poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 44

" Wszystko zaczęło wydawać mi się lepsze "


Oczami Ariany 


Gotowa do spania, położyłam się na łóżku. Ale nie potrafiłam zasnąć. Cały czas uśmiechałam się, na myśl, że moja marzenie się spełniło. Czekałam na to ponad rok, a na samym miejscu ponad miesiąc. Muszę powiedzieć o tym Meg i Austin'owi, bo to dzięki nim, nie zrezygnowałam i przyjechałam tutaj. Tak daleko od nich.
Chwyciłam telefon, który leżał na szafce nocnej i od razu napisałam wiadomość do obu. Długo nie czekałam na odpowiedź ze strony mojej siostry. Od razu przeczytałam. Meg cieszy się razem ze mną, przynajmniej tak wynika z tekstu który napisała. A co naprawdę czuje ? Nie wiem. Nie widzę jej i nie jestem w stanie stwierdzić czy czasem nie kłamie.
A ja zawsze wierzyłam w to, że marzenia się spełniają, ale po tylu nie powodzeniach, ta wiara zanikała. A teraz znów, mogę śmiało powiedzieć, że to prawda. Wystarczy tylko chcieć i robić wszystko w tym kierunku. I właśnie o tym opowiada mój ulubiony cytat. Pamiętam jak powtarzałam go czekając na odpowiedź, ze strony firmy i teraz mogę go potwierdzić

" Follow The Dream, Work Hard, Inspire And Be Inspired "

Do tego powiedział, go cudowny chłopak, który mi się podoba.
Z oczu zaczęły spływać mi łzy, łzy szczęścia. To jeden z najlepszych dni w moim życiu. Teraz wszystko się zmieni.

Oczami Megan 


Weszłam do pokoju i chwyciłam telefon, który wibrował. Wiadomość była od Ariany. Pisała tam że udało jej się i że ma tą pracę. Jej wymarzoną pracę. Momentalnie na twarzy pojawił mi się uśmiech, a do oczu napłynęły łzy. Może wreszcie teraz wszystko potoczy się inaczej. Mam nadzieję, że jak najszybciej załatwi sobie mieszkanie i wyciągnie mnie stąd. Za niedługo przyjedzie Daphne i znów zaczną się cyrki. Chociaż Austin obiecał, że zawsze mi pomoże, pod nieobecność Ariany, ja i tak nie polecę z każdym problemem do niego. Wystarczy że i tak często u niego siedzę. A ta kobieta stwarza same problemy.
W końcu zdecydowałam się odpisać mojej siostrze. Ciesze się tak samo jak ona, z tego co się stało. Tekst który jej wysłałam, wydawał mi się sztuczny, ale na prawdę byłam szczęśliwa. Chciałabym ją teraz przytulić... żeby ona była przy mnie i mnie wspierała, bo nie jest łatwo.

Oczami Ariany


 Odłożyłam telefon i dalej płakałam. Wszystko zaczęło wydawać mi się lepsze. Jesienny deszcz padający za oknem, stał się lekkim,letnim deszczykiem. Błyski, stały się jaśniejsze, a dźwięk uderzających piorunów spokojniejszy i bliższy. Nawet nie martwiłam się burzą, czułam się jakbym była w Kanadzie. Przy plaży, czy nad jeziorkiem. Gdy do pokoju wszedł Nathan, tylko na niego spojrzałam i zaczęłam się uśmiechać, co musiało dość dziwnie wyglądać.
- Ja po lap... Co ci się stało ? Czemu płaczesz ? - Podbiegł.
- Nic.
- No przecież widzę.
- Ale ja płaczę, bo się cieszę. Właśnie spełniło się moje marzenie.- powiedziałam ze śmiechem.
Chłopak usiadł na łóżku i mnie przytulił.
- Cieszę się twoim szczęściem - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Jesteś słodki - odpowiedziałam na jego słowa.
I tak po raz kolejny narodziła się rozmowa. Szczera rozmowa, zresztą tak jak za zwyczaj.
- Ja też się cieszyłem, gdy dostałem się do The Wanted. To było moje marzenie. Wyjątkowe, bo nie poddałem się na samym początku, że śpiewaniem. Mimo tego że mnie za to tępili i prześladowali w szkole Ja robiłem to dalej.- powiedział dumny -  Chociaż często miałem tego dość. A teraz to ja jestem  górą. Robię to co kocham, mam fanki, które mnie wspierają i cudownych przyjaciół w zespole i poza nim. Jest wspaniale. To nie tylko przygoda, to moje życie. Życie którego nie chcę kończyć. A najważniejsze jest to, że nie muszę niczego udawać, tak jak inne gwiazdy i sławy. Jestem w 100% sobą.
- I dobrze, bo to jest najważniejsze. Podobasz się dziewczyną, fanką taki jaki jesteś.
- A tobie ?
- Mi ? Nie znam cię na tyle dobrze, by móc powiedzieć czy jesteś na te 100% sobą, bo jak się poznaliśmy było trochę inaczej, prawda ? - spytałam a on kiwnął głową - Wolę takiego Nathan'a jakim jesteś teraz.
- Ja też, zdecydowanie. Twój telefon.
- Co z nim ? - nie zrozumiałam.
- Dzwoni.- zaśmiał się.
Rzeczywiście. Odebrałam go, nie patrząc kto chce ze mną rozmawiać. Gdy usłyszałam znaną mi piosenkę, wiedziałam że to Austin. To jego ulubiona.
- Austin ! - krzyknęłam jak zawsze.
- Ariana ! - zrobił tak samo. -Wiedziałem, że ci się uda - dodał.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Powiedzmy, że przypuszczam - zaśmiał się.- Ja jeszcze nie skończyłem szkoły i mieszkam z rodzicami, a ty masz prace i sobie jeździsz po świecie.
- Robię to dla Meg.
- I dla siebie.
- Też. Co u ciebie ? - spytałam.
- Dobrze. Oficjalnie zerwałem z Nadią.
- To chyba nie tak dobrze. Co się stało ?
-  Kocham kogoś innego.
- Kogo ? - zadałam pytanie z nadzieją, że powie dokładniej.
- Kogoś komu nie mogę powiedzieć o tym.
- Skąd ja to znam. - powiedziałam ciszej, ukradkiem spoglądając na Nathan'a - Powiesz o kogo dokładniej chodzi ?
- To nie jest rozmowa na telefon - wymigał się - Musze już kończyć.
- Tak szybko ?
- Przepraszam. - rzucił smutny.
- Tęsknie za tobą - również posmutniałam.
- Ja za tobą też. Cześć.
- Pa. - rozłączył się.

Oczami Austin'a


I znów stchórzyłem. Nie powiedziałem, tego co naprawdę czuję. Ona mi się podoba. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni, ale chcę być w końcu wobec niej szczery. Chcę wyrzucić wreszcie to z siebie. Ale to prawda. Nie jest to rozmowa na telefon. Za niedługo jadę do Londynu. Wszystko zaplanowane. Wtedy jej wyznam miłość.
Gorzej jak ona to źle zrozumie. Ogólnie boję się jak to przyjmie. Do tego powiedziała, że ktoś jej się podoba, komu nie może o tym powiedzieć. Może chodzi o mnie ? Nie na pewno nie. Austin nie rób sobie nadziei.

Oczami Ariany 


Rozmowa z moim przyjacielem była co najmniej dziwna. Widać, że coś ukrywa. Gdy się rozłączył, wściekła za to że nie moge być przy nim, gdy coś go fryzie rzuciłam telefonem. W ostatniej chwili Nathan go złapał. Położył go na szafce i mnie przytulił.
- Co jest ? - spytał troskliwie.
- No właśnie nie wiem.
I znów zaczęliśmy się sobie zwierzać. Zaczęło się od Austina, a skończyło na sama nie wiem czym. Mieliśmy temat za tematem.
- Jest już późno. Będę już się zbierał - powiedział, biorąc laptop do ręki. - Dobranoc - musnął czule moje usta swoimi.
- Dobranoc - odpowiedziałam będąc w szoku, a ten wyszedł z pokoju nie oglądając się za sobą.
I znów podobna sytuacja. Wciąż nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Podobam mu się ? A może to tylko jego gra, taka jak na początku naszej znajomość ?
Prowadząc kłótnię sama ze sobą położyłam się. Zgasiłam nocną lampkę i próbowałam zasnąć. Niestety większość prób było na nic. Cały czas tylko Nathan i praca w głowie.





Przepraszam, ze ostatnio piszę dość rzadko jak na mnie. Niestety mam więcej obowiązków i szkołę na głowie. Postaram się to zmienić, ale na razie nie wiem czy to się uda. Za dwa tygodnie mam ferie , więc może, wtedy będzie lepiej :)
A na razie zostawiam wam ten rozdział.
Musi wam wystarczyć.
Przepraszam, ze taki dziwny, ale pisany na polskim. Wolałam się  skupić na tym niz na jakimś Panie Tadeuszu. Nathan ważniejszy od Tadka :D
Do następnego :*

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 43

" Mój Szef "

Oczami Ariany


Razem z dziewczynami przegadałyśmy dobre dwadzieścia minut i obie się zmyły. Kels pojechała do domu jak i reszta, a  Mich poszła na spacer z Max'em.
Gdy zostałam sama od razu wzięłam się za artykuł. Miałam go do jutra wysłać. Po załączeniu komputera, przeczytałam jeszcze raz to co napisałam. No i jak zawsze pojawił się problem. Ta niepewność. Wysłać czy nie wysłać. Wydaje mi się, że jest dobry.  Wręcz mam pewność, że lepszego nie napiszę. W końcu zebrałam się w sobie i nacisnęłam na 'enter'. Po chwili na ekranie wyskoczyło, że wiadomość pomyślnie została wysłana. Teraz tylko czekać na odpowiedź.. 
Minęło dziesięć minut, a tu nic. A moja niecierpliwość dawała się we znaki. Z nudów kręciłam się na obrotowym krześle. 
- Mogę ? - usłyszałam głos i podskoczyłam.
- Nathan wystraszyłeś mnie - odwróciłam się w jego stronę.
- Przepraszam. - zrobił smutną minkę. - To mogę wejść ? - spytał ponownie.
- Jasne.
Chłopak zamknął po sobie drzwi i usiadł na łózko. Trzymał w ręku laptopa. 
- Co cię do mnie sprowadza ? - zapytałam.
- Problem. Nie wiem który zestaw mebli wybrać do swojego nowego mieszkania. 
- I ja mam ci w tym pomóc ? - upewniłam się.
- Tak... 
- Okej, co ty tu masz ? - siadłam obok niego na łóżku i przejęłam laptop.
Nathan zaczął pokazywać które mu się podobają. Zaczęliśmy wykluczać niektóre, aż zostały dwa. 
- To który ? - zadałam mu pytanie.
- Pierwszy ? 
- To pytanie czy stwierdzenie ?
- Pierwszy - poprawił się. - Daj zamówię - wziął mi laptopa i zaczął coś klikać, a później wpisywać. - Meble przyjadą do siedmiu dni roboczych. Teraz tylko jeszcze muszę załatwić jakąś firmę, która pomaluje mi ściany. 
- A na jaki kolor ? 
- No właśnie to też jest problem. Pomożesz ? - poprosił.
- Tak,oczywiście. No i mam pomysł. My możemy pomalować ściany. Przecież nie macie żadnych planów, oprócz wizyt w radiach, tu w Londynie. 
- Ale ja nie potrafię.
- To ja cię nauczę. - posłałam mu uśmiech.
- Okej, ale to nie rozwiązuje problemu. Na jaki kolor  ?
- To pojedźmy do sklepu i wybierzemy farby i meble do innych pomieszczeń, prócz salonu.
- No tak. Jak na razie tylko do salonu wybraliśmy. Jestem głupi. - uderzył się w głowę.- A kiedy jedziemy ? 
- Jutro pod wieczór ? Po waszym wywiadzie w radiu
- Okej, dam znać Kevin'owi - wyciągnął telefon. 
W tym czasie ja, podeszłam do mojego biurka i by sprawdzić czy dostałam odpowiedź. Tak, dostałam.
Od razu wzięłam się za czytanie. Mój szef. Tak mój SZEF.!  On napisał, że przyjmuje mnie. No i prosił bym napisała coś jeszcze. Oczywiście nie spodobało mi się to. Dokładnie chodziło mu, żebym napisała, mały tekst do artykułu. Stwierdził, że zrobiłam zbyt różową parę z Max'a i Michelle i że ludzie w to nie uwierzą. 
Pokazałam to Nathan'owi, gdy ten skończył rozmowę.
- Czyli jest zbyt idealnie ? - upewnił się 
- Tak. Ale ja przecież nie mogę napisać, czegoś co jest nie prawdą. - popadłam na krzesło.
- Znam ich dłużej niż ty. Teraz są przykładną parą, ale zanim ty przyjechałaś, cały czas się kłócili.- zaczął, a ja poprosiłam, żeby kontynuował -  Gdy Mich zajęła się filmem, a Max pojechał w trasę, odpoczęli od siebie. No i teraz udają przykładną parę. Mogę ci pomóc pisać.- zaproponował się.
- Dzięki. 
Od razu wzięliśmy się do pracy. Nathan mi mówił, róże sytuację, a ja pisałam. Żeby nie zrobić z nich, oszustów, napisałam też w tym miłe rzeczy, które maskowały ich kłótnie i niedoskonałości. Po skończeniu, przeczytaliśmy jeszcze raz, to co udało mi się napisać. Wyszło nawet dość ciekawie. Jest o ich kłótniach, ale też zgodzie. Wysłałam plik. Tym razem po chwili dostałam odpowiedź. Było w niej o tym, że mam jutro do południa udać się do firmy, gdzie ustalimy godziny pracy i że mój artykuł zostanie opublikowany, w jutrzejszej gazecie. Zdziwiłam się,ze tak szybko, ale ucieszyło mnie to. No może oprócz tego, ze mój szef stwierdził, że nie wszystko jest odpowiednio napisane. Powiedział, że sam zajmie się poprawą. 
- I widzisz mówiłem, że ci się uda ? 
- Dzięki - przytuliłam go ze szczęścia.
Zeszliśmy na dół, gdzie było słychać, trzask drzwi. Od razu rzuciłam się w drogę do Max'a i Michelle.
- Mam pracę - wykrzyczałam, mając łzy w oczach. Łzy szczęścia. 
- To super - powiedziała i przytuliła mnie dziewczyna.
- Wiedziałem, że ci się uda - Max wziął mnie na ręce i obrócił nas w koło. - Pokażesz co o nas napisałaś ? 
- Zobaczycie jutro w gazecie.  - powiedziałam podekscytowana.
- W gazecie ?  Nie wytrzymam do jutra. - powiedział Łysol.
- Ale dlaczego już jutro ? - zdziwiła się Michelle.
- Nie wiem, ale cieszę się.
Gdy już opanowaliśmy się, a nasza para rozebrała po spacerze, Max wyskoczył z pytaniem, do Sykes'a :
- Nathan, mogę cię na chwilkę prosić na osobności ? 
Ten nie chętnie się zgodził. Wyszli do ogrodu. Zostałyśmy same. Postanowiłyśmy przygotować kolację.


