piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 5

" Nowe miejsce " 


Po krótkim czasie zatrzymaliśmy się przed wielkim domem, a nawet można by to nazwać willą.  Wysiedliśmy z pojazdu i stanęliśmy na chodniku. Chłopcy wzięli nasze i swoje bagaże i pognali przodem do budynku. Ja z Mich nie śpieszyłyśmy się.
- Masz przepiękny dom z  zewnątrz, to co dopiero będzie w środku - pochwaliłam
-Dzięki.
-Mogę ci zadać jedno małe pytanie ?
-Tak jasne.
-Czy Nathan mieszka z wami ? - miałam nadzieję że nie. Ale nadzieja
-Na razie -  i tu moje obawy się spełniły  -  Ma mały remont u siebie, więc zgodziliśmy się z Max'em na trochę.
-A na ile jeśli można wiedzieć? - pytałam dalej
-Nie wiem. O co poszło na lotnisku ? Co on ci zrobił, że go tak nienawidzisz ?
-Nic, po prostu nie przypadliśmy sobie do gustu.
-A ta kłótnia pomiędzy nim a Austin'em ?
-Lepiej będzie jeśli Nath ci powie.
-Ale on tego nie zrobi.
-Ja też, przynajmniej na razie. Przepraszam, ale tak będzie lepiej.
-Jasne, ale pamiętaj że mi zawsze możesz powiedzieć wszystko.
-Tak wiem. i dziękuję. - posłałam jej uśmiech
-Nie masz za co. To może w końcu wejdziemy do środka ? - zaproponowała
-Jasne.
Mich wyszła przede mnie i naciskając na klamkę otworzyłam drzwi. Wpuściłam mnie pierwszą. Weszłam i zobaczyłam piękne wnętrze. Szczerze mówiąc, czegoś takiego się nie spodziewałam. Jasne ściany z wielkimi oknami, które wpuszczały światło. Na środku tego pomieszczenia stały w koło stolika duże, białe, skórzane kanapy i okrągłe fotele. Pierwsze co rzuciło się mi w oczy po tym to wielki plazmowy telewizor i kręte schody obok kominka. Ten dom wyglądał cudownie.
Zrobiłam krok w przód i zobaczyłam wielkie drzwi w kształcie wygiętego łuku, które prowadziły do jadalni. Byłam tego pewna bo widziałam kawałek stołu.
- Ariana za nim oprowadzę cię po całym domu, pójdziemy się rozpakować.
Kiwnęłam na znak zgody i ruszyłam za nią po schodach.
- Tamten pokój jest twój, masz też swoja łazienkę - wskazała ręką na jedne z drzwi.
Rozdzieliłyśmy się, ja poszłam w wyznaczone miejsce, a ona do pomieszczenia naprzeciwko.Po otwarciu drzwi zobaczyłam coś jeszcze cudowniejszego. Jedna ściana była pokryta białym futerkiem. Przy niej właśnie stało wielkie łóżko, z dużą ilością poduszek w różnych odcieniach fioletu i jasnej zieleni. Na przeciwko niego znajdowała się meblościanka i biurko. W pokoju było  też wielkie okno i drzwi balkonowe, oraz coś w rodzaju kanapy tyle że w ścianie. Całość oświetlały okrągłe, wiszące lampki i kolorowe światełka, które układały się w słowo "Dream".
Po obejrzeniu każdego konta pokoju weszłam do łazienki, która też była jak  marzenie. Nie siedziałam w niej długo, pooglądałam i poszłam sprawdzić co jest za następnymi drzwiami w pokoju. To były drzwi balkonowe. Otworzyłam je i wyszłam na świeże powietrze. Pierwsze co zobaczyłam, to że Max i Mich maja basen w ogrodzie, przyozdobiony palmami. Co ? Jak palmy mogą rosnąć w takim miejscu, w którym ciągle pada i prawie w ogóle nie ma ciepła ? Spoglądałam tak jeszcze trochę na te cudowne miejsce z góry, aż ktoś mi przeszkodził. Tym kimś okazał się Nathan. Po co on jeszcze i tu ? Dlaczego nie potrafi zrozumieć że go nie lubię i nie chcę widzieć.
Podszedł do mnie i powiedział :
-I jak ci się podoba ?
-Jest ładnie - odpowiedziałam
-Tylko tyle ?
-No a co mam jeszcze powiedzieć ? Czuję się jak księżniczka ?
-Skoro tak, to księżniczka potrzebuje księcia,a tak się złożyło że znam jednego wolnego. Widzę że pomysł ci się podoba, więc skoro nalegasz, będę twoim księciem z bajki. - powiedział szybko.
- Nathan wyjdź ! - rozkazałam.
-Ale ja nie chcę.
-Jeśli nie ty to ja. - wyruszyłam w stronę drzwi.
Zatrzymał mnie, spojrzał mi w oczy i musnął delikatnie moje usta. Wyrwałam mu się i chciałam iść dalej, ale on znowu zrobił to samo. Nie wytrzymałam i zaczęłam na niego krzyczeć.
-Czy ty nie rozumiesz że nie chcę, żebyś tak robił ? Nie chcę się z tobą całować, ani z tobą być. A przede wszystkim nie chcę cię znać. Więc odczep się ode mnie ! Nienawidzę cię ! Słyszysz ? Rujnujesz  mi życie !
Po moim wybuchu odwróciłam się do niego plecami, tym samym w stronę drzwi, które były otwarte, a w nich stała Michelle i Max.
- Nathan musimy porozmawiać - odezwał się chłopak.
- Nie mamy o czym.
-Wydaje mi się że jednak mamy. Chodź.
Oboje wyszli i zostałam tylko ja z Mich.
Podeszła do mnie i powiedziała
-Wszystko w porządku ?
- Nie nic nie jest w porządku. Miało być tak fajnie. Nowe miejsce, nowa praca i nowe życie. Ale już na samym początku on chce mi je zniszczyć.
- Co się wydarzyło w tedy na lotnisku ?
- Poszedł za mną do toalety i mieliśmy nie przyjemną rozmowę.
-  I coś jeszcze ?
- Oprócz tego że nie chciał ,mnie wypuścić to nic.
- Jemu na rozum padło. Przepraszam cię Ariana za niego. Chyba woda sodowa uderzyła mu do głowy.  Max z nim porozmawia i mam nadzieję że będzie w porządku. Chodź oprowadzę cię po domu i napijemy się cappuccino jak za dawnych czasów.
-Zgoda. Ale nie chcę, żebyście mieli przeze mnie kłopoty. Jak tylko uzbieram pieniądze wyprowadzę się z tond.
-Nie wygłupiaj się, nie przeszkadzasz mi i Max'owi też nie. Jakbym cię tu nie chciała to bym się nie zgodziła.
Na koniec uściskałyśmy się i  ruszyłyśmy do kuchni.

