niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 32

" . . . Pływałeś z rekinami, a boisz się wejść do jednego pokoju ? "


Oczami Max'a


- Mich, musimy tam jechać ? - zapytałem.
- Tak musimy. Wiesz, że ci tego nie odpuszczę.- odpowiedziała ubierając buty.
- A Ariana jedzie z nami ?
- Jak chce...
- Pójdę się jej zapytać.
Wbiegłem po schodach i nie pytając czy mogę wleciałem do jej pokoju. Dziewczyna siedziała na łóżku i czytała jakąś kartkę.
- Amy, jedziesz z nami ?
- Po co ? - spytała podnosząc głowę znad tego co miała w ręce.
- Bo dzięki tobie tak na prawdę mam odwagę tam pójść, chociaż cholernie się obawiam.
- Jak to dzięki mnie ? - zdziwiła się.
- Bo to ty mnie wspierałaś, podnosiłaś na duchu i nie opuszczałaś.
- Bo jesteś dla mnie ważny. - całkiem odłożyła kartkę i wstała z łóżka.
- Ty też jesteś dla mnie ważna, więc chcę, żebyś ze mną była. I nie muszę ci przypominać, że to ty o The Wanted najbardziej walczyłaś.
- Bo jest o co - powiedziała i wyszła z pokoju - to co jedziemy ? - posłała mi uśmiech i zbiegła na dół.
Dołączyłem do niej i wspólnie we trójkę opuściliśmy dom.
- Dzisiaj mój brat będzie miał ostatni zabieg, decydujący o jego chodzeniu. - moja dziewczyna rozpoczęła rozmowę w aucie.
- O której ?
- Zaraz. - spojrzała na zegarek.
- To może  jedźmy do szpitala.
- Nie wymigasz się Max.
- Słuchaj - zatrzymałem auto na boku ulicy. - Ja nie chcę tam jechać. Będę się głupio czuł, nie jestem na to gotowy. A jak chłopaki tam będą ? Jak my na siebie spojrzymy po tym wszystkim ? A co jeśli Scooter nam tak po prostu odpuści i na serio rozwiąże ten zespól ?  Ja tego nie chce...
- I właśnie dlatego tam jedziemy. - odezwała się Mich.
- Max dasz radę. - dotknęła mojego ramienia Ariana. - wszystko będzie dobrze.
- Chciałbym w to wierzyć... - powiedziałem nieco ciszej i wróciłem na ulicę, gdzie już spokojnie i w ciszy dojechałem na miejsce.
Dziewczyny wysiadły, a ja dalej patrząc się na kierownice, nie ruszałem się z miejsca.
- Max - upomniała mnie Mich. - idziemy.
Ogarnął mnie strach. Jestem jakiś inny... ale na prawdę boję się spotkania z nimi. Do tej pory żyłem w nadziei że to może jeszcze nie koniec, a jak teraz Scooter to zamknie ? Stracę swoje całe, życie. Już raz straciłem to co kocham. Nie dopuszczę do tego jeszcze raz.
- Chodźcie bo się spóźnimy. - powiedziałem wychodząc z auta, na co Ariana się zaśmiała.