Oczami Nathan'a


Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na ławce.
- Nie chcę się mieszać do twojego życia, ale nie chcę, żebyś zdradzał tej całą Amy. Nie znam jej i może kręcisz, że ją kochasz, ale nie chcę żebyś był taki jak ja.
- Taki jak ty ? Czyli zdradzasz Michelle. - spytałem podejrzliwie.
- Nie nie zdradzam. - zawahał się. 
Czyli kłamie. Widać po nim. W czym jak w czym, ale w miłości, nie potrafi ściemniać.
- A zdradzałeś ? - spytałem złośliwie.
- Nathan. Chodzi mi po prostu o to, że nie chcę, żeby jakaś dziewczyna cierpiała, przez ciebie, tak jak na przykład Ariana.
- Odpowiedz mi na pytanie. Zdradziłeś kiedyś Mich ? - nie dawałem spokoju.
- To nie twoja sprawa. 
- Czyli tak. - wygrałem.
- Właśnie, to nie jest tak. Miedzy nami się już dawno nie układa. Nasza miłość już wygasła. A ja też mam potrzeby.
- To tym bardziej powinieneś mnie rozumieć.
- Powiem wprost.- wkurzył się -  Podoba ci się Ariana ? 
Zapadała cisza. Niby co mam mu powiedzieć ? Sam nie jestem pewny swych uczuć. To zbyt trudne. Z jednej strony tak, a z drugiej... też tak. No dobra podoba mi się. Ale tak jak wiele dziewczyn. Ale to nie znaczy, że ją kocham. Ma fajny charakter, jest ładna, dobrze mi się z nią gada... a przede wszystkim dziwnie na mnie działa. Oj tak i to bardzo. Przy niej jestem... inny.... nie muszę niczego udawać.... podoba mi się to, bo nawet chłopacy nie wiedzą tyle o mnie i mojej rodzinie, co ona. Aż dziwne... przecież my się znamy dopiero od ponad miesiąca, z wielką przerwą. 
- Czyli tak. - odpowiedział za mnie.
- Nawet jakby to co ? - uniosłem się. 
- To to, że ty też nie jesteś jej obojętny. 
- Powiedziała ci to ? - zdziwiłem się.
- Nie, ale widać. - wyjaśnił -  Masz jej nie zranić, zrozumiano ? - po chwili dodał.
- Dlaczego, zachowujesz się jakbyś był moim ojcem ? 
- Ja po prostu nie chce, żeby znów cierpiała. 
- Znów  ?
- Znów. Znam ją, dłużej niż ty. Do tego Mich mi wiele o niej opowiadała. Ona nie miała lekkiego życia, chociaż połowę spraw maskuje i udaje, że jest w porządku. Dużo przeżyła. I musiała, przez to wszystko sama przeprowadzić swoją siostrę. A ty nic o niej nie wiesz. Jeśli ty ją skrzywdzisz, możesz wiedzieć, że wtedy sam się tobą zajmę. 
- Myślałem, ze się przyjaźnimy. A ty mi z groźbami wyskakujesz.
- Przyjaźnimy się, ale do czasu. Naprawdę zależy mi na jej szczęściu,a  ty je psujesz.- wkurzył się. 
- To może ja w ogóle nie będę miał z nią kontaktu. Wyjadę do innego kraju, czy coś. - wstałem z ławki.
- Nie wygłupiaj się. Chcę tylko, żebyś nie stawiał jej w takich sytuacja, podobnych do dzisiaj. - również podniósł się, do pozycji stojącej. 
- Wiem. Ale nie stawiaj naszej przyjaźni, którą wczoraj zawarliśmy znów, na warunkach. Chyba nie chcesz, żeby dziewczyna nas pokłóciła.
- Nie stawiam, na warunkach. Po prostu, mam zamiar ją chronić.
- Możemy już wrócić ?  Zimno mi.
- Październikowy wieczór - powiedział i wszedł do domu.
Spojrzałem się na zachmurzone niebo i również wszedłem do środka.
Tam, od razu skierowaliśmy się do kuchni,gdzie było słychać śmiech dziewczyn.

Oczami Ariany


Gdy chłopcy przyszli, kolacja była już prawie gotowa. Obie postawiłyśmy tosty. Zdążyłyśmy zrobić kanapki. Wystarczyło tylko podgrzać w tosterze, co Mich postanowiła robić na bieżąco.
- Siadajcie, zaraz będzie jedzenie. - powiedziałam, sięgając do póki, w której są różne naczynia.
- Pomóc ? - Nathan w sekundę znalazł się za mną i wyciągnął za mnie talerze, opierając mnie lekko o blat.
Podał mi je do ręki i wyciągnął szklanki, które postawił obok mnie.
- Nie trzeba było - odwróciłam się w jego stronę, gdy już nie opierał się o mnie.
- Ale chciałem. - Uśmiechnął się. - Coś jeszcze zrobić ?
- Nie. - odpowiedziałam, a ten usiadł przy stole.
Zaczęłam podawać szklane rzeczy na stół. Gdy byłam, akurat przy Max'ie zobaczyłam jego minę. Krzywo spojrzał się na Nathan'a, czym ten się nie przejął.
Szczerze mówiąc zdziwiło mnie ich zachowanie. Wczoraj się przecież pogodzili, a teraz już takie coś. No ale nie będę się mieszać w nie swoje sprawy.
Nalałam sok do każdej szklanki i zaczęłam podawać, to co Mich zrobiła przez ten czas.
Również usiadłam przy stole i wspólnie z chłopakami zjadłam posiłek. Cały czas była napięta atmosfera, co było dziwne. Nigdy tak tu nie było, no może podczas kryzysu The Wanted, ale nie do takiego stopnia. Po kolacji, pozmywałam naczynia, rozmawiając z Mich, która dopiero zaczęła jeść. Po wszystkim wróciłam do siebie i przygotowałam się do snu.







Tam da dam :D
Takie byle co, ale nie wiedziałam co napisać. No i jeszcze ostatnio nie chce mi się wgl. pisać :/
Jej to już tyle rozdziałów ?
Kiedy to minęło ?
Sama w to nie wierzę *.*
No to byle do następnego :*
Kocham was i dziękuję z tyle komentarzy.

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 42

" Miłość boli, ale bez tego nie byłaby niczego warta "



Oczami Nathan'a


 - Zapomnijmy na chwilę o tej sytuacji w toalecie. Pamiętasz jak dziś rano spytałeś mnie, czemu traktuję cię jak wroga ? - spytała Ariana, wstrzymując na chwilę oddech - Ja wtedy.... zrobiłam test.... i okazało się że jestem w ciąży.
- Z kim ?- spytałem zdezorientowany.
- Jak to z kim ? Z tobą.
- Ale jak... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- To pewnie po tej nocy, co wypiliśmy... - powiedziała prawie płacząc.
- Ja... ja... - nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.
Zamurowało mnie. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Jestem w ciąży... z tobą - słyszałem w głowie echo. -  Będziesz ojcem, będziesz miał dziecko... - powili docierało to do mnie.
Pod wpływem impulsu wybiegłem z domu. Szedłem przed siebie, nie mając konkretnego  kierunku, a do oczu pchały się łzy.  Ten strach. Nie wyobrażam sobie, co będzie dalej. Jestem za młody na takie coś, nie chciałem się z nikim wiązać, a co dopiero mieć dziecko.  Ariana mi się podoba, ale nie jestem trwały w uczuciach.  Można by powiedzieć, że życie mi się zawaliło. Co ja powiem moim rodzicom. Jeśli w ogóle to powiem. Nie chcę dziecka. Ale nie mogę jej kazać usunąć tej ciąży. Nie wyobrażam sobie co będzie dalej.
Błądziłem tak jeszcze trochę, coraz bardziej zbierając się na płacz. Z każdą chwilą bardziej uświadamiałem sobie co się właściwie stało. W końcu nie wytrzymałem i dałem upust emocją. Z oczu zaczęły kapać łzy. Nikt nie powinien mnie widzieć w tym stanie. Nie mogę narażać The Wanted. Czym szybciej zawróciłem i udałem się do domu. Będąc już w budynku szybko przemknąłem się przez parter i pobiegłem do siebie.
- Nathan - zawołała mnie Mich, która niestety mnie zauważyła.
Odwróciłem się i spojrzałem przez zamglone od płaczu oczy.
- Co ?
- Co teraz ? - spytała.
- Nie wiem. Moje życie straciło sens.- odpowiedziałem.
- Ale nie masz zamiaru chyba sobie czegoś zrobić  ? - wyczułem strach w jej głosie.
Nie odpowiedziałem jej, bo sam nie wiedziałem. Z jednej strony chciałem już skończyć swój żywot, a z drugiej coś mnie trzymało przy życiu. Zniknąłem za drzwiami pokoju. Poszedłem do mojej łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i  zacząłem grzebać w szafce. Były tam różne kosmetyki, lekarstwa i inne rzeczy. Chwyciłem do ręki opakowanie z tabletkami, na uspokojenie. Ponieważ mam astmę, posiadam je. Wziąłem jedną i włożyłem do ust. Nachyliłem się nad kranem i odkręciłem lekko wodę. Popiłem lekarstwo. Zacząłem się zastanawiać, czy nie wziąć ich więcej i nigdy się już nie obudzić. Wydaje się to dobrym rozwiązaniem, patrząc na to, że  życie straciło sens. Ale za to wszystko przyda mi się kara, chcę na koniec pocierpieć... za to wszystko co wyrządziłem innym.

Oczami Michelle


Ariana rozpłakała się. W pewnej chwili nie wytrzymała, odwróciła się i poszła do siebie do pokoju.  Za nią pobiegła Kels. Zostałam z zaszokowanymi chłopakami. Nikt nie wiedział co powiedzieć. W końcu i ja dołączyłam do dziewczyn. W pokoju Ariana leżała z głową w poduszce, a Kels próbowała ją pocieszać, chociaż i po niej było widać, że jest przestraszona i żałuje tego.
- Mówiłam , żebyście tego nie robiły - powiedziałam na wejściu.
Obie podniosły głowy do góry i spojrzały na mnie,  po czym wróciły, do poprzednich czynności.
- Ariana nie masz o co płakać, to on jest w takiej a nie innej sytuacji. - odezwałam się ponownie.
- Prze zemnie - powiedziała łkając.
- Ktoś wszedł do domu - poinformowałam i wyszłam, słysząc zamykające się drzwi.
Po chwili po schodach wbiegł Sykes, cały zapłakany.
- Nathan - zawołałam.
- Co ? - odwrócił się w moją stronę i spytał.
- Co teraz ? - zadałam pytanie, na jakie było mnie stać, pacząc w jakim on jest stanie.
- Nie wiem. Moje życie straciło sens. - powiedział zrezygnowany.
- Ale nie masz zamiaru chyba sobie zrobić  ? - wystraszyłam się.
Chłopak nie odpowiedział, tylko wszedł do siebie. Od razu pobiegłam do Kels i Ariany.
- Słuchajcie. Albo wy mu teraz powiecie prawdę, albo ja to zrobię. On jest teraz dla siebie największym zagrożeniem. Jest za głupi, żeby myśleć w takiej sytuacji normalnie.
- Ja mu powiem - zaproponowała się Ariana.

