sobota, 2 marca 2013

Rozdział 50

" Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i wziął mnie na ręce "

Oczami Ariany


Omówiliśmy wszystko i Nathan pokazał mi mniej więcej co chce zrobić w salonie. Na jednej, głównej ściance, oddzielającej to pomieszczenie od kuchnio-jadalni ma być fototapeta. Dokładnie znajduje się na niej panorama miasta. Druga ma mieć kolor czerwony, trzecia szary, a na ostatniej - granatowej -  ma być czarny cień miasta. Wszystko idealnie ze sobą współgra. Inne pokoje też będą w tych kolorach. W kuchni mają być białe półki i blat, zamiast stołu, do którego mają być przystawione czerwone, wysokie, barowe krzesła. W sypialni ściany będą czerwono, granatowe, z jedną szarą w napisy.
 Gdy Nathan wszystko mi wytłumaczył, rozległ się dźwięk dzwonka. Okazało się że przyszedł facet, który ma kłaść płytki w łazience. Dzięki niemu wreszcie i my wzięliśmy się do roboty. Po pomalowaniu jednej, ścianie znów ktoś do nas zagościł. Tym kimś był Jay. Przyszedł nam z pomocą. Gdy Nathan zajął się jedną ścianą my z McGuiness'em przykleiliśmy fototapetę. Po zrobieniu tego, Jay poszedł pomóc Nathan'owi, który  przydzielił mi ścianę z miastem, które miałam tam namalować. Na początku zajęłam się tłem. Męczyłam się tak z drabiną, że w końcu Nathan przyszedł i zaproponował, że weźmie mnie na plecy. Na początku uznałam to za żart, ale gdy schylił się, bym mogła wskoczyć doszło do mnie, że to było na poważnie. Mimo obaw i strachu weszłam na niego. Chłopak w jednej ręce trzymał mi wiaderko z farbą, a drugą mnie. Cała trzęsąc się  zamoczyłam pędzel w farbie i zaczęłam malować. Chłopak cały czas przemieszczał się ze mną, gdy skończyłam w danym miejscu malować, a mi za każdym razem serce biło mocno. Gdy skończyliśmy Nathan odstawił mnie na ziemia, a ja z ulgą trzymałam się na własnych nogach.
- Tak słucham ? - Jay odebrał telefon.
Zaczął jakąś rozmowę.
- Słuchajcie, muszę iść. Przepraszam, że zostawiam was z tym, ale mam ważną sprawę. Jak skończycie, chodźcie do mnie się umyć. Przenocuję was.
Pożegnaliśmy się i ten wyszedł. Jego zachowanie było co najmniej dziwne, ale nie zamierzałam w to wnikać głębiej. Oboje z Nathanem wróciliśmy do pracy. Nathan w końcu nie wytrzymał i włączył jakąś muzykę. Zaczęliśmy tańczyć malując, co jakiś czas spoglądając na siebie i wybuchając śmiechem. Została nam ostatnia ściana. Moja. Ja dalej męczyłam się z oknami, które były dziurami w ścianie, na świeczki. ( To taki pomysł, na który ja wpadłam. Kiedyś o tym marzyłam, ale tata nie chciał mi wyciąć w ścianie kwadracików. Przynajmniej teraz to przyda się w opowiadaniu ) Chłopak przyszedł mi pomóc i we dwoje męczyliśmy się  z kuciem tego. Gdy wszystko było gotowe Nathan zagipsował to i zamalowaliśmy niektóre fragmenty czarną farbą. Gdy skończyliśmy, pan Sykes wylał na mnie resztkę czerwonej farby.
- Nathan - pisnęłam.
- No co ? - spytał niewinnie
- To - również go ochlapałam.
Zaczęliśmy prawdziwą wojnę. Ja jego, a on mnie. Przynajmniej resztę farby wykorzystaliśmy na zabawę.
