" Nie chcę widzieć tego jak się kończymy "
Oczami Ariany
Wsiedliśmy do auta i po chwili odjechaliśmy.
- Nathan w najbliższym czasie wyjeżdża do swojej rodziny, więc plan się powinien tym bardziej udać.- powiedział w pewnej chwili Max.
- To nawet lepiej. A na ile ?
- Tego jeszcze nikt nie wie. On sam chyba też. Jak mówiłem w domu, ja sobie z nim porozmawiam na osobności.
Dojechaliśmy. Opuściliśmy pojazd i skierowaliśmy się od drzwi. W salonie siedzieli wszyscy prócz Nathan'a.
Max wyprzedził mnie i poszedł się z nimi przywitać. Ja zrobiłam to zaraz po nim.
Wszyscy zajęliśmy miejsca w salonie, a Mich poszła dokończyć obiad.
Siedziałam cicho i przysłuchiwałam się ich wypowiedzią, do czasu aż Kels się mnie nie spytała jak tam z pracą.
- Nie wiem - odpowiedziałam
- Jak to nie wiesz ? - zdziwiła się.
- Bo ten jej głupi szef zatrudnił więcej niż powinien osób i teraz połowa z nich odpadnie. Muszą napisać artykuł i wtedy on wybierze. - wtrącił się łysol/
- Ca za palant. Ej ale ty już masz napisany. No wiesz ten co czytałam.
- Ale on jest stary i trochę nie na temat. Chodziło mi w nim o konkretną osobę, a tu trzeba o miłości.
- No ale tam tez trochę o tym było. To może przerobisz ten, a my pomożemy z resztą. Jakieś nowe plotki i będzie gotowe.
- To dobry pomysł. Dzięki ci, a właściwie wam.
- Ej nie wiecie gdzie podział się Nathan ?
- Był tu jakiś czas temu ale zrobił sobie śniadanie i polazł na górę z powrotem.
- To ja po niego pójdę. - zaproponował Jay.
Oczami Nathan'a
Siedziałem u siebie w pokoju, bo nie chciałem zaczynać nowej kłótni. Jedna noc , a wszyscy odwróceni ode mnie. Przecież nic złego nie zrobiłem. Takie rzeczy to normalka.
Ale i tak się cieszę że mi się udało. Nie myślałem że pójdzie tak łatwo. Ale skoro raz mi się udało to za niedługo powtórzymy to jeszcze, ale tak żebym pamiętał. Co to za przyjemność skoro się nie wie co się robiło i jak. O Brian dostępny. Muszę mu o tym napisać.
Nathan: Siema. Co tam stary ?
Brian: Dobrze, ale jestem nie wyspany. Wczoraj byłem na imprezie z Oliver'em i Chris'em.
Nathan: Ja też miałem udaną noc.
Brian: Opowiadaj.
Nathan: Przespałem się z Arianą
Brian: Wreszcie ją zaliczyłeś stary, a myślałem że ci nie wyjdzie.
Nathan: A jednak
Brian: I jak było.
Nathan: No właśnie nie pamiętam. Za dużo wypiłem.
Brian: To skąd wiesz że to robiliście.
Nathan: Bo się obudziłem razem z nią w jej łóżku .
Brian: Jak ona zareagowała
Nathan: Była wściekła. Powiedziała mi też że gdyby nie wypiła nie doszło by do tego.
Brian: Ktoś jeszcze o tym wie.
Nathan: No właśnie Tak. Max jest a mnie wściekły, bo się czuje za nią odpowiedzialny. Kels obudziła nas i nie mam pojęcia co sobie pomyślała jak nas zobaczyła.
Brian: A reszta?
Nathan: Właśnie przyszła tu, wiec się chyba dowiedzą
Brian : Musisz jakoś załagodzić tą sytuację.
Nathan : Wiem, wiem. Dlatego wracam na jakiś czas do rodziców.
Brian: No to wreszcie się spotkamy.
Nathan : No tak.
Brian : A kiedy ?
Nathan: Jeszcze nie wiem. Bo to zależy od The Wanted i wszystkich występów.