Oczami Nathan'a


- Co ci odbiło ? - zaczął wrzeszczeć na mnie Max kiedy byliśmy już u mnie w pokoju.
- Pocałowałem ją i tyle.
- Ale ona chyba tego nie chciała.
-Jeszcze - podkreśliłem.
- Nie wiem co kombinujesz, ale czuję się za nią odpowiedzialny i jeśli jej coś zrobisz przysięgam że pożałujesz.
- Oprócz pocałunków nie zrobię jej nic czego by nie chciała, ale w końcu sama przyjdzie do Nathan'ka i będzie błagała mnie, żeby pomiędzy nami doszło do czegoś więcej.
- Czy ty się słyszysz Nathan'ku ?
- Słuchaj podoba mi się i chce ją mieć.
- Na ile  ? Na chwilę ?
- To już nie twoja sprawa.
-A jednak moja. Masz łapy trzymać przy sobie młody.
- Bla bla bla.
- Nie zaczynaj. Jak chcesz u nas mieszkać, bez jej pozwolenia nie możesz wchodzić do tamtego pokoju. Zrozumiano ?
- Nie rób się taki tatusiek, bo sam nie źle zaliczasz laski jak nie ma Michelle.
- Zamknij się.
Wyszedł z pokoju a ja zacząłem się śmiać. Skoro nie mogę wchodzić do jej pokoju, to możemy użyczyć sobie jakiegoś innego. Niech nie myśli że tak łatwo jej odpuszczę. Austin'a nie ma to ja się z nią zabawię. Ale na razie muszę się zaspokoić innymi dziewczynami.




"BIG HELLO"  wszystkim.
Zacznę od tego że przepraszam tych co obiecałam, że dodam we wtorek , ale tak się złożyło że nie miałam jak, bo nie miałam internetu i musiałam jechać do babci.
Więc ten rozdział oddaję w wasze ręce, a następny postaram się dodać jak najszybciej :D
Kocham was <333
+ Dziękuję za miłe komentarze, które dostałam od was od samego prologu. One naprawdę motywują !

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 4

" Popsułeś życie, które miałam zacząć od nowa " 


Po chwili dowiedziałam się z kim tak pisze. Niestety on to zauważył.
- Co takiego wyczytałaś z mojego laptopa? - spojrzał mi prosto w oczy.
- To że jesteś wielkim idiotom.
- O gdzie to pisze bo nie zauważyłem.
- Masz to wypisane na twarzy.
- Dobra o co ci chodzi ?
- O co mi chodzi ? Jak można pisać pięciu jak nie więcej laskom że się je kocha.
- No wiesz od czegoś trzeba zacząć, później są miłe spotkania i upojne noce.
- Ty jednak jesteś zboczeńcem, a myślałam że może masz jakąś dobrą stronę.
- O widzę że myślisz o mnie. - na te słowa nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć... i jeszcze ta jego mina.
Tak myślę o nim odkąd go poznałam. Ale tylko z powodu tego co stało się w toalecie.W innym  razie nie zawracałabym sobie nim głowy.
- Jakoś nie specjalnie chce mi się z tobą rozmawiać
- No to zakończmy tą rozmowę w jakiś specjalny sposób. - zaskoczył mnie.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie długo. Zamkną laptopa i przysuną się do mnie. Chciałam mu się wyrwać, ale on mnie tak po prostu pocałował. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Pomimo nie chęci do niego oddałam mu się. W pewnym momencie miałam motyle w brzuchu. Po tym jak oderwał się ode mnie chytrze się uśmiechnął i powiedział :
-Jak tak dalej pójdzie będziesz mogła się mną nacieszyć nawet w łóżku, a uwierz mi chcesz tego.
Nic nie odpowiedziałam,bo nie umiałam poskładać nawet sensownego zdania. W jednej chwili zabrakło mi słów. By dojść do siebie po tym wszystkim wyszłam do toalety. Już w niej będąc nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pomimo obrzydzenia do Nath'a za to co robi i co chce osiągnąć, przy pocałunku czułam się dość wyjątkowo i te motylki... NIE ! NIE! NIE! To jest zwykły zboczeniec. Zależy mu tylko na tym aby mnie przelecieć. Tak nie będzie. Nie będzie mnie całował kiedy mu się podoba.
Po paru następnych kłótniach ze sobą o Nathana  wróciłam na miejsce. Jak już usiadłam on cały czas mi się przyglądam. Odwróciłam się do niego plecami i wyjrzałam przez okienko. Poczułam jak wibruje mój telefon. Pewnie dostałam sms'a. I się nie myliłam. Był on od nieznanego numeru. Kliknęłam aby odczytać. Jego treść brzmiała

