" On miał wypadek "
Oczami Ariany
Po jej wyjściu nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam szukać jakiś ciekawych plotek i zdjęć, żeby wybrać jakąś parę na artykuł. Siedziałam przed komputerem prawie cztery godziny i nic mnie nie zainteresowało.
Wykończona i dość wkurzona poszłam się wykąpać. Od razu po wejściu do łazienki puściłam do wanny gorącą wodę. Po kilku chwilach gotowa weszłam do niej. Byłam jak w siódmym niebie, do tego jeszcze zapach płynu do kąpieli i dużo piany. O tak ! Tego mi było trzeba. Mogłabym nawet tu spać. Niestety po jakimś czasie, sama nie wiem jakim, ale dla mnie było to zdecydowanie z krótko ktoś mi przerwał.
- Ariana jesteś tam ? - usłyszałam głos za drzwiami.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Jak wyjdziesz chcę żebyś przyszła do Mich. Proszę tylko pośpiesz się.
- A co się stało ?
- Jej brat, on miał wypadek... Musimy jechać do szpitala.
- Już wychodzę - krzyknęłam i szybko wyskoczyłam z wanny.
Czym prędzej się ubrałam i pobiegłam na dół.
- Mich. - od razu ją przytuliłam.
Zaczęliśmy się zbierać. Narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i wsunęłam nogi do moich kochanych trampek.
Zaczęliśmy się zbierać. Narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i wsunęłam nogi do moich kochanych trampek.
Max wyszedł jako pierwszy z domu i usiadł jako kierowca z przodu a ja z dziewczyną na tyle auta.
- Mich wiesz w jakim szpitalu jest ?- Spytał Max wyjeżdżając z podwórka.
- W tym co wtedy ja byłam. Pamiętasz ?
- W tym co wtedy ja byłam. Pamiętasz ?
- Tak, tak pamiętam.
I nastała cisza, przez całą drogę nikt z nas się nie odzywał. Na miejscu Michelle na nic nie czekając wybiegła z samochodu i poleciała do środka, a my zdezorientowani spojrzeliśmy się na siebie i ruszyliśmy za nią. Gdy weszliśmy do środka, od razu ją zauważyliśmy. Stała i krzyczała na jakąś starsza kobietę.
- Ale jak to nie możecie mi podać gdzie on leży.
- Proszę się uspokoić proszę panią, to jest szpital. - próbowała opanować tą sytuację.
- To nich pani mi powie. - nie przestawała moja przyjaciółka.
Max podbiegł do niej i ją przytulił, a ona się trochę uspokoiła. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, bo przecież wiem jaki to jest ból. Nie dziwiłam jej się wcale że krzycz. Jak ja dowiedziałam się że mama tak po prostu odeszła i już nigdy nie wróci zachowywałam się tak samo. Niestety na to cierpienie nie ma lekarstwa. Nie w tym przypadku. Wiedząc że się kogoś straciło lub można go stracić oddało by się wszystko by odwrócić kolej losu.
- Jesteście państwo rodziną ? - Spytała druga kobieta podchodząca do nas.
- Tak. To jest nasz brat. - powiedział Max
- Wasz ? Kogo dokładnie ?
- Mój i moich dwóch sióstr - wskazał na mnie i na Mich.
- No dobrze w takim razie sala numer 44. Proszę tylko nie wchodzić, bez zgody dyżurujących na tym korytarzu. Oni pewnie wiedzą dokładniej jaki jest stan pacjenta, więc to oni muszą zadecydować o wizycie.
- Oczywiście.
Max objął Mich i poszli w kierunku windy, a ja za nimi. Weszliśmy i wjechaliśmy na drugie piętro. Później szłam za nimi, aż do zamkniętych drzwi.
- Kim państwo są i do kogo przyszliście ? - spytała nieznajoma blondynka.
- Do naszego brata.
- Nazwisko pacjenta ?
- Keegan.
- Na razie są u niego lekarze, ale za chwilę można wejść. Proszę poczekać.
Usiedliśmy na krzesłach. Siedziałam obok Mich i ją przytulałam, razem z siedzącym z jej drugiej strony chłopakiem.