Nasze wygłupy zakończyliśmy tym, że on mnie złapał od tyłu i przyciągnął do siebie. Wtedy ja się odwróciłam, a ten wpił się w moje usta. Zaskoczyło mnie to, ale nie protestowałam. Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i wziął mnie na ręce. Zaczęliśmy iść w jakąś stronę. Chłopak oparł mnie o ścianę - na której na szczęście była tylko fototapeta - i nie przestawał całować.
Po chwili oderwaliśmy się od tamtego miejsca i powędrowaliśmy dalej. Doszliśmy do materaca, na którym chłopak mnie położył składając na moich ustach całusy. Dlatego, że nie protestowałam, chłopak zaczął co jakiś czas całować mnie również po szyi.
- To na dzisiaj koniec... - urwał pan, który zajmował się łazienką, widząc nas.
Nathan się ode mnie oderwał i wstał.
- O której mam jutro być ? - zaczęli iść w stronę drzwi.
Podniosłam się i poprawiłam ubranie, do którego Nathan chciał się w pewnej chwili dobrać. Dobrze że nam przerwano, bo nie wiem co było by dalej. On mi się podoba, tak jak to jak mnie całuje, wiec mogłabym go nie powstrzymać.
Gdy Sykes wrócił, zapanowała niezręczna sytuacja.
- Jestem głodny. Jedziemy już do Jay'a ?
- Ale tak  ? Jestem cała z farby.
- Weź tylko coś do spania i strój na jutro. Tam się wykąpiesz.
- Okej - zaczęłam grzebać w nierozpakowanej torbie. Nathan również wybrał ubrania i inne potrzebne rzeczy. Gotowi ubraliśmy tylko buty i kurtki, po czym opuściliśmy dom. Do Jaya pojechaliśmy autobusem. Ciągle śmialiśmy się z wzroków ludzi, patrzących  na nas ubrudzonych farbą. Gdyby mielibyśmy ją tylko na ubraniu nie byłoby to takie interesujące, ale ja miałam nawet całe włosy z niej.
- Tu jesteś brudna - Nathan wytarł lekko mój policzek, po wyjściu z  pojazdu.
Gdy był tak blisko mnie, nie wiem czemu wspięłam się na palce i musnęłam jego usta. Nie spodziewałam się tego po sobie. Nie wiem co we mnie wstąpiło. To był moment. Ale... mimo wszystko nie żałuję tego... kocham smak jego ust. Nathan'owi też się spodobało, bo gdy mięliśmy złączone usta poczułam jak się uśmiech. Po tym wszystkim, odwróciłam się  zawstydzona w inną stronę, chłopak załapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do bloku w którym mieszka McGuiness.
- Dlaczego już nie mieszkacie razem ? Całym The Wanted ? - naszła mnie nagle taka myśl i spytałam chłopaka.
- Bo to trudne. I tak już wiele czasu spędzamy ze sobą. Gdybyśmy mieli mieszkać jeszcze razem, nie wytrzymalibyśmy. To tak jak z rodzeństwem, gdy masz je na co dzień w domu kłócisz się z nim, a gdy widujecie się tylko raz na jakiś czas to jesteście w stanie się szanować. Nasza kłótnia też wynikła z tego, że za dużo czasu ze sobą spędziliśmy, cały czas się oddalając od siebie. Wiem to głupio brzmi i trudno zrozumieć, ale taka jest prawda. Kiedyś byliśmy razem. Imprezy, studio, dom, koncerty i inne takie sprawy. W końcu nie wytrzymaliśmy ze sobą. każdemu w każdym zaczęło coś przeszkadzać. Dlatego po kolei zaczęliśmy się wyprowadzać. Nie doszło do takiej wielkiej kłótni, bo Jeany nas zawsze godziła. A teraz jesteśmy osobno. Rzadko kiedy imprezujemy całą piątką. Zazwyczaj jest tak, że idzie się z grupką swoich znajomych, ale jednym z TW.