"  Skoro masz dziś urodziny to życzę ci wszystkiego najlepszego. Jeśli chcesz uczcić je w jakiś szczególny sposób to zapraszam do mnie. Możesz też zamiast mieszkać z Michelle, wprowadzić się do mnie. Nie będzie ci się nudzić na 100%. Miłej podróży, nawet jeśli nie spędzimy jej razem, bo masz mnie gdzieś i się ode mnie odwróciłaś. Nath "

Wyłączyłam telefon i odwróciłam się w jego stronę
- Skąd masz mój numer ?- spytałam
- Jak wyszłaś udało mi się załatwić. - powiedział z chytrym uśmieszkiem
-  Jak ?
- Max ma twój numer, a że śpi to sobie pożyczyłem  na chwilkę jego telefon.
- Masz do mnie nigdy więcej nie pisać. - rozkazałam
- Dlaczego mi to robisz ?- zrobił słodką minkę.
- Dlaczego ? Popsułeś mi moje urodziny i życie które miałam zacząć od nowa. Nienawidzę cię.
- Przepraszam. - wydusił z siebie.
- Nie działają na mnie te twoje głupie miny, a słowo " przepraszam " to w tym przypadku a mało.
odwróciłam się z powrotem tyłem do niego,ale znów nie na długo.
 Nathan zaczął mnie szturchać palcem i prosić bym się do niego odezwała. Postanowiłam być twarda i nie dać mu się. Gdy myślałam że darował sobie wypalił z głupim pytaniem.
- Dlaczego zniszczyłem ci " nowe" życie?
- To nie twój interes.
- A jednak trochę mój, bo to ja jestem sprawcą twojego nie szczęścia.
- Widzę że się przyznajesz, ale i tak ci nic nie powiem.
- Zaufaj mi.
- Komu jak komu ale tobie nigdy.
- W takim razie już nie będę miły. - powiedział
- I tak odkąd cię poznałam, nie byłeś.
- Skończ już mówić i mnie poniżać. Może masz ochotę na soczystego buziaka ?
- Nie, nie mam!
- No nie być taka, wiem że tamten ci się podobał i zaskoczę cie ale mi też . Potrafisz się całować jak nie wiele moich dziewczyn, z którymi byłem.
- Ach tak ? To możesz iść sobie do nich, bo ja nie mam zamiaru już nigdy więcej tego robić
- To patrz na to! - pocałował mnie w usta, ale tym razem trwało to krótko - Podobało ci się ? To może powtórzymy to wcześniejsze z języczkiem - wywiną dziwnie brwiami przy ostatnich słowach.
-Nath spierdalaj ode mnie! - wkurzyłam się
-To będzie trudne. - wyszeptał, ale ja i tak to słyszałam.
Nie miałam najmniejsze ochoty z nim rozmawiać , więc postanowiłam przeczytać gazetę. Już za niedługo będą też w niej moje artykuły. To zawsze było moim marzeniem. Po weekendzie pójdę tam i dostanę pracę. Wszystko pójdzie gładko i za jakiś czas będę mieszkać już w swoim mieszkaniu. Sprowadzę tu Meg. Odnajdziemy naszą prawdziwą matkę, a później razem z Austin'em pójdziemy na jakieś studia. Wszystko bym dała za to. Ale to są tylko plany... a jak pójdzie w praktyce ? Pożyjemy, zobaczymy.
Resztę podróży minęło dość przyjemnie w porównaniu do tego co było wcześniej. Czas tak szybko zleciał.
Po opuszczeniu samolotu i odebraniu walizek udaliśmy się do wyjścia. Na parkingu czekaliśmy na przyjazd taksówek. Ponieważ do jednej się nie mieścimy. W tą wolną chwilę cały czas myślałam, o tym że mi się udało. Jestem taka szczęśliwa że jestem w tym magicznym Londynie. Mimo tego że zaczęło padać, stwierdziłam że nawet to nie przygasi tej wspaniałej chwili.
-Chodźmy się schować bo już jesteśmy mokrzy.
-Okey - zaczęli przytakiwać.
-Ariana tu ziemia - pokiwał mi przed oczyma Jay i pociągnął mnie pod daszek. Po chwili przyjechał transport.  Do jednego pojazdu wsiadł Tom, Jay, Siva, a do drugiego ja, Max, Michelle i Nathan. Znowu on !



Czyżby to już rozdział 4 ? Albo dopiero.
No nic napisałam i pozostawiam wam go, bo ja nie będę się wyrażać na jego temat.
Może tak : Jak wam się podoba ?
Dedykuję go wszystkim tym co go przeczytają.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 3

" Prawdziwi przyjaciele wiedzą, że coś jest nie tak "