-Poczekaj chwilę kochanie. - powiedział i odszedł od nas.
Oczami Max'a
-W jakim on jest stanie ? - zapytałem młodej kobiety, która tu dyżurowała.
- Nie ciekawym. - odpowiedziała.
- Ale to znaczy ze żyje.
- Jeszcze. - byłem nieźle zdziwiony jej szczerością. Inni pewnie by zaczęli mówić że musza milczeć.
- Co według pani znaczy jeszcze?
- To że zostało mu tylko kilka godzin.
- I nic nie da się z tym zrobić ?
- Oczywiście że się da. Lekarze próbują go ratować. Jeśli operacja się uda to będzie wszystko dobrze, no może za wyjątkiem tego że nie będzie mógł chodzić
- To znaczy że jest teraz przeprowadzana operacja ?
- Nie już nie.
- To gdzie on jest !? - zacząłem tracić cierpliwość. W co ona ze mną gra ?
- Na sali.
- To operacja się udała czy nie.
- Tego jeszcze nie wiem. Proszę nie zadawać mi więcej pytań.
- No dobra - powiedziałem wkurzony.
Wróciłem na swoje miejsce i od razu przytuliłem kobietę mojego życia.
- Wszytko będzie dobrze.
- Przecież słyszałam całą rozmowę - łkała.
- Wiem, ale trzeba w to wierzyć.
- Staram się. Oby ta operacja się udała - płakała w moje ramię.
- Staram się. Oby ta operacja się udała - płakała w moje ramię.
Dwie godziny później.
Oczami Ariany
- Pani brat miał ogromne szczęście. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy było by już po nim. Niestety może mieć problemy z chodzeniem, ale na pewno da się to jeszcze w miarę wyleczyć. - powiedział lekarz.
- Dziękuje panu za wszystko. Naprawdę pan nie zdaje sobie sprawy jak ja się bałam.
- Zdaję, zdaję....To ja już pójdę. Proszę tylko nie być za długo. Pacjent musi odpoczywać.
- Oczywiście. - powiedział Max i weszliśmy wreszcie do sali.
- Max, miałeś rację. Trzeba tylko wierzyć. - powiedziała i pobiegła do łóżka. Od razu pocałowała go w policzek i dała upust łzą. Tylko że te były szczęścia.
Chwilę tak siedziała w takiej pozycji, aż nie zadzwonił jej telefon.
Odeszła od niego i odebrała.
- Mamo. Wszytko jest dobrze. Operacja się udała... Będziemy czekać.... Kiedy macie pociąg ?.... To może lepiej jutro rano przyjedziecie, co ?... No dobrze, to czekam...
- Kiedy będą ?
- Przyjadą w nocy i zatrzymają się w hotelu.
- Przecież mogą u nas ?
- Ale słyszałam głos taty w tle i strasznie próbował przekonać mamę, że będzie lepiej jak nie będą nam się narzucać. Za to przyjadą do nas na obiad i wtedy już pewnie zostaną na jakiś czas.
- Dobrze. Ariana - zwrócił się do mnie - Masz tu pieniądze. Zaraz zadzwonię ci po taksówkę i jedź do domu. My tu jeszcze trochę zostaniemy.
- Dobrze.
Wzięłam pieniądze i poczekałam aż Max zadzwoni. Gdy już odkładał telefon spojrzałam na nich ostatni raz.
Mich siedziała przy łóżku i trzymała rękę swojego brata, a jej chłopak patrzał na nią z troską. Wyszłam i zeszłam na parter. Rzuciłam krótkie ' do widzenia ' i opuściłam budynek. Na zewnątrz było ciemno, chociaż przez niebo przebijały się gwiazdy. Na szczęście na transport nie musiałam czekać długo. Od razu wsiadłam do pojazdu i w krótkim czasie znalazłam się pod domem. W środku załatwiłam to co trzeba i położyłam się spać. Szybko odpłynęłam w krainę marzeń i snów.
Chwilę tak siedziała w takiej pozycji, aż nie zadzwonił jej telefon.
Odeszła od niego i odebrała.
