drzwiach. - Kto raczył mnie odwiedzić ?
- Odwiedzić ? O czym ty mówisz ?  - spytała Jess.
- No mama powiedziała, że jakaś dziewczyna do mnie przyszła.- powiedziałem a wszyscy, bez wyjątku spojrzeli na nią.
- A jak miałam inaczej zmusić cię do wstania ? - broniła się - Jakbym ci powiedziała, że obiad czeka, to byś nie wstał.
- Jak to obiad ? Która jest ?
- Po czternastej. - Odpowiedziała mi koleżanka Jess. Jak ona miała na imię ? Nie ważne.
Nie gadając usiadłem do stołu i zacząłem spożywać to co mi naszykowano.
- O której wróciłeś  ?  - zaciekawiła się mama.
- Nie pamiętam - odpowiedziałem po chwil namysłu.
Ogólnie prawie niczego nie pamiętam.... Trochę wypiłem... a do tego głowa mi zaraz pęknie.
- Chłopak jest jeszcze młody, więc może poimprezować. - powiedział facet mamy.
Spojrzałem się tylko na niego i wróciłem do jedzenia. Tak go nie lubię. Nie wiem po co mama z nim jest. Jess może już go polubiła, ale moja nienawiść do niego nigdy się nie zmieni, więc po co on w ogóle próbuje mnie zachęcić do siebie?
Reszta obiadu minęła jak dla mnie cicho. To znaczy Jessica ciągle nadawała a ja byłem zamyślony. Nie pamiętam nawet jak wróciłem do domu... Pieprzony alkohol....
- Ktoś puka do drzwi - powiedziała mama i wstała od stołu. - Nathan do ciebie - zaczęła mnie wołać. Wstałem i minąłem się z nią w drzwiach - tym razem prawdziwa dziewczyna do ciebie - puściła mi oczko.
Wyszedłem na zewnątrz a tam Amy. Co ona tu robi ?
- Cześć - powiedziała i pocałowała mnie.
Dlaczego ona mnie całuje ? O co tu chodzi ? - dręczyłem się myślami, nie przerywając pocałunku - w sumie to dziewczyna nieźle całuje. Od razu przypominają mi się stare, dobre czasy.
- Jak tam po wczoraj  ? - spytała.
- Nie pamiętam... - powiedziałem drapiąc się po głowie.
- Ja za dużo też nie, tylko małe szczególiki.
- Jakie ?  - spytałem próbując się czegokolwiek dowiedzieć o imprezie.
- Że jesteś dobry w łóżku i mam fajnego chłopaka.
- Yyyyy... jakiego ? - powiedziałem nie kapując tego co powiedziała.
- Ciebie idioto - zaśmiała się i znów nasze usta złączyły się w pocałunku.
Ale jak to my jesteśmy razem  ? Spaliśmy ze sobą?  Co jeszcze się wydarzyło ?
- Szkoda że ja tego nie pamiętam - powiedziałem w końcu.
- Pewnie przez tabletkę. Ja jestem już przyzwyczajona i nie działa na mnie tak mocno.
- Jaką tabletkę?
- Nawet tego nie pamiętasz ?
- Nie bardzo.
- Czyli już wiem że tobie nigdy takich cudów lepiej nie dawać. - Zaśmiała się, a ja po chwili dołączyłem do niej - Masz jakieś plany na dzisiaj  ?
- Nie, a co  ?
- Może byś z nami wieczorem wyskoczył.
- Gdzie i z kim ?
- No z nami. Naszą grupką, tą co wczoraj szliśmy.
- Aha, a dokąd  ?
- Na wyścigi. Markus chce się ścigać z jednym z tamtych - podkreśliła ostatnie słowo.
- Czemu nie, zobaczę jak się ścigają. A o której  ?
- Spotykamy się koło znaku o dwudziestej.
- Ok, a może wejdziesz do środka  ?
- Nie wiem czy to dobry pomysł, bo twoja mama mnie nie lubi.
- Ale ty nie idziesz do niej, a do mnie.
- Ale to jest jej dom.
- Nie marudź tylko wchodź - powiedziałem i pociągnąłem ją za sobą.
Zamknąłem drzwi i weszliśmy do salonu.
- Będę u siebie jakby coś.- poinformowałem mamę i razem z Amy udaliśmy się na górę.
W moim pokoju poprosiłem by usiadła, a ja zbiegłem na dół po coś do picia. Nalałem soku do dwóch szklanek i wziąłem sobie tabletkę na ból głowy. Wróciłem do pokoju. Podałem jedno naczynie dziewczynie a drugie zatrzymałem dla siebie.