Austin zauważył, że coś jest nie tak więc poprosił mnie abym z nim porozmawiała na osobności. Szczerze mówiąc nie chciałam mu o niczym mówić, bo wiem że on potrafi być porywczy.Ale z drugiej strony nie chciałam tego chować w sobie i go okłamywać.  Zapłaciliśmy za śniadanie i we dwoję wyszliśmy. Zatrzymaliśmy się na miejscu, w którym mieliśmy się wszyscy za niedługo spotkać. Usiedliśmy na drewnianej  ławce i zaczęliśmy rozmowę.
-Co jest ? Co ten dupek ci zrobił ?- spytał Austin
-Skąd wesz że chodzi o Nathana?
-Bo znam cię - uśmiechnął się do mnie. - Więc co się stało ?
-Mieliśmy nie miłą rozmowę.
-Dobra bez żadnych wykrętów, mów mi tu dokładnie wszystko.
-Nathan stwierdził że chce mnie.
- Tak po prosu. - zdziwił się
-No własnie, wszedł za mną do toalety i nie chciał mnie z niej  wypuścić.
- Gnojek nie żyje.
-Austin, proszę nie zrób mu nic.
-A jak on ci coś tam zrobi ? Nie wybaczyłbym sobie gdyby ci się coś stało a mnie przy tobie by nie było.
-Jesteś kochany, ale poradzę sobie. Będzie tam cała reszta.
-A jeśli oni są tacy jak on ?
-Michelle i Max mnie obronią.
-Nie chcę cie puszczać tam samej - zrobił smutna minkę.
-To przyjedź do mnie. Tata na pewno da ci kasę.
-O to bym się nie martwił, ale czy ty tego chcesz ?
-No pewnie.
-Tylko że szkoła
- I tak prawie do niej nie chodzisz.
- W takim razie załatwię i przylecę. Nie wiem kiedy, ale nie tak szybko. - pokiwałam tylko głową i wtuliłam się w chłopaka.
Tak bardzo będzie mi go brakować. Znowu muszę to powtórzyć. Rozstania za bardzo bolą.
Siedzieliśmy tak chwile, aż reszta do nas nie doszła. Wstałam i odebrałam walizkę, którą Max mi obiecał donieść. To był czas pożegnania z moim najlepszym przyjacielem pod słońcem . Objęliśmy się i obróciliśmy. Kątem oka zauważyłam jak Nathan dziwnie się na nas patrzy. Nie byłam jedyna. Austin też to zauważył i poszedł do chłopaka. Zaczął mu grozić i z tego co słyszałam, bo nie chciałam podchodzić do nich, doszło do ostrej wymiany słów. Było by gorzej gdyby nie interwencja Tom'a i Max'a. Pożegnałam się jeszcze raz z Austin'em i podeszłam do reszty. Chociaż w jednej chwili miałam ochotę wrócić z nim do domu, opanowałam się i powstrzymałam łzy. To już koniec poprzedniego życia. Ale parę osób chcę ze sobą zabrać do nowego. Czasami myślę sobie, co bym zrobiła bez Austin'a, Megan czy tez innych osób którzy ubarwili moje życie na kolorowo. Pewnie było by o wiele gorzej. Ale po co ja się zastanawiam co by było. Powinnam się skupić na tym co jest. Bo czasem jest lepiej jak się czegoś nie wie. Ale czy życie w nieświadomości ma sens ? Na to pytanie na razie nie muszę znać odpowiedzi.



Oczami Nathana


Jeszcze tego brakowało, żeby fanki widziały mnie jak się kłócę, ale to wina tego chłopaka. Po co się miesza w nie swoje sprawy.Tak wiem przesadziłem, ale poniosło mnie. Ona jest taka nieziemska. Chce ją mieć. I na pewno ją zdobędę. Większość dziewczyn tak po prostu sama na mnie leci , ale ona jest inna. To jeszcze bardziej mnie pociąga.
Trzeba wymyślić jakiś plan działania. Może przyjaciel ? O nie, do tego stopnia się nie poniżę. Zresztą ja nie chcę  z nią być cały czas, wystarczy mi na parę nocy i wybiorę sobie inną. Może nawet lepszą. Potrzeba czasu a zobaczy jak to jest być w ramionach Nathan'a.
Dziewczyna nie wie co ja czeka, tylko niech ten kretyn mi się nie pokazuje więcej na oczy i żeby się nie kręcił koło niej, bo ona mu o wszystkim mówi. Będzie niezła zabawa. O tak !



Oczami Toma


Młody coś kombinuje, a ta kłótnia na pewno chodzi o tą całą Arianę. Pewnie coś się stało jak wyszła z Nathan'em do toalety.
Podszedłem do Max'a i się go zapytałem:
-Ej stary wiesz może o co poszło ?
-Nie ale trzeba się będzie dowiedzieć.
-Tylko jak?  Nath nic nam nie powie. Jestem tego pewny niemal w 100 %
- To wykorzystam do tego Michelle. Jutro ci na pewno powiem
-Okej bo jestem ciekawy.
-Uwierz mi że ja też.
Odszedłem on niego i powędrowałem do Nathana. Może jest jeszcze jakaś nadzieja że mi powie. Trzeba spróbować.
- Młody. Co jest ?
-A co ma być ?
-No o co poszło tobie i temu chłopakowi ? -spytałem
-Nie ważne.
- Chodzi o Arianę ?
-Nie ważne.
-To może o - przerwał mi
- Czy ty kurwa nie rozumiesz że nie chcę z nikim o tym rozmawiać.
- Dobra dobra uspokój się. Myślałem że skoro jesteśmy wszyscy razem w The Wanted to możemy porozmawiać.
-Ale to są prywatne sprawy, a ja ci się nie wtrąca do prywatnych spraw.
Nie wiedziałem co powiedzieć więc stwierdziłem , że lepiej będzie jeśli wrócę do reszty.



