niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 51

" Rozmowa a flirt to zupełnie co innego "

Oczami Max'a


Wstałem wcześniej, niż zwykle i poszedłem z Tom'em na siłownie. Tam spędziliśmy połowę dnia. Wiadomo, trzeba dbać o siebie, a ostatnio nie było na to czasu. W końcu musieliśmy to nadrobić. Przyznam szczerze byłem trochę załamany. To rozstanie nie było dla mnie łatwe. Dlatego też skupiłem się na ćwiczeniach i nie zbyt słuchałem tego co Parker do mnie mówi. Jedyne na co zwróciłem uwagę to to że Tom flirtuje z różnymi dziewczynami.
- Mógłbyś się jakoś zachowywać. Masz przecież Kels. - poprosiłem go na słówko.
- O co ci chodzi ? Przecież nic złego nie robię. Mogę chyba sobie porozmawiać z dziewczynami. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Rozmowa a flirt to zupełnie co innego.
- Zapomniałeś chyba co ty robiłeś. Daj spokój. Kocham Kelsey.
Jeszcze kilka słów rzuciliśmy w tym temacie i wróciliśmy do swoich zajęć. Nie było sensu tłumaczyć Tom'owi dalej, skoro on i tak zrobi po swojej myśli. Żeby tylko nie przesadził.
 Pod wieczór wróciliśmy do mnie do domu. Tam od razu poszliśmy przywitać się z dziewczynami. Michelle zaprosiła Kels i swoje koleżanki.
- Poczekaj - zatrzymał mnie Tom z chytrym uśmieszkiem gdy byliśmy pod drzwiami pokoju w którym były.
Chłopak nastawił ucho i przyłożył palec do ust na znak bym siedział cicho. Chwile tak staliśmy. Ja znudzony a Tom zaciekawiony.
- Co ? - szepnął Tom wbijając jeszcze bardziej ucho w drzwi. Jego mina mówiła że był bardzo czymś zaszokowany.
Postanowiłem sprawdzić co go tak zdziwiło i również nachyliłem się by słuchać.
- Dzięki Kels, ale to i tak nie ułatwia sprawy. Jak ja powiem o tej ciąży ojcu dziecka ? - poznałem po głosie Michelle.
Co ? Ona jest w ciąży ? Ale jak to możliwe ? Niewiele myśląc wpadłem do pomieszczenia, gdzie zobaczyłem wystraszone dziewczyny.
- W ciąży ? - zapytałem.
Nastała cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać.
- Zostawmy ich samych. - Przemówił Tom i po kolei wyganiał wszystkich.
Gdy zostaliśmy sami powtórzyłem pytanie.
- Czy ty jesteś w ciąży ?
- Tak jestem - powiedziała spuszczając wzrok.
Odszedłem od siedzącej Mich i podszedłem do okna odwracając się do niej tyłem.
- Od kiedy... to znaczy ile...który to tydzień... miesiąc..... no nie wiem.- plątałem się -  Odezwij się - podniosłem głos gdy ta milczała.
- Drugi miesiąc - powiedziała roztrzęsionym głosem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ? - wkurzyłem się.
- Nie mogłam.... Max zrozum - popłakała się.
- Czy... czy to... moje dziecko ? - bałem się odpowiedzi.
- Nie... - wyszeptała.
- Zdradziłaś mnie ! - oskarżyłem.
- Max... ty też nie byłeś mi wierny!  Podczas trasy sypiałeś z nie jedną.... a ja zrobiłam to... bo czułam się niekochana.
- Kto jest ojcem ? - spojrzałem jej prosto w oczy nie zwracając uwagi na wcześniejsze słowa.
Wiedziałem że ja też nie byłem święty, ale w tej chwili dla mnie to nie miało znaczenia.
Mark.
- Jaki Mark ? - dalej wgłębiałem się w ta sprawę. 