Oczami Jess


- Kim jest ta dziewczyna  ? - spytała się mnie Mia, będąc już w moim pokoju.
- To ex Nathan'a, ale widzę że coś się kręci.
- Aha - powiedziała próbując ukryć smutek i złość.
- Ej co jest  ?
- Nic.
- No przecież widzę.- próbowałam cokolwiek z niej wyciągnąć.
- Na prawdę nic.
- Nie oszukasz mnie. Podoba ci się mój brat ?
- Nie znam go, ale wydaje się być sympatyczny.
- Czyli jednak.
- Nie, nie powiedziałam że mi się podoba tylko, że wydaje się być fajny. No i ma dziewczynę
- Aha, ale ja nie powiedziałam że są razem.
- No ale sama mówisz że coś się kręci. Może zmieńmy temat. Jak myślisz czy będziecie razem z Chris'em  ?
- Mam taką nadzieję.

Oczami Mii


Coś się kręci  ? Trzeba to wszystko przerwać. On jeszcze będzie mój ! Zrobię wszystko by być z nim, ale muszę być ostrożniejsza, bo Jessica już się domyśliła że mi się podoba. Nie mogę przecież tego dosłownie je wyznać i nie mogę ją w to wkręcać. Chyba czas zacząć działać. Jessica nie wie jak mi przy tym pomoże...  Gdyby nie jej naiwność pewnie nie spotkałabym go nawet. Chociaż skoro dostałam się już kiedyś do pokoju Tom'a, to nie byłoby najmniejszego problemu wkraść się do pokoju Nathan'a.  Na szczęście nie trzeba nic kombinować, bo siostrzyczka mojego przyszłego chłopaka wszystko załatwiła za mnie.... Głupia.

Oczami Brian'a 


- No chłopaki dajecie mi kasę. Nathan przeleciał Amy.
- Niby czemu mamy ci wierzyć.
- Mi nie musicie, ale dziewczynie chyba tak ?
- No to się jej spytamy dziś wieczorem, ale jak nas okłamałeś to dupku nie żyjesz.
- Spokojnie. Naszykujcie już kasę i moje prochy, bo jeśli to będzie prawda a nic mi nie dacie, to dopiero będzie po was.
- No to do wieczora. Weź tego swojego Nathan'a ze sobą.




No i kolejny, być może ostatni w tym roku, chociaż postaram się coś jeszcze napisać.
Co jeszcze mam wam przekazać oprócz rozdziału ?
A już wiem ! Dodałam bohaterów z ostatnich rozdziałów. Moja robota chyba wykonana. Mam nadzieję że nie znudziłam was i nie zraziłam tym rozdziałem. No i przepraszam że taki krótki. Dedyk dla wszystkich.
Do następnego.



sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 25

" W takich chwilach widać na kim można polegać "