Oczami Jay'a


- Nie lubię autobusów, wszyscy się na mnie głupio patrzeli.
- Bo rozpoznawali cię. Jesteś Jay'em McGuiness'em.
- Nie musisz o tym krzyczeć, cały świat nie musi o tym wiedzieć.
- Ale wie. Potrójna platyna w USA, to dla ciebie nic  ?
- Dużo, ale skoro to już się skończyło, muszę znaleźć sobie również interesujące i ciekawe zajęcie. Mógłbym...   tańczyć. Przecież do tego jestem powołany. W poniedziałek zapiszę się do domu kultury, może będą szukali kogoś do pomocy przy zajęciach.
- Wydaje mi się, że nie będzie takiej potrzeby - odpowiedziała.
- Nie rozumiem jednego... Nawet jakby ci się walił cały świat  ty zawsze jesteś uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona, jak to jest  ?
- Życie mnie tego nauczyło. Nigdy nie było mi lekko, ale przecież mogłoby być gorzej. Mam was i dom, a mogłabym nie mieć nikogo i spać pod mostem. Nie uważasz, że można się z tego cieszyć  ?
- Wiesz.... ja tak nigdy nie myślałem....
- To może trzeba wreszcie inaczej spojrzeć na świat.
- Jak zawsze masz rację. Boję się - spojrzałem na budynek, przed którym już staliśmy.
- To normalne, ale jak będziemy tu stali i rozczulali się nad twoim strachem i zastanawiali czy wejść czy nie to nigdy byśmy tam nie dotarli. Jay weź się w garść i idziemy.
- Masz rację - Wziąłem wielki wdech i wszedłem do środka za Jayne.
W środku było dużo ludzi. Od razu weszliśmy do windy i wjechaliśmy na piętro, w którym znajduje się pokój Braun'a. Podchodząc do niego, przez szklaną ścianę zobaczyłem Michelle i Arianę siedzących z Max'em. Automatycznie się obróciłem i chciałem wrócić, ale Jayne mnie zatrzymała.
- Teraz się chyba nie wycofasz, co ?
- A właśnie, że tak. To mnie przerosło.
- Jay. Chodź - pociągnęła mnie, a ja poszedłem za nią.
 Otworzyliśmy drzwi i przekroczyliśmy je, znajdując się w innym pomieszczeniu.
- Dzień dobry - pozdrowiła i zajęła miejsce na kanapie nasza była menadżerka.
- Cześć - powiedziałem i usiadłem koło niej.
Czułem się tak nie zręcznie, ta jakby to była kara.... Obejrzałem się dookoła i na swojej drodze napotkałem Max'a, również mi się przyglądającemu. Od razu odwróciłem się i zapatrzałem w ziemię.
- W takim razie wiecie, że czekamy na resztę. - odezwał się Scooter.
No super wszyscy razem... Nie chce teraz ich spotykać... za dużo cierpienia po tym wszystkim...

Oczami Nar


- Siva, kotku pojedziesz, ze mną do tego nowego sklepu, chciałabym sobie kupić sukienkę.
- Masz ich wystarczająco dużo. - powiedział obojętnie.
- Seev, dlaczego jesteś dzisiaj ciągle nastawiony przeciwko mnie ? - zapytałam wkurzona.
- Nie jestem kochanie.
- To pojedź tam ze mną.
- A co ja z tego będę miał ? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Szczęśliwą i dobrze ubraną dziewczynę.
- Myślałem o czymś jeszcze...
- Przecież nie chcesz mieć dzieci.- zarzuciłam mu.
- Chodziło mi o coś niezobowiązującego. - wytłumaczył.
- No dobra, ale chodźmy już wreszcie.
Ubrałam się w kurtkę i wciągnęłam na nogi buty, po czym musiałam czekać jeszcze na leniwego i wolnego Seev'a który powoli zakładał swoją czarną kurtkę i tego samego koloru trampki.
Wyszliśmy z domu i od razu polecieliśmy do auta. To znaczy ja wręcz biegłam, a on spokojnie doszedł do mnie.  Wsiedliśmy do samochodu, który ostatnio mój chłopak sobie sprawił..
- Gdzie mam jechać  ?
- Proszę tu masz adres - pokazałam mu karteczkę.
- To nie daleko.
- Wiem, ale na nogach bym doszła dopiero po jakimś czasie, a jak mi go zamkną ?
- No dobra.
Wyruszyliśmy w podróż, po naszym wspaniałym mieście. Mimo tych deszczów i tak kocham Londyn.
Po paru minutach znaleźliśmy się na miejscu, wysiedliśmy z auta. Podeszliśmy do drzwi sklepu, o którym istnieniu tak na prawdę nie wiedziałam. Wszystko zmyśliłam.
- Zamknięty, szkoda.
- To co teraz robimy  ?
- Chodźmy coś zjeść, co ty na to ? - zaproponowałam.
- Nie jestem głodny.
- I do tego ani trochę czuły i kochany. Chcę zjeść z tobą pyszną kolację przy świecach w jakiejś restauracji, a ty mi mówisz, że nie jesteś głodny. Po twoim zachowani zastanawiam się, czy ty mnie jeszcze kochasz. Nawet nie chcesz ze mną zjeść...
- Nareesha - załapał mnie za ramię.
- Przepraszam.- wyszeptałam.
Poniosło mnie, ale ostatnio się od siebie ciągle oddalamy. No i muszę jeszcze go jakoś zaciągnąć do środka.
- W tym biurze podobnoś jest dobra restauracja.
- Ale tam pracuje Braun.- zaczął marudzić.
- I pewnie siedzi u siebie, nie zauważy nas. No chodź proszę. - pociągnęłam go.
- Dobra - powiedział z bezsilności.
Weszliśmy do środka i od razu skierowałam nas do windy.
- A czy restauracja, nie jest na samym dole ?
- Jest ale muszę jeszcze  załatwić swoją potrzebę.
- Skąd wiesz że jest na tym piętrze wc ?
- Bo na dole pisało, przy wejściu. Był cały rozkład budynku. Od razu rzuciło mi się w oczy. - zaczęłam wymyślać coś na poczekaniu.
- Ty coś kombinujesz. - powiedział i był w szoku gdy spojrzał przed siebie.
Właśnie weszliśmy do pokoju Scooter'a.
- Nareesha nie wybaczę ci tego - wyszeptał mi na ucho.
Nie słuchając tego co mi powiedział, pociągnęłam go do środka.
- Dzień dobry. - przywitałam się radośnie.
-Witajcie - ucieszył się pan Braun.