- To prawda trudno jest z kimś wytrzymać długo, ale nie myślicie żeby po prostu więcej czasu spędzać ze sobą, nie tylko w pracy, ale też gdy macie wolne ? Tak by się od siebie nie oddalać.
- To byłby dobry pomysł, ale nie wypali. W wolnym czasie chłopcy poświęcają czas raczej na imprezy, czy swoim dziewczyną. A oddalanie się od siebie jest nieuniknione.
Miałam zadać mu jeszcze parę pytań, ale doszliśmy na miejsce. Gdy byliśmy już pod budynkiem Nathan zadzwonił na domofon. Gdy Jay wpuścił nas do środka weszliśmy, nie śpiesząc się na jego piętro. Sykes bez pytania otworzył drzwi i pozwolił mi wejść pierwszej.
- Co ci się stało ? - Jay zauważył że jestem cała z farby.
- Nathan chciał wykorzystać resztki po malowaniu i wylał je na mnie.
- Ej ale ty też mi oddałaś.
- Ale ty zacząłeś. - wybuchliśmy śmiechem.
- Okej, okej. - uspokoił nas McGuiness. - Najlepiej będzie jak pójdziesz się wykąpać, a my zajmiemy się kolacją
- Na pewno ?
- Tak. Jasne. Tam jest łazienka - pokazał na drzwi.
Nie pewnie weszłam do pomieszczenia. Zamknęłam się tam i rozebrałam. Wzięłam prysznic, szorując się porządnie. Na końcu umyłam głowę i zawinęłam włosy w ręcznik. Przebrałam się w piżamę. Właściwie w dużą koszulkę Austina, którą kiedyś mi dał, gdy u niego spałam i krótkie spodenki.
Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do chłopaków.
- I całowaliście się ?
- Tak ale niestety przerwano nam to - po tych słowach wycofałam się i stanęłam w miejscu, słuchając dalszej rozmowy.
- Nathan, ale ty masz dziewczynę.
- Wiem, wiem. Muszę do niej zadzwonić, żeby nie przyjeżdżała. Póki co, nie mam gdzie jej przenocować i muszę skończyć remonty. Zresztą ten związek nie ma sensu.
- Hej - weszłam wesoła, niby nie słysząc o tym co mówią.
- Słyszałaś naszą rozmowę ? - wystraszył się Nathan.
- A powinnam ? - zaśmiałam się - Nic nie słyszałam. Dopiero co wyszłam z łazienki.
- W takim razie teraz moja kolej. Jay dokończ sam kolację - wyszedł.
- Pomóż ci ?
- Nie, nie trzeba. Chodź pokażę ci gdzie będziecie spać.
- Będziemy ?
- Tak, ty i Nathan. Mam tylko jedno łózko i kanapę, na której ja dziś zagoszczę
Pokiwałam głową, na znak że rozumiem i poszliśmy do pokoju obok. Tam usiadłam na łóżku, a Jay wyszedł i zapewnił, że zawoła gdy kolacja będzie gotowa.
Wyjęłam z torby telefon i zobaczyłam, że dzwonił do mnie kilkakrotnie Austin. Nacisnęłam na ekranie by oddzwonić. Chłopak odebrał po chwili.
- Ariana ty żyjesz ? - powiedział żartobliwie.
- Nie umarłam. - zaśmiałam się.
- Kiedy pogrzeb.
- Nie wiem. Dzwoniłeś do mnie ?
- Tak. Widziałem artykuł.
- Ja tego nie napisałam - od razu zaprzeczyłam.
- Ale jest tam twoje nazwisko.
- Wiem, ale i tak tego nie napisałam. Mój szef to przerobił. Nigdy bym nie zrobiła tego Max'owi i Mich.
- Wierzę. Co chcesz teraz z tym zrobić ?
- Nie wiem. - powiedziałam po chwili namysłu.
- Jak Michelle zareagowała na to ?
- Wyrzuciła mnie z domu.
- To co się teraz z tobą dzieje ? - wystraszył się.