- Wright, z planu.
Zacząłem sobie wszystko w głowie układać. Spojrzałem na Mich a ta miała grymas bólu na twarzy. 
- Max. Skończmy tą rozmowę. Źle się czuję. 
- Nie. Nie teraz. Nie wymigasz się. 
- Ale ja powiedziałam ci już wszystko. Mam jeszcze przepraszać ? - oburzyła się - Mój brzuch- Zajęczała a po chwili upadła na podłogę - Max mój brzuch - krzyknęła.
- Co się dzieje - przerażony ukląkłem przy niej.
Dziewczyna straciła przytomność a ja zacząłem wołać o pomoc. Wszytko stało się zamazane. Jakby upłynęło w sekundzie. Ocknąłem się dopiero w tedy gdy lekarze spytali czy jadę z nimi. Od razu wskoczyłem do karetki i usiadłem przy niej. Złapałem ją za rękę i przetarłem łzy. Dziewczyna po chwili wybudziła się, ale za to cierpiała. Zwijała się z bólu, a ja nie mogłem patrzeć na jej cierpienie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, biegłem cały czas za noszami.
- Pan nie może tam wejść - zamknęli mi drzwi przed nosem.
Zostałem sam na korytarzu. Zacząłem chodzić w kółko. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Łzy płynęły z oczu jak głupie, tak że ledwo widziałem. Czas dłużył się w nieskończoność, a niepewność była jak na mnie zbyt duża. Jak w jakimś cholernym filmie. Nigdy nie czułem się podobnie. W końcu nie wytrzymałem i dałem  upust emocją. Usiadłem na krześle i skryłem głowę w dłoniach.
- Max - po nieokreślonym czasie do szpitala wpadła cała reszta. Kels usiadła obok i  przytuliła mnie.
Tom zajął miejsce po drugiej stronie i niepewnie poklepał mnie po plecach.
- Ja ją dalej kocham - załkałem.
- Wiem - umocniła uścisk - Lekarze się nią dobrze zajmą. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - pocieszała.
W takich właśnie chwilach, przekonuje się że prawdziwi przyjaciele są ważni. Gdyby nie oni zwariowałbym, nie potrafiłbym czekać w tej niepewności. To właśnie dzięki nim powoli uspakajałem się. Chociaż nie wierzyłem w ani jedno słowo Kelsey,  miałem nadzieję że jednak to prawda. Że wszystko będzie dobrze.
- Czy ktoś z państwa jest kimś z rodziny Pani Keegan ?
- Jestem jej przyjaciółką - wstała Kels - A to jest jej narzeczony - wskazała na mnie gdy zobaczyła, że odpowiedź nie zadowoliła lekarza.
- W takim razie zapraszam pana do gabinetu.
- A co ze mną ? - oburzyła się dziewczyna.
- No dobrze, oboje państwo niech pójdą - Ruszył w drogę a my za nim.
Pod gabinetem zatrzymaliśmy się. Lekarz zaczął grzebać w kieszeniach swojego fartucha.
- Za chwilkę wracam - uśmiechnął się i oddalił od nas.
- Dziękuję że powiedziałaś że jestem jej narzeczonym. Sam bym na to nie wpadł.
-Nie ma sprawy. Musiałam w końcu coś zrobić. Inaczej by nam nic nie powiedzieli.
- Już jestem - Doktorek wrócił i otworzył drzwi.
 Wszyscy weszliśmy do pomieszczenia i za rozkazem lekarza zajęliśmy miejsca przy biurku. Mężczyzna również usiadł tyle że po drugiej stronie i przeszedł do sedna sprawy.
- Jak pewnie wam wiadomo Pani Keegan była w ciąży.
- Jak to była ? - zauważyła Kelsey.
- Uratowaliśmy ją, niestety z dzieckiem nie mięliśmy tyle szczęścia. Pańska narzeczona - zwrócił się do mnie - nie może mieć dzieci. Przynajmniej nie teraz.