Oczami Ariany


Znów się obudziłam. Który to już raz dzisiaj ?  Nie da się spać...  Tak w ogóle która jest godzina ? 
Sięgnęłam po telefon. Wyczułam jego kształt na szafce nocnej i wzięłam do ręki. Trzymając go, odblokowałam ekran i światła poraziło mnie w oczy. Uchyliłam lekko powieki i z trudem przeczytałam godzinę. Nie ma nawet trzeciej. Pewnie znów nie będę umiała spać. A może by tak zadzwonić do Austin'a. U niego jest jeszcze młoda godzina. Najpierw napiszę do niego wiadomość, czy może ze mną gadać.
Odblokowałam ponownie ekran i wychyliłam klawiaturę. Szybko wpisałam treść i wysłałam ją pod dany numer. Odpowiedź dostałam nie mal natychmiastowo. Austin napisał mi, że za dziesięć minut mam wejść na laptopa, bo on dopiero wrócił do domu. Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka. Zapaliłam małą lampkę i włączyłam laptop. Szybko poszłam do toalety, gdzie załatwiłam swoje prywatne potrzeby i wróciłam do pokoju. Zostało mi jeszcze pięć minut. Picie !  Tak strasznie chce mi się pić. Znów opuściłam mój pokój i udałam się na dół. Tam nalałam sok i skierowałam się na schody. Przechodząc koło pokoju Max'a i Mich usłyszałam jakieś dźwięki. Ciekawa zbliżyłam ucho do drzwi i usłyszałam ich głosy. Zawzięcie o czymś rozmawiali. Tematem było jakieś dziecko i coś, że muszą pójść do lekarza. W słuchałam się jeszcze bardziej, gdy drzwi do pokoju otworzyły się. 
- Ariana ? Co ty tu robisz ? - zadał mi pytanie Max.
- Zeszłam na dół po picie i gdy wracałam usłyszałam, że coś się dzieje. Chciałam wejść do was, ale nie wiedziałam co w waszym pokoju zastane, więc upewniałam się czy nic nie robicie. 
- Słyszałaś nasza rozmowę ?
 - Słyszałam że rozmawiacie, ale o czym nie - chciałam się oddalić, ale w pokoju zobaczyłam zapłakana dziewczynę. 
- Co się stało ?  - zapytałam i wbiegłam do pokoju. Usiadłam na łóżku koło Mich i ją objęłam.
- Nic się nie stało. Czasem trzeba tak po prostu popłakać. - chciała mnie uspokoić. 
- Wiem że się kłóciliście. O co poszło ? - dążyłam dalej. 
- Nie kłóciliśmy się. 
- Po prostu rozmawialiśmy - dorzucił Max
- To czemu ona płacze ? - podejrzliwie zwróciłam się do chłopaka.  
- Bo nie mogę mieć dzieci - wyszlochała w końcu. 
- Tak mi przykro - przytuliłam ją jeszcze bardziej do siebie.
- Max chce żebym szła do lekarza, ale to nic nie da. 
- A może jednak warto spróbować. 
- Najlepiej będzie jeśli się rozstaniemy. Max na pewno chciałby mieć swoje dzieci. 
- Mich ja będę cię mimo wszystko kochał. - uklęknął przed nami i również przytulił dziewczynę
- Ale chyba chcesz mieć dzieci ?
- Oczywiście, ale to nie znaczy, że mam cie zostawić. Może jednak warto żebyśmy się oboje zbadali i czegoś dowiedzieli.
- Max ma rację. To że nie zaszłaś w ciąże raz czy dwa, nie znaczy ze za trzecim razem wam nie wyjdzie. Jesteś jeszcze młoda więc wszystko da się leczyć. A może to po prostu przez to że byłaś ostatnio przeziębiona, albo przez stres na planie filmowym. Głupio mi o to pytać ale kiedy ostatnio to robiliście ? 
- No... dwa tygodnie temu.
- Jak miałaś te głupie sesje. Pewnie się stresowałaś nimi i to dlatego.
- A skąd ty tyle wiesz Młoda ? - zapytał dziwnym głosem Max
- Ostatnio dużo o tym czytałam. Nudziło mi się, a w domu nie było nic innego oprócz pisemek Daphne, w których takie tematy mnie najbardziej zainteresowały - uśmiechnęłam się szeroko. - Nie martw się już tak. 
- Postaram się - powiedziała i chociaż na chwilę na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