- Nathan przygarnął mnie do siebie.
- Ale przecież on ma remont.
- Tak, dlatego dziś pomagałam mu malować ściany. Nie martw się o mnie. Jakoś dam sobie radę.
- Czyli mój przyjazd, muszę odwołać. Planowałem go z Max'em,
- Miałeś do mnie przyjechać i mi o tym nie chciałeś powiedzieć ? - udałam obrażoną.
- To miała być niespodzianka. No i póki mieszkasz u Nathan'a nie mam po co. Dobrze że nie kupiłem jeszcze biletów, ale mam już pewien pomysł. W końcu muszę cię zobaczyć. Nie wiem tylko czy wypali.
- A zdradzisz mi jakieś szczegóły ?
- Załatwię sobie to z ciocią. Ona mnie przygarnie, jak tylko wróci z USA do Londynu.
- A za ile to będzie ?
- Nie wiem, ale jak najszybciej się dowiem.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę. Austin cały czas próbował mnie pocieszyć, po sprawie artykułu. On jest taki kochany. Szkoda, ze nie wypalił lot do Londynu. Nie zrozumiałam dokładnie o co mu z tym chodziło, ale cieszę się, że o mnie pamiętał. Naszą rozmowę zakończył głos chłopców wołających mnie na kolację. Poszłam do nich i zasiadłam razem z nimi do kolacji. Jay przygotował jakąś sałatkę. Byłą pyszna. Do tego wszystkiego prowadziliśmy niezwykle ciekawą rozmowę. Po zjedzeniu każdy poszedł w swoją stronę. Ja z Nathanem, do sypialni, a Jay do salonu. Dzisiaj w porównaniu do wczoraj usnęłam szybko.




Tam da dam. Wow dodałam dzień po dniu. Co się ze mną dzieje ? :DD Miałam dodać jak będzie więcej komentarzy,ale zrobiłam wyjątek dla was i dodałam. Chociaż nawet tego nie przeczytałam -.-
Rozdział może być w niektórych momentach dla was nie zrozumiały, tak jak i dla mnie hahaha. Efekty pisania bardzo późno wieczorem i kończeniem bardzo wcześniej rano xdd Do tego ten wykańczający projekt i nagrywanie filmu wrr....
Okej ale ja się lepiej już nie rozpisuję, bo zasnę na siedząco. Do następnegoo <33

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 49

" Nazywasz się Ariana Gray ? " 



Oczami Ariany


Weszłam do jednego z pokoi. Znów stało się ciemno. Każda rzecz jaka była w zasięgu mojego wzroku zrobiła się ponura i odciągająca od siebie. Zrobiłam parę kroków w głąb pomieszczenia. Od razu w oczy rzuciły mi się sylwetki dwojga ludzi. Podeszłam bliżej postaci, a ci się równo odwrócili. Spojrzałam na nich. To była Mich i Max. Ucieszyłam się na ich widok, natomiast oni przeciwnie. Dziewczyna się wściekła. Spytałam o co chodzi a ona zaczęła krzyczeć że zrujnowałam im życie. Oboje zaczęli iść w moją stronę, a ja się cofałam. Spojrzałam się za siebie. Zauważyłam że w podłodze zrobiła się dziura. Niestety było za późno na ucieczkę. Zrobiłam krok  w tył i wpadłam do niej. Spadałam tak w dół słysząc oskarżenia dziewczyny i chłopaka.
Obudziłam się z głową wbitą w poduszce, zaciskając mocno zęby. Otarłam ręką krople potu i łzy. Tak to tylko sen. Na samą myśl, że to się nie stało na prawdę ode tknęłam z ulgą. Ten sen był taki prawdziwy. Czułam wszystko. Strach, dreszcze, to jak spadam. Przetarłam jeszcze raz oczy i wróciłam do żywych. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że nie ma Nathan'a. Od razu chwyciłam telefon. Spojrzałam na godzinę - 8:34. Już miałam odłożyć go, gdy zauważyłam, że mam wiadomość. Od razu kliknęłam, by ją odczytać. Była od Sykes'a. Pisał bym do niego zadzwoniła, gdy wstanę. Wybrałam więc numer i nacisnęłam na zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odebrał.