Oczami Ariany


 Gdy Mich powiedziała, że ktoś z nas ma powiedzieć prawdę chłopakowi, od razu wiedziałam że to muszę być ja. W końcu to ja mu powiedziałam o ciąży i to ja zawiniłam.
Wstałam z łózka i wyminęłam dziewczynę, stojącą w drzwiach. Podeszłam pod pokój chłopaka. Chwilę się wahałam, ale w końcu musiałam podjąć się czegoś i zaczęłam dobijać się do jego drzwi. Chłopak nie reagował na moje prośby otwarcia. A właściwie nie odezwał się ani słowem, co sprawiało, że miałam czarne scenariusze przed oczami.
 - Nathan proszę...wpuść mnie. - powiedziałam bezsilna.
- Odejdź, chce być sam - usłyszałam jego głos, co mnie  w pewnym sensie ucieszyło.
- Ale muszę ci coś powiedzieć. - odezwałam się znacznie pewniej.
- Na dziś wystarczy - odpowiedział mi z chrypką.
Już miałam odejść, kiedy przez przypadek nacisnęłam klamkę, a drzwi otworzyły się. Lekko popchnęłam je i zobaczyłam siedzącego pod ścianą chłopaka. Był skulony. Płakał. Weszłam do środka. Od razu rzuciło mi się w oczy, że trzyma żyletkę. Bawił się nią, ocierając lekko o rękę, co nie robiło żadnych ran.
- Jestem za młody na dziecko - wyszeptał i musnął ostrym przedmiotem skórę, tak że poleciała krew.
Chłopak przymknął oczy, a mi na nowo poleciały łzy.
Świadomość tego, że robi to przeze mnie, doprowadzała  mnie do bólu. Czułam go niemalże tak jak on, kiedy się przeciął. Ale ból fizyczny nie dorówna temu psychicznemu, który oboje czuliśmy.
- Proszę nie rób tego - podbiegłam i rzuciłam się na kolana, gdy chciał zrobić jeszcze jedno cięcie na skórze.
- Chce cierpieć - znów wyszeptał.
- Nathan ale ja nie jestem w ciąży, nie rób tego - krzyczałam.
Spojrzał na mnie a ja musiałam mu to wytłumaczyć.
- Z Kels chciałyśmy dać ci nauczkę.. Wymyśliłyśmy to wszystko - powiedziałam na jednym wydechu - Nie miałam pojęcia że tak zareagujesz. - popłakałam się.
- Czyli to nie prawda - zobaczyłam, że ulżyło mu. - Tylko czemu tak zrobiłaś.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Bo przez taką głupotę, którą ja zaplanowałam, on mógłby się zabić
- Bo chciałyśmy żebyś zaczął szanować dziewczyny. Nie spodobało mi się to, że sypiasz z każdą, wykorzystujesz je....a ciąża miała cię czegoś nauczyć. - łkałam.
Chłopak wkurzył się, ale po chwili objął mnie. Wtuliłam się w niego, siadając pod ścianą, obok.
- Wiem, że to nie właściwe zachowanie, ale....- zaciął się na chwile - obiecałem sobie to. Nie chciałem się zakochiwać, ani wiązać z nikim.
- Czemu ? - zdziwiłam się.
- Bo kiedyś dziewczyna mnie zdradziła - on znów się popłakał -  Wtedy stwierdziłem, że jak ona mnie nie szanowała, ja też nie będę szanować dziewczyn. Nie chcę się zakochać....
- Ale nie każda jest taka jak ona.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i usiadłam na przeciwko. Chłopak odłożył żyletkę i spojrzał na mnie.
- Miłość boli, ale bez tego nie była by niczego warta. - powiedziałam patrząc prosto w oczy chłopaka.
- Skąd wiesz, że boli.
- Bo kiedyś zakochałam, się w kimś, kto nie miał o tym pojęcia.. Zmieniał dziewczyny co chwilę, nie wiedząc o moim uczuciu. Byliśmy blisko siebie, ale on mnie traktował jak przyjaciółkę. W końcu przez to go znienawidziłam.... Ale przyjaźń była silniej od miłości. Uratowałam nas i zrozumiałam, że kocham go jak brata, a nie chłopka.
- Chodzi o Austin'a ?
- Tak - wyszeptałam.- Przepraszam jeszcze raz za tą całą  akcję z ciążą. Ale jak zobaczyłam cię dziś z tamtą    dziewczyną....
- Nie powinienem, był do tego dopuścić. Ale ona tak na mnie wpłynęła. Jej ruchy i to że pokazywała, że tego chce. Ale gdy ciebie zobaczyłem. Głupio mi się zrobiło, bo postawiłem cie w takiej sytuacji drugi raz.
- Zostałeś i dokończyłeś. - powiedziałam z bólem.
- Wiem - posmutniał - Nie wiedziałem co robić, a ona znowu zaczęła kusić. I no wiesz... męskie potrzeby.
- Gdyby nie to że jesteś z Amy, nie obchodziłoby mnie to.
- Ale ona i tak nie ma znaczenia. - powiedział obojętnie.
- Nie rozumiem ?
- Ona pewnie teraz zdradza mnie z kim popadnie.
- To czemu z nią jesteś ?
- Już wcześniej wiedziałem jak ona jest, ale coś mnie zmusiło. Chciałem z nią być. Chyba ciekawość. No i przerodziło to się w uczucie.
- Ale przed chwilą mówiłeś że nie chcesz się zakochać.
- Wiem, ale na to nie mam wpływu. Chciałem z tym walczyć, zaspokajając się nieznajomymi osobami, ale miłość jest  silniejsza.
- Czyli kochasz ją ? - upewniłam się.
- No właśnie.... nie koniecznie. Wydaje mi się że to tylko zauroczenie.
- Mieszasz mi w głowie.- nie nadążałam za nim.
- To pomyśl co ja czuję. Nie wiem czy to miłość, do tego podoba mi się pewna dziewczyna i nie chcę cierpieć.
- Kto ci się podoba ? - spytałam, w głębi serca mając nadzieję że chodzi o mnie.
On mi się podoba i ja też chcę z tym walczyć.Zupełnie tak samo jak on.
- Osoba, która nie może się o tym dowiedzieć.
- Czemu ?
- Tak będzie lepiej - westchnął. - do tego ona nie chcę mieć chłopaka.
- Musi mieć powód.
- Tak, ale nie rozmawiam z nią o tym, bo mógłbym coś wypaplać i wyznać jej to. A to tylko zrodziło by kłopot.
- Dlaczego się ciąłeś, a nie zabiłeś w jakiś... prostszy sposób ? - męczyło mnie to pytanie.
- Bo chciałem cierpieć. Dużo osób skrzywdziłem i dla tego też chciałem ponieść tego konsekwencje. Jak powiedziałeś mi o tej ciąży stwierdziłem, że moje życie się zawaliło. Pomyślałem że nie tyko ja cierpię, inni też. I to przeze mnie.
- Masz kogoś konkretnego na myśli ?
- Na przykład moja siostra. Jak byliśmy mali, byliśmy na prawdę blisko, a później ją zostawiłem dla The Wanted. Kiedyś powiedziała, że ma mi to za złe. Płakaliśmy wtedy oboje. Bo strasznie boli świadomość, że coś już nie będzie takie jak kiedyś. Wydaje mi się, że ona mi tego nigdy nie wybaczy. Może udawać że wszystko jest w porządku, a tak na prawdę tak nie będzie. Mam mówiła, że czasem słyszy jak ona płacze nocami. Ona zawsze próbuje wtedy z nią porozmawiać, ale Jess nie chcę. Kiedyś też podobnoś potargała nasze zdjęcie. Byliśmy tam wszyscy. Tłumaczyła się później, że nasza rodzina, nie jest już rodziną. Wydaje mi się że przez te dwa lata, trochę dorosła i przyzwyczaiła się do mnie i do Josh'a, ale nadal boję się, że moja siostrzyczka wpadnie w złe towarzystwo, a oni to przeciwko niej wykorzystają. Wiem jaka jest Amy. Ona potrafi manipulować ludźmi. Do tego wiem, że Jessica ją polubiła, zresztą z wzajemnością. Teraz gdy mnie nie ma przy niej, wiem, że ta może ją zabierać na na przykład różne imprezy, a tam będzie popełniać takie błędy, ja na tej co była ze mną. Chociaż moja mama będzie teraz zwracać na nią większa uwagę, Amy ją po prostu nastawi, tak by była dla niej miła i jej ufała. Myślałem, żeby zabrać Jess tu,do Londynu, ale muszę zająć się The Wanted. Trzeba wszystko odbudować. I znowu zostawiałbym ją samą, tylko ze tutaj.
- Mogę się nią zająć. - zaoferowałam się.
- Ale twoja praca.
- No tak, jeśli się dostanę, nie będzie mnie pewnie przez pół dnia.
- Kiedy masz zanieść artykuł ? - zaciekawił się.
- Dzisiaj, mam wysłać to co napisałam. Wreszcie są już w UK. Firma wzięła udział w jakimś projekcie i dopiero teraz go zakończyli. Dopiero teraz mają dla nas czas. Po ponad miesiącu. - powiedziałam trochę wkurzona.
- Na pewno ci się uda.
- Dziękuje, za to że mnie wspierasz.- uspokoiłam się.
- Ty tez mnie wspierasz. -posłał mi uśmiech.
- I sprawiam że chcesz się zabić.
- Ale nie zrobiłem tego, znów dzięki tobie. I wiesz co ? Gdyby nie ta ciąża, pewnie byśmy teraz nie rozmawiali i nie zrozumiałbym tego, że nie powinienem wykorzystywać dziewczyn i nie powinienem się bać zakochać. Dziękuje - zbliżył się do mnie. - Jesteś wspaniała  -musnął moje usta.
Nie zareagowałam, tylko zamknęłam oczy. Chłopak powtórzył czynność. Wpił się w moje usta, a ja odpowiadałam, na każdy jego ruch, pogłębiając pocałunek. Nathan wydał mi się tak czuły, ale przecież nie powinniśmy... On dalej ma dziewczynę. Przerwałam. Spojrzałam mu prosto w oczy i wstałam z ziemi.
Chłopak również podniósł się i stanął na przeciwko mnie.
- Nie masz mi chyba tego za złe ? - spytał nie pewnie.
- Nie.
- Co byś zrobiła gdybyś była na prawdę ze mną w ciąży ? - zadał pytanie po chwili.
- To nie możliwe. Nie robiliśmy tego. To był nasz plan. Upiłyśmy cię i położyłyśmy spać. Przepraszam - spuściłam głowę.
- Nie masz za co. - przytulił mnie - Zasłużyłem sobie na to - zaśmiał się.
- Ja już pójdę. Przemyj rękę, żeby zakażenie się nie wkradło.
- Dobrze. - uśmiechnął się.
Wyszłam z jego pokoju i wróciłam do siebie. Byli tam wszyscy, prócz Seev'a i Nar, którzy chyba wrócili już do domu. Gdy zobaczyli że jestem, każdy spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem.
- I jak ? - zapytał Max
- Zgoda. - powiedziałam.
- Nie to. Pocałunek.- wyjaśniła Kels.
- Skąd wiecie, że się całowaliśmy.
- Martwiłam się i poszłam sprawdzić. Była niesamowita cisza i otwarte drzwi. Nie chciałam wam przeszkadzać, bo byliście zajęci sobą więc wróciłam. No i musiałam im zdać relacje.
- Chłopcy moglibyście wyjść ? Chciałybyśmy porozmawiać z Arianą na osobności. - wyprosiła ich Kels.
Ci opuścili nie chętnie pokój i zamknęli za sobą drzwi. Dziewczyny od razu spojrzały na mnie, tak że zrozumiałam o co chodzi.
- On jest cudowny... - rozmarzyłam się - ...ale nie mogę się w nim zakochać. Zresztą on też nie chce się w kimś zadłużyć. Boi się cierpienia, ma dziewczynę i ktoś mu się podoba. Po prostu ma mętlik w głowie, co do uczuć.
- A ty dlaczego nie chcesz się zakochać ?
- Też nie chcę cierpieć... - odpowiedziałam na pytanie -  Ciesze się że już po wszystkim, bo gdy weszłam, on si ciął. - zmieniłam temat.
- Co ? - Mich zrobiła wielkie oczy, zresztą tak jak Kels.
- Stwierdził że chce ponieść karę, za to że skrzywdził innych. Na szczęście nie zrobił sobie nic wielkiego, bo zareagowałam, przy pierwszej ranie.
- Boże jak mi głupio, że to wymyśliłam - załamała się blondynka, chowając głowę w rękach.
- Mi też. Ale już jest wszystko w porządku. - przytuliłam ją.
- Nic nie jest w porządku. Przeze mnie się ciął... chciał się zabić... To boli...- stwierdziła.
-Wiem. Kels, przynajmniej mamy pewność, że nie wpadniemy na taki pomysł - próbowałam ją pocieszyć. - Zresztą i on i my się czegoś nauczyliśmy.




Więc tak.... zabrałam się od razu po powrocie do domu za rozdział, ale tak mi sie nie chciało, ze wyszło tak jak wyszło. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. No i  że nie ma dużo błędów, za które najmocniej przepraszam, ale jestem zbyt leniwa, zęby przeczytać to co napisałam. Do tego oczy same mi się zamykają.... Pewnie z płaczu.... ale to taki mały szczegół....
Następny nie wiem kiedy, postaram sie jak najszybciej. Może uda mi sie coś w szkole, na lekcjach napisać, chociaż po tym jak , pani nas porozsiadała, za zachowanie i musze siedzieć z kolegą, nie wiem czy dam radę. Jak siedziałam z moja koleżanką, to zazwyczaj ona pisała trochę za mnie, jak widziała, ze jestem zajęta rozdziałem i zawsze później na szybko mi pomagała nadrobić. Hahaha :)
No to do następnego i dziękuję za to że to czytacie.
+ Rozdział dedykuję wam wszystkim :*

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 41

" Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal " 



Oczami Ariany


Gdy Nathan powiedział, że musi wyjść za potrzebą do toalety, zostałam sama z Kev'em. On tak gestykulował naszą rozmowę, że w pewnym momencie przez przypadek poruszył stolikiem, co spowodowało przewrócenie kubków z kawami. Z przedmiotów zaczął się wylewać napój, który skapywał na podłogę. Zaczęłam ścierać chusteczkami, ale to nic nie dało. Wyszło tylko na to, że jeszcze ja się pobrudziłam. Gdy jedna z kelnerek zauważyła to, przybiegła nam na pomoc. Po szybkim opanowaniu sytuacji, stwierdziłam, że muszę iść umyć ręce, ponieważ całe mi się kleją. Gdy weszłam do toalety, natychmiastowo tego pożałowałam. W pomieszczeniu znajdował się Nathan, z flirtującą z nim wcześniej kelnerką. Wszyscy na swój widok zatrzymaliśmy się w miejscu i pozostaliśmy przez chwilę bez ruchu. Owa dziewczyna trzymała Sykes'a za jego przyjaciela, a chłopak miał zamiar wejść do jednej z kabin, przynajmniej tak mi się wydaje.
A ja myślałam, że on się zmienił. Jaka ja jestem głupia ! Pomimo tego, że ma dziewczynę, nie odpuszcza sobie przyjemności i zalicza inne na boku.
Gdy odwróciłam się, zamierzając opuścić to miejsca jak najszybciej. Nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi, a Nathan zatrzymał mnie.
Zaczął wypowiadać jakieś słowa, które nie układały się w całość.
- Nathan, ale ty mi się nie tłumacz. To jest twoje życie, szkoda mi tylko Amy.
- Ona się nie liczy - powiedział obojętnie.
- To czemu z nią jesteś ?
- To nie twoja sprawa. - powiedział w przeciwieństwie do mnie cicho.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - poinformowałam go.
- Nie wiem czemu masz mi to za złe. - spojrzał mi w oczy.
- Nie mam. Mam gdzieś to co robisz, jeśli nie krzywdzisz innych.
- No to czemu się na mnie wściekasz ?
- Bo zdradziłeś Amy.
- A ty myślisz, że ona co teraz robi ? Wszystkim moim znajomym, po kolei robi dobrze. Zresztą czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
- Myślisz tylko o sobie. Masz gdzieś co inni czują. - narzuciłam mu, jeszcze bardziej rozwścieczona.
- Ale masz wybuchową koleżankę - odezwała się blondynka, podchodząc do mnie - Sara -podała mi rękę.
Popatrzałam na nią kpiąco. No bo co ona sobie wyobraża ?
- Za grosz wyczucia - odsunęłam się od niej. - Z dziwkami się nie zadaję.
- Licz się ze słowami.
- To uważaj co robisz szmato. - Odpowiedziałam i opuściłam pomieszczenie.
Podeszłam do stolika i nawet nie siadając przy nim, poprosiłam Kevina by mnie odwiózł.
- A co z młodym ?
- On się teraz dobrze bawi z kelnerką. - powiedziałam kipiąc złością.
- Zazdrosna. Podoba ci sie prawda?
- Nie - zaprzeczyłam - Po prostu nienawidzę zdrad, a on zdradza Amy.
- Jaką Amy ? - zdziwił się.
- Swoją dziewczynę z Gloucester..
- Nawet nie wiedziałem że on kogoś ma. W takim razie to wszystko zmienia. Zbieramy się.
Chwyciłam swoją torebkę, a moje zakupy postanowił wziąć Kev. Podeszłam do jednej z kelnerek, która stała przy ladzie.
- Mój kolega, który teraz zalicza Sarę powinien za to wszystko zapłacić. Proszę mu przekazać że sam ma wrócić do domu. Do widzenia - pożegnałam się i opuściłam lokal razem z moim kierowcą.
Znów był problem z przeciśnięciem się przez tłum, ale udało się.
Droga minęła szybko. W dodatku Kevin chciał, żebym mu opowiedział wszystko ze szczegółami co widziałam i jak tłumaczył się Nathan. Wkurzył się tym, ale nie tak jak ja.
- Ja nawet nie wchodzę - powiedział gdy podwiózł mnie pod dom - pozdrów ode mnie chłopaków.
- Oczywiście, cześć - pomachałam mu i weszłam do domu. W salonie siedzieli wszyscy oglądając jakiś film.
- Ariana, gdzie masz Nathan'a ? - spytał Jay
- Pieprzy jakąś blondynkę. - odpowiedziałam obojętnie i pobiegłam do siebie.
Będąc już w pokoju rzuciłam zakupy na ziemie i usiadłam na łóżku.
- Ej co jest  ? - spytała Kels siadając obok mnie.
- Miałam dziś nie  przyjemna sytuację. Poszłam do toalety, a tam powtórka z przeszłości. Nathan z jakąś dziewczyną w jednoznacznej sytuacji.
- To znaczy.
- On ciągnął ją do ubikacji, a ona z podniesioną bluzką do góry trzymała go za jego przyjaciela. Jak mu powiedziałam że zdradza swoją dziewczynę, to on stwierdził, że ona pewnie robi teraz to samo. Do tego dodał, że czego oczy nie widzą, sercu nie żal.
- Co za dupek. Ej przecież my mamy ten plan. - dodała po chwili.
- No tak, ale nie potrafię mu teraz wyskoczyć z ciąża. - powiedziałam, przestraszona, pomysłem dziewczyny.
- Czemu nie ?
- Ona ma rację, nie powinnyście - powiedziała Mich, która jak widać cały czas słuchała naszej rozmowy, stojąc w drzwiach.
- Michelle lubię cię, ale tym razem nie masz racji. To go nauczy. - odezwała się Kelsey
- Ale skąd wiesz co może mu strzelić do głowy. On jest wrażliwy, mimo wszystko.
- Czemu ty musisz wszystko tak komplikować ? - wkurzyła się blondynka. - Ariana, powiesz mu o tym dziś wieczorem, pójdziesz do niego i wyskoczysz z ciążą.
- Ale Kels ja nie dam rady. - powiedziałam.
- Dasz... musisz się tylko wczuć. Chcesz chyba żeby zaczął szanować dziewczyny, co ?
- Tak, ale...
- Zaczęłyśmy to skończmy. On cały czas myśli że ma nad tobą przewagę, a wcale tak nie jest. Ariana weź się w garść i pokaż mu kto tu rządzi.
- Masz rację. - poparłam ją w końcu.
- W takim razie mnie w to nie mieszajcie - Mich opuściła pomieszczenia, a my zaczęłyśmy planować wszystko.