- Idę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziała dziewczyna
- Miłych snów. 
Wróciłam do siebie i weszłam na czat. Austin był dostępny. Kliknęłam na niego i włączyłam kamerkę. Za chwilę połączyliśmy się.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaariana ! - krzyknął radośnie. 
- Też się cieszę że cię widzę. - odpowiedziałam. 
- Co tam u ciebie ? Czemu nie śpisz.? 
- Jakoś leci, nie jest najweselej ale co się zrobi. Nie śpię, bo się obudziłam.
- Co się stało, że tak ci smutno ? - powiedział i wykrzywił usta, by zrobić smutną minkę co mnie rozbawiło i zaczęłam się śmiać.
- Nie masz pojęcia jak kocham, jak się śmiejesz.
- A ty nie masz pojęcia jak ja kocham, gdy mnie rozśmieszasz. Czemu mi smutno ? Smutno mi ponieważ The Wanted się wali, Mich ma brata w szpitalu i do tego własne problemy, a ja nie dostałam się do pracy.
- Jak to się nie dostałaś do pracy  ?
- Pisałam ci o tym.... właściwie jeszcze nic nie wiadomo.
- Trzymam za ciebie kciuki.
- Wiem - powiedziałam i posłałam mu znów uśmiech.
- A co się dzieje z The Wnated ?
- No właściwie chyba już nie istnieją.
- Ale czemu  ?
- No bo się pokłócili.
- A kto zaczął   ? Pewnie ten cały Nathan. Normanie dałbym sobie uciąć głowę, że to on. - powiedział dają we znak że go nienawidzi.
- No w pewnym sensie on, ale wszyscy są winni.
- I tak nie lubię tego typa. 
- Wiem o tym bardzo dobrze. Nie dajesz mi o tym zapomnieć.
- No bo nie mogę patrzeć na to, ze mieszkasz z nim w jednym domu. - powiedział, a w jego głosie na prawdę było czuć zmartwienie. Za to właśnie go uwielbiam. Zawsze się o mnie troszczył.
- Już nie. Wyjechał... - powiedziałam by go uspokoić.
- To dobrze. 
- Dla kogo dobrze, dla tego dobrze. Przez to zespól się rozbił. Chłopcy przez to nieźle cierpią 
- Może nie gadajmy już o nich,. Wolę się dowiedzieć co tam u ciebie. Poznałaś jakiś nowych ludzi  ?
- No oprócz The Wanted nie. No chyba ze dziewczynę Seev'a i Tom'a. Szczególnie polubiłam Kels. Wydaje mi się, że nadajemy na tych samych falach, chociaż ja jestem chyba trochę bardziej ogarnięta i spokojna. 
- Ty ogarnięta i spokojna ?  - powiedział i wybuchł śmiechem .
- Mam się obrazić ? No to foch Forever.
- Na pięć minut ? 
- Nie, na pięć sekund.... 1, 2, 3, 4, 5 Już mi przeszło.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknię. 
- Ja za tobą też. 
- Co byś powiedziała, gdybym wbił do ciebie ? 
- Czemu nie... - powiedziałam obojętnie.
- I tylko tyle ? 
- Nie ! Nawet nie wiesz jaka byłabym szczęśliwa! - powiedziałam i zaczęłam się cieszyć jak mała dziewczynka.
- Wyluzuj.
- To już nawet cieszyć się nie wolno ? - powiedziałam i zrobiłam smutną minkę
- Wolo, wolno. Ale jeszcze nic nie wiadomo. 
- To ja pogadam z Mich.
- No a ja załatwię jakoś kasę.
- Ale mam nadzieję ze w normalny sposób - powiedziałam podejrzliwe- w innym razie możesz mi się nawet na oczy nie pokazywać.
- Skończyłem już z tym dawno, nie musisz się martwić. 
- Mam nadzieję że mnie nie kłamiesz...
- A co nie wierzysz mi ?  Myślałem że sobie ufamy bezgranicznie.
- Bo tak jest, ale...
- Jakie ale ? 
- Po prostu martwię się.
- Nie musisz. Jak już mówiłem skończyłem z tym i możesz mi wierzyć na słowo.Wtedy zrobiłem to dla ciebie  i teraz też robię to dla ciebie. 
- Milo słyszeć. Ja chyba będę kończyć, bo coś mi się wydaje że jutro nie wstanę.
- No dobrze. Dobranoc.  
- Dobranoc - powiedziałam i ziewnęłam. 
Wyłączyłam laptop . Dokończyłam mój sok i położyłam się spać. Tym razem bez oporów zasnęłam. 