- Tak ?
- Hej Nathan, miałam zadzwonić.
- A tak. Słuchaj ja jestem w sklepie z Kev'em. Nie wiem, kiedy będę. Jeśli jesteś głodna, to na jednej z walizek, zostawiłem ci jogurt. Są tam też pieniądze. Jakbyś mogła pójdź do sklepu. Jest kawałek dalej, na przeciwko naszego bloku. Kup coś, co moglibyśmy później zjeść.
- Okej - notowałam sobie wszystko w głowie.
- Ja muszę kończyć. Paa - pożegnał się.
- Paaa - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Usiadłam na łóżku i wzięłam z walizki śniadanie. Zaczęłam grzebać w torbie, w której powinny być naczynia i sztućce. Gdy wreszcie znalazłam łyżeczkę oparłam się o ścianę  zaczęłam delektować śniadankiem. Po zjedzeniu całej zawartości wstałam i zaczęłam szukać jakiś odpowiednich ciuchów. Postanowiłam ubrać bluzę i rurki. Podłoga była brudna więc założyłam też szare buty. Ubrałam jedną z moich ulubionych bransoletek i pierwszy-lepszy pierścionek. Później rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zostało tylko się pomalować. Sięgnęłam po kosmetyczkę i wyciągnęłam potrzebne rzeczy. Ponieważ nie miałam lusterka, ustawiłam tak telefon na walizce, żebym widziała swoje odbicie. Zrobiłam kreski na powiece i przeczesałam rzęsy tuszem. Na końcu musnęłam policzki delikatnie różem. Gotowa wzięłam pieniądze jakie zostawił mi Nathan i schowałam je do kieszeni. Narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i poczułam chłodny powiew wiatru. Otworzyłam główne drzwi i zobaczyłam, że na zewnątrz pada deszcz. Nie była to jakaś wielka ulewa, ale i tak naciągnęłam na głowę kaptur. Więc sklep ma być na przeciwko. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam niedaleko wielki napis informujący o tym, że właśnie tam się znajduje. Zaczęłam iść w tamtym kierunku.
Pogoda nie była wcale taka zła. Jak na Listopad, to nawet całkiem ładna. Gdyby nie deszcz i lekki wiaterek, było by pewnie jak we wrześniu. No ale to minus Londynu. Często pada tu deszcz i jest ponuro, nie to co w Kanadzie.
Gdy doszłam już do sklepu, weszłam do niego i ściągnęłam kaptur. Zaczęłam chodzić pomiędzy półkami, nie wiedząc co kupić. W końcu zdecydowałam się na coś. Gdy byłam już gotowa podeszłam do kasy. Przede mną nikogo nie było. Podałam zakupy ekspedientce i wlepiłam wzrok, na gazety jakie były za nią. Na kilu okładkach byli chłopacy lub Max i Michelle. Od razu zrobiło mi się smutno. I nie tylko. Teraz też strasznie się wkurzyłam. W końcu ja tego nie napisałam. Nigdy bym im tego nie zrobiła, nawet jakbym miała kłamać, że pomiędzy nimi jest wszystko dobrze. Niby miałam się kierować zawsze tylko i wyłącznie prawdą, ale przyjaciół bym chroniła.
- Płaci pani kartą czy gotówką? - wybudziła mnie z zamyślenia kobieta.
- Gotówką. Mogę prosić jeszcze te gazety - wskazałam na wybrane palcem.
Pani za lady podliczyła wszystko, a ja spakowałam produkty do reklamówki. Zapłaciłam i wyszłam. Przed sklepem stały jakieś dziewczyny. Na oko miały po czternaście lat. Spojrzały się na mnie i coś zaczęły szeptać. Zaczęłam iść w stronę bloku. Po chwili te same osoby zatrzymały mnie.