Oczami Ariany ( w samolocie)


Ale mi się trafiło. Czemu akurat to miejsce ? Dlaczego koło tego zboczeńca. Nathan cały czas się na mnie patrzy z dziwnym uśmieszkiem. Dobrze że z drugiej strony mam okno i nie muszę patrzeć na niego.
Wzięłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i włożyłam do uszu. Chciałam nie myśleć o tym wszystkim., Chciałam po prostu zatopić się we własnym świecie, bez Nathana. Szkoda tylko że każda myśl schodziła się do niego. Po minięciu trochę czasu, nie wiem dokładnie ile, ale zdążyłam przesłuchać cztery piosenki, odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak pisze coś na laptopie. Nie wiem czemu ale chwilę się mu przyglądałam, jakbym chciała znaleźć jego dobrą stronę. Wiem to głupie. Już miałam się odwrócić, ale coś mnie podkusiło żebym zobaczyła co pisze. Ponieważ był obrócony lekko plecami do mnie mogłam bez problemu zajrzeć do jego laptopa.. Tak właśnie zrobiłam.



Tam ta da dam ! Trzeci rozdział, a ja już bym chciała napisać około dziesiąty, bo mam świetny pomysł. Ale nie można napisać opowiadania  od środka co nie ?
No dobra więc zacznę od tego że chcę coś wyjaśnić Anku. Więc tak nie piszę, żeby mi się opłacało. Po prostu źle to napisałam. Chodziło mi o co innego. Piszę to bo... sama nie wiem. Ale lubie pisać i lubię TW, więc to jest mój taki świat marzeń z TW. Ale może nie będę pisać na ten temat już nic więcej. No ale skoro napisałam już o pewnej osobie to dedyk specjalnie dla ciebie ANKU :D
+ To że dziś obchodzę półrocze od kiedy jestem w TWfanmily :D
Niech żyje nasza rodzinka !
10 kom = 4 rozdział

Wasza Tina :D

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 2

" To ten dzień "