Oczami Max'a


Mich chyba coś przede mną ukrywa. Cały czas sugeruje mi koniec. A może ona ma kogoś innego? Tylko kogo i dlaczego ? I do tego te cholerne próby jej zajścia w ciążę. Ja chyba nie jestem gotowy na założenie rodziny. W pewnym sensie dlatego zerwaliśmy nasze zaręczyny. Tylko w tedy podjęliśmy decyzję, że będziemy żyć normalnie. Jako kochająca się para. Widocznie popełniliśmy błąd. Jej rodzice przez to się zrazili do mnie, no ale oni tu nie są najważniejsi. Najważniejsza jest Mich. Cały czas się o coś martwi. Dojrzę zespół to jeszcze ona. Mam już tego dość. Muszę się przespać, bo teraz nie myślę normalnie i mogłoby mi coś głupiego w paść do głowy, a tego nie chcę Mam już dość popełniania błędów. Kiedy wreszcie nadejdą dobre dni ?

Oczami Ariany


I znów mój sen kończy się tak niespodziewanie. Przetarłam oczy i lekko je uchyliłam. Podniosłam się z łóżka i zauważyłam że jest rano. Spojrzałam na zegarek i się uspokoiłam. Dopiero ósma. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie .Dzień zapowiada się nawet ciepły. Otworzyłam je i wychyliłam się. No tak, jest bardzo ciepło, jak to na wrzesień przystało. Do biura wyjdę dopiero o dziesiątej. Mam jeszcze trochę czasu, ale jak będę stać i nic nie robić, tak jak teraz, to nie zdążę.
Wzięłam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Tam doprowadziłam się do jakiegoś stanu. Ubrałam się w wybrane wcześniej ubrania. Zajęła mi to wszystko około czterdziestu minut. Gotowa opuściłam łazienkę jak i mój pokój i znalazłam się na dole. Dokładniej w kuchni, gdzie czekała już Mich z śniadaniem.
- Witaj młoda - uśmiechnęła się promiennie.
- Cześć - odpowiedziałam jej i przytuliłam na powitanie.
- Co ty tak wcześniej wstałaś ?
- Wcześniej ?  Zaraz jest dziewiąta.
- Naprawdę  ? Nawet nie patrzałam dzisiaj na zegarek.- Powiedziała na co ja się zaśmiałam.
- Zaraz będę musiała się zbierać, bo dziś mam coś w rodzaju konsultacji w być może mojej przyszłe pracy.
- Życzę powodzenia.
- Dzięki.
- A tak właściwie o kim pisałaś ?
 -Tak właściwie to prawie nic nie napisałam, ale on powiedział że to się załatwi na miejscu .
- To i tak nie jest odpowiedź na moje pytanie ale co tam. Idę obudzić Max'a to cie podwiezie.
- Nie musi.
- Musi, musi jeszcze nam zginiesz.
- Bez przesady.- powiedziałam, a ona i tak mnie nie słuchając ruszyła w drogę.
Wzięłam się za jedzenie kanapek z serem, popijając kakaem. Po chwili Mich zeszła.
- Max się ubierze  ido nas dołączy. - zajęła miejsce koło mnie i do ręki chwyciła jedną z przygotowanych przez nią kanapek - Smacznego.
- Nawzajem - posłałam jej po raz kolejny dzisiaj  uśmiech.
Mimo tych wszystkich przejść, uśmiech ani mi ani jej nie schodzi z twarzy. Zapowiada się ciekawy dzień.
Nie minęło dużo czasu a chłopak, również w lepszym nastroju niż dotychczas zjadł z nami.
- Ariana chcesz tam iść w trampkach i bluzie ? - spytała mnie Mich.
- Czemu nie  ? - odpowiedziałam obojętnie.
-Czemu ?  To nie jest odpowiedni strój. Zaraz ci coś wybiorę. Chodź ze mną - powiedziała a ja zrobiłam co karze.
Będąc już przed jej szafą, zaczęła w niej grzebać.
- Ubierz tą sukienkę, co byłaś w niej na kolacji. Buty tez masz te same i zresztą weź się ubierz jak w tedy. - zaczęła mi dawać po kolei ubrania.
- A na to założę moją białą marynarkę.
- Świetny pomysł, na pewno będzie pasować. Przebierz się tu i zejdź zaraz na dół.
Zrobiłam to co chciała i po chwili ubrana w wybrany przez nią strój, poprawiłam włosy i udałam się na parter. Max już niecierpliwie czekał przy drzwiach.
- O fuck zapomniałam teczki - powiedziałam i biegiem poleciałam do mojego pokoju.
Wzięłam to co miałam wziąć i z powrotem tym samym tempem wróciłam koło drzwi. Założyłam buty na nogi i opuściliśmy dom. Wsiadłam do auta i odjechaliśmy.
- Denerwujesz się ?
- Teraz jeszcze nie, chociaż trochę się obawiam jak zareaguje na to co napisałam.
- Świetnie piszesz, więc się nie musisz martwić.
- Ale ja prawie nic nie mam. Pisałam wszystko na szybko.
- Pewnie przez nas, bo myśmy ci zajęli cały czas.
- Nie nie przez was, to ja chciałam was pogodzić. Wyście mnie o to nie prosili.
- No tak, zawsze i wszędzie byłaś ty - zaśmiał się- Ale i tak dziękuję ci za starania. W takich chwilach widać na kim można polegać.
- Nie masz za co.
- Mam.
- To ja powinnam ci podziękować, bo zyskałam nowych przyjaciół.Gdyby nie ten wyjazd, na który się zgodziłeś pewnie byłabym teraz w domu i użerała się z Daphne.
- Ja też zyskałem przyjaciółkę - powiedział i mnie szybko przytulił, po czym powrócił do trzymania kierownicy.
- Więcej tak nie rób. Wystraszyłam się - powiedziałam pacząc na ulicę.
- Nie było tak źle. Nie tak się jeździło - zaśmiał się.
- Zaczynam się bać z tobą jeździć - również zaczęłam się śmiać.
Droga minęła nam szybko, ponieważ cały czas rozmawialiśmy. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka budynku. Pamiętałam drogę więc po chwili byliśmy pod podanym pokojem. Max usiadła na krześle.
- Będę czekał. - powiedział a ja zapukałam do drzwi.
Mężczyzna przestał pisać i podniósł głowę znad biurka. Uśmiechnął się do mnie i ręką zaprosił do środka. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Zajęłam miejsce i wręczyłam teczkę z materiałem do jego rąk.   
- Zobaczmy co pani tu napisała. - otworzył ją i zaczął grzebać w papierach. - Nie dużo.
- Tak. Nie miałam ostatnio czasu na pisanie.
- A to czemu  ?
- Sprawy prywatne.
Rozmowa trwałą dla mknie w nieskończoność. On zadawał mi głupie pytania, a ja odpowiadałam. Później czytał kawałki tekstu jaki napisałam i przerabialiśmy go.
- Ja mam lepszy pomysł, który jeśli pani dobrze wykona zapewni pani miejsce u nas w pracy.
- Jestem otwarta na wszelkie pomysły - uśmiechnęłam się.
- Niech pani napisze o Max'ie i Michelle.
- A dlaczego akurat o nich ? - zdziwiłam się.
- Ponieważ u nich mieszkasz, z tego co mi wiadomo.
- No tak.
- Więc podejmuje się pani tego  ?
- Czemu nie.
- W takim razie do widzenia.- powiedział i wstał - Tu ma pani następną datę spotkania. Zapraszam. - podał mi karteczkę z niewyraźnym pismem.
- Dowiedzenia - odpowiedziałam i wyszłam. Podeszłam do Max'a i bez słowa opuściliśmy budynek.
Będąc w aucie dopiero zaczęliśmy rozmawiać
- I jak ?
-Mam napisać o was.
-O nas czyli o kim .
-O tobie i Mich.
-Aha.
- Musiałam się tego podjąć, bo dał mi do zrozumienia, że albo ten temat albo się nie dostanę.
- W takim razie możesz pytać o co chcesz - powiedział uśmiechnięty.
 Droga do domu minęła nam szybko.Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam kiedy, bo cały czas zadawałam mu pytania a on mi na nie odpowiadał. Wychodząc z auta miałam zanotowaną całą kartkę.