- Nazywasz się Ariana Gray ? - zadała pytanie blondynka.
- Tak... - odpowiedziałam niepewnie.
- Skąd masz takie informacje na temat Max'a i Mich ?
- Słuchajcie ja tego nie napisałam. To jest jedna wielka pomyłka.
- Ale przez ciebie się rozstali.
- Co ? - zdziwiłam się.
- Dzisiaj Max oznajmił to na twitterze. Zniszczyłaś ich związek - oskarżyła.
- Dajcie mi spokój. -odeszłam.
- A teraz dobierasz się do naszego Nathan'a ? - odezwała się ponownie blondynka.
Nie odpowiedziałam nic, tylko szłam przed siebie. One cały czas nie odstępowały mnie. Szyły trochę dalej za mną, i dogadywały mi. Gdy zobaczyłam auto Kevin'a ucieszyłam się. Przyśpieszyłam. Dziewczyny zaczęły coś szeptać, podniecone. Chodziło o Nathan'a który stał przy aucie. Spojrzałam ukradkiem na nie, a  te się zatrzymały. Gdy Sykes mnie zobaczył podbiegł do mnie i musnął  mój policzek.
- Myślałem, że jeszcze nawet nie wyszłaś, a ty już wróciłaś - zaśmiał się.
- Jestem szybsza niż ci się wydaje - również się uśmiechnęłam.
Chłopak złapał mnie za rękę i oboje podeszliśmy do auta.
- Byłem po potrzebne rzeczy do remontu. Udało mi się wyprosić Kevin'a by mnie podniósł. Niby mam te prawo jazdy, ale jakoś nie jestem chętny do prowadzenia auta.
- Nathan ile mam czekać - pośpieszył go Big Kev wyciągający torby z auta.
- Idź już do domu a ja zaraz do ciebie dołączę.
- Okej - przytuliłam go spoglądając na zazdrosne dziewczyny z triumfalną miną.
Wiedziałam że nie spodoba im się to, ale słowa jakie na mnie leciały były o wiele gorsze. Między innymi oskarżały mknie że chcę wybić się na sławie chłopców i chcę ich wszystkich skłócić.
Odeszłam od Nathan'a i udałam się do klatki. W niej wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. W mieszkaniu odłożyłam zakupy i usiadłam na materacu wyczekując chłopców. Po chwili i oni zjawili się. Kev od razu postanowił wrócić do domu i zostałam sama z Nathan'em.
- Najlepiej było by wziąć się od razu do pracy - poinformował siadając koło mnie.
- Jasne.
- Co to były za dziewczyny, co szły za tobą.
- Twoje fanki - powiedziałam nie co oschle.
- Mówiły coś o artykule ? - domyślił się.
- I nie tylko.
- To dlatego mnie przytuliłaś. Żeby były zazdrosne - zauważył.
- Nie - zaprzeczyłam.
- Przecież wiem, ale dobrze, nie mówmy o tym. - powiedział zwycięsko przy tym słodko się śmiejąc.





Okej, okej brawa dla mnie za napisanie czegoś, na co nawet nie idzie spojrzeć, a co dopiero czytać :D
Miałam taką wielką wenę, dopóki nie zaczęłam piać. Tylko usiadłam przy komputerze, i zostałam sama, bez pani Weny :((
No i do tego zasmuciło mnie że tylko 6 komentarzy na ponad 30 obserwujących :(((
Może na prawdę zakończę tego bloga ? hmm... nie będę was zamęczać.
No dobra dość użalania się nad sobą i brakiem talentu do pisania i czegokolwiek.
Ważne że zmusiłam się i napisałam.
A następny będzie w zależności od ilości komentarzy. Im więcej tym szybciej :DD
I przepraszam, że  znów krótki :(((
Chyba już nic więcej... hmmm... w takim razie do następnego ? <3