Brian: Czekamy na ciebie stary.
Nathan: Ja spadam.
Musiałem skończyć, bo do pokoju zaczął ktoś się dobijać. Nie podchodząc do drzwi krzyknąłem.
- Kto tam ?
- Ja Jay. - odpowiedział głos.
- Czego ?
- Nie tak ostro. Wpuścisz mnie.
- Właź.
Otworzyły się drzwi do pokoju a zza nich wychylił się chłopak. Zamknął je za sobą i usiadł koło mnie.
- Czemu nie zejdziesz na dół ?
- A po co mam tam iść ?
- Bo jesteśmy wszyscy.
- Przyszedł nasz menadżer albo jest coś ważnego ?
- Nie ale...
- No to nie idę.
- Co cię ugryzło ?
- Nie mam ochoty patrzeć na Arianę, czy Max'a.
- Czemu ?
- Nie powiedzieli wam jeszcze.
- Nie. Ale ty za to mi powiesz.
- Niby dlaczego ?
- Bo jeszcze niedawno się przyjaźniliśmy.
- Zrozumcie to że myśmy się nigdy nie przyjaźniliśmy. Tylko kolegowali, ze względu tego że jesteśmy jednym zespołem. Jakbyśmy się kłócili to nikt by nas nie słuchał. Tu chodziło jedynie o kasę.
-Jeśli tak to wszystko przedstawiasz, to może odejdź z The Wanted. Nathan nie jesteś taki jak kiedyś. Nie wygłupiasz się z nami i o wszystko się kłócisz.
- Bo ja dorosłem
- Ty dorosłeś. Jesteś zwykłym gówniarzem, któremu woda sodowa uderzyła do głowy.
- Mi ? A tobie to nie ?
- Patrząc na ciebie, ja jestem normalny. I szczerz mówiąc mam już gdzieś ratowanie naszej piątki. Nie mam zamiaru robić wszystkiego by znowu było tak jak dawniej. A kiedyś było o wiele lepiej. Każdy z nas próbował się zaprzyjaźnić ze sobą. Bawiliśmy się naszą pracą, śpiewaniem, koncertami czy nawet wywiadami. Teraz to jak ktoś powie coś śmiesznego to śmiejemy się tylko dlatego, bo musimy udawać że jest wszystko dobrze. Nie ma już między nami szczerości. To nie tak miało być. Jeszcze trochę i się rozpadniemy na zawsze.
- Jay jak masz tak głupio gadać to wyjdź.
-Z chęcią to zrobię. Ale nie liczcie na to że będę długo w TW, bo ja nie mam zamiaru udawać.
Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałem sam oszołomiony z masą nasuwających się myśli.
On ma rację. Wszystko się wali. Nie jest już tak jak dawniej. Jak powstały te pierwsze piosenki. Wtedy bawiliśmy się tym, a teraz byle ino nakręcili jakieś gówno i iść jak najszybciej na imprezę. Nawet wtedy chodziliśmy na nie razem, a teraz osobno. Zazwyczaj każdy ma swoją grupkę ludzi i z nią się bawi. Ale skoro już się tak stało to się chyba nie da niczego naprawić
Oczami Jay'a
Musiałem mu to wszytko powiedzieć. Nie mam już sił ciągnąć tego cyrku dalej. Zero szczerości.
Wchodząc do salonu nie usiadłem na kanapie, tylko na schodach.
Schowałem twarz w rękach i zacząłem myśleć. Myśleć o tym że The Wanted już tak naprawdę nie ma sensu.
Jeszcze chwilę zajęło mi żalenie się we własnych myślach, aż nie przerwano mi tego.
- Ej stary co jest ? - spytał Tom.
- No właśnie nie ma nic. Nie zauważyłeś.
- W jakim sensie.