Oczami Kels


- Tommy zapomniałam torebki, pójdziesz mi po nią. - zrobiłam słodkie oczka.
- Oczywiście, ty już wsiadaj do taksówki kochanie - odpowiedział i pobiegł do domu.
Od razu wykorzystałam sytuację i podeszłam do kierowcy.
- Niech pan mnie terasz uważnie posłucha. - zaczęłam - Jest taka sprawa, bo mój chłopak chce jechać do kina i poda panu adres, ale niech pan pod niego nie jedzie, bo to jest dla niego niespodzianka. Musi pan jechać pod ten adres - pokazałam mu go na telefonie. - Wie pan gdzie to jest ?
- Tak.
- No i jak najbliżej się da budynku. Z góry dziękuje. - powiedziałam i wygodnie siadłam na tylnym siedzeniu. Po chwili dołączył do mnie Tom i jak przypuszczałam powiedział kierowcy, że ma jechać pod kino. Całą drogę próbowałam go zagadać, żeby nie zorientował się gdzie jedziemy. W końcu obiecałam, że Tom się zjawi.
- Kochanie, ale to mi nie wygląda na kino. - powiedział gdy wysiadł z auta
- Obiecałam, że cię namówię, albo siłą przywiozę, więc to zrobiłam.
- Ale ja tam nie wejdę.
- Zrób to dla mnie i dla fanów.
- Kels nie.- powiedział stanowczo
- Tom - zaczęłam go ciągnąć za rękę.
- Kochanie... Wiesz że to nie jest przyjemna sytuacja.
- Wiem, dla tego idę tam z tobą. Tyle się nacierpiałeś, więc chyba lepiej teraz już to wszystko załatwić.
- Definitywny koniec?  - spojrzał się na mnie jak nigdy wcześniej.
- Nie powiedziałam tego...
- Ale ci to odpowiada.
- Tom jak możesz mnie o to posądzać. Ja cię kocham... - powiedziałam i poszłam w stronę windy.
Wiedziałam że pójdzie za mną. I nie myliłam się. Po chwili znalazł się koło mnie.
- Przepraszam. - wyszeptał mi na ucho i musnął moje usta.
- Pójdziesz tam  ?
- Kelsey - zaczął - Dlaczego to spotkanie ma taki wpływ na nas związek ?
- Bo mi na tobie zależy. Proszę wejdź tam - pociągnęłam go za rękę, by  wyszedł z windy.
- Tam są chłopcy. Nie chcę.
- Tommy. - powiedziałam kusząco - Później ci to wynagrodzę.
- Nie chcę łączyć ciebie z The Wanted...
- To nie jest łączenie, tylko nagroda za odwagę. Wsiadałeś na różne kolejki, pływałeś z rekinami a boisz się wejść do jednego pokoju ?
- Tak, wiem głupi jestem.
- Pokonaj strach tak jak zawsze.
- Masz rację. Chodź idziemy.
Złapał mnie za rękę i dzielnie maszerując weszliśmy do danego pomieszczenia.
- Cześć - powiedziałam.
- Hej. - powiedział cicho i niepewnie Tom.