Nastała cisza. Nie wiedziałem co na to powiedzieć. Gdy się dowiedziałem o zdradzie chciałem żeby to się nigdy nie zdarzyło, żeby nie była w ciąży.... a teraz.... to był szok.... Mich zawsze chciała mieć dziecko... i mnie też to zabolało. Zacząłem myśleć o tym jak ona musi się czuć, zapomniałem co się stało, co zrobiła. Liczyła się tylko ona.
- Muszę ją zobaczyć - wstałem.
- Ona musi odpocząć, dojść do siebie. Pewnie potrzebuje trochę czasu i spokoju. To jej na pewno pomoże.
- Jedyne co jej pomoże to wsparcie bliskich. Ona sama sobie z tym nie poradzi. Nie dźwignie tego. Zawsze marzyła o dziecku. Z pewnością pokochała je - wkurzyłem się - proszę - zacząłem błagać.
- No niech panu będzie. Ale tylko jedna osoba.
- I znowu mnie pan wyklucza. Ja też muszę być przy niej.
- W takim razie wasza dwójka. - pokręcił z niechęcią głową - Chodźcie.
Opuściliśmy gabinet i znów ruszyliśmy w drogę. Pod salą w której znajdowała się moja Mich, zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy aż nas wpuszczą. W pewnej chwili Tom do nas podbiegł. Blondynka wszystko mu wyjaśniła, a ja wbiegłem do środka. W sekundę znalazłem się przy jej łóżku. Opadłem na kolana i załapałem płaczącą dziewczynę za rękę.
- Na szczęście nic ci nie jest - przytuliła ją Kels, która dołączyła do nas.
- Ale moje dziecko... - powiedziała pustym wzrokiem patrząc w sufit - To nie może być prawda - załkała.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - odezwałem się, próbując ja pocieszyć.
- Nic nie będzie dobrze. Kochałam je...- rozpłakała się bardziej.
Wstałem i usiadłem obok niej. Dziewczyna też podniosła się. Objąłem ją ręką a ona się we mnie wtuliła, tak jakby miałem odejść i nigdy nie wrócić. Cały czas trwaliśmy w ciszy.
- Kocham cię - usłyszałem.
Gdy spojrzałem na nią, ta osunęła się na łóżko. Straciła przytomność. Lekarze zaczęli interweniować. Wyprosili nas z sali, a mój niepokój znów rządził mną. Nie chciałem wyjść z tamtą. Chciałem być przy niej. Musieli mnie siłą wyrzucić. Na korytarzu od razu dostałem wsparcie i usłyszałem słowa pocieszenia. Tom i Kels chcieli dodać mi otuchy, ale wyczułem w ich głosie strach. Bali się tak samo jak ja o Michelle.
Gdy lekarze opuścili salę, nie chcieli nas wpuścić. Mich nie odzyskała przytomności.Twierdzili że nie ma sensu zaglądanie do niej. Zlitowali się nade mną dopiero w tedy, gdy siedziałem pod drzwiami do północy i nie chciałem wyjść ze szpitala. Tom z dziewczyną już dawno byli w domu.
- Powinien pan już pójść. Odpocząć po trudnym dniu.
- Musze być przy niej. Niech pani mnie wpuści - błagałem.
- Ale lekarz mi zabronił....
- Proszę... pani też chciałaby być przy swoim mężu gdyby był w takim stanie. Ja ją kocham.
- No dobrze. - otworzyła mi drzwi i wpuściła do środka. Od razu znalazłem się przy niej. Wziąłem krzesełko z drugiego końca sali i usiadłem na nim jak najbliżej łóżka. Złapałem dziewczynę za rękę i czekałem aż się obudzi. W pewnym momencie zasnąłem.