- W sensie The Wanted. Pokłóciłem się z Nathan'em. I wiecie co. Te wszystkie słowa skierowane do niego są tez do was. The Wanted nie ma sensu. Cały czas kłótnie i dogryzanie siebie. Być może to przez sławę się zmieniliśmy, a być może po prostu nigdy nie lubiliśmy się do tego stopnia, by martwić się o to właśnie w takim momencie. Mich dzięki za obiad, ale ja zjem u siebie. Nie mam ochoty patrzeć na was wszystkich, wiedząc że to się już kończy. Że my się kończymy. Przepraszam jeszcze raz. Ja spadam.
Szybkim krokiem opuściłem dom i poszedłem przed siebie. W tym momencie nie obchodziło mnie to gdzie mieszkam i czy spotkam jakieś fanki. Myśląc o tym wszystkim miałem łzy w oczach. Nie chcę za parę miesięcy wrócić do rodziców, czy też nie chcę znaleźć sobie innej pracy niż muzyka. Można też zawsze występować solo, ale to nie było by już to samo co teraz. Zawsze będę pamiętał te czasy w The Wanted, ale tak naprawdę chcę zapamiętać nasz początek. Kasting i All Time Low. Tak tą piosenkę mógłbym słuchać przez cały czas i nigdy mi się nie znudzi.
Jedyną osobą, która mogła by coś zdziałać i nasuwała mi się na myśl była nasza założycielka. Tak ta kobieta jest aniołem i to dzięki niej powstaliśmy. Może dzięki niej też się pogodzimy. Ale żadne z nas nie wie gdzie się wyprowadziła. Zaraz, zaraz. Chyba mam jeszcze je numer.
Oczami Max'a
Chciałem go zatrzymać ale szok mi nie pozwolił. Nie tylko ja po tych słowach nie wiedziałem co dalej. Wszyscy patrzeliśmy się w jakiś punkt pustym wzrokiem i każdy z nas myślał o tym co dalej.
- Mówiłam że tak będzie - powiedziała w pewnej chwili Michelle i wyszła do kuchni.
- Mich - zawołałem i pobiegłem za nią.- kochanie co my mamy teraz robić.
- Nie wiem, ale mówiłam ci, żebyś załatwił to wcześniej.
- Nie obraźcie się ale ja chyba pójdę już z Seev'em, bo atmosfera jest trochę napięta. Widać jak każdy z nich tu cierpi, a ja tego nie zniosę. Te spotkanie nie ma sensu. Lepiej by było jakby każdy przemyślał wszystko.
- Masz rację. Nie zatrzymuję was. Do zobaczenia.
Nareesha wyszła a za nią poszedł Siva.
- Ja z Tom'em chyba też pójdziemy. Max. Proszę nie możesz dopuścić do tego byście się rozpadli.- powiedziała błagalnym tonem blondynka
-Ale dlaczego ja ? Wszyscy w tym siedzimy. Przepraszam was ale ja pójdę do pokoju. Też muszę wszystko sobie poukładać. Prawie biegnąc popędziłem na górę i tam najzwyczajniej w świecie rozkleiłem się. Mimo tego że jestem chłopakiem, nie wstydziłem się łez. To wszytko za dużo dla mnie znaczy, by zostawić to wszystko w spokoju i czekać aż coś się samo stanie. Naprawdę trzeba działać. Nie mogę stracić tego wszystkiego. A właściwie nie możemy. Jesteśmy wszyscy jak jedna drużyna i nie możemy grać przeciw sobie tylko ze sobą tak jak dawniej.
Dodałam następny, ze względu tego że uwielbiam pisać rano, jak wszyscy jeszcze śpią. A w tygodniu nie mam jak, skoro cały czas na 8 do szkoły. A przecież nie będę wstawać o 6 by napisać coś.
Sama się sobie dziwię że pisze o tym , ze TW sie rozpada. Szczerze mówiąc jakby to była prawda załamałabym się. Ale to tylko wymyślona historyjka napisana dzięki wam, bo to wy mnie motywujecie do dalszego pisania. W innym razie nawet jakbym pisała, to bym tego nie opublikowała. Pewnie zapisane kartki walały by się w mojej teczce przez bardzo długo :D
Dziękuję za to że jesteście.
Rozdział dedykuję jak zawsze wszystkim, którym się podoba te opowiadanie.
Kocham was <3