   To już dziś ! - obudziłam się z ta myślą. Na szczęście nie zaspałam, chociaż zapomniałam nastawić budzik. Wstałam pełna pozytywnej energii i niemal w podskokach podeszłam do łóżka Megan.  Potrząsałam lekko nią aż się obudziła. Powiedziałam tylko " Już czas " i pomknęłam dalej. Szybko wzięłam ubrania do ręki. Po cichu uchyliłam drzwi pokoju. Wychyliłam się by sprawdzić czy droga wolna. Na szczęście tak. Poszłam do łazienki. Tam jak nigdy w około pięć minut zrobiłam wszystko. Gotowa wróciłam do pokoju, wyciągnęłam walizkę z dna szafy i powędrowałam na dół. Czekała tam już na mnie moja siostra. Przytuliłam ją i wręczyłam trzy listy. Jeden dla niej, drugi dla taty a trzeci dla Daphne.
Napisałam w nich to co czuję.
- Meg pamiętaj że zawszę cię kocham.
-Ja ciebie też. Będę tęsknić.
-Ja również. Jak będziesz mieć wolne od szkoły poproś tatę, żeby cię zawiózł do cioci w Plymouth. To trochę daleko od Londynu, ale w Anglii, więc coś się wymyśli.
W tej samej chwili podjechała taksówka,którą zauważyłam przez okno. Objęłam jeszcze raz Meg, wzięłam oddech i wyszłam z domu. Po tym jak usiadłam już w aucie, pomachałam mojemu rodzinnemu domu. Prze to wszystko oczy zaszkliły mi się i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czemu rozstania muszą tak boleć ? To cena która muszę zapłacić, żeby tam pojechać.
W drodze na lotnisko cały czas oglądałam to wszystko co muszę zostawić. Mimo wszystko kocham to miasto. Moje kochane Toronto. To tu chodziłam do szkoły, poznałam ciekawych ludzi i za przyjaźniłam się z niektórymi. Właśnie przejeżdżałam koło domu Austina i coś we mnie pękło. Nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać.  Kocham go. Od dziecka się przyjaźniliśmy. To z nim pocałowałam się po raz pierwszy. Tak to był wyjątkowy, pierwszy pocałunek, mimo tego że nie byliśmy parą. Musiałam się zatrzymać, więc poprosiłam o to kierowcę. Wysiadłam i podeszłam bliżej domu. Obeszłam go w koło i wspięłam się na poręcz tarasu. Włożyłam klucze do drzwi, które dał mi abym mogła wchodzić kiedy chcę i przekręciłam nimi tak aby drzwi się otworzyły. W środku po cichu poszłam do jego pokoju. Obudziłam go tak samo jak Megan. Gdy otwarł oczy od razu rzuciłam się mu w objęcia.
-Myślałem że o mnie zapominałaś.
- O tobie nie da się zapomnieć. Przepraszam że cię budzę ale nie mogłam wytrzymać. Właśnie jadę na lotnisko.
-Mogę jechać z tobą ?
-Jeśli chcesz- uśmiechnęłam się do niego - ale pośpiesz się z ubieraniem, bo taksówkarz się wścieknie. Mówiłam że tylko na chwilę tu przyszłam.
-Ok. - Po tym krótkim słówku zniknął w łazience. Po chwili wrócił. Zeszliśmy na dół i ta drogą jak poprzednio wydostaliśmy się przed budynek. Weszliśmy do auta i pojechaliśmy dalej.
Po około półgodzinnej drodze byłam już na lotnisku. Zapłaciłam taksówkarzowi i  wzięłam bagaż. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Michelle.
-Hej. Gdzie jesteście ?
-Poszliśmy na śniadanie. A ty gdzie się aktualnie znajdujesz ?
-Na parkingu, właśnie przybyłam na miejsce.
-Poczekaj zaraz po ciebie wyjdę. Max idziemy - powiedziała i się rozłączyła.
Żeby oszczędzić czasu udałam się już w kierunku budynku. Podeszłam do dużych, obrotowych drzwi i czekałam. Po chwili zjawili się. Podbiegłam i rzuciłam się na dziewczynę.
-To już dziś ! - powiedziałam
-Tak to twój dzień. .
- Cześć Max. - podałam rękę z uśmiechem na twarzy,gdy już puściłam jego dziewzczynę
-Hej mała. Więc uciekasz z domu ? Oj nie ładnie, nie ładnie.
-Bez przesady mam ukończone 18 lat. Właśnie dzisiaj są moje urodziny.
-To wszystkiego najlepszego - powiedzieli równo na co się zaśmiałam.
- Dziękuję. Idziecie na to śniadanie bo pękam z głodu.
-Tak jasne.
- A może dołączyć się do nas mój przyjaciel Austin ? Wyciągnęłam go prosto z łóżka jak przejeżdżałam koło jego domu.
- Czemu nie.  Jestem Michelle a to mój chłopak Max -podeszli do niego.
-Miło mi. - Odpowiedział i wziął moją walizkę.
Weszliśmy do środka. Przed restauracją czekała na nas reszta. Chłopcy wydawali się być całkiem sympatyczni, ale muszę pamiętać że pozory mylą. Max wypchną mnie na środek i powiedział.
-To jest Ariana. Będzie nam towarzyszyć w podróży i mieszkać ze mną oraz z Michelle. A to jest jej przyjaciel Austin i zje z nami śniadanie, bo przyszedł pożegnać się z małą.
Po jego słowach wszyscy zaczęli się ze mną i chłopakiem witać po przez podanie reki, a przy tym przedstawienie się. Po powitaniu i zapoznaniu, Jay za proponował abyśmy weszli do środka. W ich towarzystwie czułam się dziwnie. Po wybraniu stolika, wszyscy się na niego rzucili. Wyszło na to że usiadłam w jednym wolnym miejscu pomiędzy Austin'em  a Nath'em. W przeciągu paru sekund przynieśli nam menu. Każdy zamówił coś innego. Max pizzę, Michelle sałatkę królewską, Tom spaghetti, Jay naleśniki, Nathan jajecznicę, Austin coś czego nigdy nie uda mi się wymówić a ja nie miałam pojęcia co chcę. Postanowiłam wziąć sałatkę owocową. Zamówienie dostaliśmy w mgnieniu oka. Wszyscy zaczęli jeść i co trochę spoglądali na mnie. Było to strasznie peszące, więc zjadłam troszeczkę, po czym mi się odechciało.
- Ile mamy jeszcze czasu ? - zapytał Nathan
- Za dwadzieścia minut musimy się zbierać.
- To ja pójdę do toalety - wstałam
-Ja też - rzekł najmłodszy chłopak.
Z restauracji wyszliśmy oboje. Przez tłum ludzi tez przeciskaliśmy się razem. Nathan w pewnym momencie złapał mnie za rękę, ale ja go puściłam. Nie chciałam żeby obcy chłopak mnie dotykał, nawet jeśli będzie to ręka. Przy toalecie już się rozdzieliliśmy, ale nie na długo, bo jak wyszłam z kabiny on tam stał.
-Co ty tu robisz ? - spytałam
- Jak to co, chyba nie chcesz się zgubić.
- Nie bój się o mnie.
-Oj no nie być taka?
-Jaka ?
- Tak niedostępna. Wiem że ci się podobam.
-Niby po czym takie przypuszczenia ?
-Za każdym razem jak się na ciebie spojrzę try się rumienisz.
-Ale żeś to sobie wymyślił. I dla twojej wiedzy znam o wiele więcej przystojnych i pociągających chłopaków od ciebie.
Patrzał się na mnie wywalając te swoje tęczówki na wierzch. Wykorzystałam ten moment i poszłam. Zdążyłam dojść tylko do drzwi a on pociągną mnie za nadgarstek i oparł o ścianę.
- Będziesz jeszcze moja.
-Pomyłka.
- Zobaczymy.
-Puść mnie zboczeńcu !
- Tylko nie zboczeńcu,bo pogadamy inaczej.
-Odpierdol się ode mnie.
-Jaka ty jesteś agresywna. Zobaczymy co zrobisz jak wezmę cię tutaj- pociągnął mnie do jednej z kabin.-Jesteśmy tu tylko ja i ty. Co powiesz na takie połączenie?
- Zostaw mnie. Nathan to boli, nie ściskaj mojej ręki tak.
- Przepraszam - wyszeptał - pociągnął mnie za rękę i wróciliśmy. Przy restauracji puścił mnie i spojrzał prosto w me brązowe oczy. Ja żeby uniknąć jego wzroku weszłam do środka i usiadłam przy stole.
Dopiero od niecałej godziny go znam a już go nienawidzę.