I jest kolejny. Dedyk dla wszystkich tych co czytają mój blog, z czego się cieszę.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam weny. Zresztą widać po rozdziale. :D
Co jeszcze mam wam napisać ? Chyba już nic, więc do następnego. 
Czytasz = Komentujesz :D 

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 24

" Ale masz źrenice " 



Szedłem, szedłem, aż doszedłem. Wreszcie ten cholerny znak. No i moi znajomi. Jak ja dawno ich nie widziałem. Przyznam szczerze, że strasznie się za nimi stęskniłem.
- Siema - przywitałem się. 
- No wreszcie - powiedział Brian
- Cześć stary. Dawno się nie widzieliśmy. - przywitał mnie mój dawny przyjaciel Markus
- Siems - podszedł do mnie Chris
- Co tam u ciebie ? - wyłoniła się Amy.
- Amy - powiedziałem i rzuciłem się na nią.
- Nath, dawno się nie widzieliśmy. Zmieniłeś się. - powiedziała dziewczyna kiedy się od niej odkleiłem.  
- A ty jeszcze bardziej wyładniałaś. - pochwaliłem wygląd mojej byłej. 
- Cieszę się, że wróciłeś do nas. 
- Ja też się cieszę. Stęskniłem się za domem i tymi naszymi odpałami. 
- Ale w porównaniu do kiedyś, możemy normalnie pić alkohol i nie ukrywać się z tym, więc imprezki są lepsze. 
- No na pewno.
- To co wbijamy do David'a  ?- zapytała zniecierpliwiona Amy. 
- No jasne. Chodźcie. 
Całą nasza grupką ruszyliśmy w drogę. Ja z Brianem i jedyną dziewczyną, która była wśród nas szliśmy na końcu. 
- Jak tam z zespołem ? - zadał pytanie chłopak.
- Możemy  o tym nie rozmawiać ? Mam zamiar zapomnieć o wszystkim. 
- To ja ci w tym pomogę - powiedziała radośnie Amy i mnie pocałowała. 
Nagle czas zatrzymał się w miejscu. Byłem tylko ja i Amy. Moja była dziewczyna.... Zaraz !  Wróć ! Była... Nie mogę się całować z była dziewczyną. Oderwałem się od niej jak oparzony o ona się zadziornie uśmiechnęła i spytała : 
- Lepiej  ?
- yyyy... O wiele. - wyjąkałem, a ona poszła przywitać się z jakąś dziewczyną która do nas dołączyła.
- Tylko tyle ? - spytał Brian - Stać cię na więcej.
- To jest moja była. - podkreśliłem ostatni wyraz.
- Przypomnij sobie te upojne noce z nią. Po takim czymś wiem że na pewno mógłbyś więcej. Chyba że wyszedłeś z prawy ?
- Masz rację, mogę ją mieć. 
- No stary - poklepał mnie, a ja w sekundę znalazłem się przy niej. 
Wziąłem ją na ręce i pocałowałem. 
- Nathan. Myślałam że już nic dla ciebie nie znaczę.
- Ciii - szepnęłam i nasze usta znów złączyły się w pocałunku. 
Po oderwaniu się od siebie Amy przedstawiła mi swoją koleżankę
- To jest Olivia - powiedziała stojąc już na ziemi. 
- Nathan - wyciągnąłem rękę do niej. 
- Oli - powiedziała i cmoknęła mnie w usta. 
To było co najmniej dziwne, ale cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Amy dodała jeszcze że ma mnie nie kraść i przytuliła się do mnie. Dogoniliśmy resztę i znów idąc na końcu śmialiśmy się jak głupi. Tego mi brakowało. 
Gdy wreszcie doszliśmy na miejsce zatrzymaliśmy się i nasza grupka się rozdzieliła.
- Nathan, Olivia i Amy ! Chodźcie na chwilkę. - zawołał nas Brian.
- Co chcesz ?
- Chwila - powiedział grzebiąc w kieszeniach. 
Wyjął coś z nich i rozejrzał się w koło.
- Macie. - podał nam po tabletce - na lepszą zabawę. Ale pamiętajcie nie łykajcie jej za późno bo nie wrócicie do domu. 
- Okey - powiedziała Amy i z uśmiechem schowała ją.
Olivia zrobiła to samo, a ja trzymałem dalej ją w ręce, przyglądając jej się.
- Nathan schowaj to. Jeszcze ktoś zobaczy. - Szepnęła dziewczyna. 
- Skąd je masz ? - spytałem podejrzliwie mojego kolegę i posłusznie wykonałem rozkaz dziewczyny.