 Oczami Nathan'a


Gdy Ariana wyszła, nie miałem odwagi pójść za nią i powiedzieć jej, że to ona mi się podoba. Zostałem wiec w miejscu, bezradny. Po chwili Sara znów zaczęła kręcić się koło mnie, kusząc swoim kształtnym ciałem. W końcu nie wytrzymałem i z nów przystąpiłem do niej. Tym razem zanim zaczęliśmy się rozbierać zamknęliśmy się w kabinie. Dziewczyna znów zaczęła dobierać się do mojego, już sztywnego przyjaciela. Ściągnąłem  z niej bluzkę i rzuciłem ubranie na ziemię. Zacząłem pieścić jej piersi. W końcu stwierdziłem, że wystarczy tej zabawy i kucnąłem. Zacząłem lizać jej brzuch schodząc coraz niżej. Odpiąłem guzik od spodni i zsunąłem je z niej. Z jej skąpymi majtkami zrobiłem to samo. Pocałowałem ją w usta gdy wróciłem do postawy stojącej. Założyłem prezerwatywę,  którą zawsze mam przy sobie. Wziąłem ją na ręce i oparłem o ściankę kabiny. Wszedłem w nią, a ta zajęczała. Zacząłem poruszać się coraz szybciej. Dziewczyna cały czas próbowała powstrzymywać jęki, ale gdy dochodziliśmy do szczytu, musiała zatkać sobie buzię ręką. Po numerku, ubraliśmy się i wspólnie opuściliśmy toaletę. Gdy weszliśmy do głównego pomieszczenia, wzrok innych pracowników był zwrócony na nas. Jedna z dziewczyn podeszła i oznajmiła.
- Sara, szef na ciebie czeka. A ty koleś - powiedziała oschle - masz zapłacić za kawy. I twoja koleżanka powiedziała, że masz sam wrócić do domu.
Zapłaciłem za napoje i wziąłem moje rzeczy, które dalej leżały na siedzeniu. Wyszedłem z lokalu, ale po chwili musiałem z powrotem się w nim ukryć ze względu na fanki, które mnie rozpoznały.
- Sara, możesz na chwilkę - zawołałem zgaszoną po rozmowie z szefem dziewczynę - Macie tylne wyjście, prawda ? Musze się wydostać stąd, ale fanki mi nie pozwalają.
- Tak to jest jak się jest w sławnym zespole.
- Czyli ty mnie znasz ? - zdziwiłem się.
- Tak, wszyscy cię tu znają. Chodź, za mną. - złapała mnie za rękę.
Przeszliśmy przez wyjście dla personelu i znaleźliśmy się na parkingu. Pożegnałem się z blondynką i zadzwoniłem po taksówkę. Po piętnastu minutach pojazd przyjechał i zabrał mnie do domu. Po wejściu do środka, wszyscy zatrzymali na mnie wzrok, chwilę siedzą cicho. To było dziwne, ale całą sytuację wyjaśnił Jay rzucając :
- I jak dobra była ? Lepsza niż Amy ?
- Ariana ? - zapytałem.
- Tak Ariana nam to powiedziała. Z tego co wiem to już drugi raz postawiłeś ją w takiej sytuacji. - wkurzył się Tom.
- Bo życie to ciągle powtarzająca się bajka - powiedziałem i pobiegłem na górę.
Chciałem wygarnąć dziewczynie. Mogła trzymać język za zębami. Nie musi od razu wszystkim mówić,co robię. Najlepiej by było, gdyby nie mieszała się w moje życie.
Otworzyłem drzwi do jej pokoju i wtargnąłem. Siedziała z Kels.
- Mogę na słówko ? - spytałem opanowując nerwy.
- Mów. - rozkazała.
- Ale wolałbym na osobności.
- Nie wygłupiaj się. Ja też mam ci coś do powiedzenia.
- W takim razie ja zacznę. - podszedłem bliżej, zamykając po sobie drzwi. - Nie musiałaś tego mówić chłopakom. Może jeszcze wyjdziesz przed dom i zaczniesz krzyczeć. To moje życie i mogę robić co chcę. Mogę zaliczać każdą dziewczynę po kolei, a tobie nic do tego.

Oczami Ariany


Rozmawiałam z Kels, o powrocie do Kanady. Oczywiście nie obeszło się bez poruszenia w tym temacie Nathan'a. Gdy tak nam się spokojnie gawędziło, do pokoju wpadł Nathan. Tak jak radziła Kels byłam oschła. Zresztą nieźle mnie wkurzył. Zaczął na mnie krzyczeć, a ja postanowiłam już udać ciążę. Czym szybciej tym lepiej.
- Uspokój się - poprosiłam.
- Nie powinieneś na nią krzyczeć - oburzyła się Kels.
- Niby czemu ?
- Bo w tym stanie to nie wskazane. - wytłumaczyła.
Czyli tak. Teraz jest okazja i sytuacja. Po słowach dziewczyny byłam pewna, że mam odegrać teraz zaplanowaną scenkę.
- W jakim stanie  ? - zdziwił się, nadal będąc cały przepełniony złością.
- Nathan, muszę ci coś powiedzieć. Ale chcę by to była rozmowa, a nie krzyki. Usiądź proszę. - wskazałam na łóżko.
Chłopak nie chętnie wykonał moją prośbę. Po jego minie wywnioskowałam, że mu się to nie podoba i dalej jest zdenerwowany.
- Zapomnijmy na chwilę o tej sytuacji w toalecie. Pamiętasz jak dziś rano spytałeś mnie, czemu traktuję cię jak wroga ? - spytałam, a on kiwnął głową - Ja wtedy.... zrobiłam test.... i okazało się że jestem w ciąży.
- Z kim ?- spytał zdezorientowany.
- Jak to z kim ? Z tobą.
- Ale jak...
- To pewnie po tej nocy, co wypiliśmy... - udałam zrozpaczoną.
- Ja... ja... - powiedział i wstał.
Popatrzał na nas wszystkich, zaszklonymi oczami i wybiegł z pokoju.
Kels pociągnęła manie na dół, do salonu, cała szczęśliwa. A ja czułam się okropnie. Zachowałam się podle.
- Powiedziałyście mu prawda ? - spytała Mich.
- Skąd wiesz ? - zdziwiłam się.
- Przed chwilą wybiegł z domu... Nie myślałam, że zrobicie to na serio. On tego nie wytrzyma.
- Co mu się stało - ożył Max, a wszyscy na nas spojrzeli.
- Ariana powiedziała, mu że jest w ciąży. Co jest nie prawdą, bo nawet się z nim nie przespał. - wyjaśniła jego dziewczyna.
- To po co to zrobiłaś ? - Jay wstał z kanapy.
-  Żeby dać mu nauczkę - powiedziała za mnie Kels.
- To był zły pomysł. A co jak on sobie teraz coś zrobi  ?- spytałam mając łzy w oczach.





I jest. Miałam dodać wczoraj, ale brak internetu. Byłam chyba jeszcze gorzej wkurzona niż Nathan, jak dowiedziałam się o tym. W połowie, wyłączyli mi Internet. To pewnie kara, za to że takie coś napisałam...
Następny, nie wiem kiedy sie pojawi, bo na weekend jadę do babci, a tam nie lubię pisać, bo wszyscy gapią mi się w ekran. A jakby wujek przeczytał to co piszę, np. ta scenka Nathan'a z Sarą... musiałby sobie o mnie pomyśleć.... lepiej nie ryzykować. Nie muszą wiedzieć że mam taką psychikę  hahahaha.
Do następnego
+ Dedyk dla wszystkich Anonimków <3

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 40

" Po raz  drugi odkąd ją poznałem, postawiłem ją w takiej sytuacji "


Oczami Ariany


Obudziłam się i poczułam silny ból głowy. Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Wczoraj tak długo rozmyślałam o wszystkim, że zasnęłam. W końcu zebrałam siły w sobie i pomaszerowałam do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro wystraszyłam się swojego odbicia. Rozmazana, z popuchniętymi oczami, do tego włosy miałam całe rozkopane. Domyłam resztki makijażu i weszłam pod prysznic. Letnie krople wody sprawiły, że wybudziłam się całkowicie. Po odprężeniu owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju.
- Nathan ? - zdziwiłam się widząc chłopaka u mnie.
- Musimy porozmawiać - powiedział patrząc na mnie bez przerwy.
- Chwilowo nie mogę.
Cały czas czułam na sobie jego wzrok, co czyniło, ze czułam się nie komfortowo. Jak najszybciej stanęłam koło szafy i otwarłam ją. Wzięłam byle co, by jak najszybciej opuścić pomieszczenie.
- Poczekaj tylko się przebiorę - zniknęłam mu z oczu.
W łazience założyłam na siebie czyste ubrania i wypuściłam włosy,które były w ręczniku. Wróciłam do chłopaka i usiadłam obok niego.
- Przepraszam za wczoraj, nie chcę żebyś się na mnie gniewała. Po tym zajściu, przemyślałem wszystko i stwierdziłem że muszę cię przeprosić, ale na trzeźwo. - patrzał w podłogę.
- Okej, nie przejmuj już się tym tak. Co się stało to się nie odstanie. - spojrzałam na niego.
- Nie zrozum mnie źle, ale podobało mi się to. - spojrzał mi w oczy, po czym znów wbił wzrok w dół.
- Nathan, ale ty masz dziewczynę - upomniałam go.
- Wiem - zamyślał się. - Ariana, czemu mnie tak traktujesz ? - spytał po chwili.
- Jak ? - zadziwiłam się.
- Wczoraj jak przyjaciela, a dzisiaj jak wroga. - wyjaśnił.
- Nie, to nie jest tak... ja po prostu muszę sobie wszystko poukładać w głowie... zastanawiam się nad powrotem do Kanady.
- Co ? -  niemal krzyknął.
- Bo ja nie potrafię tu żyć. - wyjaśniłam
- A masz coś lub kogoś konkretnego na myśli ?
- Nathan nie chcę  o tym rozmawiać. - próbowałam zakończyć temat.
- Chodzi o mnie ?
- Nie - skłamałam
Tak chodzi o ciebie, nie mogę się w tobie zakochać ! Do tego tam jest Meg i Austin.
- Chodzi o tego chłopaka który ci się podoba ? - nie przestawał.
- Jakiego chłopaka ? - nie zrozumiałam na początku.
- Słyszałem jak wczoraj mówiłaś przez telefon, o jakimś chłopaku który ci się podoba.
- To inna bajka. Reszta jeszcze śpi ? - zmieniłam temat.
- Tak. Wypili trochę wczoraj, więc zapowiada się niezły kac. Jedynie my się jakoś trzymamy.
- Czyli zero planów na dzisiaj ? - upewniłam się.
- Na to wygląda.
- To dobrze, pojadę do centrum handlowego. Muszę kupić sobie nowe buty.
- Mogę zabrać się z tobą  ? - spytał.
- A fanki ?
- Kevin z nam pojedzie. Będzie nas bronił.
- No dobra. Pod jednym warunkiem. Robisz śniadanie.
- Ok, ale ostrzegam, nie umiem gotować. - zaśmiał się.
- Spoko, może być nawet jajecznica.
- To da się załatwić. - powiedział i wyszedł.
Ogarnęłam trochę pokój. W łazience pomalowałam się i wysuszyłam włosy, które później rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone..
Zeszłam na dół, a tam Nathan już smacznie zajadał. Podeszłam do stołu.
- To dla ciebie - powiedział pokazując na talerz.
- Nie zjem tyle.
- Nie marudź - uśmiechnął się.
Zabrałam się za posiłek. Cały czas nie potrafiłam się przestać chichrać z Nathan'a.
- Skończ, bo boli mnie już brzuch - powiedziałam śmiejąc się, a on dalej robił głupie miny.
Ucichliśmy, gdy rozległ się głos dzwonka. Nathan oderwał się od stołu i poszedł otworzyć. Po chwili było słychać trzask zamykających się drzwi i głosy. Do tego dołączyły jeszcze kroki, zbliżające się do mnie.
- Dzień dobry - odezwałam się do mężczyzny, którego przyprowadził Sykes.
- Co tak oficjalnie ? Jestem Kevin, ale mów mi Kev - podał mi rękę.
Uścisnęłam ją, mówiąc swoje imię.
- Poczekajcie ja muszę iść po torebkę - oznajmiłam i powoli się oddaliłam.
Gdy byłam już na schodach, ktoś złapał mnie od tyłu. Tym kimś okazał się Nathan.
- Tak wolno, to ty nigdy nie zajdziesz - powiedział i wziął mnie na ręce ( Tak jak Jay Nathana'a )
Zaczęłam się niewyobrażalnie śmiać, zresztą jak i on. Chłopak postawił mnie dopiero, bezpiecznie na ziemi, tuż przed moim pokojem.
- Siłacz- zaśmiałam się.
- To wszystko dzięki siłowni - udał pakera i wszedł do siebie.
Nie pozostałam tam sama, gdyż zaraz po nim otworzyłam i swoje drzwi. W pokoju szybko chwyciłam białą torebkę i wrzuciłam do niej telefon oraz portfel. Założyłam ją na ramię i wyciągnęłam z szafy  szare buty. Chwyciłam je do ręki i wyszłam z pomieszczenia. Na schodach znów spotkałam Sykes'a.
Gdy weszliśmy do salonu, zobaczyliśmy Kev'a, który oglądał bałagan jaki wczoraj zostawili imprezowicze.
- Co tu się stało - spytał, gdy nas zobaczył.
- Było małe świętowanie. - wyjaśnił w skrócie Nath.
- Wyście się świetnie bawili, a ja musiałem użerać się ze swoją żoną - zamarudził.
- Monic to cudowna kobieta, jak możesz o nie lubić z nią spędzać czasu...
- Młody ty się lepiej nie wyrażaj na jej temat i odczep się od niej.
- Ale ja nic nie robię, mówię że jest fajna.
- I moja - podkreślił.- Wiem do czego jesteś zdolny Sykes.
- Ale ja w wieku 16 lat nie przespałem się z kobietą, która ma dzieci i trzydzieści parę lat na karku.
- Do tego jest tylko zdolny Max - zaśmiał się.
- Ja wtedy dopiero zrobiłem to po raz pierwszy.- wyszeptał, co akurat usłyszałam.
- Nie martw się, ja też - powiedziałam i schyliłam się by założyć buty.
Chłopak na początku nie zrozumiał i również podszedł po swoje skejty i wciągnął je na nogi.
Gdy podniósł się do góry spojrzał na mnie z przerażeniem i spytał:
- Aż tak głośnio to powiedziałem ?
- Na tyle bym usłyszała - odpowiedziałam.
- Nie musiałaś  wiedzieć... - zbladł.
- Wstydzisz się tego ? - spytałam.
- No wiesz... jak było powiedziane Max w wieku 16 lat sypiał z kim popadło, a ja no wiesz... - ściszył głos - dopiero po raz pierwszy...
- To dobrze - odpowiedziałam zakładając czapkę.
- Czemu  ? - dziwił się.
- Przynajmniej wtedy miałeś szacunek do dziewczyn. - przejrzałam się w lustrze.
Chyba nie wyglądałam tak najgorzej w tym stroju.
- Wydaje mi się, że to przez to, ze nie byłem tak przystojny jak teraz - powiedział próbując być poważnym. Niestety nie wyszło mu to.
-Skromność - rzuciłam i opuściłam budynek.
Po chwili dołączył do mnie Kev i Nath.
Weszliśmy do vana, którym przyjechał nasz ochroniarz. Ja siedziałam z tyłu, a chłopacy z przodu.
Podczas drogi, zaczęłam z nudów bawić się telefonem. Wczoraj dostałam wiadomość od Meg. Nawet jej nie zauważyłam. Kliknęłam w odpowiednim miejscu na ekranie, by się otworzyła.