WAŻNE !
Jeśli chcecie częściej rozdziały, to byłoby dobrze gdyby  wszyscy ci którzy czytają mojego bloga zawsze dawali komentarze. W tedy będę wiedzieć czy opłaca mi się dodawać częściej.
Oczywiście też każdy komentarz jest dal mnie motywacją, bez której nie pisałabym tego bloga
Za poprzednie dziękuję wam bardzo :D
+ dodałam bohaterów z 1 i 2 rozdziału :D
Kocham was :D








niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 1

 " Rodzinne tajemnice "



  Nad miastem powoli zbliża się noc. Wskazuje na to zachodzące słońce, które barwi na kolorowo, lekko zachmurzone niebo. To już ostatni taki wieczór. Jutro wyjeżdżam. Czeka mnie podróż po marzenia.
Oczekiwałam na ten magiczny sierpień od samej zimy.  Jestem straszni ciekawa, a zarazem i przestraszona. Na szczęście wszystko jest już załatwione i nie mogę się wycofać. Gdyby nie pomoc mojej dobrej koleżanki Michelle, zostałabym tu. Ona wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, nawet po tym jak się tyle czasu nie widziałyśmy i mogłaby mnie zapomnieć.
 Na samą myśl o zostawieniu tu Megan po całym ciele przechodzą mnie ciarki. Nie wiem jak ona sobie poradzi z tą wredna jędzą Daphne. Zawsze broniłyśmy się na wzajem, a teraz mam ją zostawić ?
Dlaczego tata musiał się żenić po raz drugi i to jeszcze z nią ? Czemu nie wystarczyła mu nasza matka ? To wszystko przez te jego kochanki. Mama już nie wytrzymała. Ciekawe gdzie teraz jest ?
Od jej ucieczki minęło już pięć lat. Tacie to chyba nie robi już różnicy czy wychowuje nas matka, opiekunka, czy też macocha. I tak całymi dniami go nie ma. Kończy pracę o 20, a wraca przed północą. Ciekawe gdzie on się podziewa ? A tak ,przecież musi albo wypić coś z kolegami, albo odwiedzić swoje koleżanki z firmy. Gdyby Daphne wiedziała jak to oni się zdradzają na wzajem. Tak na wzajem ! Ona też przyprowadza sobie jakiś facetów do domu. Więc mój dzień zwykle wygląda tak : Rano szkoła, po południu wychodzenie z domu, żeby uniknąć spotkania się z jej kochasiami, którzy nie raz próbowali się też do mnie  i do mojej siostry dobrać i  wieczorem powrót do domu, oraz słuchanie jakie to my nie jesteśmy głupie i jak nasza macocha ma nas dość.
   Moje myśli, które jak zawsze ktoś musi przerwać skończyły się po przez usłyszenie jak ktoś mnie woła. Tym kimś okazała się Daphne. Zeskoczyłam z drzewa i weszłam do budynku. Skierowałam się za głosem rozmów, który jak się okazało doprowadził mnie do salonu. Siadłam koło Megan i czekałyśmy na to co ma nam do powiedzenia.
- Poczekajcie ! - powiedziała i wyszła.
Po chwili wróciła razem z tatą. Ciekawe co on robi o tej godzinie już w domu.
- Dziewczynki musimy wam coś ogłosić. Kochanie kto im powie ? - jak zwykle przy nim zwracała się takim słodkim głosikiem i była dla nas miła.
- Może ty, bo ja nie wiem od czego mam zacząć.
-Może od sedna - wtrąciłam się.
Na te słowa, matka spojrzała się na mnie wrogo i powiedziała
- No dobrze.Jestem w ciąży. Będziecie mieli rodzeństwo !
- Ale z kim ? - powiedziała Megan.
-Jak to z kim ? Z waszym tatą.
- Jesteś tego pewna że z nim ?
- A z kim innym miała by być ? - spytał tata.
-No nie wiem, Daphne dużo osób ugościła w waszej sypialni.
-Co ?
-Kochanie oni żartują. Prawda ?
- Nie nie żartujemy.
- Musimy poważnie porozmawiać i zrobić badania. Dziewczynki idźcie do siebie.
- Z chęcią.
Poszłyśmy do siebie, po drodze zahaczając o jadalnie, w której była podana kolacja. Zaczęłam dopakowywać rzeczy i schowałam walizkę na dno szafy. Przygotowałam sobie ubrania na juro i do spania. Następnie po wyjściu Megan poszłam ja do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel i przygotowałam się do snu. Wróciłam do pokoju i zastałam moja siostrę, siedząca na łóżku i płaczącą. Chyba wiem z jakiego powodu.
Podeszłam do niej i zajęłam miejsce obok. Przytuliłam ją do siebie i z moich oczu tez popłynęły łzy.
- Megan... ja...ja nie wiem co mam ci teraz powiedzieć.
- Najlepiej że zostajesz, ale nie liczę na to. W końcu zasłużyłaś na nagrodę.
- Gdy zbliża się ten dzień coraz bardziej mi się odechciewa tam jechać.
-Ale musisz ! Oczywiście będę tęsknić i będzie mi cie brakować, ale nie mogę cię zatrzymać.
-Dziękuje.
-Nie to ja dziękuję
- Za co  ?
-Za wszystko. Tak naprawdę to ty mnie wychowałaś. Pomimo tych wszystkich, kłótni za które cię z całego serca przepraszam, nie wyparłaś się mnie ani razu. Zawsze mi pomagała, byłaś przy mnie. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej siostry.
Po tych słowach łzy zaczęły spływać po moich policzkach jeszcze bardziej, jedyne co mogłam powiedzieć i na co było mnie stać to zwykłe, ale bardzo ważne " kocham cię ".
Siedziałyśmy tak jeszcze trochę wtulone w siebie, tylko że w ciszy. Po nie określonym czasie zauważyłam że zasnęła. Położyłam ją wygodnie na łóżku i nakryłam kołdrą. Rodzice też ucichli. Pewnie zasnęli. Muszę się z nimi pożegnać. Wyszłam z pokoju i poszłam na drugi koniec korytarzyka. Po cichu uchyliłam ich drzwi i zauważyłam że Daphne zasnęła, a tata pisze coś na laptopie. Podeszłam do ich łóżka. Tata mnie zauważył i usiadł.
-Pogodziliście się ?
-Można tak powiedzieć. Powiedz mi czy często byli tu jacyś mężczyźni ?  Czy wam coś zrobili ?
-Tato chcesz znać prawdę, czy mam dalej kontynuować te wszystkie kłamstwa w rodzinie ?
-Powiedz prawdę.
- Więc tak. Przez ten dom przemykało ich dużo i niektórzy się dobierali do nas, ale proszę cię załatw to wszystko jutro z Daphne. Teraz mam ci coś do powiedzenia.
- Słucham.
- Pamiętaj że zawsze, mimo wszystko cię kocham.
- Wiem to i ja ciebie oraz Megan też.
-Też to wiem, ale musisz mi  coś obiecać. Zaopiekuj się Megan. Ale tak porządnie. Nie chcę żeby Daphne ją wychowała i ona tego też nie chce. Jej potrzebny jest ojciec.
- Mówisz tak jakbyś miała odejść.
-Tato... kocham cię. - pocałowałam go w policzek i pobiegłam do siebie. Słyszałam jeszcze jak wypowiada moje imię.
W pokoju od razu położyłam się. Po paru nie udanych próbach wreszcie zasnęłam.
 