Przepraszam przepraszam przepraszam... NA PRAWDĘ PRZEPRASZAM.
Za to że tyle musieliście czekać, za to że taki krótki, za to że taki beznadziejny,
No ale jest. Męczyła się z nim i stwierdziałm że muszę odpocząć od pisania i ' nabrać weny ' No i jestem. Niestety bez efektów i bez weny ://
No ale....
Postaram się jak najszybciej dodać kolejny. Tak tak tym chcę odkupić swoje winy hehe :D

+ Kto chce być informowany na fb albo tt to podajcie swoje nazwy bo niestety już się nie orientuje kto jest kim bo pozmienialiście nazwy hahaha :D

17 komentarzy:

  1. O boże O.o
    Ja nie wyrabiam. Z Ciebie jest dobry komplikator ♥|
    Ma dziecko i nie ma dziecka. To wszystko stało się zbyt nagle ;(
    Może się im jeszcze ułoży, kibicuję im ♥
    I ty twierdzisz że weny nie masz ? Albo że dział jest krótki, no proszę Cie ^^
    To dużo Wenyyyy na kolejny ♥ ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, biedni ludzie. Ale sami sobie zasłużyli...
    Ale może teraz, kiedy już sobie wszystko wyjaśnili, będzie im łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. JESTEŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    NARESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    JUUUHHHHUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    MOJA THE BEST EVER ON FOREVER WRÓCIŁA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    IDĘ KRZYCZEĆ NA ULICĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Stęskniłam się :)
    Max i Mich (szkoda dziecka ;_;) ale dobrze, że do siebie wrócili - będą razem ♥
    Tom gumowe ucho? ^^
    Nie mam pomysłu na ten komentarz - jestem zbyt szczęśliwa Twoim powrotem :)
    Świetny rozdział - czekam na następny ^^ Opanuję się do tego czasu i wrócę do odpowiedniej długości komentarz :)
    A i litania: świetne, cudne, genialne, fenomenalne.. proszę szybko NEXT :)
    Jesteś cudna
    Anonim z podpisu
    Lose my mind
    Ps.: zapraszam do siebie, jeżeli chcesz stop-the-moment-by-tw.blogspot.com
    Pss.: Mogę prosić o informowanie na twitterze? @LajlaLosemymind ?
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  4. super że jesteś znowu ... rozdział jak zawsze cudowny .
    .. czy możesz mnie informować o nowym rozdziale na tt? jestem @ONEimmortality

    OdpowiedzUsuń
  5. Fuck jeah! Wróciłaś!:D
    Słyszycie bitches, ona to jest i pisze dla nas!:D
    Wooo Michele w ciąży, w dodatku ojciec dziecka to nie Max, ostrooo:o
    Szkoda mi jej, bo teraz po stracie dziecka, będzie miała trudny okres do przeżycia :c
    Ale dobrze, że ma kochającego Max'a, który ją wspiera :3
    Czekam na następny, ale proszę, błagam? Nie każ na niego tak długo czekać xD
    P.S. Jeśli byś mogła spraw, aby nas nie sprawdzano czy jesteśmy automatami: )

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Michelle :/ Mam nadzieję, że niedługo się obudzi i będzie z Maxem..:) Powodzenia z weną .. x3 I dodawaj szybko następny bo ten rozdział jest zajebisty kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Opłacało się tyle czekać<3
    Rozdział zajebisty i czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oł yeah ! Wróciłaś !
    Jestem happy, a miałam się uczyć wiersza na pamieć xdd
    Zapomnę go do jutra xdd
    No, ale przejdźmy do rzeczy... ;)
    Rozdział jest boski i ile informacji w nim zawarłaś na raz !
    Mistrzyni ;))
    No i ja mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży... W końcu oni oboje się kochają, więc... Michelle musi już tylko odzyskać zdrowie :)
    Czekam na nexta ;d

    Zapraszam również do mnie:
    http://thewanted-and-rosalie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WikaTheWonderful12 kwietnia 2013 13:46

      ja się z tobą zgadzam i to całkowicie powinno się wszystko ułożyć

      Usuń
  9. WikaTheWonderful11 kwietnia 2013 19:18

    jest wkońcu się doczekałam jest super normalnie się popłakałam i nie pleć bzdór że nie masz weny bo masz i jest niezwykła tak jak te twoje pisanie dawaj już następny bo już nie wytrzymam tyle czekania jutro dodaj najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. WikaTheWonderful11 kwietnia 2013 19:47

    jutro ma mi się pojawić tu następny rozdział bo i tak już za długo czekałam !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. WikaTheWonderful12 kwietnia 2013 13:50

    mogłabyś mnie informować o nowym rozdziale na Fb jestem Wiktoria Litwińczuk a na tt to chyba wika8910 ale nie pamiętam dobrze proszę informuj mnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. mój blog to I'll be your strength together sorry za pomyłke

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny :) szkoda tylko dziecka. Normalnie rozdział pełen uczuć Pisz szybko nextaa Weny :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam z niecierpliwością na następny ;)

    OdpowiedzUsuń