"  Zaczynam się o ciebie martwić. Nigdy si tak nie zachowywałaś. Co ten chłopak z tobą zrobił ? Powinnaś pozwolić sobie na zakochanie się w kimś, to naprawdę fajne uczucie. No wiesz miłość bez bólu i cierpienia, to nie miłość. Jestem od ciebie młodsza, ale w tych sprawach mądrzejsza. Zaufaj mi. Jak będziesz miała czas i ochotę zdzwoń, ale tak na spokojnie. I nie płacz już więcej :) "

Ta wiadomość, była dziwna. Ne sądziłam, ze to Meg będzie mnie pouczać. Moja kochana siostrzyczka, miała tyle chłopaków, że nie dziwie się. Właściwie nigdy jej nie dorównam. Bo dla mnie bycie z kimś to nie tylko zabawa i tak zwany szpan. Ja jestem raczej osobą romantyczną, a w moim otoczeniu nie spotkałam takiego chłopaka, nie licząc mojego cudownego Austina.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, Nathan szybko wyszedł i otwarł mi drzwi. Podziękowałam mu za to szczerym uśmiechem. Weszliśmy do ogromnego budynku i nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
- Kierunek sklep z butami ? - zapytał chłopak.
- Tak - potwierdziłam.
- A jakie chcesz ?
- Takie żeby mi pasowały do niebieskiej czapki, czyli w tym samym kolorze.
- Skejty ?
- Coś w tym stylu.
- To ja znam świetny sklep. D tego są tam full cap'y. - ucieszył się.
Chłopak złapał mnie za rękę i przeprowadził przez tłum, aż dotarliśmy od wcześniej wspomnianego miejsca. Kev znalazł nas i we trójkę udaliśmy się do niego. Zaczęłam się rozglądać. To był na prawdę raj dla Nathan'a. Dla mnie zresztą też. Zaczęliśmy chodzić wszędzie i przymierzać różne czapki i buty. Nieźle się przy tym śmialiśmy. Z nim nie da się nudzić. Teraz wyjście do sklepu będzie mi się jeszcze milej kojarzyć.
Gdy wybraliśmy to co chcemy kupić zapłaciliśmy i wyszliśmy przed sklep. Ja kupiłam sobie tak jak mówiłam niebieskie buty, a do tego bokserkę z Pepe Panem Dziobakiem, oraz wybranego przez Nathan'a full cap'a. Chłopak też skorzystał z okazji i nabył trzy czapki, czarne buty i dwie bluzy.
Zadowoleni z zakupu poszliśmy, do zaproponowanej, przez Kevina kawiarni.
Zamówiliśmy sobie po cappuccino i po lodach. Gdy zajadaliśmy się, Nathan ciągle spoglądał na kelnerkę. Próbował to ukryć, ale oboje się sobie spodobali. Byłam trochę na niego zła, bo ma dziewczynę, ale nie odzywałam się.
Po jakimś czasie chłopak przeprosił nas i wyszedł do toalety.

Oczami Nathan'a


Ta kelnerka, śliczna kelnerka. Miałem na nią ochotę i ona też mi dawała znaki, że chcę mnie. W końcu nie wytrzymałem i dałem oprzeć się pokusie. Pokazałem jej wzrokiem,  by poszła do toalety. Ja po chwili również, tam poszedłem. Pierw sprawdziłem w męskim, ale jej nie było. Postanowiłem wejść również do damskiej,  z nadzieją że blondynka w niej będzie. I to był strzał w dziesiątkę. Nie mówiąc nic podszedłem do niej i musnąłem jej usta. Zacząłem moją ręką odkrywać jej ciało. Ta zaś wywijała we wszystkie strony, pod wpływem mojego dotyku. Podniecało mnie to jeszcze bardziej. Podniosłem jej obcisła bluzkę i spojrzałem na duże, jędrne piersi. Mój przyjaciel stanął. Dziewczyna spojrzała się w dół i zaśmiała się. Zaczęła jeździć swoją ręką po moim kroczu,a  ja wpiłem się w jej usta, by nie zacząć pojękiwać.
- Jak masz na imię? - spytałem.
- Sara- odpowiedziała, cichym, kobiecym głosikiem.
- Nathan - powiedziałem, a ta rozpięła mi spodnie i wsadziła do nich dłoń. Wyciągnęła mojego przyjaciela, na zewnątrz, a ja pociągnąłem ją do kabiny. Nie zdążyliśmy się w niej skryć, bo ktoś wszedł do pomieszczenia. Tym kimś okazałą się Ariana. Stanęła prosto jak słup, patrząc na nas. Po raz drugi. Po raz  drugi odkąd ją poznałem, postawiłem ją w takiej sytuacji. Dziewczyna odwróciła się, a ja pośpiesznie ubrałem spodnie, chowając moje narządy do środka.
- Poczekaj - zatrzymałem ją - Ja... Ariana... posłuchaj.... ja... - nie potrafiłem wypowiedzieć zdania.
- Nathan, ale ty mi sie nie tłumacz. To jest twoje życie, szkoda mi tylko Amy... - odpowiedziała.





Wow to już 40 ! Kiedy to zleciało !?
Męczyłam się z tym rozdziałem i to straszne. Taki jakiś nudny i przewidywalny. Szkoda.... ale już nie mam weny tak jak na początku. Nie wiedziałam co ma napisać, do tego szkoła.... ona potrafi wykończyć.
Nie będę już nic więcej pisać, bo sama nawet nie wiem co. Po prostu dziękuję że jesteście :*
Do następnego <3
A i przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu sprawdzić :D

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 39

" Był czuły, co przyprawiało mnie o dreszcze "