Jest rozdział pierwszy. Zacznę od tego, że dziękuję wam za te komentarze pod poprzednia notką i mam nadzieję że będę wam mogła również podziękować za nie pod ta notką. 
Rozdział dedykuje przede wszystkim Darii (   której blog możecie zobaczyć pod tym adresem/), ale tak i innym wszystkim czytającym. Mam nadzieję że wam się spodoba, chociaż jest nudny. Mogę wam obiecać że akcja się rozkręci w Londynie <33 


wtorek, 7 sierpnia 2012

Prolog


   Mówią że marzenia się spełniają jak się w nie wierzy bardzo mocno. Teraz mogę to potwierdzić. Ale marzenia nie zawsze okazują się dobrym sposobem na życie i nie koniecznie muszą wyglądać tak jak w naszej głowie. Moje marzenia zaczęły się spełniać tuż po świętowaniu nadejścia nowego roku. Podobno też nowy rok przynosi nowe szanse i nadzieje.Tylko że nie zawsze wykorzystuje się tę szanse.
   - Ariana! - usłyszałam krzyki mojej siostry z dołu. 
Wyszłam z pokoju i udałam się na parter. Gdy zeszłam po schodach  od razu zauważyłam Meg. Stała z wielkim uśmiechem na twarzy i trzymała to co do mnie przyszło. Podeszłam do niej bliżej i odebrałam list. 
- Czy to ten ? - spytała
- Tak to ten. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej nie pewności. Idziesz ze mną do parku go otworzyć ?
- A nie możemy tutaj ?
- W tym domu ściany mają uszy. - rozejrzałam się dookoła.
- Okey. Tylko pójdę po coś na górę.
-Będę czekać na schodkach przed domem . 
- Mhm.
Ubrałam moją czarna zimową kurtkę.i ciepłe buty. Wyszłam z budynku i usiadłam obok mojego kochanego psa. Schody były zimne ale dało się wytrzymać. Siedziałam i gapiłam się w ten list.
Wiedziałam, że jeśli odpowiedź będzie pozytywna całe moje życie ulegnie zmianie. Ale czy warto ryzykować ? A może odpowiedzieć będzie brzmiała " Przykro nam, ale to jeszcze nie twój dzień. Powodzenia. " ?
Strasznie się bałam. Nie chciałam żeby moje obawy się spełniły. 
Byłaby to moja wielka szansa. Skoro nic, oprócz Meg mnie tu nie zatrzymuje to czemu nie miała bym podjąć się szczęśliwego życia ?
Ale los nigdy nie daje tak po prostu szczęścia. Prędzej czy później i tak za nie zapłacimy. Tylko czym ?
Moje przemyślenia przerwała moja siostra wychodząca z domu. Wstałam i udałyśmy się w stronę czegoś w rodzaju parku.
Uwielbiam zimowe krajobrazy. I jeszcze ten śnieg troszeczkę prószył na nas. Poczułam się jakbym była w jakimś filmie. Ciekawe czy będzie w nim happy end.
Wszystko było by dobrze gdyby nie to że przez cały czas dręczyło mnie czy dostałam się czy nie. W połowie drogi, którą szliśmy w ciszy, zobaczyłam w oczach Meg łzy. Za chwilę zaskoczyła mnie swoimi słowami 
-  Ariana boję się.
-  Czego ? 
-  Bo jeśli pojedziesz? Zostawisz mnie z nią. 
-  Co ? Wiesz może lepiej żeby nie być w tej nie pewności otworzę go już teraz. 
-  Dobrze, chodźmy usiąść na ten przystanek autobusowy. 
-  Okey.
Podeszłyśmy do niego i usiadłyśmy. Zaczął padać mocno śnieg. Na szczęście byłyśmy pod daszkiem. 
Chwyciłam mocno kopertę i roztargałam, by wyjąć list. Zaczęłam czytać go na głos i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moje marzenia się spełniają. Z oczu poleciały mi łzy szczęścia. Jedyne co przyszło mi na myśl to mój ulubiony cytat " Follow the dream, work hard, inspire and be inspired "






Więc jest Prolog, teraz pewnie pójdzie z górki. Oby, bo chce żeby ten blog był napisany jak najlepiej potrafię.
Jako że to początek to dedykuje to wszystkim którzy to przeczytali :D
A i jeszcze na osobnej stronie są bohaterzy. Jak ktoś sie pojawi warty uwagi w moim opowiadaniu to na pewno o nim napisze tam i będę aktualizować :D