W głowie miałem pełno różnych myśli. Kiedyś też się bawiliśmy, ale nie do tego stopnia. No może raz czy dwa braliśmy jakieś dragi, ale tak to nie. Lepiej będzie jak jej nie wezmę, chociaż fajnie by było tak na prawdę zatopić się w czymkolwiek, żeby tylko nie myśleć o tym co było...
- No właśnie... ukradłem.... Takiemu facetowi. Zawsze u niego kupuję. Ostatnio wziąłem sobie trochę więcej niż mogłem i tym o to sposobem właśnie dzięki mnie będziecie się świetnie bawić. 
- Nath nie mów że się boisz ich wziąć - powiedziała Olivia
- Nie nie boję się tylko chce wiedzieć skąd je ma. 
- My z Olivią zaraz wracamy, idziemy się przywitać z Alanem i Cher. Czekajcie na nas. 
- Spoko - odpowiedział im Brian - Słuchaj założyłem się z Markusem że nie przelecisz Amy. On twierdzi, że pomiędzy wami do niczego nie dojdzie bo jesteś za cienki. Mam nadzieję że nie zawiedziesz przyjaciela i dasz sobie z nią radę. 
- O co się założyliście ? 
- O kasę.
- O ile ? 
- Dużo, więc mam nadzieję, że zrobisz to dla mnie. Chyba że jesteś ciotą. 
- Nie martw się. Ona będzie dzisiaj moja. 
- Wiedziałem, że można na ciebie liczyć. 
- Ale ja też chcę mieć coś z tego.
- Spoko. Dogadamy się jakoś. Ciii idą dziewczyny. No już myślałem że nas macie gdzieś - powiedział Brian i objął Olivie 
- Kogoś takiego jak ty nie można mieć gdzieś. Wchodzimy ? - odpowiedziała mu. 
- No jasne. 
Weszliśmy do środka a tam pełno ludzi. Na szczęście były też znajome twarze. Przywitałem się z tymi osobami. Wziąłem sobie i Amy po piwie i wyszliśmy do ogrodu.
- Może to nie jest taka imprezka ze sławami na jakie chodzisz, ale też się da bawić. Wydaje mi się że bardziej, jeśli się postarasz.- powiedziała i mnie pocałowała.
- Z tobą na pewno będę się bawił lepiej. To co do wody ? - zapytałem i wskoczyłem z nią na rękach do basenu. Za chwilę inni wzięli z nas przykład i w ubraniach pływali. No oczywiście nie wszyscy, niektórzy stwierdzili że im to nie pasuje i rozebrali się. Amy wskoczyła mi na plecy i zaczęła minie topić. Obróciłem ją tak, żebyśmy byli ze sobą twarzą w twarzy i położyłem na wodzie. Zaczęliśmy się kręcić w koło, a ona krzyczała. Po jakimś czasie świetnej zabawy wyszliśmy z wody. Cali mokrzy weszliśmy do środka po jakiś alkohol. Po drodze znaleźliśmy Brian'a i Olivie.
- I jak impreza ? - zadał nam pytanie mój kolega.
- Mokra - odpowiedziałem i przytuliłem Olivie. Jej sucha, obcisła sukienka stała się mokra.
Ściągnęła ją i poszła nam po piwo w samej bieliźnie. Amy dołączyła do niej i w takim stroju paradowała po całym domu. Po chwili obie dołączyły do nas i podały nam puszki. Brian wziął do buzi tabletkę i popił ją piciem. Dziewczyny zrobiły to samo.
Nathan weź się w garść i zrób to co oni. No co ci szkodzi ? Dla lepszej zabawy. Chyba nie pękasz ? No właśnie pękam. A co mi tam. Wziąłem do buzi moją tabletkę i jak reszta popiłem ją. Efekty były po krótkiej chwili już widocznie. Ściągnęłam koszulkę i pociągnęłam Amy do siebie. Zaczęliśmy tańczyć. Ona prawie naga ocierała się o mnie. Byliśmy na prawdę blisko, co strasznie mi się podobało.
- Ale masz źrenice - powiedziała jak zawsze radośnie dziewczyna - Idziemy na górę. Tam na pewno będziemy się lepiej bawić. David ma w domu dużą sypialnię.