Oczami Ariany


- Dobra - westchnął i podał mi rękę.
Nie wiem czy mam ją chwycić. Dzisiaj cały czas chodzimy za rękę, a ja nie wiem co to ma znaczyć. Co on rozumie przez to ? Może nic... przecież ma dziewczynę... Właściwie czemu nie... może to tylko taki znak przyjacielski ?
W końcu złapałam go za nią, a on się uśmiechnął.
- Czemu nie byłaś, pewna tego czy podać mi rękę ? - zauważył.
- A co dla ciebie to znaczy  ? - zadałam pytanie, a go na chwilę zamurowało.
- Nic... no w tym sensie... że mam dziewczynę...
- Czyli to taki gest przyjacielski ?
- Dokładnie - odpowiedział szybko.
- To dobrze - ścisnęłam jego dłoń jeszcze bardziej, a on się zaśmiał.
- Ariana... ile jeszcze razy będę musiał cię ratować ? - spytał po chwili śmiejąc się.
- Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie takiej potrzeby.
- Wiesz ładna jesteś.... w sumie nie dziwię im się...- tym razem to mnie zatkało.
Niby co mam mu odpowiedzieć ? Jego słowa były dziwne...
- Taa... - jedyne na co się zdobyłam.
- Nie wierzysz mi ? - spytał - Jakbym miał wybrać jedną dziewczynę, z pośród wielu, a ty byś tam była, wybrał bym ciebie.
- Nathan.... ja nie wiem co mam ci odpowiedzieć... - powiedziałam z zakłopotaniem.
- Nic. Mówię to co myślę... mam na dzieję że nie przeraziłaś się tym,co ? - zapytał z przestraszeniem w głosie.
- Nie. - Tak i to bardzo, ale nie powiem mu tego. - Ładny wieczór prawda ? - zagadałam.
- Tak, taki ciepły.
- To prawda.- potwierdziłam.
- W Gloucester, życie zaczyna się właśnie teraz. Wiesz przez ten czas co tam byłem, cały czas imprezowałem i zabawiałem się ze znajomymi. Poczułem się jak kiedyś. Brakowało mi tego... - zamyślał się -  ale nie chciał bym tam wrócić - dokończył.
- Czemu ?
- Wydaje się fajnie mieć takie życie, bez ograniczeń tylko sam luz, ale wszyscy się tam zmienili. Posunęli się za daleko. Kiedyś wystarczyło nam tylko piwo i muzyka, a teraz bez narkotyków i większego alkoholu się nie obejdzie.
- Stoczyli się - powiedziałam, wyobrażając sobie jakbym to ja była na miejscu chłopaka.
- Tak. Niestety teraz liczy się tylko seks, pieniądze i zabawa.
- A dla ciebie co się liczy ? - spytałam wyrywając go z opowieści.
- Dla mnie najważniejsza jest rodzina, przyjaciele i fani. Nie chcę nikogo zawieść, chociaż robię to bardzo często. A tobie na czym zależy ?
- Na szczęściu mojej siostry, mojego taty i Austina. No i na was, bo jesteście mi bliscy.
- A na karierze ? - spytał.
- To też jest ważne, ale nie najważniejsze.
- Czyli to źle, że zależy mi na The Wanted i na fanach ?
- Nie. To bardzo dobrze. W waszym przypadku. W  moim to nie zbyt. Jest różnica między tym co robimy. Ja jeśli się dostanę będę pisała artykuły, a ty tym że śpiewasz cieszysz ludzi.
Podeszliśmy pod dom. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie  pierwszą. Ściągnęliśmy buty i weszliśmy dalej. W salonie siedzieli wszyscy. Na stole stała jeszcze nie otwarta butelka szampana i puszki piwa, albo po nim.
- Fajnie że już jesteście.- przywitał nas Max
- Myśleliśmy, że nigdy nie dojdziecie.- poskarżył się na nasze tempo Jay.
- Nie śpieszyło nam się. - Wytłumaczyłam nas.
- No to co otwieramy szampana ? - wstał Tom.
Chłopak otworzył go, a Kels rozlała wszystkim. Każdy wziął naczynie do ręki.
- Za The Wanted i za nasze cudne dziewczyny, które o nas walczyły - Krzyknął Max i wszyscy wypiliśmy alkohol.
Po opróżnieniu wszystkiego Nathan poprawił chłopakom humor, wyciągając butelkę wódki.
- Młody nas rozpieszcza- zaśmiał się Seev.
Chwilę tam z nimi posiedziałam, po czym stwierdziłam, że idę na górę. Poinformowałam ich o moim zamiarze i wstałam. Wbiegłam po schodach i weszłam do mojego pokoju. Tam wyciągnęłam z szafy luźne ubrania i przebrałam się w nie. Postawiłam na dużą fioletową bluzę i krótkie, jeansowe spodenki, które miały na kieszeniach lekki, rozmazany motyw galaxy. Wzięłam laptopa i razem z nim usiadłam na łóżku.  Włączyłam sprzęt i od razu zaczęłam sprawdzać portale społecznościowe, takie jak Twitter czy Facebook. Po jakiś piętnastu minutach rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - krzyknęłam, a do pokoju wszedł Nathan. Miał ze sobą butelkę wina i dwa kieliszki.
- Jeśli ty nie chcesz zejść do nas, to ja pomyślałem, że przyjdę do ciebie.
- Siadaj - pokazałam mu ręką na łóżko.
- Najpierw naleję.- powiedział i otworzył butelkę.
Z pełnymi naczyniami podszedł do mnie i mi jedno wręczył. Zajął miejsce na łóżku, blisko mnie.
Odłożyłam laptopa na bok i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku nic nam się nie kleiło, ale później nie mogliśmy przestać. Nie ograniczaliśmy się do jednego tematu. W końcu doszliśmy do dość smutnej części.
- Żałuję tego, że wziąłem Jess tam razem ze sobą. Do tego nie pilnowałem jej. Przekonała mnie do tego Amy, a ja jak głupi ją posłuchałem. Zostałem z kolegami, a później z moją dziewczyną, a Jessica wykorzystała to. Poznała brata mojego wroga i zrobiła z nim to po raz pierwszy. Przyłapałem ją na tym. Co najgorsze zniszczyłem jej przez to życie, bo jak się o tym dowiedziały niektóre osoby, to już wie całe miasto,  wszyscy teraz ją wyzywają od dziwek. Nawet moja mama o tym wie. Będzie ją męczyć. A ja ją teraz tam samą zostawiłem. - powiedział z bólem.
- Wiem co czujesz. Ja moja siostrę też zostawiłam samą  z Daphne.
- Kim jest Daphne ? - spytał nalewając kolejną porcję alkoholu.
- To nowa żona taty. Jest z nim tylko dla kasy. Zdradza go na okrągło. Puszcza się i to jeszcze w naszym domu. Nie raz jej kochasie próbowali się dobrać do mnie i do mojej siostry. Zawsze wtedy byliśmy zmuszeni wrócić dopiero wieczorem do domu. Później nam się za to dostawało. Boję się o Megan. Ona sobie może sama tam nie poradzić. Do tego Daphne może się mścić za nas obie, na biednej Meg.- powiedziałam mając już w oczach łzy.
Nathan to zauważył i przytulił mnie. Wziął do ręki nasze kieliszki i odłożył je na szafce.
- Myślisz o tym by wrócić tam ?
- Tak, coraz częściej. Ale nie chcę tego robić. Coś mnie tu trzyma. - wyrzuciłam z siebie.
Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Dzieliły nas milimetry. Musnął delikatnie moje usta. Nie zareagowałam, więc pogłębił pocałunek. Nie wiem czemu ale spodobało mi się to i odpowiedziałam mu tym samym.
Nathan położył mnie powoli na poduszce, nadal całując. Był czuły, co mnie przyprawiało o dreszcze. Nie chciałam przerywać tego, ale gdy podniósł mi koszulkę, musiałam to zakończyć. Posunął się za daleko, do tego ma jeszcze dziewczynę.
- Nathan nie ! -oderwałam się od niego.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Lepiej będzie jak pójdziesz - powiedziałam i stanęłam na nogi.
- Dobrze - powiedział smutny. - Przepraszam jeszcze raz. Poniosło mnie.
Wyszedł a ja rzuciłam się na łóżko. Czy on może mi się podobać ? Ja tego nie chcę. Nie chcę się zakochać... nie chcę już więcej cierpieć z tego powodu... I
Rozpłakałam się, właściwie nie wiem czemu. Nic takiego się nie wydarzyło.
- Ariana zejd... - urwała w połowie Kels widząc mnie. - Co sie stało - podbiegła.
- Nic. - powiedziałam.
- Jak to nic, przecież widzę że płaczesz. Dlaczego ?
- Sam nie wiem. Łzy mi samem popłynęły.
- Ale czemu ? - próbowała sie czegoś dowiedzieć.
- Bo boję się zakochać - odpowiedziałam, a po minie blondynki widziałam, że dalej mnie rozumie - Nathan mnie pocałował, a mi się to spodobało, on mi się spodobał. Ale ja nie chcę żeby tak było.
- Czemu nie chcesz dopuścić do siebie tego uczucia ?
- Nie chcę znowu cierpieć.
- Zejdź do nas.
- Nie mam na to ochoty.
- No dobrze, nie będę cie zmuszać, ale obiecaj, że nie będziesz płakać.
- Ok, ale ty nie zamartwiaj się mną. - uśmiechnęłam się, a ta znikła za drzwiami.
Wzięłam do ręki butelkę z winem i wlałam resztę alkoholu w siebie. Nie było tego dużo, ale zaspokoiło pragnienie i zadziałało na mnie. Przez chwilę widziałam podwójnie, ale doszłam do siebie. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Meg.
- Cześć siostrzyczko, gdzie jesteś ? - upewniłam się, czy może rozmawiać.
- Robię lekcję. Cieszę się że dzwonisz.
- A ja cieszę się, ze cie słyszę. Co tam u ciebie ?
- Jest tak jak było.
- A co u taty ?
- Też tak jak było. Wrócił do siebie i znów siedzi całymi dniami w pracy. - posmutniała.
- Czyli zostajesz sama z Daphne ? - wystraszyłam się.
- Aktualnie wyjechała na wakacje, bo stwierdziła, że dołuje ją tata, tym cierpieniem. Powinna wrócić za tydzień, góra dwa.
- Wiedzę, że masz pełen luz. - ucieszyłam się.
- Tak. Większość czasu spędzam u siostry Austina. Twój przyjaciel ma cudownego kuzyna. - zaśmiała się.
- Czyżbyś się zakochała ?
- Chyba tak - powiedział zawstydzona.- a ty masz chłopaka ?
- Nie.
- A podoba ci się ktoś ?
I znów łzy mi napłynęły do oczu.. Co się ze mną dzieje ?
- Tak podoba mi się pewny chłopak, ale nie powiem mu tego. Zresztą on ma dziewczynę, a ja nie chcę się zakochać, po tym co kiedyś się wydarzyło. - odwróciłam się, bo usłyszałam jakiś szum, a w drzwiach stał Nathan.
- Przyszedłem po bluzę. - usprawiedliwił się pokazując na materiał.
I znów pociekły mi łzy.
-Ariana, wszystko w porządku? Kto to był ?
- To ten chłopak co mi się podoba, przepraszam, muszę kończyć. - rozłączyłam się z nią i rzuciłam na łózko.
On na pewno to słyszał.

Oczami Nathan'a


Pocałowałem ją.Wiem głupi jestem, ale tak wyszło Ona mi się podoba.  Do tego byłęm tak blisko niej. Musiałem wykorzystać ten moment. Ale to nie było tak jak na początku, teraz całowałem ja, jak by była moją dziewczyną, a nie dziewczyna na jedną noc. Do tego jak wszedłem do jej pokoju po bluzę, którą wcześniej zostawiłem, ana powiedziała, że jej się ktoś podoba. I chyba chodziło jej o mnie, ale to nie ma znaczenia, bo ona nie chcę się zakochać.




Pisany bardzo długo.... musiałam to jakoś zakończyć, bo zganiali mnie z komputera.
Wiecie co ? Jesteście cudowni, ze to czytacie. A ja jestem wredna, że was tak męczę.
Nie wiem co mam jeszcze wam napisać ?
Dziękuję za te wszystkie komentarze i za tyle wejść, oraz obserwatorów.
Musze iść, bo się na mnie wszyscy wkurzają.
Do następnego :D
+ Przepraszam za błędy :)


czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 38

" Sto dwanaście " 




Oczami Ariany


Gdy wszedł pan Scooter chłopcy wszystko mu wyjaśnili. Wydał się bardzo zaskoczony.
- Po tym co widziałem na próbach, myślałem, że to koniec. - powiedział
- A co było na próbach ? - spytałam z ciekawości.
- Chłopcy kłócili się nawet o to kto gdzie stanie - przeleciał spojrzeniem po wszystkich.
- Ale na szczęście jest już wszystko w porządku - uśmiechnął się promiennie Max- Ariana mogę prosić cię na słówko.
- Jasne - wyszliśmy razem z pomieszczenia.
- Jestem, ci wdzięczny za to, że przywiozłaś tu młodego. Na próbach na prawdę była masakra. W pewnej chwili miałem nawet ochotę wyjść i zostawić wszystko. Spisałaś się na medal - przytulił mnie.
- Zrobiłam tylko to co uważałam za słuszne - uśmiechnęłam się.
- I chyba na dobrze to wyszło. Widzę, że zbliżyliście się do siebie z Nathan'em.
- Czy ty coś sugerujesz ? - spytałam podejrzliwie.
- No wiesz... po koncercie się przytulaliście, on pocałował cię w policzek i cały czas trzymaliście się za ręce.
- On ma dziewczynę.- przerwałam mu.
- Jak to. Kogo ?- z wrażenia otworzył buzię.
- Jakąś Amy. - powiedziałam.
- Nie znam żadnej Amy.- zamyślił się.
- Ona jest z Gloucester... chyba.
- Zaraz go wypytam. - zaśmiał się i otworzył drzwi. - A i jeszcze raz dziękuję, za pomoc przy The Wanted.
Weszliśmy do środka, a ten od razu podszedł do chłopaka.
- No Sykes pochwal się nam swoją dziewczyną.
- Dziewczyną ? - spojrzał się na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco. Nie spodobał mu się ten temat.
- No Nathan czekamy - pogonił go Tom.
- Ma na imię Amy i jest z mojego miasta.
- I... ?
- I jest ładna. Świetnie się z nią bawię, ale...

Oczami Nathan'a


 - Jest ładna. Świetnie się z nią bawię, ale... - ale jej nie kocham. Nie powiem im tego. Nie mogę.
- Ale co ? - wypytywali dalej.
- Ale nie wiem czy związek na odległość ma sens. - dokończyłam próbując się ratować.
- To zaproś ją. - zaproponował Jay.
- To nie jest najlepszy pomysł. - No nie! Tylko nie to ! Ona tutaj nie jest potrzebna. - nie wiem czy się by zgodziła.
- Daj jej numer to ją przekonamy.
- Nie... Po co ?
- Ej młody o co chodzi ? - zauważyli moje wymigiwanie się.
- Nic... Dobra, ale wy dzwonicie - podałem im telefon.
Szybko znaleźli ja w kontaktach i zadzwonili do niej. Co ja narobiłem ?  Amy w Londynie  ? Ona jest... po prostu nie pasuje do takiego życia, do życia z nami.... tutaj....