Oczami Ariany


W końcu zjawił się i Tom. Wszyscy na siebie co jakiś czas spoglądali, po czym wracali do wpatrywania sie w jedną wybraną rzecz.
- No wiedzę, że wszyscy.
- A Nathan ? - spytałam.
- Jeśli im było trudno się pofatygować, żeby przyjść na te spotkanie, to on nie przyjedzie na pewno z innego miasta. -- spojrzał na mnie - To co możemy zaczynać, nasze zebranie ?



I dodałam znowu. Pisany na szybko i z nudów, bo miałam limit na tt i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
To ostatni w tym roku, może napiszę za tydzień. Zatem chcę wam życzyć aby  rok 2013 był jeszcze bardziej udany niż ten i żeby spełniły się w nim wasze najskrytsze i największe marzenia. I udanego sylwestra. Kocham was <3
Do następnego :*

Ps. Love jeszcze się nie uchlałam, napisałam to co myślałam i dziękuję za miłe słowa  <3

10 komentarzy:

  1. TAK!!!! Znowu pierwsza!!!! Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. JA CI TEGO NIE WYBACZĘ. teraz cały tydzień będę się zastanawiać co z Nathem (wiem, że przyjdzie), ale jak zareagują i co z tego wyniknie?????? - Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też ostatnio nie mam czasu dlatego (wyjątkowo) będzie mało komentarzy. W sumie świetne, genialne, cudo.... Proszę szybko nexta - nie przeżyje tygodnia - Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  4. I to na tyle z komentarzy z mojej strony. Z okazji Nowego Roku, nie będę cię męczyć - Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny - nexta plosię - Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  6. ouuu :D
    no ale ...
    Nathan! gdzie jesteś?!
    przyjeżdżajjj jużż, wróć do mnie :D
    musi przyjechać :D
    hahahah :D
    Happy New Year! :D
    nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. TY MNIE TU NIE BAJERUJ BEJBE, JA DOBRZE WIEM, ŻE TU JYŻ JESTEŚ NACHLANA.
    Nathan, do nogi! masz tam przyjść!
    next :3

    OdpowiedzUsuń
  8. łohohohoho ;D
    Zajebiaszcze opowiadanie :D
    Grr , masz TT? @madam_sykes --> powiadamiaj mnie o nextaaaach proooszę <33
    Nathaan? Where are you? On tam przyjedzie, czy stchórzy?

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak!Widzę to wyraźnie:Nathan wkroczy do tego pomieszczenia,jak Kopciuszek na bal a wszystkie oczy będą zwrócone ku niemu xD
    Powie,co mu leży na wątrobie,rzuci się reszcie w objęcia i zrobią wspólnego przytulasa;3
    Ahhh,czyż to nie byłoby piękne?<3
    Czekam na następny;D
    PS.Nie wiem co to u góry jest ale powiedzmy,że to jest komentarz xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha dziewczyny to sa jedzy ^^
    Ale i bardzo dobrze :*
    Rozdzial ekstra xD
    Pisz szybko kolejny :3

    OdpowiedzUsuń