- Czemu nie - odpowiedziałem i pociągnąłem ją za sobą. Szybko znaleźliśmy schody. Weszliśmy po nich i na piętrze weszliśmy do ostatnich drzwi. Tu akurat prowadziła mnie Amy.W środku zacząłem szukać klucza. Był on na biurku. Od razu zamknąłem pokój i położyłem dziewczynę na łóżku. Tak strasznie jej pragnę. Jest taka śliczna no i może być moja. Muszę wykorzystać ten moment. Mam do tego powody. Po pierwsze niezła zabawa, po drugie ona jest w tych sprawach świetna, po trzecie zakład Briana, a  po czwarte chcę tego. Ściągnąłem jej stanik i swoje spodnie. Zacząłem bawić się jej piersiami, a ona w tym czasie ściągnęła resztę mojej garderoby ze mnie. W końcu i ja zdjęłam jej majtki. Dziewczyna zaczęła grzebać po szufladach w pokoju.
Usiadłem na łóżku i przyglądałem się temu co robi.
- Wiedziałam że rodzice Davida muszą mieć takie rzeczy. Masz załóż to i zróbmy to jak najszybciej. - powiedziała i położyła się obok. Założyłem na mojego przyjaciela podaną przez Amy prezerwatywę i wszedłem w nią. Reszta poszła szybko. Ja cały czas poruszałem się w niej a ona szeptała mi miłe słówka i cicho pokrzykiwała z podniecenia. Po wszystkim ubraliśmy się zeszliśmy na dół. Wszyscy byli w takim stanie, że trudno było by ich nazwać trochę pijanymi. Po całym domu unosił się zapach wódki. Wzięliśmy po jeszcze jednym piwie i poszliśmy szukać Briana i jego dziewczyny.  Po obejściu całego domu w koło i wszystkich pomieszczeń na parterze skończył nam się napój, więc wzięliśmy jeszcze jeden i popijając go poszliśmy na górę. Tam w jednym z pokoi leżał nagi Brian i jakieś trzy dziewczyny, w tym Olivia.
- Zmywamy się co  ?
- No jasne. Przepraszam was moje panie, mam nadzieję że powtórzymy to kiedyś. Olivia idziemy - powiedział i szarpnął ją. Ubrali się i zeszliśmy na dół. Brian wziął dwie butelki wódki i już mieliśmy wyjść, gdy podjechała policja.
- No to się zbieramy. Chodźcie przez płot - krzyknęła Amy i pobiegliśmy z tylu domu.
 Pomogliśmy przejść dziewczyną i razem z Brian'em przeskoczyliśmy na drugą stronę. Znaleźliśmy się na jakimś innym podwórku. Wymknęliśmy się po cichu przez furtkę i poszliśmy do znaku, przy którym się spotkaliśmy. Po drodze odstawiliśmy Olivie do domu.
- To była niesamowita noc, dzięki tobie. Mam nadzieję że a tym się nie skończy - powiedziała Amy.
- Ja też mam taką nadzieję
- Czyli można uznać nas za parę ? - spytała i zalotnie i się uśmiechnęła.
- Czemu nie. - odpowiedziałem i wessałem sie w jej usta. Całowaliśmy się zachłannie. Nasze języki tańczyły ze sobą.
- Dobra, dobra. Wystarczy.
- To ja lecę paa- powiedziała dziewczyna i przeszła przez ulicę.
- Przespaliście się ?
- Tak. -odpowiedziałem radośnie.
- Wiedziałem, że coś między wami jest.
- A może po prostu ona nie miała z kim się puścić i tak wyszło.
- Możliwe, ale nie martw się tym, bo przecież jesteście razem, czyli coś musi być na rzeczy. Z innym jak się prześpi to później nie ma już kontaktu, a z tobą chodzi.
- No tak.
- Ja też już się zmywam, nara.
-Cześć - odpowiedziałem i ruszyłem przed siebie.
Po woli robiło się widno, a ja pijany szedłem do domu. Droga ciągła się w nieskończoność, ale kiedy doszedłem do domu, nie wiedziałem czy wejść w takim stanie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Jess. Nie chciałem budzić mamy.
- Nathan, porąbało cię ? O tej godzinie do mnie dzwonić.
- Otworzysz mi drzwi.
-  Zgoda.
- Ale po cichu.
- Postaram się.
Dziewczyna rozłączyła się, a chwilę później otworzyła mi drzwi. Weszliśmy oboje po cichu na górę i rozdzieliliśmy się. Od razu zasnąłem.


I dodałam. Pisane na szybko, więc mogły zdarzyć się błędy. Do tego wyszedł mi taki nijaki. Chciałam żeby był inny. W mojej głowie był o wiele ciekawszy, a przy pisaniu wyszedł okropny. No nic.... ważne że jest.