Oczami Ariany


Nathan, podczas rozmowy z chłopakami o Amy był jakiś dziwny. Próbował zrobić wszystko by ona tu nie przyjechała. W końcu nie mając wyboru podał im telefon.
- Halo ?...  Część Amy, z tej strony Tom... kolega Nathan'a.... jesteśmy razem w zespole.... mam taką sprawę do ciebie. Mogłabyś przyjechać do Londynu do nas i do swojego chłopaka... Z chęcią cię poznamy... To może w weekend.... Ok.... Jeszcze się zgadamy.... paa.
Chłopak po rozmowie oddał telefon Nathan'a a ten zakłopotany spytał:
- A gdzie ona niby będzie spać ? U mnie w domu jest jeszcze remont....
- Może u nas, w końcu ty tez tam będziesz- uśmiechnął się Max - mógłbyś się wreszcie wziąć za swoje mieszkanie.
- Ale ja się na tym nie znam.- powiedział.
- To załatw jakąś firmę.
- Ok, ale to już nie teraz. Max możesz mnie jeszcze przygarnąć do siebie, czy chcesz bym się wyniósł ?
- Młody mój dom jest twoim.... na razie. - zaśmiał się.
Chłopcy jeszcze trochę pogadali i w końcu nadszedł czas ogłaszania wyników. Bardzo chciałam żeby chłopcy wygrali tą statuetkę. W końcu im się należy.
Wszyscy za panem Braun'em udaliśmy się za kulisy.
- A teraz czas wręczyć nagrodę jednemu z Boysband'ów. - powiedział prowadzący.
Jego partnerka wyczytała wszystkie nazwy, a w tym The Wanted. Każdy z zespołów udał się na scenę. Podeszłam do dziewczyn i razem trzymaliśmy za nich kciuki.
- Statuetka należy się One Direction
No nie ! A tak bardzo chciałam żeby The Wanted wygrali.
- Nasi są lepsi - skomentowała Kels.
- O wiele - poparła ją Mich.- Ej Nar co ty taka cicha?
- Nie mam nastroju. - powiedziała, a my spojrzałyśmy się na nią - Problemy rodzinne- wyjaśniła.
- Chodzi o Seev'a ?
- W pewnym sensie. - odpowiedziała obojętnie.
- Nam możesz wszystko powiedzieć.
- Wiem, ale na razie nie chcę. Przynajmniej nie tu.
No tak rozmawiać w takim miejscu o problemach, do tego prywatnych... nie dziwię jej się, że nie chciała.
Chłopcy przybiegli do nas i wspólnie wróciliśmy. Każdy z nich zaczął się przebierać. Wszyscy mieli pomoc. Max, Tom i Siva swoje dziewczyny, Jay'a ratowała Jayne, a Nathan został sam. Podeszłam do niego.
- Może pomóc ? - uśmiechnęłam się.
- Nie trzeba.
- Ale i tak to zrobię.
 Ściągnął spodnie i ubrał swoje, a ja w tym czasie rozpięłam mu koszulę.
- Łaskoczesz - zaśmiał się.
- Trudno - przejechałam specjalnie ręką po jego torsie.
- Ej.- zaśmiał się.
- Jeszcze ? - znów powtórzyłam czynność.
Chłopak wkurzył się i objął mnie blokując mi ręce i sam odwdzięczył mis ie tym samym.
- Nathan... przestań... proszę.- wyjąkałam śmiejąc się.
- Zostaw nasza Arianę. Ona ma jeszcze żyć - bronił mnie Max.
Chłopak mnie puścił, cały czas uśmiechając się. Wziął się za dalsze ubieranie. Podałam mu koszulkę, w jakiej przyjechał, a on ją ode mnie odebrał. Zostały mu tylko buty, ale tym może sam się zająć. Gdy już każdy był gotowy usiedliśmy na kanapach.
- Co wy na to, żebyśmy świętowali dzisiaj u mnie.- zaproponował Max
- Ale nie wygraliśmy statuetki -zdziwił się Jay.
- Ale wygraliśmy coś więcej. Wygraliśmy nas... przyjaciół. To co jedziemy do mnie ?
Wszyscy zgodzili się z chęcią. Reszta poszła już pod budynek czekać na transport, a ja i Nar zgłosiliśmy się na pozbieranie wszystkich ich rzeczy.
- Nareesha widzę że coś cię dręczy - zaczęłam składając czyjąś koszulę.
- Nie... wydaje ci się.
- Nar możesz  mi powiedzieć.
- Chodzi o to że Siva nie chce mieć ze mną dzieci - puściły jej nerwy  i polały się łzy.
- A może źle to odebrałaś. Może on nie jest jeszcze gotowy. - przytuliłam ją.
- Może.... ale ciągle się od siebie oddalamy. Z dnia na dzień coraz częściej się kłócimy.
- Myślę, że powinniście po prostu od siebie odpocząć. Może powinnaś zafundować sobie tydzień za granicą z koleżankami.
- I to ma niby nam pomóc ?- zakpiła.
- Wydaję mi się, że tak.
- A jeśli on w tym czasie mnie zdradzi ?- jeszcze bardziej się popłakała.
- A ma do tego powód ? zresztą.... czy ty myślisz że on byłby do tego zdolny ?
- Jest w zespole i podoba się wiele dziewczyną. Mógłby to wykorzystać jak na przykład Nathan czy Jay.
- Ale on jest inny. Powinnaś o tym wiedzieć, bo znasz go dłużej niż ja. Nie męcz go rozmowami, tylko daj mu wszystko poukładać. Sprawa z The Wanted pewnie też miała na niego ogromny wpływ. No i nie możesz go do niczego zmuszać.
- Ciesze się, że cię poznałam. I chyba takie małe wakacje mi nie zaszkodzą.
- Chodźmy już.
Wróciliśmy z torbami na dół. Podaliśmy je chłopcom, a ci je od nas wzięli. Podjechały taksówki. W jednej jechała Kels, Nareesha i ich chłopacy. W drugiej Jay, Jayne Max i Mich. Ja i Nathan musieliśmy czekać na trzecią, która jeszcze się nie zjawiła.
- I zostaliśmy sami. - powiedział.
- Widzę - uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął biec. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi. Zorientowałam się o co chodzi, gdy zobaczyłam autobus.Kierowca już chciał ruszać, kiedy myśmy wskoczyli do środka.
- Zdążyliśmy - uśmiechnął się Nathan.
- Ale nie mamy biletów. - szepnęłam.
- No i co. Wysiadamy za chwilę. Nikt nawet się nie zauważy.
- Mogliśmy przecież poczekać, na taksówkę.
- Zanim ona by przyjechała, to byśmy się nie doczekali, a tak będziemy szybciej w domu.
- Ale będziemy musieli iść jeszcze kawałek.
- O tym nie pomyślałem -podrapał się po głowie.
- Spacer nam nie zaszkodzi. Przewietrzymy się - posłałam mu uśmiech.
Kierowca zahamował, a ja wpadłam na Nathana, a później on na mnie. Byliśmy zbyt blisko, co mnie przerażało. Gdy Autobus ostatecznie się zatrzymał, przez przypadek musnęłam jego usta. Od razu się odsunęłam i wyszłam z pojazdu.Za chwilę Sykes dołączył do mnie.
- Poczekaj tylko zadzwonię do Max'a.
Wyciągnął telefon i po chwili przyłożył go do ucha.
- Max?... my dołączymy trochę później...Bo ja głupi wybrałem autobus - na jego słowa zaczęłam się śmiać - A kupić coś do świętowania , czy masz ?... dobrze... ok, a jakie i ile ? .... spoko...yhymmm... Na razie.
- Musimy pójść jeszcze do sklepu. On jest nie daleko.
- Dobrze- odpowiedziałam, a ten po raz kolejny dzisiaj złapał mnie za rękę i prowadził. Spuściłam wzrok i zamyśliłam się. Ten pocałunek w autobusie, cały czas trzymamy sie za ręce... do tego słowa Max'a i ta cała Amy. To wszystko tak miesza mi w głowie, że nie wiem co mam myśleć.
- Co jest ? - spytał,. spoglądając mi prosto w oczy.
- Nic...dlaczego nie chcesz, żeby Amy tu przyjechała ?- palnęłam głupia.
Męczył mnie ten temat, ale mogłam się go nie pytać... to był impuls...
- Ja tak nie powiedziałem.
- Ale widać to po tobie.
- Po prostu ona tu nie pasuje. - zamyślił się.
- Czemu ? - dążyłam sama, nie wiem po co.
- Ona jest inna. - powiedział ciszej
- Wstydzisz się jej
- Nie... nie rozmawiajmy już o tym. Lepiej opowiedz mi cop działo się w tym czasie kiedy mnie nie było ?
- Właściwie to nic. Chłopcy chodzili załamani... Chociaż stało się coś okropnego. - przypomniało mi się -  Brat Mich miał wypadek.
- Ale żyje ? - wystraszył się.
- Tak, ale nie wiadomo czy będzie mógł chodzić.
- To straszne.
- A nawet bardzo - potwierdziłam- A ty co robiłeś ?
- Spędziłem czas z rodziną i starymi znajomymi. Chociaż żałuję, paru sytuacji... ale o tym też nie chcę mówić... przynajmniej nie teraz.
-Jasne, ale jakby co to mi możesz zawsze wszystko powiedzieć, postaram się pomóc.
-W tym się nie da pomóc, jest już za późno. Niestety za bardzo namieszałem i mi i mojej siostrze w życiu. No i mamie....- powiedział, a ja poczułam, że na prawdę to coś poważnego. Chłopak na chwilę zamilkł- nie rozumiem, jak po tym wszystkim ty możesz być dla mnie taka miła?
- A co mam się za to mścić ?
- Nie, ale zastanawiam się jak ty to robisz.
- Życie nauczyło mnie, żeby nie być pamiętliwym. Każdy ma prawo popełniać błędy.
Zatrzymaliśmy się pod sklepem, a chłopak spytał:
- Idziesz czy czekasz ?
- Poczekam - uśmiechnęłam się.
Chłopak mnie przytulił i wszedł na schodki, po czym zniknął w drzwiach. Stałam i oglądałam się w koło. Po chwili do mnie przypałętał się jakiś pijany mężczyzna.
- Cześć maleńka - powiedział kołysząc się na nogach.
- Nara - odpowiedziałam.
- Już chcesz mnie się pozbyć. Podaj mi chociaż swój numer kotku - wyciągnął telefon.
- Sto dwanaście - powiedziałam.
- Mmm zadziorna. Ten twój chłopaczek nie musi się o niczym dowiedzieć... zapłacę ci.- Zaczął się do mnie zbliżać.
- Odsuń się od niej - krzyknął Nathan, stojący w drzwiach. Podbiegł do nas i popchnął go.
Ten zaś upadł i zaczął klnąć pod nosem
- Nie odpuszczę ci suko. Jeszcze mnie popamiętasz - zagroził
Nie wiem czemu, ale zabolała mnie to. Właściwie nie powinnam się przejmować jego słowami, ale poczułam takie ukłucie w sercu.
- Zamknij się - powiedział Nathan i kopnął go w brzuch.
- Uspokój się - krzyknęłam a on spojrzał na mnie - On nie jest tego wart. Jutro nawet nie będzie tego pamiętał.
- Ale on chciał się do ciebie dobrać. - powiedział przez zęby.
- Na szczęście tak się nie stało - Przytuliłam go, chcąc by trochę ochłonął. - Chodźmy stąd.






Żal, żal i jeszcze raz żal. Nie wyszedł, a tak chciałam.... No nic trudno. Może następne będą.... oby.
Przepraszam, że znów zawiodłam, ale tym razem jest chyba długi więc są też plusy... chociaż nie, bo skoro nudny i głupi to głupio że długi...
Może ja już będę cicho.
Do następnego :*

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 37

" To jest wasza ostatnia szansa "


Oczami Ariany

Zdziwił mnie fakt, że Nathan ma dziewczynę. Może wreszcie się zmienił, albo to kolejna jego gra... ? Ale powiedział że ją kocha, a to ma ogromne znaczenie. Te słowa mają moc. Właściwie co mnie to obchodzi ? To jest jego życie i ma prawo sobie je układać jak chce, gdy tylko nikogo nie rani.
Podczas drogi chciałam podjąć jak jakikolwiek temat, ale w głowie miałam pustkę. O czym mam z nim niby rozmawiać ?  Lepiej siedzieć cicho. I tak właśnie zrobiłam. Żadne z nas do końca się nie odezwało ani jednym słowem. Ja zajęłam się czytaniem gazety, a Nathan najwyraźniej się zamyślił.
Gdy zauważyłam, że dojeżdżamy mimowolnie sprawdziłam na zegarek. Chłopcy powinni wejść za 10-15 minut. Podjechaliśmy na parking, który znajdował się za budynkiem. Od razu wybiegłam z auta. Nathan zrobił przeciwnie. Mozolnie wygramolił się z auta.
- Pośpiesz się -  pogoniłam go, a on staną i z przerażeniem spojrzał na mnie.
- Ja tam nie idę.
- Nie wygłupiaj się - podał mu torbę pan Josh.
- Ale ja się boję. Boję się tam wejść... boję się reakcji chłopców...boję się wszystkiego.
- Będziemy tam z tobą - zachęcałam.
- I co z tego - warknął - To mnie przerosło - wzdychnął bezradnie.
- Nie poddasz się chyba teraz ? - Chwyciłam go za rękę, by dodać mu otuchy.-  Masz nas przy sobie. Pomożemy ci przez to przejść.
- Ale wy nic nie rozumiecie. To jest na prawdę...
- Ważne - dokończyłam za niego - proszę....
- Dobrze... dam radę - załapał mnie mocniej za rękę i ruszyliśmy w drogę.
Po chwili odwrócił się, a ja razem z nim. Pan Josh stał przy aucie.
- Czemu z nami nie idziesz ?
- Dasz sobie radę. Nie jestem ci potrzebny. Masz Arianę.
- Ale rodzina trzyma się razem. Nie zostawisz mnie chyba w takim momencie ? - uśmiechnął się do niego.
- Czekaj.... czy ty nazwałeś nas rodziną ? - zadziwił się.
- Tak, w końcu jesteś z moją mamą. Przepraszam za te głupie słowa, które padły z moich ust, ale było mi ciężko. Tata odszedł, a ty wszedłeś na jego miejsce. Rozwód rodziców przyniósł mi i Jessice dużo cierpienia.
- To ja przepraszam cię, za to że nie okazałem ci zrozumienia. - przytulił go.
Nie wiem o co dokładnie chodziło, ale to była dość ważna sprawa ich rodziny. A ten moment był wprost przepiękny. Przynajmniej wiem, że Nathan ma serce.
Oboje podeszli do mnie. Sykes znów chwycił mnie za rękę, prowadząc do środka. Przechodząc przez drzwi, spojrzeliśmy się na siebie znacząco i zaczęliśmy biec. Ponieważ to ja wiedziałam , gdzie mają pokój, wyprzedziłam go. W pomieszczeni był pan Braun.
- Nathan ? - zdziwił się za jego widok -co ty tu robisz ? - spytał.
- Ariana po mnie była. - uśmiechnął się do mnie.
- Przykro mi, ale powinniście wejść zaraz, nie zdążysz.
- Zdąży - wkurzyłam się na tą jego obojętność.
Pociągnęłam Nathana i wyciągnęłam z torby z ich ubraniami jego koszulę. Do ręki złapałam wieszak z resztą stroju. Nathan założył na siebie pierwszą rzecz, a ja nie chcą tracić czasu zapięłam mu wszystkie guziki, czasem ręka ocierając się o jego tors, co łaskotało chłopaka. Gdy był gotowy wybiegliśmy i czym szybciej popędziliśmy mijając tłum ludzi. Gdy doszliśmy na miejsce chłopcy właśnie weszli na scenę. Zaczęli od Gold Forever. Spojrzałam na zmartwioną i przerażoną twarz Nathan'a.W mojej głowie też rodziło się zakłopotanie. Nie wiele myśląc wzięłam jeden z mikrofonów i podałam go chłopakowi. Z tego co pamiętam, zaraz on powinien śpiewać. W końcu stwierdziłam, że muszę coś zrobić, więc wepchnęłam go na scenie. Akurat w dobrym momencie, bo zaczęła się zwrotka Sykes'a. Ten na początku był zdezorientowany, ale otrząsną się i zaczął śpiewać, wychodząc dalej na scenę. Było słychać zdziwienie na widowni. Po piosence Nathan zabrał głos.
- Część - zaczął - Jak widzicie, dziś już jestem - powiedział niepewnie- Mam nadzieję, że dużo mnie nie ominęło - zaśmiał się.
- Teraz zaśpiewamy piosenkę, która jest dla nas najważniejsza. To ona zaczęła naszą przygodę z The Wanted - przejął kontrolę Max.
- Przed państwem All Time Low - dokończył Sykes.
Chłopacy jak na pokłóconych wyglądali dalej na przyjaciół. Wygłupiali się, chociaż mieli ograniczone ruchy co do siebie. Pewnie po wczorajszym występie nauczyli się, by na scenie nie pokazywać swojego wrogiego nastawienia do siebie. Albo po  prostu mają już tego dość i chcą się pogodzić. Po skończonej piosence zaśpiewali jeszcze Glad You Came, a całość zakończyli I Found You. Pożegnali się ciepło z widownią i zaczęli się zbierać. Gdy już dotarli za kulisy, Nathan podbiegł do mnie i mnie objął.
- Dziękuję - wyszeptał - Jesteś niesamowita i wyjątkowa wiesz?  -  pocałował mnie w policzek.
Nie odpowiedziałam mu nic dalej czując na swojej twarzy ciepło ust jakie pozostawił.
Spojrzeliśmy dookoła. Chłopców już nie było. Nathan złapał mnie za rękę i zaczął mnie prowadzić do pomieszczenia, w którym była reszta. Gdy doszliśmy chłopak otworzył mi drzwi i wpuścił mnie pierwszą, dalej nie puszczając mojej dłoni.
- Przepraszam za wszystko - powiedział od razu. - Możemy zacząć jeszcze raz  ?
- Zgódźcie się. To jest wasza ostatnia szansa. - pomogłam mu.
- To bezsensu - wstał Siva i zmierzał ku wyjściu
- Zostań - zatrzymałam go, a ten spojrzał się na swoją dziewczynę.
Ta pokiwała głową dając mu znak, że jej się nie podoba jego zachowanie. W ostateczności ten zajął z powrotem miejsce na kanapie.
- Zawiniliśmy wszyscy. Ja też i przepraszam was za moje błędy, ale nikt nie jest idealny.- przemówił znów Nathan - Może spróbujmy zacząć wszystko od nowa. Możemy nawet ustalić jakieś zasady. Przypomnijcie sobie All Time Low, zróbmy z I Found You drugą taką piosenkę, wkładajmy we wszystko więcej serca i... nie przestańmy sobie ufać  i się ze sobą przyjaźnić. Przecież wiem , że The Wanted to nasze życie i bez powodu się tu nie znaleźliśmy.
- Do tego mamy wspaniałych fanów, których chyba nie chcemy zawieść - wstał Max - ja jestem za zespołem.
- Ja też, bo nie wyobrażam sobie życia bez tego wszystkiego - podszedł do nas Tom.
- A wy ? - spytałam.
- Ja nie mogę was zostawić... jesteście mi bardzo bliscy. - uśmiechnął się Jay i również do nas dołączył.
Na kanapie został tylko Siva i dziewczyny.
- Ja nadal twierdzę, że to nie ma sensu. Możecie zastąpić mnie kimś, bo ja nie wrócę. - powiedział, gdy wszyscy się na niego spojrzeliśmy.
- Ale nikt nam ciebie nie zastąpi. Skoro The Wanted zostało stworzone z tobą musi takie zostać. Jeśli ty odejdziesz, my też.
- Dlaczego mnie stawiacie w takiej sytuacji ?
- Bo jesteś naszą rodzina, a rodziny się nie zostawia.
- Chłopaki, ale to chyba nie najlepszy pomysł.
- To chyba nie najlepszy pomysł, chłopaki -  zakpiła z jego słów Nareesha - to jest  twoje życie. Do tego jesteś stworzony, chyba nie chcesz tego zmarnować, co ?
- Nie chcę, ale...
- Proszę - powiedział Max - bez ciebie to nie będzie The Wanted.
- Kochasz śpiewać ? - spytał Nathan.
- Tak - odpowiedział mu Kaneswaran
- Kochasz występować ? - kontynuował.
- Tak.
- Kochasz swoich fanów ?
- Tak.
- Podoba ci się takie życie ?
- Tak.
- To czemu do cholery jasnej nie chcesz być dalej w The Wanted ? - wkurzył się.
Siva spojrzał po wszystkich i wreszcie odpowiedział, że się zgadza i że przeprasza za wszystko. Chłopcy zrobili grupowy uścisk, a po chwili zaprosili swoje dziewczyny i mnie do następnego przytulasa.