- Mamo. Wszytko jest dobrze. Operacja się udała... Będziemy czekać.... Kiedy macie pociąg ?.... To może lepiej jutro rano przyjedziecie, co ?... No dobrze, to czekam...
- Kiedy będą ?
- Przyjadą w nocy i zatrzymają się w hotelu.
- Przecież mogą u nas ?
- Ale słyszałam głos taty w tle i strasznie próbował przekonać mamę, że będzie lepiej jak nie będą nam się narzucać. Za to przyjadą do nas na obiad i wtedy już pewnie zostaną na jakiś czas.
- Dobrze. Ariana - zwrócił się do mnie - Masz tu pieniądze. Zaraz zadzwonię ci po taksówkę i jedź do domu. My tu jeszcze trochę zostaniemy.
- Dobrze.
Wzięłam pieniądze i poczekałam aż Max zadzwoni. Gdy już odkładał telefon spojrzałam na nich ostatni raz.
Mich siedziała przy łóżku i trzymała rękę swojego brata, a jej chłopak patrzał na nią z troską. Wyszłam i zeszłam na parter. Rzuciłam krótkie ' do widzenia ' i opuściłam budynek. Na zewnątrz było ciemno, chociaż przez niebo przebijały się gwiazdy. Na szczęście na transport nie musiałam czekać długo. Od razu wsiadłam do pojazdu i w krótkim czasie znalazłam się pod domem. W środku załatwiłam to co trzeba i położyłam się spać. Szybko odpłynęłam w krainę marzeń i snów.
Oczami Max'a
Siedzieliśmy z Michelle do późna. W pewnym momencie zobaczyłem jak jej powieki opadają. Zasnęła.
Wziąłem ją na ręce i wyszliśmy ze szpitala. Jak najdelikatniej usadziłem ją na fotelu, przy tym niestety ją budząc. Obszedłem auto dookoła i wsiadłem na swoje miejsce. Odjechaliśmy. Na miejscu pomogłem jej wyjść z samochodu i weszliśmy razem do domu. Dziewczyna od razu poszła na górę, a ja poszedłem do kuchni. Wstawiłem wodę i czekałem aż się ugotuje by zaparzyć herbatę. Gdy to nastąpiło wlałem wodę do kubka i pognałem na górę. Mich już smacznie spała. Wziąłem szybki prysznic i wróciłem do niej. Wypiłem napój i wskoczyłem pod kołdrę.
Dodałam. Znowu dość smutny. Cały czas mam wenę na jakieś tragedię. Co się ze mną dzieje.
Ale za to jeden plus. Dodałam już dzisiaj.
Następny nie wiem kiedy zostanie napisany.
I oczywiście CZYTASZ = KOMENTUJESZ
+ Zapraszam do obserwowania bloga.
Kocham was.
Tina
łooojoj ...
OdpowiedzUsuńszkoda brata ;(
ale rozdział super ;d
nominowałam cie ;*
http://thewantits.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
rozdział cudowny! :*
OdpowiedzUsuńjejciu tak sie bałam, ze on umrze... :(
o losie... na szczęście już z nim lepiej :)
to najważniejsze :)
to.. czekamy na rodziców...
bedzie jakaś ciekawa akcja? :D
uwielbiam Twoje smutne rozdziały! :*
są takie prawdziwe i pełne emocji...
cudo! :*
liczę, że następny dodasz już niebawem. :)
pisz szybciutko następny kochanie.♥
O jejciu!
OdpowiedzUsuńNie mam czasu na dłuższy komentarz
ja na razie skończyłam ze smutasami, to teraz te piszą smutasy! xd ludzie! xd
OdpowiedzUsuńdawaj next ♥
Co z tego, że smutny.? Fajny jest^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Zapraszam również do mnie
http://ifoundyoustoryofthewanted.blogspot.com
fajny i smutny wogóle spoko
OdpowiedzUsuńlubie twoje opowiadanie
czekam na nexta i zycze weny ;P
Koocham <3
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny :*
P.S. Nominowałam cię :3 http://the-whole-life-of-the-insane.blogspot.com/
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ; )