TA DA DA.... I KONIEC KŁÓTNI.
Chociaż mam sobie za złe, że nie napisałam lepiej tego rozdziału, cieszę się że go w końcu dodałam, bo męczyłam sie nad nim dwa dni. Plus przez niego muszę nadrobić to co pisaliśmy na lekcjach, bo zajęłam się nim.
A i jeśli jest zbyt krótki to przepraszam :(
Mam nadzieję że nie zawiodłam aż tak bardzo.... lepiej jak nie będę się już odzywać.
Do następnego :**

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 36

" Oj Nathan mieszasz sobie w życiu . . . " 


Oczami Ariany


Zadzwoniłam do drzwi i po chwili otwarła mi jakaś kobieta.
- Pani Sykes ? - spytałam.
- Tak, a o co chodzi ?
- Ja do pani syna.
- A jeśli można wiedzieć kim jesteś ? - dążyła.
- Jestem Ariana i w skrócie mówiąc przyjechałam po niego.
- Jak to przyjechałaś po niego ?- zdziwiła się.
- Jest potrzebny The Wanted. Bez niego nie ma nawet co próbować odnawiać zespołu.
- Czyli ty też jesteś w to zamieszana.
- Można tak powiedzieć.
- Nathan ! - krzyknęła - Nathan szybko zejdź na dół !
- Idę - usłyszałam znany mi głos, a po chwili zobaczyłam go.
Zatrzymał się na schodach i dalej już nie szedł.
- Ariana ? - zdziwił się.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam.
- Nie mamy o czym.
- Czyli chcesz to zniszczyć ? Nie odpuszczę ci. Pojedziesz tam i zaśpiewasz. Czy ja proszę cię o tak wiele ?
- Za wiele - odgryzł
- Jesteś potrzebny chłopakom. Widziałeś co się wczoraj działo ? Oglądałeś ?
- Nie i nie mam zamiaru. To już zamknięty rozdział mojego życia.
- Przecież wiem że tak nie myślisz. Zależy ci, tylko to w sobie kryjesz.
- Chodźmy do mnie - spojrzał na swoją mamę, która kiwała głową na znak grymasu.
Chłopak odwrócił się i w wbiegł po schodach, ja również udałam się z nim. Otworzył drzwi i stanął przy oknie. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam koło niego. Oparłam się o parapet, by nie patrzeć na niego.
- Nathan pojedź ze mną.
- Nie chcę.
- Czemu ? Oni sobie bez ciebie nie radzą. Max próbował ratować zespół poprzez zgodzenie się na występ, ale bez ciebie to nie ma sensu. Są do siebie jeszcze bardziej wrogo nastawieni.
- I ja niby mam tam wracać ? - zakpił.
- Proszę cię. Tylko jeden występ, jeśli nie będziesz chciał być dalej w zespole to odejdziesz. Zadecydujecie o tym razem. Daj jeszcze jedną szanse The Wanted.
- Ariana ! Nie, nie pojadę tam - odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.- Przyjechałaś tu na daremno - załapał mknie za ramiona - możesz już iść.
- Nie! Nie wrócę bez ciebie.
- To nie ma sensu - znów znalazł się przy oknie, wpatrując się w widoki za szybą.
- Przepraszam, że się wtrącam - weszła jakaś blondynka.- Nathan zobacz proszę chociaż ten filmik - podała laptopa.
To był występ chłopaków. Na początku udawał, że go to nie obchodzi, ale później nie odrywał wzroku od ekranu. Po obejrzeniu nagrania, oparł się o ścianę i zjechał po niej. Był zamyślony. Usiadłam obok blondynki na łóżku i dałyśmy mu chwilę ciszy. Po paru minutach oderwał wzrok od podłogi i spojrzał na mnie. Miał zaszklone oczy.
- Po co ty to robisz ? - wyszeptał
- Bo nie mogę was zostawić samych, inaczej odpuścicie... to jest dla was ważne, bo gdyby nie było nie było by tyle cierpienia. - powiedziałam spokojnie, wpatrując się w jego oczy.
- Ty nawet po tych słowach, które ci powiedziałem wróciłaś...
- Bo zależy mi na was.
- Wiesz, chyba masz rację powinienem wrócić. Tylko że się boję... Nie chcę spojrzeć im w oczy, ale też nie chcę usłyszeć ostatecznie że to koniec.
- Nie tylko ty. Im też jest ciężko. Jeśli wrócisz, możesz podjąć pierwszy krok ku zgodzie.
- A jeśli oni tego nie chcą ?
- Chcą. Tylko musisz ich przekonać. Więc jak ?
- Dobrze. Pójdę się przebrać, a wy sprawdźcie o której mamy pociąg.
Chłopak wyszedł, a dziewczyna położyła laptopa na biurku i usiadła przy nim.
Zajęłam miejsce koło niej i wpatrywałam się w ekran.
- Jestem Jessica - przedstawiła się po chwili - jestem jego siostrą.
- Ariana - podałam rękę blondynce, a ona ją uścisnęła i się uśmiechnęła.

Oczami Nathan'a


Na początku byłem na nią wściekły, że przyjechała tutaj, ale później zmiękłem. Nie mogę zostawić chłopaków. Ten koncert pokazał mi, że jestem im potrzebny. Do tego ta zawziętość Ariany. Czemu ona potrafi tak walczyć o nas, a ja nie ? Ją to nawet nie powinno obchodzić, a jako jedyna przyjechała po mnie. Musze stawić czoła temu. Nie mogę się ukrywać wiecznie w domu mamy. Będę decydował o swoim życiu. Nie mogę się bać. Wejdę tam i spojrzę im w oczy. Będę walczył o nas, bo jest warto. The Wanted to najlepsze co spotkało mnie w życiu. Zakrywa wszystkie inne nie powodzenia jakie mnie spotkały. To jest to co kocham. Kocham śpiewać, mam fanów i chłopców, z którymi poniekąd mnie coś łączy. Czego chcieć więcej ? Dobra praca i kochająca rodzina. Nie mogę odpuścić ani jednemu oni drugiemu. Musze walczyć - motywowałem się.
Opuściłem łazienkę, doprowadzony do jakiegoś stanu.
- Więc o której mamy pociąg ?
- Za dwie godziny, ale wtedy już nie zdążymy. Jest piętnasta, a do Londynu jedzie się około 3 godziny.
- Na którą mamy występ ?
- No właśnie za trzy godziny.
- Czyli to koniec ?- spytałem załamując ręce.
- Nathan niech Josh cię podwiezie. - wtrąciła się Jess
- Nie. Nienawidzę go.
- Nathan to jedyna szansa -wyszeptała Ariana.
- No dobra.
Zeszedłem na dół. Podszedłem do faceta mamy. Nie pewnie zacząłem
- Josh przepraszam za to wszytko. Moglibyśmy tą naszą nienawiść porzucić.
- Ale to ty mnie nienawidzisz. Ja do ciebie nic nie mam.
- Czyli mógłbyś podwieźć mnie do Londynu ?
- Oczywiście. Tylko obiecaj że dasz nam szansę. Kocham twoją mamę.
- Obiecuję. - powiedziałem - to ja lecę po Ariane.
- A już mamy jechać ? - odłożył gazetę.
- Tak - wbiegłem po schodach.
- Ariana chodź szybko. Josh nas podwiezie.
- Mogę jechać z wami ? - spytała moja siostra.
- Może nie dzisiaj. Masz szkołę.
- Dobra - udała obrażoną.
- Nie fochaj się - powiedziałem pakując do torby potrzebne rzeczy.
- Za późno - odpowiedziała dusząc w sobie śmiech.
Chwyciłem torbę i założyłem ją na ramię. Złapałem Arianę za rękę i udaliśmy się na dól.
- Mamo jadę. - poinformowałem ją.
- Nie mogłeś już tak wczoraj. - powiedziała.
- Nie miał mnie kto przekonać - spojrzałem na brunetkę.- paa - pocałowałem ją w policzek.
- Trzymaj się Nathan i pokaż im na co cię stać - powiedziała Jess i  rzuciła się na mnie.
- Możemy już jechać ? - spytał zniecierpliwiony Josh.
Nie odpowiedzieliśmy mu, tylko wsiedliśmy do samochodu. Zająłem miejsce z tyłu razem z dziewczyną i moją torbą. Początek drogi minął nam w ciszy. Każdy z nas zajęło się czym innym. Josh prowadzeniem pojazdu, Ariana czytaniem gazety, a ja wpatrywałem się w okno i myślałem nad wszystkim.
Jak będzie wyglądało nasze spotkanie ? Jak chłopcy na mnie zareagują. ?
- A reszta wie o tym, że tu przyjechałaś ? - spytałem.
- Nie, chyba, że Max się domyśla, bo wyciągnęłam od niego twój adres - odpowiedziała spoglądając mi w oczy.
To takie dziwne uczucie. Zazwyczaj nikt mi nie patrzy w oczy jak ze mną rozmawia, a ona robi to cały czas. Dla tego wydaje się być taka szczera i prawdziwa. Nie udaje. Z dnia na dzień podoba mi się coraz bardziej... ale ja mam dziewczynę.
- A właściwie jak wpadłaś na pomysł, by po mnie przyjechać. - ciągnąłem temat, by nie przerywać rozmowy.
- Musiałam coś zrobić, a telefonu byś ode mnie nie odebrał. To było jedyne wyjście.
- I udało ci się - uśmiechnąłem się.
- Wiem. - odwzajemniła to.
- Jesteś inna.... - powiedziałem ciszej.
- To znaczy ? - znów podniosła głowę z nad gazety.
- Taka... wyjątkowa.... - wypaliłem.
- Miło mi to słyszeć. - zaśmiała się.
- Przepraszam - powiedziałem gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Amy. Nie miałem ochoty teraz z nią rozmawiać, ale co zrobić ?
Odebrałem i przystawiłem do ucha.
- Tak ? - spytałem.
- Spotkamy się dzisiaj ? .
- Przykro mi ale nie. Jestem w drodze do Londynu. - wyjaśniłem
- Jak to  ?
- Tak po prostu. Nie mogę zostawić The Wnated. Za niedługo przyjadę do ciebie.
- Okey. Zaopiekuję się Jess.
- Ty lepiej się do niej nie zbliżaj. - zabroniłem jej.
- O co ci chodzi ?
- O to że wtedy ja tak przypilnowałaś, że wyszło to co wyszło.
- To było zdarzenie które się już nie powtórzy. Bo pierwszy raz można tylko przeżyć raz.
- Amy, proszę cię, nie mieszaj się w jej życie.
- Nie obiecuję. Polubiłam ją.
- Amy.... - powiedziałem błagalnie.
- Kocham cię wiesz ?
- Ja ciebie też kocham - zawahałem się.
Właściwie nie wiem co do niej czuję, ale chyba jej nie kocham, to tylko zauroczenie. Zanim się z nią zacząłem spotykać, chciałem tylko wiadomo czego...a wyszło jak wyszło.
- Ja kończę paa - rozłączyłem się.
Odłożyłem telefon i poczułem ulgę. Coraz częściej zastanawiam się czy to ma sens. Pewnie teraz pod moją nie obecność, będzie spała z kim popadnie...
- Masz dziewczynę, czy dalej grasz w jakieś gierki ? - spytała się mnie Ariana.
Zdziwiłem się, no ale sam dałem jej powody, by tak o mnie myślała. Zresztą nie myliła się. Jestem jaki jestem, ale mam powód.
- Mam dziewczynę. Nazywa się Amy.
- Aha - powiedziała i powróciła do czytania.
Reszta drogi minęła nam w spokoju. Cały czas myślałem na przemian o The Wanted, Amy i Arianie. Te dwie ostatnio zakręciły mi w głowie. Ale nie mogę się winić że coś czuję do nich. Tak do Ariany też. Musze o tym zapomnieć. Nigdy nie będziemy razem. Zresztą nawet nie chcę się z nią wiązać, z nikim nie chcę... Amy też. To wszystko jest zakręcone. Chodziło mi tylko, żebym miał z kim sypiać, bo w Gloucester inna by się raczej nie dała, przynajmniej nie od razu. Oj Nathan mieszasz sobie w życiu....





Dobra nie dam rady więcej dzisiaj napisać, przepraszam Oliwia i przepraszam was wszystkich.
 Miał być długi specjalnie dla pewnej osoby, ale nie mam weny. Zresztą jak cały czas ostatnio.
Przepraszam że znów was zawiodłam.... :((
Po wczorajszym Twitcamie zastanawiam się jaki Nath jest naprawdę... mam nadzieję, że nie taki jak w moim opowiadaniu.
Koniec tych przemyśleń.
Do następnego :*
A i dedyk dla Oliwii, Lose my mind, Love. , Loney:3 <333